Musiała przyjść akurat tu? Nie mogła trafić do jakiegoś baru lub najlepiej swojego domu?
- To chyba koniec imprezy... - Zrezygnowana, wstałam i pobiegłam w stronę mojej kuzynki. Samara nawet trzymając się płotu, chwiała się i co chwila miałam wrażenie, że upadnie plackiem na beton. Party musiało być naprawdę dobre. - Co ty znów wyprawiasz Samara? Nie masz swojego domu?
- Jaka Samara? - zabełkotała. - Jestem Tiffany.
- Coś ty piła, kobieto? Nieźle się załatwiłaś...
- To było tylko jedno piwo.
- I chyba razy dziesięć i dodać butelkę wódki, czyli równa się mieszanka wybuchowa.
- Może... Nie pamiętam. - Zachichotała pod nosem. - Jestem najebana w trupa...
- Właśnie widzę. Jedziemy do domu.
- Nie! - krzyknęła. - Gdzie jest Harry?! Mój kochany chłopak?! Tęsknię za nim!
- W... Twoim pokoju. - palnęłam. - Chodźmy do domu, to może jeszcze będzie tam czekał.
- Nie! Nie chcę! Chcę się bawić!
- Starczy Ci jak na jeden dzień, Samara. Dosyć.
- Chcę tu zostać... - Raptownie dostała odruchu wymiotnego i po prostu : wydaliła wszystko, co dziś jadła. Zniesmaczona, przeskoczyłam przez płot i pomogłam jej dojść do domu i od razu tocząc się na boki, pobiegła do łazienki.
- I ja to będę musiała sprzątać. - mruknęłam z obrzydzeniem i poszłam do kuchni umyć ręce. - Fuj.
- Hej. - Odwróciłam się i do kuchni właśnie wchodził Harry. - Wszystko okej?
- Tak. Nawaliła się. Jutro rano ją odwiozę do domu.
- Przecież jutro jest pierwszy dzień szkoły.
- No tak... - Wzięłam kluczyki od samochodu i schowałam je do tylnej kieszeni spodenek. Tak, miałam prawo jazdy, ale w tamtej chwili nawet o tym nie pomyślałam. Udałam się do łazienki, gdzie Samara miała głowę schowaną w sedesie. Wyglądałam zabawnie, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Może kiedyś. Poklepałam Samarę lekko po plecach i zaczesałam jej włosy do tyłu. - Jak się czujesz?
- Koszmarnie. - jęknęła. - Odwieź mnie do domu.
- Dobrze... - Podniosłam Samarę, a gdy myła buzię, wyczyściłam toaletę i spłukałam wodę. - Dojdziesz dama do auta, czy mam Ci pomóc?
- Dojdę sama... - mruknęła zawstydzona. Też bym się tak czuła, gdybym była w jej skórze. Samara poszła prosto do mojego wozu i siadła na siedzenie obok kierowcy.
- Będę za jakieś pół godziny. - oznajmiłam reszcie, zjawiając się na działce. - Muszę ją zawieść.
- Ale piłaś. - odparła G.
- Tylko jedno piwo. Bez obaw, nie spowoduję wypadku.
- Mam jechać z Tobą? - spytał mnie Harry.
- Nie. Lottie byłaby jeszcze bardziej wkurzona na Twój widok bardziej, niż na mój. Poradzę sobie.
- Bądź ostrożna, dobrze? - Pokiwałam głową. - Wracaj szybko. - Odwróciłam się na pięcie, po przebyciu krótkiej drogi, wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik i ruszyłam do domu ciotki Lottie.
- Przez Ciebie znów dostanę bęcki. - fuknęłam, zaczynając swoją litanię. - Czy ty nie możesz być bardziej odpowiedzialna. Masz osiemnaście lat, do cholery!
- Nie rób mi wykładów! - wrzasnęła. - Ja byłam tylko na imprezie.
- A musiałaś wlewać w siebie tyle litrów alkoholu?! Ktoś Ci kazał?! Czy kolejny głupi zakład?
- Nie. - stwierdziła cicho.
- No właśnie. Następnym razem opanuj się! Nawet ja miałam swój umiar! Co ja będę mówiła przed Lottie?!
- Wymyślisz coś.
- O nie, młoda. Powiem jak było i koniec. Znów będzie szlaban.
- Ja chciałam tylko zaszaleć przed początkiem roku.
- Wszystko w swoim czasie. Nie powinnaś się tak zachowywać.
- Jesteś jak moja matka. Skończ gadać i jedź.
- Zamknij się. - szepnęłam i kilka minut później zatrzymałam się pod domem Lottie. - Wysiadaj i marsz do domu. - Samara kręcąc oczami, wyszła z auta i chwiejnym krokiem podreptała w stronę domu. Lottie jak na zawołanie, wyszła ze staroświeckiego budynku z posępną miną. Nie była zadowolona widząc moją osobę. Czyli tak jak zwykle.
- Co się stało z Samarą?! Czemu jest pijana!? - wykrzyczała, patrząc na swoją córkę. - Wyjaśnij mi to!
- Zapytaj ją. Przyszła pod mój dom, kompletnie schlana i nie chciała wrócić do domu. Więc, przywiozłam ją tu siłą.
- Schlana? Jakim cudem?
- Ale dlaczego mnie się pytasz?
- Bo ty zawsze pakujesz ją w kłopoty!
- Ja? - Parsknęłam śmiechem . - Dobre żarty, Lottie. Pilnuj ją, bo następnym razem przywiezie ją policja.
- Martw się o siebie.
- I tak zrobię. - warknęłam i wsiadłam do auta. Ciotka znikła z Samarą w środku domu, a ja wróciłam do swojego, pełna nerwów.
***
- Impreza nie była taka zła. - stwierdził Harry wieczorem, gdy zmywaliśmy naczynia, a przynajmniej próbowaliśmy. Cała kuchnia była w pianie i w wodzie, a w powietrzu krążył zapach truskawki.
- Ale zakończenie było fatalne. Nigdy nie widziałam gorszego.
- Mogę Ci go umilić, jak chcesz. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Po incydencie z Samarą nie mam ochoty na seks, Harry.
- A na całowanie? - spytał z nadzieją.
- Może... - zawahałam się.
- Wiedziałam. - Harry przyciągnął mnie do siebie mokrymi rękoma, odrywając tym samym od zlewu i mocno pocałował. Uśmiechnięta, zarzuciłam ręce na jego szyję i przenieśliśmy się do salonu, padając na kanapę. Harry rozplątał moje włosy, a gumkę wyrzucił gdzieś w głąb pokoju, po czym chwycił moją lewą nogę i wciągnął ją sobie pod biodro. Zadrżałam i pozbyłam się jego koszulki, rzucając ją na lamplę, na której też zawisła. Kochałam patrzeć na jego umięśnione ciało, głaskać je i dotykać. Było idealne.
Raptem naszła mnie dziwna i za razem zboczona myśl.
- Wiesz co?
- Hmm? - Harry popatrzył na mnie pytająco.
- Zawsze chciałam uprawiać seks na stole. - rzekłam. - Tego nie robiliśmy w Cheshire.
- Więc, jednak skusisz się na zabawę w stylu Styles'a?
- Musisz się bardzo postarać. Mam zły humor.
- Zaraz Ci go poprawię... - Harry bez trudu pozbył się mojej bluzki, a następnie spodenek, przez co zostałam w samej bieliźnie. Chłopak sunąc wzrokiem po każdym zakamarku mojego ciała, przejechał po nim wilgotną dłonią, zostawiając tym samym na niej ślady wody i zatrzymał się na wewnętrznej stronie ud. Patrzyłam na niego ciekawa, co czeka mnie dalej i co mi zaoferuje. To była jego tak zwana gra wstępna. Uwielbiałam ją.
Bez skrupułów, chłopak zdjął moje majtki i włożył głęboko dwa palce w moją kobiecość. Jęknęłam głośno i uczepiłam się jego ramion. Pierw poruszał dłonią powoli, by dawać mi ogromną rozkosz i głęboko całować, lecz moje biodra z biegiem czasu podnosiły się do góry, i chciały o wiele więcej. Harry triumfalnie się uśmiechnął, rozpiął mój stanik i zębami go zsunął z ramion, a jego palce przyśpieszyły. Oddychałam co raz donośniej i szybciej, a pod nosem szeptałam imię mojego chłopaka.
W pewnym momencie przerwał. Odetchnęłam głęboko i spróbowałam się uspokoić. Harry zdjął z siebie resztę ubrań, włącznie z bokserkami, które po chwili razem z pozostałą odzieżą, leżały na ziemi. Harry podniósł mnie i posadził na stole, gdzie maksymalnie rozszerzył moje nogi i nie mógł oderwać wzroku od mojego miejsca intymnego. Cała zarumieniona, oparłam się łokciami o szkło i spojrzałam zachęcająco na Harrego.
- Mam dla Ciebie nową ksywkę. - oznajmił.
- Jaką?
- Seksowna kocica. - I wszedł we mnie do końca. Krzyknęłam zaskoczona i odchyliłam głowę do tyłu tak mocno, że prawie dotykałam nią kantu stołu.
- Cholera! - jęknęłam, gryząc dolną wargę.
- Wolałbym Harry, ale to też pasuje. - Zaśmiał się i skupił na swoich ruchach. Każdy taki następny, przyprawiał mnie o podobną reakcję, tylko jeszcze bardziej wzmocnioną, a do tego Harry zręcznie ugniatał moje piersi i czasami obdarowywał je pocałunkami. Doszliśmy w tym samym czasie i cali spoceni, padliśmy na dywan. - I jak humor?
- Tryskam radością. - Ponownie się zaśmiał.
- I tak oto oficjalnie zamknęliśmy lato.
- I ochrzciliśmy stół. Te zakończenie mi się podoba.
- Marzysz o czymś jeszcze?
- O powtórce. Natychmiast. - Harry uśmiechnął się, znalazł nade mną i powoli jego męskość tkwiła we mnie i wykonywała powolne ruchy. Nigdzie się nie śpieszyliśmy. Ellie miała dopiero wrócić nazajutrz po południu. Mogłam jęczeć, krzyczeć z myślą, że nikt nie będzie nas podsłuchiwał. Czyli czyste szaleństwo i dłuuugi orgazm.
***
- Przyjechać jutro po Ciebie? - zapytał mnie Harry po tym jak wzięliśmy prysznic i był gotowy do wyjścia z domu.
- Nie. Idę z Georgią.
- Znów? - Posmutniał.
- Jak mieliśmy iść razem w tamtym roku, jeśli jeszcze się nie znaliśmy?
- Fakt. - uśmiechnął się delikatnie. - Do zobaczenia w szkole, skarbie.
- Do jutra. - Pocałowałam go krótko i odprowadziłam do samochodu.
- W razie zmiany planów, zadzwoń. - powiedział, gdy siedział już w aucie, i opuścił szybę.
- Poradzę sobie, Harry. Zajmij się chłopakami.
- Nie będę im potrzebny. Po kilku dniach będą królami w tej szkole.
- Ale ty zawsze będziesz moim księciem, Panie loczku. Byłeś pierwszy.
- To zaszczyt. - uśmiechnął się szeroko i odpalił silnik. - Pa.
- Pa. - cmoknęłam go w policzek i odjechał. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie kolację i przebrawszy się w piżamę, zadzwoniłam do G.
- Jak się masz? Co z Samarą? - zapytała mnie zaciekawiona.
- Chyba się trzyma. Lottie pewnie doprowadziła ją już do pionu.
- Była wściekła?
- Taak, ale nie tak bardzo. Mocniej była zła na Samarę, niż na mnie.
- Woow, zakładam,że przedtem musiała wziąć jakieś tabletki na nerwicę, czy coś.
- Pewnie tak. Bez nich nie powinna wychodzić z domu. Jest zagrożeniem dla ludzkości.
- Ale Samara tym razem przegięła.
- Jakoś się do tego przyzwyczaiłam. Zawsze robiłam za jej matkę i to dla mnie normalka.
- Miałabym tak samo na Twoim miejscu, ale teraz to nie mieści mi się w głowie... Ach! Bym zapomniała. Mamy nową dziewczynę w klasie.
- Kto tym razem?
- Monice Garcia. Wyleciała już z dwóch szkół za niewłaściwe zachowanie wobec innych uczniów.
- Oho! Czyli kolejna wieśniara do kolekcji. - Georgia się zaśmiała.
- Uważaj na nią, a tym bardziej Harry powinien. Pewnie będzie chciała Ci go odbić.
- Harry ma rozum, G. Gdyby miał mnie zdradzić, zrobiłby to w wakacje.
- Prawda. - Westchnęła. - On naprawdę Cię kocha. Widać to na każdym jego kroku.
- Za to go uwielbiam. Jutra mija rok odkąd się poznaliśmy.
- Pierwsza rocznica! No jasne! Jak ją spędzacie?
- Zwyczajnie, bez huku. Pewnie pojedziemy do niego, zjemy obiad, a że jutro jest piątek, to zostanę u niego na cały weekend.
- Wiesz, że musimy zająć się planowaniem imprezy powitalnej i balu jesiennego?
- Pamiętam i przechodzę na głodówkę.
- Ty?! Przestań! Schudłaś aż za dużo. Harry musiał Cię porządnie bzykać.
- Georgia... Możemy o tym nie mówić. - Parsknęłam śmiechem i ziewnęłam. - Idę spać. Jestem zmęczona.
- Dobra, nie będę Cię męczyć. Jutro odpicuj się i pokaż tej całej Monice, kto rządzi w tej szkole.
- Zabawne. - Prychnęłam. - Dobranoc, G.
- Dobranoc, M. - I się rozłączyła. Odłożyłam telefon na szafkę, okryłam kołdrą i po patrzeniu jakiś czas w sufit, zasnęłam, myśląc, co przyniosą następne dni.
----------------------------------
BUM! 2 rozdział wstawiony :) Cieszę się, że komentujecie i jestem naprawdę szczęśliwa, że widzę tyle ciepłych słów od was! :D Oby tak dalej. :3
Podbijam dziś stawkę i....
10 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
I nowy Rozdziallik, skarby moje! Wiem, że was na to stać :*
Komentujcie <3 :*
Milly <3
Pierwsza ! Już nie lubię tej Monici xD Rozdziały boskie i cieszę się z 2 części ♥
OdpowiedzUsuńKicia xx
Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńSwietne jak zawsze!! Juz czeka na next'a <3
OdpowiedzUsuńZajefajny czekam na nastepny :) rob co robisz jak najdluzej
OdpowiedzUsuńświetny czekam na naxta
OdpowiedzUsuńzarąbisty next next i next pliss
OdpowiedzUsuńkocham to :* prosze nastepna czesc :)
OdpowiedzUsuńproszę dodaj już kolejny rozdział bo się nie mogę doczekac plissssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńSuper nie moge sie.doczekac nexya
OdpowiedzUsuńkolezanka mnie prosila zebym skomentowala ja niestety nie umiem komentowac co widac nawet w tym komentarzu ale uwielbiam twoje opowiedania sa takie spontaniczne i zabawne Monika xx
OdpowiedzUsuńkocham to
OdpowiedzUsuńJejku super! *O*
OdpowiedzUsuńJa chcę już next! :**
Zapraszam do mnie :)
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
hej kocham tego bloga jest cudowny i bardzo rozni sie od innych blogow ktore czytalam w pozytywnym sensie
OdpowiedzUsuńdawaj nastepna czesc bo zaraz zwruje bo ne moge se doczekac koleknej czesci
OdpowiedzUsuń