Tłumacz

piątek, 29 listopada 2013

Nowy Blog!

Hellloł, moi kochani! 

Nie wiem czy wam kiedykolwiek wspominałam, ale założyłam nowego bloga! :D Chciałabym, abyście równie mocno go czytali, co ten, bo zależy mi na rozgłosie Angry.

Więc, oto on...

-------------------> Angry


Do zobaczenia, wkrótce! 

Komentujcie <3

Milly <3

 

poniedziałek, 25 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 9

Pierwsza połowa dnia była kompletnie szalona. Nie wiedziałam co robić, jak postawić daną rzecz... Miałam pustkę w głowie, która na tamtą chwilę była nieodpowiednia.
Ale w końcu uporałam się ze wszystkim wraz z G. i po kilku godzinach wróciłyśmy do swoich domów. Niemal od razu dopadłam swoją szafę i szukałam w niej stroju, by pasował do okazji. Miałam od groma ciuchów, a nigdy nie potrafiłam zdecydować się na jedną, konkretną rzecz. Byłam w końcu kobietą i potrzebowałam mieć w czym wybierać!
- Ciekawe, kto to będzie później sprzątał! Niezły syf tu zrobiłaś! - powiedziała Georgia, gdy na moje szybkie rządnie przyjechała do mnie, by pomóc skompletować mi strój. Georgia ubrana była w czarne luźne spodnie na szelkach, pomarańczową bluzkę, która ledwo zakrywała jej brzuch, wysokie czarne koturny, a na głowie miała okrągłe okulary. - Tyle ubrań i nie wiedzieć co na siebie założyć...
- Och, przymknij się. - uciszyłam ją i wyjmowałam z szafy kolejne rzeczy.
- A to? - G. wzięła z podłogi moją ulubioną sukienkę. Była biała, obcisła, koronkowa i na dodatek z wyciętymi plecami. 

- Nie mogłam jej znaleźć! Dostałam ją od matki Harrego, jak byliśmy w Cheshire. Dzięki.
- Taką zajebistą sukienkę wepchnęłaś na dno szafy?! - pisnęła załamana. - Ogarnij się, Milly! Wiesz, że Harry lubi Cię w takich ciuchach.
- Wiem. - uśmiechnęłam się lekko i zerknęłam na swój pierścionek. To była cząstka niego. Mojego ukochanego. - Idę się ubrać. - Wzięłam od niej sukienkę, podreptałam do łazienki, w której zamknęłam się na klucz. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania, wraz ze stanikiem, pozostając tylko w dolnej części bielizny. Gdybym założyła na siebie biustonosz, efekt byłby fatalny.
- Milly! - usłyszałam krzyk Georgi.
- Już idę! - Poprawiłam się i na bosaka wybiegłam z łazienki i wpadłam z impetem do pokoju. - Co się stało?
- Co. To. Jest? - Georgia pokazała mi małe, czarne pudełeczko, które obracała w palcach. Zabrakło mi języka w gębie. - Pokaż go.
- Ale co? - Udawałam głupią i schowałam swoją lewą dłoń z pierścionkiem za plecy.
- Pierścionek, głuptasie. Ja o wszystkim wiem, skarbie mój.
- Co?
- Wiem o zaręczynach, Milly. Chłopaki i dziewczyny też. Pomagaliśmy Harremu wspólnie.
- Jakim cudem ja się o tym nie dowiedziałam?
- Jesteśmy dobrymi kłamcami, nie zapominaj o tym. - odparła z uśmiechem. - No, pochwal się. - Wzdychając, wyciągnęłam lewą dłoń ku mojej przyjaciółce. - Wiedziałam, że się zgodzisz. Gratulacje.
- Teraz bez kłamstw... To gdzie wczoraj Harry był naprawdę?
- Z nami i dawaliśmy mu ostatnie rady. Był bardzo zdenerwowany... Ciągle plątały mu się zdania. Myślałam, że zawali po całości.
- Od kiedy to planował?
- Od jakiegoś czasu. Nie powiem Ci konkretnie. Chłopacy dopiero potwierdzili jego plany kilka dni temu.
- Pomagaliście mu w wyborze pierścionka?
- Nie. To zrobił akurat sam.
- Oh... To dlatego wczoraj przez telefon nawijałaś o zaręczynach... Dlaczego ja się nie połapałam?
- Nie spodziewałaś się tego, prawda?
- W ogóle.
- Powiedzieliście już Ellie?
- Nie. Zamierzamy dzisiaj, a jego matce jutro lub w niedzielę.
- Nie wierzę, że Harry to zrobił. - Zaśmiała się.
- Ja też. Mam nadzieję, że teraz nie będzie zazdrosny o Sam'a.
- O tym też nam mówił, ale nie masz się o co martwić. Zapewniłam go, że wiesz co robisz.
- Jesteś kochana, G. - Lekko ją przytuliłam. - I wiedz, że to ty będziesz moją druhną.
-Wiem. To miejsce już dawno zaklepałam. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Nawet zagrałyśmy z dziewczynami w kółko i krzyżyk.
- Bardzo dorośle. - Zachichotałam i wyjęłam z jednej z półek na buty swoje ulubione czarne obcasy na platformie. Wsunęłam je na stopy i obejrzałam efekt końcowy w lustrze. - I jak?
- Mega seksi. - stwierdziła G. - Gdybym była mężczyzną...
- Jakoś nie chcę wiedzieć, co by było gdyby. - Ponownie się zaśmiałam.
- To nie będzie dokańczała. Twoja strata. - Wywróciłam oczami, zabrałam swoje rzeczy i wyszłyśmy z domu. Niemal natychmiast coś przykuło moją uwagę w samochodzie G. Auto było dziwnie zapadnięte.
- Ty nie masz przypadkiem gumy? - Spojrzałam na nią pytająco.
- A co to do cholery... - Georgia podbiegła do swojego samochodu. - To są jakieś jaja, do kurwy nędzy?! Kto mi przebił oponę!? Powiedz, że masz jedno zapasowe?
- Nie, nie mam. Ellie ma tylko jeden komplet, i to na zimę.
 - Cholera jasna. - Georgia walnęła dłonią w płot tak mocno, że aż zadrżał.
- Spokojnie. Pojedziemy moim, a potem Ellie pomoże Ci przewieść auto pod dom.
- Dzięki. Co za pieprzony pech. Ta Twoja dzielnica jest naprawdę niebezpieczna.
- No co ty. - Prychnęłam, wyjęłam kluczyki z torby, po czym wsiadłyśmy do mojego BMV i pojechałyśmy pod szkołę. Na miejscu zastałyśmy ogromny tłok. Pierwszaków było jeszcze więcej niż rok wcześniej. Istny ścisk.
Gdy zatrzymałam się na szkolnym parkingu od razu skupiłyśmy na sobie wzrok, lub mój przeklęty samochód.
Co rzuciło mi się w oczy? Samara chodziła za Harrym jak szczeniak. Niby Harry tego nie zauważał, ale po jego minie widziałam, że traci cierpliwość. Na jego miejscu nawciskałabym jej tyle epitetów, że by się nie pozbierała. - Znowu się zaczyna...
- Teraz ty jesteś zazdrosna. Proszę Cię! Idź i pokaż jej, że on jest Twój.
- Co za rada. Oby tak dalej. Zarumieniłam się, poczekałam aż G. zbierze swoje rzeczy, a następnie ruszyłyśmy ku naszej klasie.
- Wyglądasz... Wow. - Takie słowa wręcz wydukał Harry, gdy mnie ujrzał. - Nie masz stanika? - Pokiwałam głową. - To seksi, wiesz o tym?
- Wiem. - uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek. - Wyjaśnisz mi jedną rzecz?
- Oczywiście. - mruknął, zakładając jeden z moich niesfornych kosmyków włosów za ucho.
- Dlaczego dziewczyny i chłopacy wiedzieli o zaręczynach? - Na widok jego miny, lekko się uśmiechnęłam. - Hm...?
- Potrzebowałem małej pomocy i tyle. - odparł z zakłopotaniem.
- Nie gniewam się, ale zawiodłam się na dziewczynach. - Harry się zaśmiał.
- Pewnie trudno było im trzymać to w tajemnicy. - Harry ujął moją dłoń i pogłaskał czubkiem palca pierścionek. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a potem dobiegły mnie głośne piski.
- Gratulacje! - Tina, Debby i Rose rzuciły się na mnie, odpychając tym samym ode mnie Harrego. Uścisnęłam je, a następnie przejęli mnie chłopacy.
- Gratulacje, nasz maluchu! - Louis mocno mnie przytulił. - Póki co, zaręczyny Ci sprzyjają.
- Dzięki. - Pogłaskałam go po włosach i z powrotem wtuliłam się w Harrego.
- Wyglądacie cudownie! - krzyknęła Tina, klaszcząc i śmiejąc się przy tym radośnie, a reszta jej wtórowała. Spojrzałam rozbawiona na Harrego, a ten wykorzystał moment i czule mnie pocałował. Cała grupka ponownie głośno zaklaskała, zwracając tym samym uwagę zebranych, w tym Samary.
- Oho, zaraz poleje się krew. - szepnęłam do Harrego, na co parsknął śmiechem.
- Co wy tacy weseli? - zapytała Samara, przybierając pozę zadufanej w sobie divy. Przez wakacje pewnie wkręciła się w niezłe towarzystwo. W tamtym roku była jeszcze znośna, a teraz... Chwilami przechodziła samą siebie.
- Chyba nie chcesz wiedzieć. - odparła Debby z pogardą. - Chyba, że chcesz wpaść w depresję.
- Chcę, albo... - Samara wskazała na grupkę mężczyzn ubranych w ciemne, skórzane ubrania i ciężkie obuwie. Jednego z nich od razu rozpoznałam po sylwetce. Cholera... - Albo rozwalą to piękne, a za razem denne przyjęcie.
- Co oni tu robią? - warknęłam do niej, przyglądając się im kątem oka. - Nie miałaś kogo tutaj przyprowadzić?
- Nudziło mi się. - Wzruszyła ramionami z głupkowatym uśmieszkiem.
- A po co tu Dean? Nie miało go być przypadkiem w więzieniu?
- Mój chłopak nie mógł nie przyjść? Przecież to impreza jest dla wszystkich dla wszystkich i ogółem został zwolniony za dobre sprawowanie.
- Chłopak? - Powtórzyłam z niedowierzaniem. - Że co?
- Zazdrosna?
- Robisz ogromny błąd. On Cię wykorzysta, idiotko.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Nie ma o co być zazdrosna, bo jest świeżo upieczoną narzeczoną Pana Harrego Styles'a. - powiedziała za mnie Georgia, chwytając moją dłoń i pokazała jej pierścionek. Mina Samary świadczyła o jednym : O mega wielkim wkurwie.
- Jak?! - krzyknęła, na co jej znajomi i " chłopak " odwrócili się w naszą stronę. Na widok jadowitego wyrazu twarzy Dean'a, zadrżałam i to nie z zimna. - Nie...
- Idę do nich. - rzekłam, ale powstrzymał mnie Harry.
- Nie, Milly.
- Harry, nie zaczynaj. Gdy ostatnim razem się spotkaliście, pobiłeś go do nieprzytomności.
- I mogę to zrobić jeszcze raz. - syknął. - Nie chcę byś tam szła...
- Harry, spokojnie. - wtrącił się Zayn. - Zajmiemy się nimi.
- Na pewno? - upewnił się.
- Tak. - Zayn poklepał go po ramieniu i z Niall'em, Liam'em i Louis'em poszli w ich stronę.
- Wy jesteście zaręczeni? - zapytała jeszcze raz płaczliwie moja kuzynka.
- Tak, i radzę Ci się z tym pogodzić. - odpowiedział jej Harry, przyciągając mnie jeszcze mocniej do swojego boku, a wolną dłoń położył na pupie. Nie strzepnęłam jej, ale cała zalałam się rumieńcem. Samara odeszła od nas bez słowa, i wkrótce zniknęła mi z oczu. Spojrzałam na Harrego z rozbawieniem.
- Harry stracił cierpliwość? Kto Cię tego nauczył?
- Mam świetną nauczycielkę. - uśmiechnął się szelmowsko i zagryzł dolną wargę. - Jedziesz do mnie na noc?
- Może. - Wzruszyłam obojętnie ramionami, choć tak o tym nie myślałam. W brzuchu poczułam motyle i zrobiło mi się wilgotno w dolnych partiach ciała. Tak o to moje ciało reagowało na Harrego. Dostawałam orgazmu, a nic ze mną nie robił! Powinnam się zgłosić do lekarza.

***
Reszta uroczystości minęła nam bardzo szybko. Chłopacy bez problemu pozbyli się " natrętnych gości ", nim zauważyła to Panna Blue, a ja z Harrym pod koniec ulotniliśmy się i pojechaliśmy do pierw do mojego domu po moje rzeczy, a potem do jego, spędzając namiętny wieczór.
Następnego dnia tym razem nie obudził mnie budzik, lub dźwięk obijanych się o siebie naczyń, lecz był to dotyk, i to nie byle jaki, tylko bardzo zmysłowy i delikatny. Poczułam jak Harry przejeżdża opuszkami palców swojej dłoni po moich nagich plecach po pośladki. Powtórzył ten proces kilka razy, dopóty mnie nie obrócił , bym leżała przodem do niego i wtedy dotykał mnie o wiele śmielej. Harry głaskał mnie po piersiach, celowo drażniąc przy tym sutki, które były już twarde jak małe kamyki. Wiedziałam, że drań przy tej czynności się uśmiechał, więc mu nie przerywałam. Ja też przy okazji potrzebowałam tego rodzaju pieszczot. Jeden orgazm w tygodniu i chodziłam jak w zegarku. Dosłownie. To już było sprawdzone.
Następnie Styles przeniósł się na moją zewnętrzną stronę ud. Gdy zanurzył palec w mojej kobiecości, mimo woli zachłysnęłam się powietrzem i otworzyłam oczy. Harry miał banana na twarzy, lecz nadal był skupiony na zaspokajaniu mojej osoby. Rozszerzyłam szerzej nogi, by miał do mnie całkowity dostęp, ale Harry zesztywniał i wyjął ze mnie swój palec.
- Kontynuuj. - zażądałam szeptem. - Podoba mi się.
- Wiem. - Parsknął śmiechem. - Chciałem Cię tylko obudzić.
- Po jaką cholerę? - Schowałam twarz w poduszce.
- Bo mi się nudziło.
- Super... - jęknęłam, opatulając się kołdrą.
- Mam coś dla Ciebie. - Harry wygramolił się z łóżka i wyjął coś z kieszeni swoich spodni. - Miałem dać Ci to wczoraj, ale przez tą sprawę z Dean'em, wyleciało mi to z głowy. - Harry z powrotem położył się obok mnie i wtyknął mi w dłoń coś było wąskie i prostokątne.
- Bilet? - Podniosłam się i szczelnie owinęłam kołdrą.
- Na bal pożegnalny. Więc, jak Pani Styles? Wybieramy się na niego, czy mamy ciekawsze plany na ten wieczór?
- Nie, chyba nie. Mam stracić okazję na wystrojenie się? Nigdy.
- No tak... - wywrócił oczami i cmoknął mnie w ramię. - Wiesz, jak Cię kocham?
- Pokaż mi. - Uśmiechnąwszy się, przylgnęłam do niego i pocałowałam. Harry od razu odwzajemnił pieszczotę i przez jakiś czas się od siebie nie odrywaliśmy. - Jestem przy Tobie naprawdę szczęśliwa.
- I vice versa. Jesteś moim osobistym szczęściem. Moim... słońcem.
- Uroczo. - Zachichotałam. - Ale wiesz, że zamierzam już planować wesele i te rzeczy?
- Już? Nie za wcześnie?
- Wiesz... Trzeba skompletować listę gości, przygotować dekorację...
- Kobiety i ślub... - Pokręcił głową. - Mieliśmy wczoraj powiedzieć Ellie o zaręczynach.
- No tak... - Westchnęłam. - Zapomniałam.
- Nie tylko ty. Jutro przyjeżdża moja mama, więc możemy zrobić małe spotkanie przy obiedzie i im to powiedzieć.
- Dobry pomysł, loczku. - Musnęłam jego policzek wargami, a potem przyssałam się do szyi.
- Spokojnie, kochanie... - Harry się zaśmiał. - Chcesz mnie oznaczyć?
- Aha.
- Akurat to moja działka, więc ode mnie wara. - Zachichotałam. - Ale jeśli już weszliśmy na temat ślubu, to wiesz, że chcę urządzić z chłopakami wieczór kawalerski?
- A ja od razu mówię, że zero striptizerek, narkotyków i tego całego gówna.
- Nawet striptizerek mi pożałujesz? Na jakim ty świecie żyjesz, kobieto? - Uśmiechnął się złośliwie.
- Na ziemi, jak normalny człowiek. Nie ma być żadnej striptizerki, inaczej tam przyjdę i się policzę z tą zdzirą, która Cię molestowała i do końca wieczoru będę siedziała z Tobą.
- Dobra... To może, zróbmy wieczór tylko dla naszych bliskich znajomych? Wiesz, ja zaproszę chłopaków, ty dziewczyny...
- Rzucasz dziś pomysłami na prawo i lewo, Harry. Co się z Tobą dzieje?
- Nie wiem... Chyba ja powinienem być w szkolnym samorządzie.
- Co to to, to nie. - powiedziałam, udając oburzoną. - Twoją działką jest robienie malinek, a moją samorząd. Zostańmy przy takim układzie rzeczy.
- No dobrze... Zostawię to dla Ciebie.
- I dobrze.
- Auć. Moje ego zostało zranione.
- Och, przepraszam. Więcej tego tego nie powiem.
- Mam nadzieję.

***
- Milly! Wyłaź z tej łazienki! - usłyszałam głośny krzyk Harrego, który echem rozniósł się po domu. - Po cholerę tak długo się kąpiesz?! No chyba, że robisz sobie dobrze, to wtedy do Ciebie dołączę!
- Śmiało! Drzwi są otwarte! - Zaśmiałam się, stojąc w samym ręczniku i układałam swoje włosy przed ogromnym lustrem. Nie wiedziałam, że Harry potraktuje mój żart na poważnie. Harry w samych obcisłych rurkach wszedł do pomieszczenia i z hukiem zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na niego zaskoczona, i jednocześnie rozbawiona.
- Eh, myślałem, że jesteś nago... No cóż, zobaczmy jakie cuda kryją się pod tym ręcznikiem. - Harry stanął za mną i po tym, jak oplótł mnie w tali rękoma, moja jedyna osłona opadła na kafelki. Zarumieniłam się, widząc jak Harry patrzy na moje ciało. Przedtem tego nie zauważałam, ale wtedy doszło do mnie co z nim wyprawiałam.
Harry położył swoją dłoń na moim biuście i kilka razy go delikatnie ścisnął, wywołując u mnie tym samym dreszcz podniecenia. Gdy chciałam się do niego odwrócić, powstrzymał mnie i zaczął szeptać różne zdania na ucho.
- Patrz, jak moim dotykiem doprowadzam Cię na szczyt. Chcę, żebyś widziała to samo, co ja prawie każdej naszej nocy... - Od tych słów zakręciło mi się w głowie. Poczułam jak jego dłoń wślizga się w między moje mokre uda, które jeszcze nie wyschły od kąpieli, i dotknął nią mojej kobiecości. Westchnęłam przeciągle i rozstawiłam szerzej nogi. Zauważyłam na twarzy Harrego uśmiech, a potem zanurzył we mnie swój najdłuższy palec. Jęknęłam głośno i oplotłam rękoma jego szyję. - Obserwuj siebie i zwracaj uwagi na mnie. Poczuj to, Milly. - Spróbowałam uczyć jego prośbę, ale gdy przyśpieszył swoje ruchy i dołączył drugi palec, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się jego dotykiem i ciepłem, które zalewało moje ciało. Harry jak mistrz manipulował moim punktem " G " i jednocześnie kciukiem masował moją łechtaczkę. Z mojego gardła wydobyło się charknięcie, na co Harry drgnął.
- Szybciej. - jęknęłam cicho. Chłopak wykonał moją prośbę i poruszał się we mnie tak szybko, jak mógł. Jęczałam, sapałam, a pod sam koniec, nim zawładnął mną prze ogromny orgazm, spojrzałam na swoją twarz. Przyznam, że wyglądałam naprawdę seksownie. Nie to, że byłam w sobie zakochana, ale z punku widzenia Harrego teraz rozumiałam, dlaczego był ciągle podniecony i był chodzącą erekcją.

Nim zdążyłam pomyśleć o tym głębiej, moja przyjemność rozlała się po całym ciele i Bóg wie, gdzie jeszcze.
- O kurwa, kurwa, kurwa! - wyśpiewałam pod nosem.
- Wolałbym Harry, ale też tak może być. - Harry cicho się zaśmiał. - Jesteś piękna podczas orgazmu, wiesz o tym?
- Teraz wiem... - szepnęłam, próbując opanować swoje drżące kończyny. - Ja pierdolę, jesteś królem palcówek.
- W końcu to przyznałaś.





---------------------
Helloł, moii kochani!! Jak wam minął ten tydzień? :D Oglądał z was ktoś 1DDay?! Bo ja tak, i jestem zachwycona, że wreszcie wspomnieli o Polsce! I na dodatek Niall wiedział, gdzie jest Polska na mapie! Niesamowite uczucie, widząc, że któryś z Twoich idoli nie myli Polski z Rosją xd

Powiem wam, że jak czytam wasze niektóre komentarze, to mam banana na twarzy? Piszecie do mnie tyle miłych słów... Nie mam takich słów by to opisać! Jesteście najlepsi, i nic tego nie zmieni!! :* <3 


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowyy rozdział!!!! :)

Komentujcie <3 


Milly <3

sobota, 16 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 8

" Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, by odnaleźć ojca? " .
To pytanie dzwoniło mi w uszach przez najbliższe kilka minut. Czy ona mówiła poważnie? Chciałaby bym poznała swojego ojca?
- Nie, i nie chcę. - odparłam grobowym tonem. - Niech wszystko zostanie tak, jak jest. Nie chcę go widzieć.
- A gdybym pomogła Ci go odnaleźć?
- Nie, Ellie.
-Ale, Milly... Myślę, że powinnaś się z nim spotkać i porozmawiać...
- Powiedziałam, nie. - warknęłam. - Nie chcę, by wpieprzał się w moje życie, które w końcu zaczęło się układać. Nie, Ellie. Nie zgadzam się na to. To jest kiepski pomysł.
- Dobrze... Więc, zapomnijmy o temacie. - stwierdziła, lekko zaskoczona moją reakcją. Myślała, że rzucę się jej na szyję i będę mega szczęśliwa? Najwyraźniej mnie nie znała.

- Na serio? Twoja ciotka chce odnaleźć ojca? - zapytała mnie z niedowierzaniem G., gdy opowiedziałam jej w skrócie historię z dzisiejszego obiadu przez telefon, gdy po odrobieniu lekcji do niej zadzwoniłam. - Nie spodziewałabym się tego po niej. Myślałam, że go nie znosi.
- Ja też, ale jak widać się pomyliłam... - Westchnęłam.
- Może robi to w dobrych intencjach?
- Dobre, czy nie : Nie chcę go widzieć. Zostawił mnie, gdy byłam mała, sprowadził moją matkę na samo dno. Nie zasługuje bym mu wybaczyła.
- Kobieto, a kto będzie Cię prowadził do ołtarza?
- Ej, spokojnie! Czy ty nie wyleciałaś za bardzo do przodu z tym ołtarzem?
- No co? Z Harrym jesteś już ponad rok... Możesz się wszystkiego spodziewać.
- Co masz na myśli? - Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
- Zaręczyny, kochana! - krzyknęła.
- Auć... Może trochę ciszej, co? Moje ucho cierpi.
- Przepraszam! - zaszczebiotała.
- Ty tak naprawdę? Że Harry będzie chciał mi się oświadczyć? Coś ty dziś wzięła?
- Nic! Po prosto stwierdzam fakty!
- Harry nie jest typem chłopaka, który chce się tak szybko wiązać. On lubi balować do białego rana, ja zresztą również... Kochamy zabawę. Wątpię, by tak szybko chciał wejść w dorosłe życie.
- Milly, wiem co mówię! Posłuchaj się mnie choć raz! On. Cię. Kocha. I nawet Samara tego nie zmieni. Jak chcesz, mogę zrobić małe dochodzenie.
- Znowu chcesz się bawić w detektywa? - jęknęłam. - Poprzednim razem o mało co nie trafiłaś za kratki, bo oskarżyli Cię o prześladowanie!
- Ale teraz sprawy wyglądają zupełnie inaczej... To jak? Wchodzisz w to?
- Wisi mi. - Wzruszyłam ramionami. - Ale jak będzie zdradzał mnie z jakąś zdzirą, to dzwoń do mnie od razu.
- Nie ma sprawy. - zaśmiała się. - Gdyby Cię zdradził, urwałabym mu jaja i posiekała na małe kawałeczki.
- Współczuję Twojemu przyszłemu facetowi, ale akurat wtedy bym Ci pomogła. - Parsknęłam śmiechem.
- Harry dziś ma do Ciebie przyjechać? - zapytała zainteresowana.
- Chyba tak...
- Chyba?
- Pomaga chłopakom w składaniu mebli, w co niezbyt wierzę.
- Coś Ci powiem, ale cicho sza! I nic nikomu nie mów!
- Spoko... Czy to ma coś związanego z Niall'em?
- Co?
- Nie udawaj. Podoba Ci się.
- No i? - odpowiedziała po dłużej chwili.
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- Już nic... Albo co mi tam! Niall zaprosił mnie na randkę!
- To świetnie, G! Gratulacje! Tylko się z nim od razu nie bzyknij!
- Dobrze, mamo, a co najlepsze, reszta chłopaków zaprosiła też dziewczyny i idziemy na... poczwórną randkę!
- A ja i Harry?
- Z tego co mówił mi Niall, będzie w tym dniu zajęty.
- Dziwne... Aż za bardzo. - Do moich drzwi usłyszałam pukanie, a potem w pokoju pojawiła się sylwetka Harrego. No tak... Zapomniałam, że miał zapasowe klucze. Z początku go zignorowałam, ale gdy potem usiadł koło mnie na łóżku i zaczął całować moją szyję, zmiękłam. - Zadzwonię do Ciebie później, G.
- Co jest?
- Nic. Ellie mnie woła, na ra...
- Ale przypadkiem Ellie nie ma w pracy?!
- Na razie! - Rozłączyłam się i dopadłam usta Harrego. Chłopak się zaśmiał, mocno mnie objął i położyliśmy się na boku. Harry tym razem był bardzo delikatny. Traktował mnie jak... porcelaną lalkę, która może mu w każdej chwili wypaść z rąk i pobić się na miliony kawałków. - Nie mogę złapać... tchu. - wysapałam z trudem i oderwałam się od jego twarzy. Jego była cała zarumieniona, a usta miał czerwone i opuchnięte od nadmiaru pocałunków. Wyglądał bardzo seksownie. - Dlaczego nic nie wiem o randkach chłopaków, skarbie?
- Georgia się wygadała, prawda? - Pokiwałam głową.
- Dlaczego nie idziemy z nimi?
- Dołączymy do nich później, bo idą na jakąś ckliwą komedię romantyczną, a oboje niezbyt je lubimy.
- Czy to tylko jedyny powód?
- I idziemy razem na kolację.
- A nie lepiej będzie, jeśli...
- Nie. Tego dnia chcę Cię rozpieszczać. To będzie nasza chwila. - Harry lekko się uśmiechnął. - Co ty na to?
- W porządku. - zgodziłam się. - A kiedy konkretnie?
- Za tydzień. Mamy wtedy długi weekend i można się zabawić.
- Harry... Przemyślałam dziś pewną kwestię, co do naszego dzisiejszego nieudanego seksu i... zdecydowałam, że jednak spróbuję.
- Nie, Milly... Nie chcę być robiła coś wbrew swojej woli. Ja wcale nie muszę brać Cię w takiej pozycji. Mogę w innej.
- Ująłeś to bardzo zachęcająco, mistrzu. - Zaśmialiśmy się. - Ale ja tego chcę, Harry, lecz jeszcze nie teraz. Za dużo się wydarzyło...
- Milly, nie musisz...
- Gdy będę gotowa, powiem Ci o tym od razu. - zapewniłam go.
- Na pewno?
- Na sto procent. - Uśmiechnęłam się. - Harry...
- Tak? Coś się stało?
- Chciałabym porozmawiać z Tobą na pewien temat, ale...
- Jesteś w ciąży? - wystrzelił niespodziewanie.
- Nie! No coś ty! - zaprzeczyłam. - Nie miałam tego na myśli!
- Z resztą... też chciałbym o czymś porozmawiać. - Harry zrobił się zdenerwowany i unikał mojego spojrzenia. Co do cholery...? - Jeśli można to nazwać rozmową...
- Powiedz mi, bo teraz to mnie na serio zestresowałeś.
- To głupio zabrzmi, ale kocham Cię, Milly.
- Wiem, ja Ciebie też. - odparłam, zakłopotana. - Udowadniasz mi to za każdym razem, gdy uprawiamy seks.
- No tak... - Zaśmiał się. - Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
- Tak. Szedłeś przez korytarz w naszej szkole, a ja byłam tą laską, która śliniła się na Twój widok.
- O tym nie wiedziałem, ale zostawmy to na później...
- Przejdź do sedna, Harry. Nie męcz się w jakieś wstępy i rozwinięcia.
- Dobrze... - Harry wstał, a potem podniósł i mnie. Patrzyłam na niego podejrzliwie i jednocześnie z ciekawością i znakiem zapytania. - Miało to wyglądać zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem. Miałem zabrać się na obiad, na romantyczny spacer, a przy blasku zachodzącego słońca, wziąłbym Cię za rękę. - Powiedziawszy to, splótł swoje palce ręki z moimi. - I ukląkłbym na jedno kolano... - Uczyniwszy i to, drugą dłonią z kieszeni spodni wyjął czarne, aksamitne pudełeczko, a moje serce zamarło. Moja wolna dłoń powędrowała do ust z zaskoczenia, i nie mogłam uwierzyć w to, co się działo w tamtej chwili. - Milly Osoburne, przyrzekam kochać Cię, miłować i nie opuścić aż do śmierci. Dasz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - Harry podniósł wieczko pudełka i tak oto moim oczom, ukazał się piękny, diamentowy, pierścionek, który lśnił w blasku księżyca.
- O mój Boże... - wyszeptałam przez łzy, patrząc to na Harrego, to na biżuterię. - Tak, Harry! Tak! - Harry uśmiechnął się szeroko, podniósł się i włożył mi pierścionek na odpowiedni palec lewej ręki, po czym podniósł i obkręcił się w miejscu kilka razy.
Harry mi się oświadczył!

***
- Kiedy powiemy innym? - zapytałam Harrego, po zajebistym, zaręczynowym seksie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i dotykałam ją opuszkami palców.
Wtedy wszystkie sprawy zaczęły do mnie docierać.
Fakt pierwszy : Byłam zaręczona z chłopakiem, którego bezwarunkowo kochałam i wieku dziewiętnastu lat, miałam prawdopodobnie wziąć ślub.
Fakt drugi : Bałam się, co pomyślą inni, choć nie powinno mnie to zbytnio interesować, gdyż była to najbardziej niesamowita rzecz, jaka mnie w życiu spotkała.
Fakt trzeci i ostatni : Georgia miała rację. Jednak potrafiła przepowiedzieć przyszłość.
- W pierwszej kolejności powinny dowiedzieć się Ellie i moja mama.
- Wiem, i tego właśnie się obawiam.
- Dlaczego? - Harry delikatnie się podniósł.
- Ellie wbijała mi do głowy, że małżeństwo to poważna sprawa. Boję się, że sobie nie poradzę.
- Poradzisz. Nie zapominaj, że od teraz jesteśmy w tym razem. - Harry musnął moje nagie ramię swoimi wargami. - Moja piękna, Pani Styles.
- Nadal nie mogę uwierzyć. - Spojrzałam na swój pierścionek. - Zaskoczyłeś mnie!
- Oto w tym chodziło. - uśmiechnął się lekko, uniósł moją lewą dłoń i ucałował pierścionek. Ten gest wydał mi się uroczy i seksowny. - Od teraz jesteś tylko moja na zawsze.
- Ta wieczność mi pasuje, a Tobie? - Musnęłam jego usta, swoimi.
- W zupełności.
- Wytrzymasz ze mną? Z jedną dziewczyną do końca życia?
- Z taką jak ty... O tak. - Zachichotałam. - Kocham Cię, Milly.
- Ja Ciebie też, Harry. Jesteś najlepszy.
- Nie, to ty jesteś najlepsza, skarbie. - Harry przyciągnął mnie do siebie, a nasz pocałunek był namiętny i gorący, który odzwierciedlał uczucia, które się w nas kłębiły. Za kilka miesięcy naprawdę zostanę Panią Styles, a Harry będzie mój i tylko mój.

***
Nazajutrz rano obudziłam się strasznie szczęśliwa. Zaręczyny swoją drogą, ale był też piątek i festyn powitalny! To była idealna okazja, by powiedzieć wszystkim o mnie i Harrym.
Harry leżał u mojego boku, odwrócony do mnie plecami. Oddychał bardzo cicho, a jego klatka podnosiła się lekko do góry. Przytuliłam się do jego pleców i muskałam jego tył szyi wargami.
- Mój narzeczony. - mruknęłam pod nosem. Harry poruszył się i głośno ziewnął, jednocześnie przeturlając się na drugi bok.
- Słyszałem. - szepnął sennym tonem i czule nie pocałował. - Muszę się zbierać. Trzeba się odstawić na ten cały festyn.
- Wiem... I nie wiem w co się ubrać. - westchnęłam rozgoryczona.
- Dylemat każdej kobiety.
- Musze przy Tobie wygląda bosko.
- Pójdź nago. Zwrócisz uwagę każdego mężczyzny.
- Zabawne. - Prychnęłam. - Spotkamy się na miejscu, wiesz o tym?
- Przyjedziesz z G.?
- Tak. I ciotka chyba też przyjdzie, bo to ostatni festyn w tej szkole, z naszym udziałem.
- No tak... Trzeba złożyć papiery do Julliard'a.. Tyle spraw na głowie.
- I jeszcze musimy znaleźć mieszkanie. - Podniosłam się do pozycji siedzące, a moje nagie plecy owiało zimne powietrze. Cała zadrżałam i opatuliłam się kołdrą.
- Nie musimy. Louis kiedyś dostał spadek po swoim dziadku, a w tym dom.
- Myślisz, że pozwoli nam tam zamieszkać? W każdym razie zawsze możemy zapłacić za pokoje w akademiku.
- I żebyśmy mieli oddzielne łóżko? Ani mi się śni. to dla mnie byłoby za wiele. Świeżo upieczeni narzeczeni potrzebują kurewsko ostrego seksu, a w naszym przypadku, jest to nam cholernie potrzebne.
- Zabrzmiał to całkiem mądrze, przynajmniej jak na Ciebie, loczku. - Pogłaskałam go pieszczotliwie po włosach. - Wiesz, że Cię kocham?
- Nie. - powiedział ze śmiechem. - Pokażesz mi to?
- Nie. - uśmiechnęłam się zadziornie. - Muszę jechać pod szkołę i przenieść swoją wizję z głowy na zewnątrz. Muszę wszystko udekorować, jechać po jedzenie, podłączyć sprzęt... A potem wrócić do domu i się wystroić.
- To Ci pomogę. Zbiorę chłopaków i zajmę się elektryką, i tym całym gównem, a ty zrobisz tą mniejszą resztę.
- Mógłbyś? - Przytaknął. - Mam urwanie głowy. Nigdy nie byłam tak zawalona masą obowiązków.
- Chcesz się odprężyć?
- Co proponujesz? - zainteresowałam się, przygryzając dolną wargę.
- Prysznic?
- Oczywiście. - Z trudem wyszliśmy z łóżku i poszliśmy do łazienki, gdzie... oj działo się, działo...






---------------------

Oto rozdział 8 :D Mam nadzieję, że się wam spodoba i chętnie poczytam wasze opinie w komentarz. :P

Jak wrażenia po EMA? U mnie, MEEEGA pozytywnie i jestem dumna z chłopaków. :D

12 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.

I noooowy rozdział!! :*

Komentujcie <3

Milly <3


niedziela, 10 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 7

Dzień później w końcu z Harry pojawiliśmy się w szkole. Na szczęście, nikt nie powiedział Pannie Blue, że wagarowaliśmy. Inaczej by nas zabiła i zamknęła w swojej piwnicy.
Co mnie zaniepokoiło : Samara znów zaczęła się kręcić wokół Harrego. O co jej chodziło, do cholery? Nie miała własnego życia? Nie mogła znaleźć sobie innego chłopaka, którego mogłaby dręczyć i męczyć swoją obecnością i zostawić Harrego w spokoju? Czy znowu planowała jakąś zemstę i chciała byśmy znowu zerwali? To byłby szczyt jej możliwości.
Lecz Harry mówiąc grzecznie, miał ją gdzieś i jak to określił... " Byłam jego oczkiem w głowie ". W tamtym roku, odwzajemniał jej zaloty tylko dlatego, by wzbudzić we mnie zazdrość. Najwidoczniej mu się udało...
- Festyn powitalny już w ten piątek, kochani! - zawołała Panna Blue, gdy przekroczyliśmy z klasą próg naszej sali do ćwiczeń. - Macie się godnie prezentować oraz mam nadzieję, że żadne z was nie wystrzeli mi z jakimś numerem... Milly, Georgia, wszystko jest przygotowane?
- W stu procentach. - potwierdziłam. - Teraz czekamy tylko na pochwały.
- Nie bądź taka hop, bo Ci tyłu zabraknie. - Zaśmiała się.
- To jest pewność siebie, Pani Blue. - odparłam, siadając na scenie i zdjęłam z pleców swój plecak. - I jak z tym musicalem?
- Bez Ciebie i Harrego nie mogłam zacząć. W końcu jesteście częścią tej klasy.
- Uroczo. - skomentowałam.
- I nie myślcie sobie, że nie wiem, że oboje olaliście szkołę. Ty i Harry zostaniecie za tydzień po lekcjach i będziecie malować dekoracje.
- No, ale...
- Żadnych, ale. Zacznijmy dziś od tego, żebyś weszła na środek sceny. - Popatrzyłam na nią, jak na idiotkę. - No co? No dalej. Nie krępuj się. - Bacznie się jej przyglądając, wstałam i stanęłam w wyznaczonym przez nią miejscu. - O czym marzysz, Milly? Gdzie chciałabyś rozpocząć swój kolejny etap edukacji?
- Wiadomo, że w Julliardzie. - Uśmiechnęłam się lekko.
- No tak... Mogłam się tego spodziewać. - Parsknęłam śmiechem. - Panie... Michaleson, niech pan do niej dołączy i odpowie mi na to samo pytanie. - Na dźwięk jego nazwiska, zesztywniałam. Czułam na sobie jego wzrok i Harrego. Spojrzałam mu prosto w oczy, które próbowały mówić " wszystko jest w porządku, nic mi nie będzie", ale chyba nie potrafił tego wyczytać. Całą szczękę miał napiętą i wyglądał tak, jakby chciał coś uderzyć.
- Więc... - zaczął Sam, będąc już ku mojego boku. - Szczerze przyznam, że nie myślałem jeszcze o tym tak poważnie, ale chyba złożę papiery do Harvardu.
- Harvard? Hmm... Jestem pod wrażeniem. Jesteś człowiekiem z głową. Oby tak dalej. Georgia, teraz ty.
- Wiadomo, że Julliard. - Georgia stanęła po drugiej stronie mojego boku, po czym przybiłam z nią piątkę.
- Moi kochani... Każdy z was ma marzenia, które trzeba spełniać, póki jest czas. Nigdy nie wiadomo co się w życiu stanie : Czy choroba, wygranie miliona funtów, czy śmierć. Marzenia są tylko jedne. Nie ważne co nas spotka. Trzeba je realizować, póki pozwala nam na to czas. Bo bez niego, raczej nic z tego nie wyjdzie...
- I tak wszyscy skończymy za kasami w McDonaldzie. - dodałam, na co Pani Blue zgromiła mnie spojrzenie, a klasa wybuchła śmiechem.

***
- Czy mi się zdaje, czy Blue powiedziała wreszcie coś z sensem i bez tego swojego podekscytowania? - zauważyła Rose, gdy zajmowałyśmy z dziewczynami miejsca na stołówce. Siedziałyśmy pod samymi oknami, a chłopacy kilka rzędów dalej. Czasami patrzyłam ukradkiem na Harrego, a gdy i o spoglądał w moją stronę, słodko się uśmiechał. Najczęściej się wtedy rumieniłam i wracałam do słuchania plotek.
- Samara się jeszcze Ciebie czepia, czy sobie odpuściła? - spytała mnie Debby, pijąc sok pomarańczowy z małej, plastikowej buteleczki.
- Nie... Oczywiście, nie licząc krzywych spojrzeń i chorobliwej zazdrości. - odparłam, zaczesując swoje włosy do tyłu.
- Czyli normalka. - Wzruszyła ramionami. - Czemu nie było Cię w szkole?
- Serio ty się ją o to pytasz? - Tina wybuchła śmiechem, zwracając tym samym uwagę na siebie całej stołówki.
- Może trochę ciszej, Tina. - warknęłam do niej i walnęłam ją łokciem w żebra. Tina syknęła z bólu i się uciszyła. - Wczoraj wieczorem się trochę pokłóciliśmy...
- O co? - przerwała mi Rose.
- O Sam'a. - Spojrzałam na blondyna, który siedział z kilkoma osobami z naszej klasy przy innym stoliku.
- Mogłam się domyślić... - Dziewczyna wywróciła oczami. - Jest zazdrosny?
- I chyba gorzej niż Samara.
- Przejdzie mu, ale między wami chyba wszystko jest już w porządku?
- Tak.
- Był seks na zgodę?
- Był.
- Brawo, moja przyjaciółko. - Rose mocno mnie przytuliła. - Było ostro?!
- Meeega ostro. - Zaakcentowałam słowo " mega " i poszłam odnieść tacę oraz wziąć coś do picia. Po drodze spotkałam Samarę, która zmierzyła mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby w drodze powrotnej nie podstawiła mi nogi. Utrzymałam się w pionie i cała napięta odwróciłam się w jej stronę.
- Masz jakiś problem? - zapytałam ją, podniesionym głosem. Wokół mnie nastała cisza, a na plecach czułam wzrok ciekawskich.
- Ja? To nie moja wina, że nie umiesz utrzymać się na nogach. - Ona i jej świta gorzko się zaśmiały. Coś był z Samarą nie tak... Nie chodziło mi o jej zachowanie, bo do tego byłam przyzwyczajona, ale ta jej pewność siebie... Coś mi tam nie grało. Przypatrzyłam się uważnie jej twarzy. Wtedy spostrzegłam, że jest niesamowicie blada i ma rozszerzone źrenice. - Zabrakło Ci języka w gębie, czy Ci wstyd?
- Nie wyskakuj mi ze wstydem, bo zaraz jak Ci go narobię, to aż Ci pójdzie w pięty... - Fuknęłam, chwyciłam ją za ramię i wyprowadziłam ze stołówki. Przygwoździłam ją do ściany i zawładnęła mną wściekłość.
- Coś ty brała, debilko?! - krzyknęłam tak głośno, że mój głos rozszedł się echem po korytarzu. - Myślałaś, że nie zauważę?!
- O czym ty mówisz?!
- O narkotykach, nie udawaj takiej głupiej, na jaką wyglądasz!
- Nic nie brałam! A poza tym...
- Nie kłam mnie, bo Twoje oczy Cię zdradzają. - stwierdziłam, a Samara ucichła. - I co ja mam z Tobą zrobić? Matka nie dała Ci odpowiedniego wycisku po ostatniej imprezie, czy ja mam Ci go zrobić?
- Nie boję się Ciebie.
- To lepiej zacznij. - warknęłam, pchnęłam ją na szafki i weszłam z powrotem do stołówki.
- Co się stało? - zapytały mnie dziewczyny, gdy zaczęłam się pakować. - Zrywasz się z lekcji?
- Nie mam humoru, by znosić głupie gadki szmatki Fleisher. - mruknęłam pod nosem, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam do tylnego wyjścia ze szkoły.
- Ej, co się stało? - zapytał mnie męski głos. Myślałam, że to Harry, ale był to Sam.
- Nie Twój interes.
- Wyglądasz na wkurzoną.
- Bo tak się czuję. Zostaw mnie w spokoju, Sam.
- A co do naszej umowy... Jest nadal aktualna?
- Tak. - odparłam z niechęcią i poszłam do swojego auta. Nie patrząc na wymowne spojrzenia nauczycieli mających dyżury na zewnątrz szkoły, wsiadłam do samochodu, odpaliłam go i pojechałam do domu.

***
- Ej, co się dzisiaj stało? - zapytał mnie Harry, gdy zaledwie po dwudziestu minutach przyjechał do mojego domu. - Cześć Ellie!
- Cześć Harry! Zostaniesz na obiedzie?! - krzyknęła pytająco ciotka z salonu.
- Jasne. - powiedział wesoło. Szkoda, że mi ten humor nie dopisywał. Harry ponownie popatrzył na mnie. - Góra?
- Tak... - szepnęłam i powoli weszliśmy po schodach na piętro, po czym zniknęliśmy w moim pokoju.
- Co się dzieje? Samara znowu coś odwaliła? - spytał Harry, siadając na łóżku, a ja mu na kolanach. Pokiwałam głową i wtuliłam się w jego tors. - Opowiadaj. Jako poprawny chłopak spróbuję Cię wysłuchać.
- To nic takiego...
- Musiało być, bo odjechałaś z piskiem opon. - stwierdził z lekkim, prawie niezauważalnym uśmiechem. - Więc...?
- Samara wzięła narkotyki. - rzekłam poważnym tonem. Harry wybałuszył na mnie oczy
- Żartujesz?! Ona? Skąd je wytrzasnęła?! Nie znam w tej okolicy żadnych dilerów.Wiem, bo bym dawno chodził naćpany w trupa. - Parsknął śmiechem.
- To nie jest zabawne. - Wywróciłam oczami. - Ona... Nie powinna tego robić. Zniszczy sobie życie. Nie jest moją ulubioną kuzynką, ale nie chcę by skończyła tak, jak mama.
- To jej to powiedz.
- Niby jak? Ona w ogóle mnie nie słucha. Mówiąc konkretnie ma mnie w dupie.
- Co to za słownictwo, Panno Osoburne? Czyżbym wyczuł jakąś demoralizację?
- Uczę się od najlepszych. - Wymusiłam uśmiech i cmoknęłam go w krzywiznę szczęki.
- Mam na Ciebie zły wpływ. - Udał zmartwionego. - Powinienem dać Ci szlaban za złe zachowanie.
- A może inne kara się sprawdzi? - Podniosłam pytająco brwi, i przylgnęłam do jego ciała. - Bo czuję, że mi się spodoba bardziej, niż uziemienie...
- Nie masz dość po wczorajszym? - Harry przerzucił mnie przez swoje lewe ramię i położył na kołdrze. Czułam, jak jego męskość na mnie napierała i chciała wyskoczyć ze spodni swojego Pana. Nieźle Milly... Podnieciłaś swojego chłopaka bez powodu.
- A czy ja mówiłam o seksie? - Oplotłam nogami jego plecy, po czym pocałowałam. Harry od razu odwzajemnił pieszczotę, dołączając do tego język, a jego ręce sprawnie ugniatały moją pupę, a następnie uda.
- Pragnę Cię... - wymruczał mi do ucha. - Chcę Cię poczuć w sobie. Chcę Cię porządnie wypieprzyć. Tu i teraz. - Od jego słów, moje zboczone ego wariowało ze szczęścia, a ja sama robiłam się odrobinę mokra w tamtych partiach ciała.
Cholera, co on ze mną robił...
- Na co czekasz? - zadałam mu pytanie i przyssałam się od jego szyi. - Jestem Twoja. - Harry dziko się uśmiechnął i w szaleńczo szybkim czasie, pozbył się moich ubrań wraz z bielizną. I oto tak leżałam po raz kolejny naga przed swoim chłopakiem, który był mega napalony i na pewno od jego wybryków, nie będę mogła siedzieć w jednym miejscu na dłużej, niż dziesięć, góra piętnaście minut. Mogłam przyznać, że Harry był najlepszym facetem od bzykania i pieszczenia, jakiego znałam. Był mistrzem, a reszta jedynie mogła pomarzyć, by mu dorównać.
Przerwałam swoje erotyczne myśli, i również rozebrałam Harrego, pozostawiając na nim jedynie te cholernie obcisłe bokserki od Calvina Clein'a. Gdy Harry całował, ssał i gryzł moje piersi, co doprowadzało mnie do jeszcze większej ekstazy, ja masowałam męskość Harrego, by miał coś ode mnie w zamian.
- Spróbujmy dziś czegoś nowego. - oznajmił mi Harry, przenoszą się na moje nogi, i całował wewnętrzną stronę ud. Zadrżałam mimo woli i odchyliłam głowę do tyłu.
- Czego? - zapytałam go, obserwując jak przykleił się do mojej kobiecości. Drażnił ją językiem i przyssawał się do nabrzmiałej łechtaczki. Cicho jęknęłam i przycisnęłam jego głowę do siebie jeszcze bliżej, by czuć większą przyjemność.
Jego język śmiało lizał moje wnętrze, a na dodatek pomagał sobie palcami... Istne niebo
- O Harry... Takk... Właśniee tak... - usłyszałam jego chichot i przyśpieszył swoje ruchy. Jęknęłam głośno w poduszkę, przy czym moje biodra rytmicznie podnosiły się do góry. Po kilku minutach poczułam jak moja mała pulsuje, zaciska się i moim ciałem zawładnął orgazm. Odetchnęłam głęboko i mocno przygryzłam swoją dolną wargę. - Odpowiesz mi na moje pytanie?
- Jeśli nie chcesz tego robić, zrozumiem. - mruknął, całując mnie krótko, lecz namiętnie.
- Ale o co Ci chodzi? - Zbił mnie z pantałyku.
- Chcę Cię wziąć od tyłu.
Zesztywniałam.
Miałam złe wspomnienia z " braniem od tyłu ". Dean, mój były, tak właśnie mnie zgwałcił. Inni z tego co słyszałam, robili to z jakimiś lubrykantami, a on wziął mnie na sucho. To było cholernie bolesne i przyrzekłam sobie, że nigdy już tego nie zrobię.
- Harry... Nie... - mruknęłam, kręcąc głową, i wstałam z łóżka, narzucając na siebie bieliznę.
- Hej, hej. - Harry podniósł się i położył dłonie ma moich nagich ramionach. - Powiedziałem : Jeśli Ci to nie pasuje, to nie będę naciskał, skarbie.
- Nie proś mnie nigdy o to. - fuknęłam i gdy chciałam się ubrać, Harry delikatnie mnie objął. - Zostaw mnie.
- Uspokój się.
- Puść mnie! - wyrwałam się spod jego uścisku.
- O co Ci chodzi?! - zapytał podniesionym głosem.
- Nie krzycz na mnie, Harry! - zawtórowałam mu, i raptem poczułam w oczach łzy.
- Ej, co się dzieje? - spytał zaniepokojony, kładąc dłonie na moich policzkach. - Czemu płaczesz? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie... Ja nie wiem... Ja przepraszam. - jąkałam, aż w końcu bez silna wybuchłam płaczem.
- Ci... - Harry mocno mnie przytulił i opiekuńczo pogłaskał po włosach. - Nie płacz, kochanie. To ja powinienem przepraszać. Zagalopowałem się. Przepraszam.
- To moja wina. - sapnęłam, przez łzy. - Co się ze mną dzieje? Nigdy taka nie byłam!
- Ci... Już dobrze. Nie chcę być cierpiała dla moich zachcianek. - odparł, sadzając mnie na łóżku i sam się ubrał. Zepsułam tak romantyczną atmosferę. Gratulacje, Milly. Ty to zawsze potrafisz zepsuć moment idealny.
- Jestem beznadziejna. - szepnęłam na tyle cicho, by nie usłyszał tego Harry, ale jakże się myliłam.
- Nie pieprz głupot. - Harry usiadł obok mnie i wziął za rękę. - Nie musisz nic robić dla mnie na siłę, ale na przyszłość... Nie uciekaj z łóżka, słońce. To potrafi zniechęcić faceta.
- No tak... - Zaśmiałam się ponuro, a Harry razem ze mną.  - To musiało wyglądać dziwnie. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. - Harry pocałował mnie czule i objął w tali. - Kocham Cię, moja dziewczyno.
- Ja Ciebie też, mój chłopaku. - uśmiechnęłam się figlarnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, by zaczynać ten temat, ale... To przez Dean'a, prawda? Ta trauma? - Popatrzyłam na niego chwilę, a potem skinęłam głową. - Parszywy chuj.
- Zapomnijmy o nim. Nie chcę o nim myśleć, bo widzę siebie i jego... wtedy.
- Masz rację. Zapomnijmy. - stwierdził i powrócił do całowania.

- Matka Sam'a do mnie dzwoniła. - oznajmiła mi Ellie przy obiedzie. Harry musiał niestety wyjść ode mnie wcześniej, gdyż miał niby pomóc chłopakom w składaniu mebli. Nie mogli sobie poradzić w czwórkę? Tacy postawni, a nie potrafią złożyć fotela?
- Po co? - Spojrzałam na nią ciekawie.
- Sam chciał Twój numer telefonu i umówić na korepetycje.
- Aha... - Pokiwałam głową i wpakowałam do ust sporą porcję ryżu.
- Miły z niego chłopak.
- Miły, czy nie miły, przez niego mam problemy w związku. - wypaliłam, nim ugryzłam się w język. Cholera jasna...
- O czym ty mówisz? - zapytała zainteresowana.
- No... Ja z Harry przechodzimy przez niego trudniejszy okres. Kłócimy się ciągle...
- Pewnie Harry myśli, że go zostawisz?
- Tak...
- Skarbie, Harry wie co robi. On po prostu boi się Ciebie stracić. Jesteś dla niego wszystkim.
- Skąd to wiesz?
- Widzę to po jego oczach, gdy na Ciebie patrzy.
- Nie zauważyłam tego, wiesz?
- Bo może nie chcesz widzieć?
- Chodzi o to, że... nadal nie dowierzam, że on wybrał mnie. Mógł mieć każdą.
- Ty nigdy nie byłaś zwyczajną dziewczyną, kochana. Cały czas uganiali się za Tobą chłopcy, mając nadzieję, że zwrócisz na nich uwagę. Nie dziwię się Harremu, że to w Tobie się zakochał. Nigdy nie widziałam bardziej przychylnego i kochającego chłopaka, niż on... No chyba, że Leeroy'a. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Jak się wam układa?
- Wyśmienicie. Zaprosił mnie na weekend do Birmingham... Nie będzie Ci przeszkadzało, jeśli zostawię Cię samą?
- No coś ty! Leć i korzystaj z młodości, póki jeszcze możesz... i po drugie nie będę sama.
- No tak... Harry. - Wywróciła zabawnie oczami. - I chciałabym Cię poprosić, abyś to ty prała swoją kołdrę.
- Dlaczego?
- Widziałam na niego białe plamy... - Zarumieniłam się i z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. - Zajmiesz się tym?
- Dobrze. - Parsknęłam, wstałam od stołu i gdy chciałam iść na górę, powstrzymała mnie Ellie.
- Skarbie, mam do Ciebie pytanie...
- Mów, Ellie. Musze iść odrobić lekcje i zadzwonić do Georgi...
- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, by odnaleźć ojca?












---------------------
Kolejny rozdział gotowy. :) Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale przez cały tydzień miałam urwanie głowy, a na dodatek przez cały czwartek i piątek przeleżałam w łóżku z kiepskim samopoczuciem. ;/ 

Podobał się wam rozdział? Co myślicie o tym, by Milly jednak poznała swojego ojca? 

 Dzisiaj EMA 2013! Kto będzie oglądał i trzymał kciuki za nasz kochany zespół?! Są nominowani aż w trzech kategoriach. :) <3


11 komentarzy.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!!!! 

Komentujcie <3

Milly <3


 

niedziela, 3 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 6

Był wieczór. Myślałam, że skończy się on inaczej. Wytrzymałabym nawet w towarzystwie Michalesonów, ale z myślą, że między mną, a Harrym wszystko jest w porządku. A nie było.
Mówił, że to ja byłam zazdrosna, a okazało się na odwrót! Jak mógł myśleć, że mnie i Sam'a coś łączyło? Praktycznie go nie znałam! Niby bawiliśmy się razem w dzieciństwie, ale ja tego nie pamiętałam, i nie chciałam pamiętać. Harremu strasznie odbijało. Przecież wiedział, że byłam jego dziewczyną, a nie Sam'a i kochałam właśnie jego! Dlaczego on tego nie rozumiał?

Po dwudziestej Michalesonowie ulotnili się z mojego domu, a ciocia poszła na nocną zmianę do pracy. Zostałam sama w ogromnym domu, smutna i cała w nerwach. Chciałam by Harry był u mojego boku. W tamtej chwili czułam się samotna, a w dodatku bycie samym w tak wielkim domu jak mój, mogło napędzić stracha każdemu.
Przebrana jedynie w sportową tunikę z numerem sześćdziesiąt dziewięć, z włosami spiętymi w kok i na bosaka, zeszłam na dół, po drodze zapalając w każdym pomieszczeniu światła, nawet w łazience. Co jak co, ale byłam bardzo przewrażliwiona na punkcie duchów. Wiem, byłam nienormalna, ale każdy ma jakąś paranoję.
W pewnej chwili usłyszałam na zewnątrz, dźwięk silnika samochodowego. Wyjrzałam zaciekawiona przez okno i co ujrzałam? Auto Harrego.
- Jest niemożliwy. - Parsknęłam śmiechem i pobiegłam do drzwi, które po sekundzie otworzyłam. Harry wyszedł z pojazdu i szybko znalazł się koło mojej osoby. - Co ty tu robisz? Nie możesz spać?
- Przepraszam, Milly. - odparł Harry, kładąc ręce na mojej tali. - Naprawdę przepraszam. Zareagowałem zbyt gwałtownie. Nie powinienem na Ciebie krzyczeć. Jestem palantem.
- Jeśli nie chcesz, bym chodziła do Sam'a... To nie pójdę.
- Ufam Ci, Milly. Nie będę zabraniał Ci się z nim... spotykać. - Widziałam po jego twarzy, że z trudem przeszło mu to przez gardło.
- Harry, nie musisz się aż tak dla mnie poświęcać. Jeśli Ci to nie pasuje, zrozumiem.
 - Ale ja nie mam nic przeciwko temu.
- Nie kłam. Znam Cię lepiej, niż kto inny. - mruknęłam, przytulając się do jego piersi i wciągnęłam mojego chłopaka do środka. - Zostaniesz ze mną?
- Zawsze. - szepnął i z łatwością odnalazł moje usta. Bez wahania oddałam mu pocałunek, jednocześnie zdejmując z niego czarny płaszcz i rzuciłam go na podłogę. Następnie Harry chwycił mnie mocno w biodrach i podniósł, a ja owinęłam nogami jego pas. Całowaliśmy się głęboko, powoli i z ogromnym uczuciem. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Nie kłóćmy się więcej...

~ Oczami Harrego ~


[ 18 + ]



Nie mogąc powstrzymać swojego narastającego pragnienia, poszedłem z Milly do jej sypialni. Po zamknięciu drzwi, położyliśmy się na kładko zaścielonej kołdrze i patrzyłem na jej wspaniale zbudowane i wysportowane ciało, okryte zbędnym materiałem. Pocałowałem ją gorąco i wsunąłem dłonie pod tunikę. Nie miała na sobie stanika. Najwyraźniej wiedziała, że się dziś zjawię. Uśmiechnąłem się lekko i ugniatałem śmiało jej piersi. Milly cicho jęknęła. Podobało jej się to, co z nią robiłem. Po roku znałem jej ciało lepiej, niż ona sama i wiedziałem, jak ją uszczęśliwić. Moja dziewczyna pozbyła się szybko mojej koszulki i dotykała tors swoimi, małymi dłońmi. Wyglądała wtedy naprawdę uroczo... Przy mnie była taka bezbronna... Jakby wkraczała w nią inna osoba, której jeszcze do tej pory nie poznałem.
Czemu nie poznałem jej wcześniej? Bycie z Carą było błędem, który kosztował mnie dużo wysiłku. Dobrze, że Milly jej nie poznała. Była jeszcze bardziej zazdrosna, niż Milly, choć ta druga ciągle udowadniała, że było inaczej.
Uniosłem Milly delikatnie do góry, objąłem ją i pozbyłem się jej ubrania. Milly uważnie patrzyła na moje poczynania, będąc przy tym cała zarumieniona. Z powrotem ułożyłem ją na kołdrze, pochyliłem się nad jej piersiami, które lekko musnąłem wargami. Milly odpowiedziała mi pojedynczym dreszczem. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, a ustami ugryzłem jej pracy sutek, gdy drugi drażniłem czubkiem palca. Milly oddychała donośniej i czekała na więcej. Dziś to ja ją zaspokajałem. Nienawidziłem, gdy moja dziewczyna robiła sobie dobrze, gdy to należało do moich obowiązków. Chociaż patrzenie na to sprawiało mi taką samą przyjemność...
Milly przyciągnęła moją twarz do swojej i rozwiązała swoje włosy, drżącymi rękoma. Przez przypadek dotknąłem jej policzka. Była ciepła, wręcz gorąca od emocji. Nie wiedziałem, że tak na nią działałem... Tak... Nawet nie potrafiłem dobrać odpowiedniego przymiotnika.
- Jesteś taka piękna... - wymruczałem jej w szyję, gdy składałem na niej namiętne pocałunki. - Idealna... - Milly nic nie powiedziała, tylko słodko się uśmiechnęła, i po chwili rzekła.
- Przepraszam, że nic nie wyszło z naszego obiadu i kąpieli. Ellie lubi wpadać na te swoje genialne pomysły.
- Wszystko przed nami, skarbie. - powiedziałem i z pocałunkami zjechałem na jej brzuch. Mimo woli, Milly odrobinę się napięła. - Od kiedy się mnie wstydzisz?
- Nie wstydzę. Jestem po prostu spięta.
- Mogę Ci pomóc w odpięciu?
- Odpięciu? Jest takie słowo?
- U mnie jest, słońce. - Chwyciłem jej nogi i maksymalnie rozszerzyłem. - Czyżby moja Milly miała na sobie stringi? - Włożyłem dłoń pod jej zgrabny tyłek i faktycznie : napotkałem tam cieniutki paseczek. - Kocico moja... Co raz bardziej mnie zaskakujesz. - I po chwili nie miała na sobie owych stringów.
- Podobały Ci się? - spytała z tajemniczym uśmiechem.
- Bardzo. Noś je częściej... - stwierdziłem, przyglądając się jej kobiecości. - Ale bez nich wyglądasz zabójczo. Ciekawe, czy smakujesz tak samo...
- Sprawdź to. - powiedziawszy to, wypchnęła swoje biodra do góry. Zadziora.
- Zachęciłaś mnie. - Nawiązując z nią kontakt wzrokowy, liznąłem jej wzgórek. Milly zadrżała i gdy chciała zacisnąć nogi, powstrzymałem ją i przytrzymałem jej miednicę. Chwilę z nią tak pogrywałem i nie powiem, podobało mi się.W końcu przyssałem się do jej łechtaczki jak do lizaka. Dziewczyna wiła się pode mną i przyciskała moją głowę do swojego centrum.  Pracowałem językiem wytrwale i poruszałem się w niej tak szybko, jak tylko potrafiłem .To doprowadzało ją do jeszcze większego szału.
- Harry... - jęczała i odchyliła się do tyłu... - O tak... - Milly zaczynała dochodzić. Uwielbiałem patrzeć na nią, gdy przeżywała orgazm. Kilka minut później przeszedł ją ogromny dreszcz i głośno sapnęła. - Cholera jasna... - uśmiechnąłem się i pocałowałem Milly, lecz w przerwała w połowie i znalazła się na mnie. Rozpięła mój pasek od spodni i odpięła ich guziki. Mój " przyjaciel " stał już na baczność i prosił się i porządne obciąganie. Milly ścisnęła moje wybrzuszenie i zauważyłem w jej oczach dzikie ogniki. Syknąłem i zacisnąłem ręce na metalowej ramie łóżka. Milly usiadła na mnie okrakiem i zaczęła obcałowywać klatkę piersiową. Jej ciało zgrabnie się przy tym poruszało i wyglądała mega seksownie i pociągająco.
Milly zdjęła moje spodnie, wraz z butami i skarpetkami, po czym mnie pocałowała, kładąc dłoń ponownie na moich bokserkach i drażniła mojego penisa mocnymi, i szybkimi ruchami. Jęknąłem jej w usta i przygryzłem jej dolną wargę. Milly zaśmiała się gardłowo i powoli obsunęła moją bieliznę do dołu. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego i zamknęła mojego członka w żelaznym uścisku i  jej ręka poruszała się jeszcze szybciej niż poprzednio. Westchnąłem głośno, a jedną dłoń przeniosłem na jej włosy, w które wplotłem palce. Milly uklękła między moimi nogami, pochyliła się nad moim przyrodzeniem i delikatnie włożyła go do buzi, składając zmysłowy pocałunek na jego główce i drażniła go językiem. Uśmiechnąłem się szeroko i poruszałem jej głową, według własnego rytmu. Milly była mistrzynią w zaspokajaniu mojej osoby. Nie musiałem dawać jej żadnych wskazówek, tak jak Carze. Tamta co chwilę się mnie pytała : " Jak mam to zrobić? ", " A jak mam go chwycić? " Wkurwiało mnie to, a Milly... Wiedziała co robić.
Milly takim sposobem doprowadziła mnie na sam szczyt i brzydko mówiąc, spuściłem się jej prosto do buzi. Połknęła wszystko w całości i wykorzystując odpowiedni moment, znalazłem się  z powrotem nad nią i do końca zanurzyłem się w jej wnętrzu. Milly cicho krzyknęła i objęła mnie swymi ramionami. Pierw wykonywałem powolne ruchy, ale za każdym razem wchodziłem w nią jeszcze głębiej. Milly jęczała, szeptała moje imię i mówiła, jak jest jej dobrze... To są chyba najlepsze słowa, jakie może usłyszeć chłopak od swojej dziewczyny w trakcie seksu. Kochałem jej nagie ciało, na rozchylone od ekstazy usta, lekki grymas podniecenia na jej twarzy... Dlaczego była taka perfekcyjna?
Po kilku mocnych pchnięciach, doszliśmy z krzykiem Padłem na nią całym ciałem i nie spuszczałem wzroku z jej twarzy. Od tamtej chwili wiedziałem, że Milly będzie tą jedyną. Musiałem zacząć planować te zaręczyny... Milly musiała być moją, Panią Styles.

~ Oczami Milly ~

Ten seks był.. inny niż wszystkie, jakie przeżyłam z Harrym. Te poprzednie były mocne, ostre, czasami wręcz bolesne, ale o tym już Harry nie wiedział.
A ten... Harry naprawdę zaskoczył mnie swoją delikatnością. Nasze pieszczoty przebiły szalę.
- Zajebisty seks odhaczony. - sapnęłam, głaszcząc bark Harrego. Po całym szaleństwie, zmęczeni okryliśmy się kołdrą i objęła przez Harrego, próbowała zasnąć. Lecz emocje po przebytym stosunku zostały i nie chciały opuścić mojego ciała. - Co jest następne na Twojej liście?
- Kąpiel i śniadanie. - Harry cmoknął mnie w skroń.
- Nie mogę się doczekać. - mruknęłam z szerokim uśmiechem. Harry odpowiedział mi tym samym i schował twarz w moich włosach. - Co mam ugotować?
- Co to to, to nie. Jutro ja Ci służę, kochanie.
- Ty i gotowanie? Chcesz mi spalić kuchnię? Ellie Ci wtedy tak łatwo nie wybaczy. Wiem, bo już tak miałam.
- Udowodniłem Ci, że potrafię zaserwować dobre jedzenie. A te moje spaghetti bolognese?
- Robiłeś je z pomocą internetu, więc to żaden sukces.
- Oj, no przestań. Liczą się chęci.
- Wiem, wiem. - Cmoknęłam go w czubek nosa i ułożyłam się w jego wyrzeźbionym boku. - Śpij dobrze.
- Niech przyśni Ci się coś miłego. - Uśmiechnęłam się sennie i po krótkim czasie zasnęłam i zapomniałam o tych złych rzeczach, jakie przydarzyły mi się owego dnia.

Rano obudziłam się nagle, gdyż usłyszałam głośny trzask szafki kuchennej. Niepewnie przekręciłam się i ręką szukałam ciała Harrego. Nie znalazłam go. Zdezorientowana, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Jego rzeczy nadal leżały na ziemi, a drzwi były lekko uchylone. Wstałam z łóżka, ubrałam bieliznę i poszłam do łazienki. Po zobaczeniu sie w lustrze, cicho się zaśmiałam. Moje włosy sterczały we wszystkie strony, a na szyi i ramionach miałam siarczyście różowe malinki. Przyznam, że Harry się postarał. Narzuciłam na siebie szlafrok z cienkiego materiału i zeszłam do kuchni. Tak jak podejrzewałam już wcześniej, Harry próbował zrobić nam obiecane wczoraj wieczorem śniadanie. Chłopak stał w samych bokserkach naprzeciwko kuchenki i prawdopodobnie przyrządzał jajecznicę. Zawsze to jedliśmy po dobrym seksie, nic innego. Obserwowałam poczynania mojego chłopaka z głupkowatym uśmiechem i nie mogąc się powstrzymać, objęłam go od tyłu oraz wtuliłam twarz w jego ramię, przy okazji muskając je wargami. Wyczułam, że Harry się uśmiecha, ale jednak nie odwrócił się dopóty nie wyłączył kuchenki z gazu. Po wykonaniu tej czynności podniósł mnie i posadził na blacie.
- Dzień dobry, Panno Osbourne. Wygląda Pani dziś bardzo seksownie. - mruknął tuż nad moimi ustami.
- Dziękuję za komplement, Panie Styles. Pan również prezentuje się bardzo pociągająco.
- Jak bardzo?
- Tak bardzo, że mam ochotę zedrzeć z Pana te bokserki.
- Nie krępuj się.
- Ty niewyżyty seksualnie chłopaku... - Zaśmiałam się, a on razem ze mną. - Ty myślisz tylko o jednym.
- Przecież wiesz, że jestem seksoholikiem.
- No, ale bez przesady, a poza tym : Chyba wczoraj się postarałam?
- Doskonale... - szepnął i czule mnie pocałował.
- Więc, powinno wystarczyć Ci na tydzień.
- Tydzień? - Prychnął.
- Nie przeginaj. - Pacnęłam go w czuprynę. - I nie myśl, że będę ssała Ci laskę na zawołanie.
- Pięknie to ujęłaś. - Wybuchliśmy śmiechem, a gdy nam przeszło, Harry nałożył nam jajecznicę na talerze, po czym przeszliśmy do salonu, gdzie w krótkim czasie ją zjedliśmy.
- Powiem Ci, że tym razem udało Ci się zrobić całkiem dobre jedzenie, loczku. - stwierdziłam z podziwem.
- No widzisz. Jestem zajebistym kucharzem, ale...
- Leniwym. I to bardzo.
- Trafiłaś w sami sedno. - Harry musnął ustami mój policzek, po czym westchnął. - A co do Sam'a...
- Nie, Harry. - przerwałam mu w połowie zdania. - Jeśli nie chcesz bym do niego chodziła, to spoko. Rozumiem Cię.
- Ale przemyślałem to na spokojnie i się zgadzam, ale jeżeli ten palant choć Cię tknie w taki sposób, w jaki sobie nie życzysz...
- Spokojnie, Harry. Musisz mi zaufać.
- Ufam, ale... jemu nie. W końcu... Jesteś piękną i pożądaną dziewczyną w całym liceum.
- Skąd wiesz?
- Myślisz, że nie słyszę plotek, skarbie? Jeszcze przed tym, gdy byliśmy razem, Nate i Corbin mówili mi, że chętnie by się z Tobą umówili.
- Taa, jasne. - Parsknęłam śmiechem i przypomniałam sobie o czymś.  - Wiesz, że powinniśmy być w szkole?
- Wiem, ale kto nam zabroni zrobić sobie jeden dzień wolnego? - Harry objął mnie w pasie, a drugą dłonią skrobał nerwowo ramiączko od mojego stanika.
- Ale to dopiero drugi dzień szkoły.
- No właśnie! Bawmy się, póki nie zawalą nas sprawdzianami, a wtedy z seksu nici.
- A co z malowaniem ścian?
- Przełożę to na jutro.
- Ale wiesz, że później wraca Ellie.
- Co to za problem? Pojedziemy do mnie. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Ale teraz muszę wykonać ostatni punkt w mojej listy.
- Jaki?
- Seks był, śniadanie było... Czas na kąpiel.
- Ty to naprawdę chcesz zrobić?
- Nie masz nic do gadania, bo woda w wannie czeka i stygnie. - Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. - Rozbierzesz się sama, czy mam Ci pomóc?
- A jaka opcja bardziej Ci pasuje? - Podniosłam pytająco brwi.
- Podpuszczasz mnie. Niedobrze.
- Pierwsza, prawda?
- Zdecydowanie. - Parsknął śmiechem.
- To dawaj. Wczoraj się nie krępowałeś. - Żeby mu odrobinę pomóc, zdjęłam szlafrok i położyłam go na zlewie. - Czekam. - Nie musiałam dwa razy powtarzać. Harry z prędkością światła rozpiął mój stanik i go ze mnie zdjął. Po chwili moich i jego majtek również nie było na naszych ciałach. Weszliśmy do wody, która była bardzo ciepła. Osobiście uwielbiałam w takiej siedzieć. Gdyby jej temperatura nigdy się nie zmieniała, mogłabym tam nawet spać. Położyłam się na Harrym i rozmawialiśmy bardzo długo o naszych planach, o życiu...
- Jak miałaby mieć na imię Twoja córka? - zapytałam go, i byłam naprawdę ciekawa, co mi odpowie.
- Darcy.
- Darcy? Brzmi tak... Uroczyście.
- Wiem. - Zaśmiał się cicho.
- A gdyby był chłopiec? - Spojrzałam na niego.
- A co tak mnie wypytujesz? Planujemy coś, czy jak...?
- Co? - Zaśmiałam się. - Nie! Jestem po prostu ciekawa. Chciałbyś mieć dziecko?
- Tak. - Uśmiechnął się. - Uwielbiam dzieci, a gdy mieszkałem w Cheshire, zajmowałem się nawet kilkoma.
- Jakiś ty opiekuńczy. - Wtuliłam się w jego pierś i zamknęłam oczy, wsłuchując się w bicie serca Harrego.


Nic nie mogło przerwać nam tej chwili. Nawet stygnąca w niewiarygodnym tempie woda.




----------------------
I jest obiecany rozdział! :D Podoba wam się seks z perspektywy Harrego? Różni się od tego oczami Milly? Chętnie poczytam wasze opinie w komentarzach. :D

Ludzie, dzisiaj premiera teledysku do Story Of My Life, z czym równa się pobicie rekordu VeVo. Oficjalny wynosi ponad 19 mln, więc musimy postarać się aby było ponad dwadzieścia milionów odsłon w ciągu 24h. Wierzę w nas, że damy radę!~Czego my nie potrafimy zrobić. :D


11 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.

Nowy rozdział!!! :D   

Komentujcie <3

Milly <3