Tłumacz

wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 8

- Czy to na pewno dobry pomysł? - zapytałam po raz tysięczny ciotkę, Georgię i Harrego, nerwowo poprawiając moją granatową sukienkę
- Bardzo dobry. - odparła Georgia, stawiając na stole butelkę szampana. Teraz marzyłam tylko o tym, aby wypić ją w całości. - Zobaczysz, uda się.
- Aby. - westchnęłam, padając na kanapę, obok Harrego. - Gotowy na szaleństwo?
- Zależy jakie. - Uśmiechnął się szeroko.
- Zbok. - Wywróciłam oczami i przeczesałam palcami jego włosy. - Teraz wyglądasz jak świeżo po seksie.
- Chciałbym zobaczyć jak ty wtedy wyglądasz... - mruknął i musnął wargami moją szyję.
- Harry, nie tu... - odepchnęłam go od siebie, nim mu uległam. - Później. Czeka nas misja na śmierć i życie.
- No tak... Trzeba  ujarzmić Twoją ciotkę i narwaną kuzynkę. Właśnie to chcę teraz robić. - Zaśmiałam się. On to potrafił znaleźć odpowiedni moment na żarty, ale jak niezwykle trafne...
- Po wszystkim wypijemy tego szampana.
- Chętnie Ci w tym pomogę, ale tylko w Twoim pokoju.
- Czy ty możesz przestać myśleć o seksie? - zapytałam, rozbawiona.
- Spójrz na mnie. - powiedział, wskazując na siebie. - Nastolatek, dziewiętnaście lat, wieczny imprezowicz i też ma swoje potrzeby.
- Wytrzymasz. Do balu zostało już kilka dni.
- No, jeśli będziesz paradować w takiej kreacji, to na pewno. - Ponownie się zaśmialiśmy i usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zamarłam, ale próbowałam zachować spokój. Nigdy się tak nie bałam. No może tylko wtedy, gdy szłam na lekcje historii... Brrr.
Moja ciotka przygładziła swoją bluzkę i jako poprawna gospodyni, poszła otworzyć drzwi " gościom " , ale można ich tak nazwać. Wstałam z kanapy, a sekundę później Harry, obejmując mnie w pasie.
Nie minęła chwila, a ciocia Lottie i Samara, ubrana w wyjątkowo ładny strój , weszły do salonu. Samara wlepiła we mnie ten swój wściekły wzrok. Wiedziałam, że odstawiła się tak, tylko dla Harrego. Zawsze chodziła ubrana w bluzki z dużym dekoltem, choć nie miała piersi, lub piodrówki z pod których wystawał jej brzuch. Ale ona chyba nie spodziewała się, że ja dam tak łatwo jej wygrać. Uśmiechnęłam się złośliwie i puściłam jej oczko. To jeszcze bardziej ją wkurzyło, ale nie dała tego po sobie poznać. Jak ja kochałam grać ludziom na nerwach... Dostałabym za to Oskara!
- Dobrze, że przyszłyście. - powiedziała moja ciotka, zasiadając przy stole. - Częstujcie się. Georgia, Harry i Milly sami to ugotowali.
- Nie ma co, są bardzo zdolni. - zadrwiła ciotka Lottie, siadając na krześle. Ja i moja dwójka towarzyszy uczyniliśmy to samo. Z trudem powstrzymałam się od odpyskowania, ale dzisiaj wyjaśnialiśmy co innego. - Przez telefon mówiłaś, że to coś ważnego. Słucham.
- Więc... Może nie powinnam się wtrącać w życie Milly, ale uważam, że zaczynasz przeginać.
- W jakiej kwesti? Próbuję być miła. - Zdziwiła się. Prychnęłam, zwracając tym na siebie uwagę, ale tylko na moment.
- Niezbyt Ci to wychodzi. - szepnęłam, a Harry parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego lekko wkurzonym i rozbawionym wzrokiem. On żeby powstrzymać dalszy śmiech, zaczął jeść sałatkę.
- Lottie, powinnaś przemyśleć swoje zachowanie. - kontyunowała ciocia Ellie. - Ranisz Milly. Samara nie jest jedyna w rodzinie.
- Troszczę się o Samarę i chcę by miała wszystko, co chce. - odparła, gładząc po włosach swoją córkę.
- Ale nie kosztem Milly, Lottie.
- A co ja jej takiego robię? Mogła przestać zadawać się z Harrym, ostrzegałam ją...
- A ja ostrzegam, że Samara przegra w tej walce. - odezwałam się, nim ugryzłam się w język. - Jeszcze nie wie, w co się wpakowała.
- Nie masz za grosz szacunku. - Parsknęła Lottie, a potem przeniosła wzrok na Harrego. - Co ty w niej widzisz? Ona chowa się przy Samarze. Dla mnie tylko udajecie, że jesteście razem. Chcecie tylko pogrążyć Samarę!
- Chce Pani się przekonać? - Harry podniósł pytająco brwi, a potem odwrócił się w moją stronę.
- Co masz na myśli? - Gdy z jej ust padło to pytanie, Harry wpił się we mnie swoimi wargami. Słyszałam jak Georgia zagwizdała, a ciocia Ellie się śmieje. Uśmiechnęłam się i oderwałam się od chłopaka. Samara miała łzy w oczach. Może Harry odrobinę przesadził, ale w tej chwili o tym nie myślałam. Moja kuzynka poderwała się, jednocześnie przewracając krzesło na ziemię i pobiegła do łazienki. Popatrzyłam na G, która przybiła ze mną i z Harry dyskretnie piątkę pod stołem. - Jesteście bezszczelni! Jak mogłeś, Harry?!
- Pokazałem jej, że ona nic dla mnie nie znaczy. Czy to tak trudno wam pojąć, że jest i będzie Milly?
- Tak! Bo ona jest nikim! - Ałć. To zabolało.
- Chyba ty. - wtrąciłam się. - To ty nic nie osiągnęłaś w życiu, a teraz starasz się by Samara robiła coś, czego nie potrafi!
- Jak śmiesz mi przerywać?
- Bo mam takie same prawo, co ty i nie będziesz mnie obrażać, i to w domu, którym mieszkam. Wasze plany zniszczenia mnie wam nie wychodzą. Mam przyjaciół, a Samara nikogo. Wychowałaś ją na dziewczynę, która puściłaby się, gdyby była pierwsza lepsza okazja.
- I ty mówisz o tych sprawach? - Założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie z góry. - Twój były futbolista mówił mi co innego. - Zatkało mnie. Czułam jak, Goergia wymienia pytające spojrzenia  z Harrym. Tego jej nie mówiłam. Sara ma przynajmniej siedemnaście lat, a ty? W wieku piętnastu? I ty mówisz mi o puszczaniu się?
- Lottie, to nie Twoja sprawa. - warknęła ciocia Ellie.
- To ty o tym wiesz? A Harry?
- Wiem. - mruknął Styles. - Gdyby Pani rozróżniała gwałt od normalnego seksu, to może rozmawialibyśmy inaczej.
- Gwałt? - Wydawała się zakłopotana. Cholera... Co on jej nagadał.
- Tak.
- To i tak nie ma znaczenia. Mówisz mi o porządności, a sama nie jesteś lepsza.
- Jak go znalazłaś? - szepnęłam, tracąc cierpliwość.
- Wystarczyło tylko kilka telefonów i cała prawda wyszła na jaw.
- Myślisz, że tego chciałam? Że od tak weszłam mu do łóżka? Zgwałcił mnie. - Siedząca obok mnie Georgia, zadrżała. - A Samara niech lepiej na niego uważa, bo skończy tak jak ja. No chyba, że już to zrobiła, ale nie chce się przyznać, a ty sobie ostro przesadziłaś. Pożałujesz.
- Aż trzęsę się ze strachu. - Zaśmiała się gorzko.
- To lepiej się bój. - Wstałam z krzesła i wyszłam z salonu, kierując się do wyjścia.
- Co chcesz zrobić? - Ciotka Lottie dopadła mnie, nim otworzyłam drzwi.
- Idę na policję. Twoja Samara dostanie nauczkę na przyszłość.
- Nie zrobisz tego.
- Właśnie, że tak. - Po tych słowach dłoń ciotki mocno uderzyła mnie w twarz. Padłam na ziemię, waląc głową o kant ściany, i przed moimi oczami zawitała ciemność.

~ oczami Harrego ~


Gdy zobaczyłem to co zrobiła, nie wytrzymałem. Wszystkie uczucia jakie we mnie krążyły, wyszły na zewnątrz.
- Co Pani zrobiła?! - wydarłem się, klęcząc przy Milly. Dziewczyna wyglądała jak lalka. Nie ruszała się, nie dawała znaku życia. Myślałem już o najgorszym, ale jakoś nie chciałem w to wierzyć. - Georgia, dzwoń po karetkę! Kobieto, coś ty jej zrobiła?
- To, na co zasłużyła. - warknęła, a gdy chciała wyjść, powstrzymałem ją.
- Jeśli coś jej się stanie, nie wiem, choćby zwichnęła rękę, Samara nie będzie miała życia w szkole, a ja również złożę dodatkowe zeznania.
- Lottie, nie spodziewałabym się tego po Tobie. - powiedziała Ellie, pochylając się nad nieprzytomną Milly. - Zabierz Samarę, wynoś się z tego domu i nigdy nie przychodź.
- Z wielką chęcią! - krzyknęła i poszła po Samarę. Podniosłem Milly z zimnych płytek i położyłem ją na kanapie w salonie. Sprawdziłem jej puls, po czym odetchnąłem z ulgą. Straciła tylko przytomność.
- Milly... Obudź się. - potrząsłem nią delikatnie i poklepałem ją po policzkach. Jak można uderzyć członka rodziny? - Milly! Proszę... Otwórz oczy. Georgia, jedzie już ta karetka!?
- Linia jest ciągle zajęta! Każą mi czekać! - wrzasnęła z przedpokoju. Zakląłem pod nosem, waląc pięścią w zagłówek kanapy.
- Będzie dobrze, Harry. - uspokajała mnie Ellie. - Nic jej nie będzie.
- Plan nie wypalił. - mruknąłem. Szczerze przyznając : współczułem Milly. Miała pieprzniętą rodzinę, jedynie Ellie była normalna. To było chore.
- Nie prawda. - zaprzeczyła Ellie.
- Jak to? - spojrzałem na nią zaskoczony.
- Znam je i teraz Lottie sie podda. Nie pozwoli by Samarze coś się stało i żeby ją od niej zabrano.
- Czyli...?
- Tak, uwolniliście się od niej.
- Na pewno?
- Tak, a ode mnie macie pozwolenie na bycie razem.
- Dziękuję. - Dla Ellie mogłem być miły, ale dla tych dwóch suk, nigdy. Gdy wychodziły z domu, zmroziłem je spojrzeniem. Miałem ochotę je zabić, naprawdę!
W tym czasie Milly niepewnie się pode mną poruszyła.
- Milly? - zapytałem, patrząc na jej twarz. Powoli otworzyła oczy i cicho jęknęła.
- Co się stało? - spytała, macając się po głowie. - Auć.
- Lottie Cię uderzyła. Straciłaś przytomność. - wytłumaczyłem jej. - Jak się czujesz?
- Ehm... Nawet dobrze. - Milly podparła się na łokciach. - Tylko ta głowa...
- Wiem. Walnęłaś o kant ściany.
- Niezdara ze mnie. - Parsknęła.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, ale teraz to na pewno muszę napić się szampana. - Zaśmialiśmy się. Pogłaskałem ją po włosach i pocałowałem w czoło.
- Martwiłem się o Ciebie.
- Niepotrzebnie. Przecież żyję. - Uśmiechnęła się lekko.
- Ten upadek wyglądał groźnie.
- I to jesteś ty? Harry Styles, który się boi?
- Ja się nie boję. - Prychnąłem rozbawiony. Nawet jak była lekko przyćmiona i nie wiedziała co mówi, była urocza. - Zmieniasz mnie.
- Jestem w Tym dobra.
- To prawda. - objąłem jej twarz dłońmi i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Nie ważne, że patrzyła na nas jej ciotka i jej najlepsza przyjaciółka. Potrzebowałem tego. Chciałem poczuć jej wargi na swoich.
- Oooo. - odparła Georgia, która zjawiła się w salonie. - Wyglądalibyście razem zajebiście na kartce świątecznej. - Ellie popatrzyła karcąco na Georgię.
- Słownictwo, młoda panno. - upomniała ją ciotka Milly. Parsknąłem śmiechem i zakończyłem pocałunek.
 - Karetka chyba nie będzie potrzebna?
- Jaka karetka?! - zapiszczała Milly, przestraszona.
- Żadna. I tak nie mogłam się dodzwonić na pogotowie. Wszystkie linie są przeciążone.
- I dobrze. Nienawidzę lekarzy.
- Serio? - zapytałem ją.
- Tak. Te strzykawki, igły, krew... Przerażają mnie!
- Strachliwa Milly. Pasuje Ci.
- Goń się. - pacnęła mnie w ramię. Zaśmiałem się.
- Milly, o co chodzi z tym futbolistą? - spytała Georgia, Milly. - Nic mi nie mówiłaś o gwałcie.
- Nie chciałam, bo się wstydziłam. To było naprawdę krępujące... Nie gniewasz się na mnie?
- Nie, ale taką rzecz mogłaś mi powiedzieć! Jestem Twoją przyjaciółką!
- Wiem, i przepraszam.
- Nie przepraszaj. - Georgia uśmiechnęła się do Milly. - Nie ma za co.
- To jak? Wypijemy lampkę szampana na poprawienie humoru? - zaproponowała Ellie. Wszyscy się zgodziliśmy i zajęliśmy uczczeniem tego fatalnego rodzinnego obiadu.



----------------
I jak? Podobał się? Wiem, że ostatnio piszę takie dość krótkie rozdziały, ale wydaje mi się, że wtedy się lepiej czyta :D Co sądzicie o tym rozdziale? Czy Lottie wreszcie odpuści, czy Samara ma plan B w zanadrzu? Wkrótce się dowiecie. :) 

Ludzie, już za 3 dni premiera This Is Us!!! Jestem podekscytowana i podjarana! Z kim się wybieracie? Z przyjaciółką, rodzicami, znajomymi... psem? xd Napiszcie mi w komentarzach :)

Za nim wstawię kolejny rozdział ( ale pierw muszę go napisać :) ) , poczekam na komentarze :) Komentujecie co raz częściej, ale wiadomo : Jako pisarka potrzebuję inspiracji :) Dawajcie mi swoje pomysły, śmiało! Ja przecież nie gryzę, chyba... ^^

Komentujcie <3

Milly <3

piątek, 23 sierpnia 2013

Chapter 7

Dnie toczyły się tak, jak kiedyś. Nigdy nie zapomnę reakcji ludzi z mojej szkoły, gdy pierwszy raz szliśmy z Harrym objęci przez szkołę na lekcje. Samara patrzyła na nas krzywo, a wielbicielki Harrego zabiły mnie wzrokiem. Debby wręcz przeciwnie : Była z siebie dumna, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.  Georgia tylko na samym początku była trochę przeciwna naszej znajomości, ale potem przekonała się do Harrego. Cieszyłam się, że zostaliśmy zaakceptowani.
Nasz musical szedł pełną parą i Panna Blue była z nas zadowolona. Nigdy nie widziałam jej tak podekscytowanej, jak wtedy. Ogółem, każdy czekał na nasze wykonanie Grease. Pani Dyrektor była zachwycona, że wszystko idzie po jej myśli, i specjalnie miała zaprosić na przedstawienie ludzi z Nowego Jorku.
Dzień balu był co raz bliżej. Po sukcesie na festynie powitalnym, wszyscy wyczekują następnej imprezy. Dziewczyny z całej szkoły przeszły na co roczną głodówkę, by bosko wyglądać w swojej kreacji i zdobyć jak najwięcej męskich spojrzeń.
Panna Blue wpadła również na pomysł, bym ja i Georgia wystąpiły w dowolnym repertuarze na balu. Od zawsze marzyła nam się piosenka Little Mix, Turn Your Face. Przy tym pozostałyśmy, lecz brakowało nam do niej dwóch osób. Od razu dołączyły się do nas Debby i Rose. Co jak co, ale miały zniewalające głosy. Tina miała robić za naszą kamerzystkę, a następnie wstawić na YouTube. Kto wie, może same Little Mix nas obejrzą? To byłoby coś.
Co do naszej " przyjaźni " z Harrym... Nie wiem, czy możemy nazwać to związkiem, ale na sto procent była między nami chemia. Wszędzie chodziliśmy i pokazywaliśmy się razem, a po zajęciach wraz z Georgią przygotowywaliśmy bal oraz scenerię do Grease. Mimo wszystko, poznawaliśmy się nawzajem, by wiedzieć o sobie jak najwięcej.

Któregoś dnia, gdy byliśmy u mnie w domu i próbowaliśmy odrobić lekcje z fizyki, co za dobrze nam nie szło, bo Harry ciągle mnie rozpraszał, pewna osoba, która nie była mile widziana, złożyła nam wizytę.
- Po co tu przyszłaś? - zapytałam ciotkę Lottie, która bez mojej zgody, weszła do środka. - Może poczekałabyś na pozwolenie?
- Ja nie muszę, i poza tym jestem tu tylko na chwilę.
- Niby po co?
- Chcę porozmawiać o Harrym. - usłyszałam, że na górze nastała cisza. Będzie podsłuchiwał.
- A konkretnie? - spytałam podejrzliwie.
- Zabraniam Ci się z nim zadawać.
- Zabraniasz? - Zaśmiałam się. - Nie jesteś moją matką i nie będziesz mi rozkazywać.
- Harry nie jest dla Ciebie. Nie pasujecie do siebie.
- A może Samara pasuje? - Podniosłam zagadkowo brwi. - Chcesz ją z nim zeswatać? Sama nie potrafi sobie poradzić?
- Samara jest nieśmiała i to właśnie lubią w niej chłopacy, włączając w to Harrego.
- Nieśmiała. - Prychnęłam. - Przestaniesz ją wreszcie bronić? Wiesz jaka jest naprawdę, a robisz z niej kogoś, kim nie jest.
- Na pewno jest lepsza od Ciebie.
- Z tym się nie zgodzę. - odezwał się nowy głos. U szczytu schodów stał Harry. Zszedł na dół i stanął obok mnie. - My widzieliśmy co robiła Samara z tym facetem i w każdej chwili możemy pójść do psów i ją wydać.
- Witaj, Harry. - Ciotka Lottie uśmiechnęła się do niego promiennie. Aż robiło mi się nie dobrze na ten widok. - Może przyszedłbyś do nas obiad? Samara na pewno się ucieszy, ostatnio chodzi smutna i nie chce mi powiedzieć, dlaczego.
- To ja pani powiem. Oznajmiłem jej, że nie chcę z nią być i , że nie jest w moim guście.
- Naprawdę tak myślisz? - Zdziwiła się. - Czy to ona... - Tu spojrzała na mnie. - Kazała Ci tak mówić? Przecież pasujecie do siebie.
- Według Pani, ale ja tak nie myślę.
- Przemyśl to jeszcze. Mógłbyś pójść z nią na bal jesienny! To dziwne, ale nikt nie chce jej zaprosić.
- Już mam partnerkę. - Harry objął mnie w tali i posłał szelmowski uśmiech
- Ją? - Parsknęła.
- Widzi tutaj Pani inną Milly? Bo ja nie.
- Dla dobra Samary, powinniście zerwać wszelkie kontakty. Łamiesz jej serce.
- Ona mnie nie obchodzi. Jest tylko Milly. - Zamurowało mnie. Czyżbym odkryła ta dobrą stronę Harrego? Dyskretnie wtuliłam się w jego bok, a on pocałował mnie we włosy.
- Myliłam się co do Ciebie, Harry.  - odparła, wzburzona. - Myślałam, że jesteś mądrym chłopcem i podejmujesz rozsądne decyzje.
- Po pierwsze : nie jestem chłopcem, bo mam prawie dwadzieścia lat, a po drugie : Teraz Pani tak mówi, tylko dlatego, że nie wybrałem Samary? Ona mi się nie podoba, jasne? Niech Pani powie jej, żeby trzymała się od nas z daleka, bo powoli mam dosyć jej i Pani.
- Pożałujecie tego, oboje, zwłaszcza ty, gówniaro. - Ponownie posłała mi chłodne spojrzenie. Łapała mega wkurw. Lepiej się wycofać.
- Tam są drzwi. - powiedziałam, lekko podenerwowana, wskazując na wyjście. Harry parsknął śmiechem.
- Wyrzucasz mnie z domu? Swoją rodzinę?
- Takiej rodziny nikt by nie chciał. Wyjdź i nie wracaj. Inaczej Samara będzie miała ze mną piekło, jakiego jeszcze nie miała.
- Grozisz mi i Samarze?
- Daję ostrzeżenie, a teraz do widzenia. - Byłam nieugięta. Ciotka cicho prychnęła i opuściła mój dom. Przeniosłam wzrok na Harrego. - Mówiłam, że nie odpuszczą... Może nie powinniśmy...
- Nie. - Harry przytulił mnie do swojej piersi i pogłaskał po głowie. - Nie przejmuj się nią.
- One są do wszystkiego zdolne, Harry. Jeszcze ich nie znasz. A jeśli one zepsują bal?
- Nic nie zrobią. Obiecuję Ci to.
- A było tak miło... - Westchnęłam.
- Nadal jest. - Chłopak chwycił mój podbródek i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Trwał od dobrą chwilę. - Już lepiej?
- Odrobinę. - Uśmiechnęłam się. - Dzięki.
- Do usług.

***
- Co słychać  u Harrego? - spytała mnie ciocia, gdy jadłyśmy obiad. Wiedziałam, że był to tylko pretekst, aby dowiedzieć się więcej o naszej znajomości.
- Jest w porządku... A co?
- Nic. Polubiłam go. To miły chłopak. Słyszałam, że idziecie razem na bal?
- Skąd wiesz?
- Lottie żaliła mi się ponad godzinę przez telefon, gdy byłam na zakupach.
- No tak... Przyszła do nas.
- Wyrzuciłaś ją z domu? - wydawała się rozbawiona.
- Nie... Poprosiłam ją niezbyt grzecznie by wyszła. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- O co tym razem poszło?
- Zabroniła mi się spotykać z Harrym! Rozumiesz to?
- Dlaczego?
- Dla dobra Samary. - fuknęłam, naśladując jadowity ton ciotki.
- Porozmawiam z nią, ale Milly... Wiesz, że nie chcę się znów kłócić.
- Ja też!
- No właśnie... Może zabierzesz Samarę na miasto?
- Po co mi ona? Znów wyląduje w jakimś klubie i znów, będzie to niby moja wina? To ja sobie podziękuję.
- Może pomogłaby Ci wybrać suknię na bal?
- Mamy inne gusty, ciociu. Ona lubi wszystko, co krótkie i prześwitujące, a ja jestem elegancka i poza tym : idzie ze mną Georgia i dziewczyny.
- To weźcie ją ze sobą.
- Ciociu... - jęknęłam rozgoryczona. - Ty nie rozumiesz, że my się nie znosimy? Rozmawiamy tylko dlatego, że jesteśmy spokrewnione i tyle. Ja jej nienawidzę, a ona mnie. Proste i jasne jak słońce, ciociu.
 - Wiem, ale zrób to dla mnie. Ten ostatni raz. Potem będziesz miała wolną rękę, ale nie zapominaj, że Lottie też się stara.
- Stara, aha. Ja w to uwierzę. - Prychnęłam. - Na moich oczach, mówiła do Harrego, że jestem beznadziejna i, że nie pasuję do niego. To Ci nie wystarczy? On to nawet może potwierdzić!
- Milly, przestań.
- Rozumiem, wierzysz ciotce. Zostałam z niczym. - Wstałam od stołu, porwałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu. Słyszałam, jak ciocia woła mnie bym wróciła, ale ja nie reagowałam. Musiałam to poważnie przemyśleć. Jedyną osobą, która mnie wysłucha, to Georgia.

***
- To nie sprawiedliwe. - skomentowała, gdy opowiedziałam jej całe zdarzenie z dzisiejszego dnia.
- Wiem, ale ciotka nie zauważa tego.
- Musimy coś z tym zrobić...
- Co, Georgia? Ciotki Lottie nie da złapać się na gorącym uczynku. Już raz próbowałyśmy, a jeszcze raz nie mam zamiaru. Miałam szlaban na tydzień.
- No tak... Pamiętam, wybite okno. I jeszcze zapłaciłyśmy za naprawę.
- Raczej nasze matki. - Zaśmiałyśmy się. - Mówię Ci, G. ona coś wymyśli. To babsko potrafi wszystko.
- Wcale nie : Nie przekabaciła Harrego. To znaczy, że on jest po naszej stronie.
- To tylko on... A ciotka nie uwierzy, dopóki Lottie nie zrobi czegoś, na czym się potknie.
- Wiem... - Georgia westchnęła. - Ale na serio, musimy zabrać Samarę ze sobą?
- No, niestety. Ciotka nie odpuści.
- Jeszcze gdzieś nas uprowadzi. Nie wiem, na przykład do sex shop'u! Po niej wszystkiego można się spodziewać. - Parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie to zdarzenie. Jakoś nie mogłam.
- Może wrócę do domu... Jest późno... Ciotka będzie się martwić, a jutro jest szkoła. Nie chcę by zawracała sobie głowę, czymś takim.
- Spoko. - Wstałam z kanapy i uściskałam ją.
- Na razie. - Zabrałam kurtkę i poszłam do domu.

- Gdzie ty byłaś?! - krzyknęła przerażona ciocia, wychodząc z salonu i biegnąc do mnie. - Nic Ci nie jest?!
- Spokojnie, byłam u Georgi. - mruknęłam, ale z pokoju wyłoniła się nowa postać. - Harry? Co tu robisz?
- Ellie zadzwoniła do mnie, że uciekłaś z domu. - odparł, podchodząc do nas. - Szukałem Cię po okolicy, ale nigdzie Cię nie było... Więc, przyjechałem tutaj.
- Nie musiałeś.
- Bałem się, że coś Ci się stanie. - Na jego twarzy zauważyłam troskę. Po raz kolejny jego słowa mnie zdziwiły.  - Naprawdę.
- Jesteś cała? - upewniała się ciotka.
- Tak, nie zamartwiaj się na zapas.
- Przepraszam, że Cię nie wysłuchałam. Harry wszystko mi powiedział. Wierzę wam. Jestem z wami.
- Serio?
- Tak. Nie wiedziałam, że Lottie potrafi być taka. Gdybym wiedziała...
- Każdy to widział, a ty nie? Okłamujesz samą siebie.
- Jest mi przykro.
- To nic nie da. Musisz jej powiedzieć, że przesadza i niszczy to, co osiągnęłam!
- Zrobię tak. Zaproszę ją jutro na obiad. Harry i Georgia powinni przy tym być.
- Jestem za. - zgodził się Harry. - Sam chętnie powiem kilka groszy od siebie.
- Ciesze się, ale to pewnie nie wypali. Lottie, przypuszczając ma już jakiś głupi plan.
- To jej mu w nim przeszkodzimy. Co jak co, ale ja potrafię zrobić niezłą rozpierduchę. - powiedział Harry pewnie. Takiego go właśnie poznałam i wiedziałam, że potrafi o wiele, wiele więcej. - A jeszcze mogę poprosić o pomoc Nate'a i Corbin'a. Z tego co wiem, robili niezłe kawały nauczycielom.
- Nic nie mów. - Zaśmiałam się, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Jeśli jest już wszystko w porządku zapraszam na kolację. Przygotowałam dużo naleśników. Twoich ulubionych, Milly. - Moje kąciki ust, lekko podniosły się do góry i zasiadłam do stołu.

Może na razie jest w " porządku " , ale do czasu. Czułam, że coś się święci i ciotka Lottie odwali jakiś numer, lecz przy Nacie i Corbin'ie mogliśmy sprawić mojej kochanej ciociuni niezłego psikusa...


---------------------
I jest 7 część :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale w tym tygodniu miałam dużo spraw do załatwienia. Wiecie... Książki do drugiej klasy same się nie kupią. :) 

Co sądzicie o zaręczynach Zerrie i o tych głupich plotkach o rozpadnięciu się zespołu? Z tego pierwszego MEEEGA się cieszę, a z tego drugiego jestem nawet trochę oburzona. Ludzie, jeśli nie znacie prawdziwej historii rozpadu zespołu, dając przykład : The Beatles, nie piszcie, że to przez zaręczyny jednego z członków zespołu, bo to NIE PRAWDA. Cieszmy się szczęściem Zayn'a i One Direction istnieje! To tyle ode mnie. AMEN.

I chciałabym podziękować wam za komentarze. :) Ale nadal o nie proszę, bo to dla mnie OGROMNA motywacja :)) 

Komentujcie <3

Milly <3

sobota, 17 sierpnia 2013

Chapter 6

- Chciałem pogadać. - oświadczył.
- O tej porze?
- Czemu nie? - Wzruszył ramionami.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - Oparłam się o framugę drzwi i czekałam na jego odpowiedź.
- Spytałem Pannę Blue.
- I od tak Ci powiedziała? - Zdziwiłam się.
- Wiesz... Jeśli wykorzystuję swój urok osobisty, każda jest moja.
- Zauważyłam to. - fuknęłam.
- Milly, to nie było to, o czym myślisz...
- Nie obchodzi mnie to. - Parsknęłam. - Potraktowałeś mnie podle.
- Wiem, i przepraszam. Tamta dziewczyna poprosiła mnie o pomoc z autem...
- Pomoc? Ty poszedłeś z nią za szkołę! Parking jest w drugą stronę! Myślałeś, że nie widziałam? To zabolało, palancie!
- Ty coś do mnie czujesz? - Popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Nie, ale wykorzystałeś mnie.
- A ty zmieniasz temat.
- Nieprawda! Jestem na Ciebie wkurzona.
- Jest mi przykro. Żałuję, że to zrobiłem.
- Kłamiesz. - stwierdziłam, z prychnięciem. - Przepraszałeś mnie już tyle razy, że nie mam już ochoty Ci wierzyć.
- Mówię szczerze. - syknął.
- Udowodnij. - Harry tracąc cierpliwość, wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi, po czym bez oporów, gorąco mnie pocałował. Z moich ust wyrwał się głośny jęk, a po ciele przeszedł długi dreszcz, co jeszcze bardziej zmotywowało Styles'a. Pchnął mnie na ścianę i zerwał podkoszulek, przez co pozostałam w samych leginsach i czerwonym, koronkowym staniku. - Harry, my...
- Nie możemy, wiem, ale zawsze można poszaleć bez seksu. - odparł, całując moją szyję i lekko się do niej przyssał.
- I to mi pasuje. - szepnęłam, między pocałunkami, w których zatraciliśmy się kompletnie. Wystarczyło kilka słów, a wszystko zmieniło postać rzeczy...
Rano obudziłam się na kanapie, otoczona ramiona Harrego i okryta kocem. Oboje byliśmy bez koszulek, przez co mogłam przyjrzeć się tatuażom chłopaka. Miał ich naprawdę dużo i niektóre mi się spodobały, a najbardziej motyl. Dotknęłam go czubkiem palca i zauważyłam, że Harry się uśmiechnął. Czuwał nade mną. Czułam to szczególnie, gdy próbowałam się ruszyć.
- Ał. To boli. - mruknęłam. - Nie jestem ze skały.
- Tobie też dzień dobry. - Uśmiechnął się szerzej. - Jest tu nawet wygodnie, wiesz?
- Bo to moja kanapa.
- Nie, bo ty leżałaś obok. - Zaśmiałam się cicho.
- Dlaczego wczoraj pomogłeś tej dziewczynie?
- Prosiła mnie o to, mówiłem Ci. - szepnął mi do ucha, a potem nadgryzł jego płatek. - A potem chciała się do mnie dobrać. To była intryga, podstęp, lub cokolwiek. Szkoda, że nie widziałaś, jak później naskoczyła na mnie Debby... Myślałem, że zabije mnie na miejscu.
- Należało Ci się. - przyznałam bez skrupułów.
- Wiem. - Westchnął i popatrzył na moją twarz. - Przepraszam, naprawdę. Nigdy więcej tego nie zrobię.
- Nie mów tak, bo znowu Ci uwierzę. Zaufania nie dostaje się w prezencie, Harry. Musisz się wysilić, zwłaszcza teraz.
- Rozumiem. Więc, może na początek naszej pięknej znajomości, zrobię nam śniadanie?
- Chętnie, tylko nie zrób sobie krzywdy. - Harry wywrócił oczami i przed wstaniem, pocałował mnie czule. - Tak nie robią znajomi. Zapomniałeś?
- Lubię łamać zasady. - Styles założył koszulkę i poszedł do kuchni. Zrobiłam to samo i oparłam się o blat kuchenny. Harry zachowywał się jak profesjonalista. Przypatrywałam się mu z ciekawością. - Gapisz się.
- Nie na co dzień widzi się mężczyznę, który umie poruszać się po kuchni.
- Imponuje Ci to?
- Bardzo. Kucharze są seksowni.
- A nie sportowcy? Te mięśnie, popisywanie się, jaki to ja jestem zajebisty... - Zaśmialiśmy się.
- Byłam z futbolistą i to nic fajnego. - powiedziałam z westchnieniem. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Zależy, o co. - Harry oderwał wzrok z patelni i przeniósł go na mnie.
- To nic osobistego.
- To mów.
- Co ty robiłeś tak późno pod moim domem?
- Byłem na spacerze. Ciągle myślałem o Tobie i nogi samego pokierowały mnie do Ciebie.
- Słodko. - Ponownie się zaśmialiśmy. - I co dalej? Co powiemy w szkole?
- Nic.
- Jak to nic? Może znów nie będziesz ze mną rozmawiał?
- Robiłem tak tylko dlatego, bo po tej imprezie miałem wyrzuty sumienia, a teraz sprawy się zmieniły.
- Co zamierzasz... - Harry przerwał moje pytanie, namiętnym całusem. Uśmiechnęłam się lekko, i odwzajemniłam pieszczotę.
- Teraz ja mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne. - szepnęłam, odrywając się od niego.
- Chodzi o... seks.
- Ehm... - Trochę mnie zaskoczył, ale prędzej czy później i tak musiała bym mu o tym powiedzieć. - Miałam wtedy piętnaście lat. Byłam młoda, głupia i pijana. Ten futbolista to wykorzystał, a potem mnie zostawił.
- Czy on Cię...?
- Nie wiem czy to można nazwać gwałtem.
- Chciałaś tego?
- Nie. Która dziewczyna chce stracić dziewictwo tak wcześnie?
- Ktoś o tym wie?
- Prócz Ciebie i ciotki, nie. Nie chciałam nic nikomu mówić. To krępujące.
- Kolesiowi należy się niezły wycisk za to, co Ci zrobił. Sukinsyn.
- Lepiej o tym zapomnieć i do tego nie wracać. Już się z tym pogodziłam.
- Mało, która wyrzuca takie coś ze swojej głowy, od tak.
- Ja jestem inna.
- I to mi się w Tobie podoba, Panno Osbourne. - powiedziawszy to, zajął się gotowaniem śniadania.

***
- Harry... Przestań! - Zaśmiałam się cicho pod nosem. Styles'owi po jakimś czasie, znudziło się pisanie zaproszeń i zaczął całować moją szyję z nudów. - Musimy to skończyć.
- Mamy czas. - mruknął i siłą położył mnie na kanapie. Wplątałam palce w jego loki i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Harry usiadł na mnie okrakiem, a ja jednym pociągnięciem pozbyłam się jego bluzki. Chwilę później zrobił to samo, tylko powoli, by się ze mną podroczyć. Gdy byliśmy bez ubrań, lubiłam patrzeć na jego umięśniony tors i tym bardziej go dotykać. On natomiast obserwował moją twarz lub... piersi. Jak typowy samiec alfa, myślał tylko o jednym.
- Ej, oczy mam tutaj. - odparłam z chichotem. Harry posłusznie przeniósł wzrok. - Od razu lepiej.  - On parsknął śmiechem i pocałował. Objęłam jego szyję rękoma, a gdy on chciał zabrać się do odpinania moich guzików od spodni, usłyszeliśmy chrząknięcie. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni i ujrzałam moją ciotkę, która opierała się o ścianę i obserwowała nas z delikatnym uśmiechem. Zarumieniłam się, a Harremu zrobiło się głupio. Komu by nie było?
- Nie miałabym nic przeciwko temu, ale gdybyście nie robili tego na kanapie w salonie.
- Dzień dobry, Pani Osbourne. - przywitał się z nią Harry, zakładając na siebie górną część odzieży na siebie.
- Mów mi Ellie. Jestem za młoda na panią. - stwierdziła, a ja się ubrałam.
- Miałaś być wieczorem. - powiedziałam.
- Myślałam, że spędzimy trochę czasu razem, ale chyba najwyraźniej wam przeszkodziłam.
- Pisaliśmy zaproszenia na bal jesienny.
- To teraz tak się to robi? Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej.
- Mieliśmy przerwę. - mówiąc to, Harry zaśmiał się. Dźgnęłam go dyskretnie palcem w brzuch i trochę się uciszył.
- Nie będę wam zawracała głowy, ale lepiej idźcie na górę. Harry, zostaniesz na obiedzie?
- Nie będę się narzucał.
- Ale ja nalegam. Milly pewnie popiera moje zdanie.
- Jak chcesz to możesz zostać. - zwróciłam się do niego. - Ciocia robi genialnego kurczaka.
- To zostanę. - Uśmiechnął się, pomógł mi zebrać papeterię i poszliśmy do mojej sypialni. Po wejściu do niego, odłożyłam wszystkie rzeczy na biurko i popatrzyłam na Harrego. - Poczułem się dziwnie, a ty?
- I to bardzo. Przyłapała nas. Rzadko mi się to zdarza.
- Ale przyjęła to na luzie. - chłopak objął mnie w pasie.
- Jest wyluzowana, i lubi Cię. Doceń to.
- No wiem. Czeka mnie rodzinny obiad. To zaszczyt. - Zaśmialiśmy się.
- A żebyś wiedział. Skończmy te zaproszenia, proszę. Pani Blue w nas wierzy, a zostało nam już nie wiele do końca.
- Zauważyłaś, że gdy zostajemy sami, to ciągle jesteśmy bez ubrań? - zmienił temat, podnosząc zagadkowo brwi.
- Jesteśmy dopiero na etapie góry, a gdyby nie ciotka, przeszlibyśmy do drugiej bazy.
- Z Tobą chętnie zaliczyłbym wszystkie.
- Mamy czas. - zacytowałam go.
- To może po balu? - zaproponował.
- Skąd wiesz, że w ogóle na niego pójdę?
- Tak na serio? To właśnie Cię zaprosiłem. - Zatkało mnie. On mówił poważnie? - Więc... Pójdziesz ze mną na bal?
- Co chciałbyś usłyszeć?
- No... Że tak. - wydawał się rozbawiony.
- To w takim razie... Zgadzam się, ale nie zapominaj, że ty też pomagasz mi w organizacji balu.
- Wiem.
- Masz się spisać, bo za drugim razem nie będę taka łaskawa i miła, jak teraz.
- Już się boję. - Parsknął i cmoknął mnie w czubek nosa.

- Smakuje Ci jedzenie? - zapytała Harrego, ciocia, gdy byliśmy w trakcie posiłku.
- Bardzo. Szczególnie ten sos. - odparł.
- Jest on mojej własnej roboty. - pochwaliła się. Tylko tego mi brakowało, żeby ciotka nawijała o swoich zdolnościach kucharskich. Mam tego tematu powyżej uszu.
- Jest wyśmienity. - Chłopak jednak znosił jej gadanie. To już coś.
- Cieszę się. Skończyliście pisać już zaproszenia?
- Tak. - zabrałam głos, jedząc jednocześnie kurczaka z ryżem. - Mój nadgarstek zalicza się do amputacji.
- Chciałabym porozmawiać z wami o sytuacji, która miała miejsce w salonie. - Spojrzałam na Harrego, a ten tylko puścił do mnie oczko. Czy on zawsze musi mieć aż tak lekkie podejście do takich rzeczy? - Mam nadzieję, że wiecie co robicie?
- Tak. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Jesteście już pełnoletni, ale nie chcę bawić dziecka tak wcześnie...
- Spokojnie ciociu! - przerwałam jej, o mało co nie dławiąc się jedzeniem. - Nie rozpędzaj się tak. My znamy się dopiero od ponad miesiąca. Dlaczego Ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Bo wiesz jaka jest młodzież w tym wieku.
- Ja taka nie jestem i po za tym potrafię powiedzieć, nie.
- To dobrze. I nie bójcie się : Nikomu nic nie powiem. Udam, że tego nie było i spróbuję o tym zapomnieć.
- Super. - Prychnęłam, choć wiedziałam, że i tak będzie mi to wypominać.
- A tak ogółem : wychodzę. Idę do Lottie wyjaśnić tą sprawę z imprezą.
- Pozdrów ją ode mnie. - zadrwiłam. - I dodaj, żeby lepiej dbała o Samarę, bo drugi raz jej nie pomogę.
- Wiesz, że muszę dowiedzieć się prawdy, Milly.
- Właśnie Ci ją mówię! W tej sytuacji, wierzę temu facetowi.
- Chcę znać jej wersję. Może akurat teraz będzie mówiła prawdę?
- Tsa... Będzie kłamać, na stówę, albo będzie udawać niewiniątko, aby tylko nie poniosła odpowiedzialności.
- To w końcu ona. - Ciocia zabrała nasze talerze i poszła je umyć, a ja z Harrym udaliśmy do mojego pokoju.
- Samara zawsze taka jest? - spytał mnie Harry.
- Tak. - westchnęłam i siadłam na łóżku. - Połowę jej wyskoków brałam na siebie. Dlatego mam taką opinię, a nie inną u Lottie.
- Nie powinnaś tego robić.
- Wiem, ale teraz będzie inaczej. - Przez chwilę się nie odzywaliśmy. - Jak to się stało, że spędziliśmy dzień bez kłótni i obrażania się?
- Nie wiem, ale to już jakiś sukces. - Harry położył się na mnie. - Ale bez całowania nie potrafimy wytrzymać choćby minuty. - Uśmiechnęliśmy się i nasze wargi połączyły się w powolnym i głębokim pocałunku. Przeszliśmy się na środek łóżka i mocna przytuliliśmy. Wszystko szło po naszej myśli, gdy nagle usłyszałam głośny krzyk ciotki.
- Wychodzę! Bawcie się dobrze! - Oderwałam się od Harrego, zdesperowana. Założę się, że robi to specjalnie, aby mnie wkurzyć.  Harry natomiast ledwo powstrzymywał się od wybuchu śmiechu.
- Powinnam załatwić sobie dźwiękoszczelne drzwi ze stalowymi zamkami. Inaczej wyprowadzam się do piwnicy.
- Z tymi drzwiami to dobry pomysł. Nawet się do nich dołożę. - W końcu się zaśmiał, po czym powróciliśmy do naszej ówczesnej, ulubionej czynności. 



---------------------
Jest i 6 :) Ktoś w ogóle czyta tego bloga? Bo mam wrażenie, że nie . ;( Dajecie tak mało komentarzy i nie wiem, co sądzicie o poszczególnych rozdziałach. Za nim wstawię 7 część, chcę zobaczyć komentarze! Może proszę o zbyt wiele, ale to nie jest dla mnie, naprawdę ważne. :)

A poza tym, mam mega podjarę. Dlaczego? Bo za rok jadę do Londynu! Cieszę się jak cholera i nie mogę się doczekać, gdy zobaczę, gdzie pierwsze kroki stawiali nasi chłopcy. <3

Komentujcie <3

Milly <3

piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 5

Poniedziałek to najgorszy dzień, jaki może istnieć. Po pierwsze : Był to początek nowego tygodnia, a po drugie : ciągle myślałam o piątkowej imprezie. Nawet na chwilę nie potrafiłam o niej zapomnieć.

Lecz przeżyłam poniedziałkowe starcie z rzeczywistością. Tak jak podejrzewałam, Harry się do mnie nie odzywał. O co mu chodziło? Jeśli mnie nie lubił, mógł mi to po prostu powiedzieć! Najbardziej zdziwił mnie fakt, że rozmawiał z Samarą! Wszędzie chodzili razem! On był niemożliwy! Co chciał dzięki temu osiągnąć? A może odpowiedź była jasna jak słońce? Albo zrobiliśmy coś po pijaku, albo się wygłupiłam i nie chce się ze mną zadawać. Co jak co, ale to, powinniśmy sobie wyjaśnić, bo nie chciałam żyć w nie wiedzy.
Przez następne dni, nie zawracałam sobie głowy ani Harrym, ani Samarą. Mówiąc prosto z mostu : Miałam ich gdzieś. Byłam zajęta dopracowywaniem festynu i balu jesiennego, który zbliżał się wielkimi krokami. Te dwie uroczystości zapowiadały się na całkiem udane. Ja i Georgia wynajęłyśmy już salę na bal, która spokojnie mogła pomieścić wszystkie klasy z naszej szkoły. Moja ciotka zajęła się znalezieniem osoby, która zrobi i  przywiezie jedzenie oraz ludzi od elektryki.
Sprawa z Samarą zrobiła się bardzo nieciekawa. Ciotka Lottie zawiadomiła policję o próbie gwałtu, choć Samara była sama sobie winna. Ona mówi, że tego nie chciała, a on, że Samara wyciągnęła go z klubu i chciała to z nim zrobić. Komu teraz wierzyć? Kłamliwej i zadufanej w sobie Samarze, czy jakiemuś zboczeńcowi?
- Milly, ubieraj się szybciej! Zaraz musimy być pod szkołą! - krzyknęła Georgia, która czekała na mnie od kilkunastu minut w przedpokoju. Dziś była sobota, dwudziesty czwarty września i długo wyczekiwany festyn! Obejrzałam się ostatni raz w lustrze, spakowałam najważniejsze rzeczy do torby i zeszłam do Georgi. - Wow! Wyglądasz bosko! Styles oszaleje!
- Mam go głęboko. - odparłam. - To jest nasz dzień i nasza pierwsza impreza, urządzona przez nas, same!
- Musicie wznieść toast! - dołączyła do nas moja ciotka, ubrana w ołówkową spódnicę, białą koszulę i wysokie szpilki. Wzięłyśmy z blatu, trzy pełne kieliszki mojego ulubionego i Georgi szampana. - Życzę wam dalszych sukcesów w tym co robicie i aby bal jesienny był tak samo zjawiskowym wydarzeniem. - Stuknęłyśmy się kieliszkami i wypiłam całą jej zawartość duszkiem.
- Dobra, dosyć. Nie chcę się upić. - mruknęłam ze śmiechem. - Zbierajmy się. Za chwilę musimy być na miejscu, inaczej Pani Blue nas zamorduje.

***
Gdy zajechałyśmy pod szkołę, wszystko wyglądało tak, jak sobie wymarzyłyśmy. Dekoracje, scena, stół z jedzeniem... Były one na swoim miejscu. Byłam z siebie i mojej przyjaciółki  dumna, ale gdy zobaczyłam dwie konkretne osoby, zrobiło mi się niedobrze. Harry stał z Samarą i oboje rozmawiali z ciotką Lottie. Dziewczyna była ubrana w zieloną, neonową sukienkę, która ledwo zasłaniała jej masywne uda, a on miał na sobie czarne rurki, białą koszulę z odpiętymi, dwoma pierwszymi guzikami przy torsie i brązowe buty. Udałam, że nie zwróciłam na nich uwagi, ale poczułam jego wzrok na swoim ciele.
Raptem dostałam olśnienia. Przypomniałam sobie to, co działo się na domówce u Harrego. Przegrałam zakład, tańczyliśmy i całowaliśmy się, i to na poważnie. Prawie doszło do czegoś więcej. Teraz go rozumiałam! Moja mina była nieodgadniona, a wzrok miałam wlepiony w ziemię.
- Milly! Co jest?! - Georgia szturchnęła mnie w ramię.
- Ja pamiętam, G. - szepnęłam jej na ucho, patrząc ukradkiem na Styles'a. On też mi się przyglądał, tylko mniej dyskretnie i  nie słuchał paplaniny matki Samary.
- Co? Z tej imprezy? - Pokiwałam głową.
- Mało brakowało, a my byśmy... - zaczęłam, ale urwałam w połowie zdania.
- Że co? Wy o mało się nie bzyknęliście?
- Dlatego się do mnie nie odzywał. - złapałam się za głowę. - Boże...
- Nie myśl teraz o tym. Zaczyna się. - Georgia wskazała na Pannę Blue, która właśnie wchodziła na scenę z mikrofonem w dłoni.
- Witam wam moi drodzy uczniowie i rodzice! To już kolejny festyn powitalny w historii tej szkoły. W tym roku jest on wyjątkowy, bo urządziły go moje dziewczyny : Georgia Rose i Milly Osbourne. Wielkie brawa dla nich! Zaplanowały i zorganizowały to zupełnie same! - Ponownie czułam, jak Harry próbuje zwrócić na siebie moją uwagę, ale ja się nie dałam. - Bawcie się dobrze!

Nie wiedziałam, że sprawy zrobią taki spory obrót. Cholera, ja prawie poszłam z nim do łóżka, po kilku dniach znajomości! A Harry tak bez szczelnie kłamał mi w żywe oczy! Dupek!
Uroczystość mijała w najlepsze. Ciągle dostawałyśmy z Georgią pochwały i Pani Blue przedstawiała nas, swoim znajomym, a gdy wreszcie nasz zespół przestał grać i puszczono muzykę z płyt, zaczęliśmy tańczyć. Jednak kątem oka, ciągle patrzyłam na Harrego, który robił to samo, kiedy tylko mógł. W którymś momencie, Samara zauważyła na co się tak patrzy. Wściekła, przyciągnęła usta Harrego do swoich i zauważyłam zwycięski uśmiech ciotki Lottie.
Wtedy coś we mnie pękło. Odeszłam od Debby, Rose, Tiny i Georgi, tłumacząc się bólem brzucha i pokierowałam się na tyły szkoły. Czy ja byłam... zazdrosna? Bolało mnie, że ignoruje to, co się między nami wydarzyło, a teraz to wszystko... Czy to nie była właśnie zazdrość? On nie miał uczuć. Nienawidzę go!
- Milly! - słysząc jego głos, przyśpieszyłam swoje ruchy jeszcze bardziej.
- Zostaw mnie. - warknęłam, na tyle głośno, by mnie usłyszał. - Nie chcę z Tobą rozmawiać.
- Ale o co Ci chodzi!? Milly! - Ja jednak nie reagowałam i szłam dalej. - Milly!
- Co?! - Odwróciłam się, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Chłopak objął mnie i wpił się z całej siły w moje wargi. Na samym początku byłam zaskoczona. Styles pierw całował Samarę, a teraz mnie? To nie było fair w stosunku do mojej kuzynki. - Harry...
- Bądź cicho i całuj. Wiem, że tego chcesz. - Chciałam, i to nie wiedział jak bardzo. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam pocałunek. Styles przyciągnął mnie do swojej piersi i nie zamierzał puszczać. Był jak zachłanne dziecko, które chciało więcej, niż dostało.
- Co jest między wami? - zapytałam go, gdy przeniósł się na moje policzki, a później obojczyki.
- A co? - Uśmiechnął się i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Bo jeśli jesteś z Samarą...
- Ja i ona? - Zdziwił się.
- Tak. Pasujecie do siebie. Oboje jesteście kłamliwi.
- A to niby dlaczego? - Prychnął i pchną mnie na ceglaną ścianę szkoły.
- Czemu nie powiedziałeś mi, że pamiętasz wszystko, co się działo wtedy u Ciebie w domu? Myślałeś, że...
- Nie chciałem Ci tego mówić, bo prawie Ci zaliczyłem, a chciałem to zrobić.... i ledwo się powstrzymałem.
- To czemu...
- Cię unikałem? Proste, bo to co się stało wydarzyło, było głupie.
- To co ma do tego Samara?
- Zadajesz za dużo pytań. - Parsknął.
- Chcę wyjaśnień i tyle.
- Samara uczepiła się mnie jak rzep, psiego ogona. Myśli, że z nią będę, ale ja jej nie chcę, a ten pocałunek : Sam się tego po niej nie spodziewałem.
- Ona się w Tobie zakochała, głąbie! Teraz nie odpuści, dopóki nie wygra! Co z tym zrobisz?
- Harry!? - jak na zawołanie, usłyszałam jej głos. Popatrzyłam spanikowana na chłopaka.
- Niech zobaczy, że myślę tylko o Tobie. - Harry położył dłonie na mojej tali i namiętnie pocałował. Tym razem bardziej się wczuliśmy.
- Co ty robisz, Harry!? - pisnęła Samara, która wyłoniła się zza budynku. Harry jednak nie zareagował i całował mnie dalej. - Milly?! Ty i on? - Samara odepchnęła Styles'a ode mnie. Ona to dopiero była zazdrosna. - Dlaczego mi to robisz?! Pomyślałaś o mnie?
- Byłam pierwsza. - odparłam, poprawiając włosy.
- Ale on miał być mój! Tylko mój!
- Samara... Nic z tego nie będzie. - odezwał się Harry. - Nie czuję tego do Ciebie.
- Co? - jej głos się zatrząsł. Była bliska płaczu. - Mówiłeś przed mamą, że między nami są dobre stosunki...
- Miałem na myśli znajomość, a nie miłość. Przykro mi.
- Co jest takiego w Milly, czego ja nie mam?!
- Jest... inna niż wszystkie dziewczyny. 
- Inność jest nudna. Nie wolisz zwariowanej przygody?
- Może poczekać, a jeśli przygoda, to tylko z nią. - Na dźwięk tych słów, zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Och... Dlaczego ja nigdy nie mam szczęścia, a ty tak? - Samara zerknęła na mnie, zaszklonymi oczami.
- Ej, nie płacz. - powiedziałam.  - Jest naprawdę wielu chłopaków na tym świecie i na pewno znajdziesz tego jedynego, a poza tym, masz czas. Nie musisz się spieszyć.
- Serio?
- Serio. - uśmiechnęłam się. - Wracajmy na festyn, pewnie nas szukają.
- Milly... Chciałabym Cię przeprosić. Zresztą Ciebie też, Harry. Niezbyt pamiętam co się działo wtedy w piątek, ale musiałam dać wam popalić.
- Nie było tak źle. - Machnęłam ręką. - Chodźmy.

- Milly! Harry! Dobrze, że jesteście! - krzyknęła Pani Blue, uradowana. - Milly, miałam przynieść Ci listę gości na bal jesienny. Oto ona. - Kobieta wręczyła mi plik kartek A4.
- ile osób łącznie będzie? - spytałam.
- Ponad sześćset.
- Słuchałam? - pisnęłam. - Sześćset?
- Dlatego poprosiłam do siebie również Pana Styles'a. Pomożesz Milly w pisaniu zaproszeń. Chcę je mieć na poniedziałek na swoim biurku. Więc, musicie się jutro spotkać i załatwić to za jednym zamachem. Zgadzacie się? - Pokiwaliśmy głowami. - Świetnie. Zaraz przyniosę wam papeterię.
- Ma Pani tego aż tyle?
- Wiesz... Niektóre zostają z poprzednich lat. - powiedziawszy to, poszła do szkoły. Gdy spojrzałam na Styles'a i zobaczyłam coś, czego w ogóle się po nim nie spodziewała. Harry rozmawiał z jakąś pierwszoklasistką, aż w końcu jego dłoń wylądowała na jej plecach i zaprowadził zza szkołę.
- Niemożliwe. - szepnęłam sama do siebie. Dlaczego tak szybko mu wybaczyłam? Co za palant! Niech się ode mnie odpieprzy, raz na zawsze!
Zauważyła to również Georgia i dziewczyny. Podbiegły do mnie, stukając przy tym głośno obcasami.
- Czemu Cię tak potraktował? - zapytała mnie Debby, wściekła. - Dupek! Cholerny dupek!
- Chodźcie do niego. Jak ma zaraz nawciskamy frazesów, to aż wyjdą mu uszami. - wysyczała Tina i ruszyła przodem, a za nią Debby i Rose.
- Nie przejmuj się nim. - powiedziała mi Georgia. - Nie zasługuje na Ciebie.
- Ale to boli. Nawet nie wiesz jak bardzo. - szepnęłam, i wtuliłam się w przyjaciółkę.
- Wiem, Milly. - G. pogłaskała mnie po ramieniu. - Jeszcze przyjdzie do Ciebie z podkulonym ogonem.
- Czemu tak sobie ze mną pograł? - zapytałam ją, płaczliwym tonem. - Co ja mu zrobiłam?
- Nie wiem.

Myślałam, ze ten wieczór zakończy się inaczej. Miałam nawet skrytą nadzieję, że Harry pożegna się ze mną gorącym pocałunkiem, a w najlepszym przypadku zaproszę go do siebie na noc, a tak? Wróciłam do domu cała zapłakana z potarganą fryzurą, a gdy udało mi się zasnąć, śniła mi się mama. Wyglądała okropnie. Przypominała krwawą Marry. Najgorsze jest to, ze tak ją właśnie zapamiętałam. Potem znienacka przede mną, pojawił się Styles. Był tak samo seksowny i przystojny, co na festynie.
Niemal natychmiast się obudziłam w środku nocy, zlana potem. Czy ja nie mogłam przestać o nim myśleć? Czy on tak bardzo na mnie działał?
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Mojej ciotki nie było, bo pojechała do krewnej na południe Londynu i  miała wrócić dopiero wieczorem. Zapaliłam światło w salonie, poszłam do kuchni i od nie chcenia wyjrzałam przez okno. Gdyby nie latarnie na podwórku, byłoby kompletnie ciemno. I nie zauważyłabym jego. Z wrażenia upuściłam jabłko, które trzymałam w dłoni i zamierzałam zjeść. Teraz naprawdę mnie przeraził. Harry wskazał skinięciem głowy na drzwi i po chwili znikł mi z oczu. Przeszłam przez przedpokój i otworzyłam wejście do domu.
- Co ty tu robisz? - warknęłam.




----------------------------------
I tak oto pojawił się 5 rozdział :) Mam nadzieję, że się spodobał i będziecie go czytać z chęcią :)
Jakie macie wrażenia po tej części? Co sądzicie o Harrym i Milly? Czy coś z tego będzie? Przekonacie się już w następnych częściach :3

Cą sądzicie o Teen Choice Awards? Ja jestem szalenie dumna z chłopaków, bo zgarnęli wszystkie nagrody, w których byli nominowani. :P 


6 część pojawi się już wkrótce :)

Komentujcie <3

Milly <3

Libster Award *_*

Kochani, zostałam nominowana przez http://directionerandbelieberequalsme.blogspot.com/  
do Libster Award, za co im serdecznie dziękuję :* <3. 

Blogi nominowane przeze mnie :) 


Gratuluję nominowanym blogom :D

Oto odpowiedzi na pytania :)

1. Którego chłopaka z 1D  lubisz najbardziej ?
Odp. Kocham ich wszystkich jednakowo, ale najbardziej Louis'a :* 

2.Masz ich płytę ?
Odp. Nie, bo moja mama nie chciała mi kupić. ;/ 

3.Ulubiona piosenka z Take Me Home ?
Odp. Summer Love i C'mon C'mon :)

4.Hobby ?
Odp. Taniec i pisanie :D


5.Ile masz lat ?
Odp. Skończone 14 :)

6.Gdzie chciałabyś koncert w Polsce ? 
Odp. W Wawie lub Gdańsku, bo wtedy mam najbliżej :) 

7. Przyznajesz się do lubienia 1D ?
Odp. Taak! :)

8.Jeśli miałabyś wybór spotkać się z jednym z nich to z którym ?
Odp. Z Louis'em :P 

9.Jaka byłaby twoja reakcja gdybyś spotkała chłopaków na ulicy ?
Odp. Zamarłabym *_*

10.Jak sądzisz ? Do kiedy będziesz lubić One Direction ?
Odp. Nie wiem, aby jak najdłużej :3



Pytania ode mnie dla was :)
1. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka 1D?
2. Masz jeszcze innych idoli, oprócz One Direction?
3. Należysz do jakiś fandomów?
4. Ulubiony przedmiot? xd
5. Czy chciałabyś pojechać na koncert chłopaków?
6. Gdyby któryś z chłopaków zaprosił Cię na obiad lub na kawę, co byś zrobiła?
7.Co sądzisz o nowej " niby " dziewczynie Liam'a? Popierasz ich?
8. Wierzysz w Larrego?
9. Który z nich to Twój ulubieniec?
10. Chciałabyś, by przyjechali do Polski?
Kilka newsów :)


1. Postaram się dodać następną część już w tym tygodniu :)
2. Prawdopodobnie znów założę nowego bloga, bo dostałam natchnienia :)
Milly <3

sobota, 10 sierpnia 2013

Chapter 4

- To tu. - oznajmił Styles, gdy po kilku minutowej drodze, stanęliśmy pod jego dom. Był niewielki i przypominał mi mój własny. Rozejrzałam się po dzielnicy, w której wcześniej nie byłam. Stały tu jeszcze trzy budynku i z każdego dudniła głośno muzyka. - Tutaj policja nigdy nie przyjeżdża. Nazywamy to miejscem dla ciągłych imprezowiczów. - wyjaśnił mi, zauważając moje zaciekawienie. Pokiwałam głową i opatuliłam się rękoma.
- Zimno mi. - powiedziałam, lekko drżąc. Harry wywrócił oczami i otworzył drzwi do mieszkania.
- Chodź, no chyba, że zmieniłaś zdanie. - Wszedł do środka i zapalił światło w przedpokoju. Już po chwili stałam obok niego i patrzyłam, jak zamyka moją jedyną deskę ratunku. - Rozgość się. Zaraz zaczynamy. - Niepewnie zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku, obok płaszcza Harrego. Nastrój w pokoju gościnnym był... dziwny. To chyba przez te ciemne kolory ścian i dwa okna, za którymi panowała kompletna ciemnica. Jednym miejscem w tym domu był przedpokój i kuchnia, w której urzędował Styles.
- Pomóc Ci? - zapytałam, odrobinę za piskliwie.
- Nie! Czekaj w salonie!
- A co ja robię? - warknęłam cicho, padając na kanapę z czarnej skóry. Była całkiem wygodna, ale nie chciała bym na niej spać. To byłaby katorga dla mojego kręgosłupa.
Usłyszałam odgłos tłuczonych butelek i po chwili Styles przekroczył próg pokoju ze skrzynką pełną piwa i wódki.
- Niezłe zapasy. - stwierdziłam z podziwem. - Na wszelki wypadek?
- Nie, wczoraj robiłem zakupy. - chwycił w dłoń butelkę wódki, a z barku wyjął kieliszki. Postawił wszystko na stole i spojrzał na mnie. - To jak? Scena, kamera, akcja?

***
Nie wiedziałam co się wokół mnie działo, która była godzina, a momentami nie pamiętałam jak się nazywam. Muzyka grała głośno, a ja za wszelką cenę próbowałam nie przegrać zakładu, ale zawaliłam sprawę i wychodziło na to, że Styles wygrał. Cholerna jasna... Czyżbym zawiodła się na swoich umiejętnościach?
Ale byłam wtedy tak pijana, że nie zwracałam na nic uwagi. Żyłam w innym świecie.
- Chyba zwyciężyłem! - wykrzyknął, wypijając zawartość piwa do końca, a puszkę postawił na stole. Zaśmiałam się, chwiejnie tańcząc do Play Hard.
- Strasznie się cieszę. Gratulacje! - zadrwiłam, opierając się o parapet i wlepiłam wzrok w Harrego. Podszedł do mnie, lekko kołysząc się na boki.
- Czas na moją nagrodę. - Chłopak wydymał śmiesznie usta.
- Mam jeszcze szanse na negocjację? - zapytałam z nutką nadziei.
- Przepadły one po wejściu do tego domu. - odparł, napierając na moje ciało. Zadrżałam. - Podoba Ci się?
- Nie. - szepnęłam z zadziornym uśmiechem. - Nie działasz na mnie tak, jak na inne dziewczyny. Nie jestem uległa na Twoje zaloty, Haroldzie.
- Gdybyś nie uległa, nie przyszłabyś tu dziś ze mną.
- Nalegałeś.
- Nie prawda. Zaproponowałem Ci to tylko raz, a ty się zgodziłaś. Dałem Ci wolną rękę. - Harry objął mnie w pasie i przybliżył twarz do mojej tak blisko, że niemal czułam jego usta na swoich. - Czekam. Wypełnij swoje zadanie. Zakład to zakład.
- Czemu Ci na tym zależy? Według Ciebie jestem zwyczajną osiemnastką.
- Nigdy tak nie powiedziałem. Może ty tak myślisz, ale to nie znaczy, że ja muszę. - szepnął i swoimi wargami cmoknął kącik moich ust.
- Prowokujesz mnie. - Parsknęłam.
- Będę tak robił, dopóki mnie nie pocałujesz, proste.
- Dawaj, Romeo. Pokaż mi, co potrafisz. - zachęciłam go. Na trzeźwo, nawet nie przeszłoby mi to przez gardło. Nie byłabym taka śmiała, jak on.
Styles powoli przeniósł usta na moją szyję i całował każdy jej skrawek, nie zaniedbując ani jednego miejsca. Próbowałam być silna, ale szyja to czuły punkt. Żeby powstrzymać westchnienia rozkoszy, przygryzłam dolną wargę i odchyliłam głowę do tyłu. Chłopak potem zaczął muskać moje obojczyki, a na plecach wykonywał dłońmi okrężne ruchy. Nie wiedziałam, że Harry potrafi tak zmiękczyć dziewczynę.
W końcu poddałam się. Wplątałam palce w jego bujne loki i nasze usta złączyły się w pocałunku. Myślałam, że zwariuję. Nigdy nie całowałam kogoś takiego jak Harry. Jego wargi były miękkie, aksamitne i ciepłe, czyli istne niebo. Styles podniósł mnie i posadził na parapecie, jednocześnie wbijając ręce w moją talię. Jęknęłam, ale udałam, że to reakcja na pieszczotę. Nasze języki toczyły zaciętą wojnę, której oboje nie chcieliśmy przegrać. Chwilami brakowało mi tchu i kręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji. Szkoda, że nie będę tego pamiętać, bo to by było nawet fajne wspomnienie.

Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy i z mega wielkim kacem. Leżałam na podłodze, otoczona butelkami po piwie. Impreza musiała być niezła, bo nic nie pamiętałam! Nawet najmniejszego obrazu! Gdy już w połowie się wybudziłam, poczułam czyjeś ręce na plecach. Obok mnie spoczywał Harry bez koszulki z potarganymi włosami i licznymi zadrapaniami.
Co się wczoraj działo, do cholery?! Wygrałam zakład, czy ostatecznie przegrałam? Czemu nawet tego nie pamiętam?!
Harry smacznie spał, cicho przy tym oddychając. Wyglądał wtedy jak bezbronne dziecko, ale jednocześnie kipiał seksem na kilometr. " Czas się zbierać ", powiedział mi mój umysł, ale ja nie miałam na to zbytniej ochoty, ale gdy spróbowałam wykonać jakikolwiek ruch, jego dłonie zaciskały się na mojej skórze i pozostawiały na niej czerwone ślady.
- Nigdzie się nie wybierasz. - warknął, zaspanym głosem. - Leż.
- Pamiętasz coś? - Odwróciłam się w jego stronę. Styles patrzył na mnie z pod lekko przymkniętych powiek. Wtedy zauważyłam na jego ciele tatuaże. - Ile ich masz?
- Koło czterdziestu, lub ponad.
- Serio?
- Tak. - uśmiechnął się. - A co do imprezy... to nie zbyt. Film urwał mi się po tym jak... nawet nie pamiętam kiedy.
- Super. - Westchnęłam, patrząc w sufit. - Jak to się stało, że leżymy obok siebie, a ty jesteś pół nagi? Musieliśmy porządnie zaszaleć. - Zaśmiałam się cicho.
- I wychodzi na to, że przegrałaś. - Harry wskazał na malinkę na moim prawym obojczyku.
- Ale chciałabym przynajmniej coś pamiętać.
- Ja też. - Przez chwilę nastąpiła cisza.
- Powinnam się zbierać. Muszę wracać.
- Przecież mogę Cię odwieźć.
- Nie trzeba. Jeszcze złapie nas policja, a ja nie mam ochoty spędzać czasu za kratami. To byłby szczyt moich marzeń.
- Psy nigdy nie zatrzymały mnie na jeździe po pijaku, a teraz jestem trzeźwy. - odparł.
- Najlepiej połóż się do łóżka i się wyśpij, bo w poniedziałek mamy dług próbę.
- To chodź ze mną. - Spojrzał na mnie błagalnie. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie, Harry. To byłoby złe posunięcie.
- W takim razie, zostaję tutaj. Jest mi tutaj nawet wygodnie.
- To miłego leżenia. - Chwiejnie podniosłam się z podłogi. Poprawiłam włosy i ostatni raz spoglądnęłam na Styles'a. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Na razie. Trzeźwiej.
- Dam sobie radę. Nie z takich opresji wychodziłem. - Zaśmiał się. Powoli wycofałam się z salonu, nim bym zmieniła zdanie, na zostanie w tym domu. Zabrałam kurtkę i opuściłam mieszkanie Harrego.

- I jak było? - zapytała mnie Georgia, gdy przyszła do mnie po południu na pizzę. - O boże, wyglądasz okropnie.
- Dzięki za pocieszenie. - Prychnęłam. Georgia usiadła koło mnie na kanapie, wzięła kawałek pizzy z pudełka i ukradła mi połowę kocyka - Szczerze? To nic nie pamiętam.
- Nic, a nic? - Pokiwałam głową. - To nieźle.
- Ale padniesz, jak Ci coś zaraz powiem.
- Wy chyba nie...?
- Nie! - krzyknęłam. Dlaczego od razu doszła do takich, a nie innych wniosków? - Nigdy w życiu! Wczoraj znalazłam kompletnie pijaną Samarę i chciała przespać się z obcym facetem za Starbucks'em!
- Żartujesz!? Nie gadaj! Samara? Ta grzeczniutka i wzorowa dziewczynka?
- Całe szczęście, że facet oddał mi ją bez zbędnych problemów, a żebyś widziała wkurw ciotki Lottie. Myślałam, że zabije mnie własnymi rękoma.
- Dlaczego?
- Bo myśli, że to moja sprawka.
- Jak to ona... Ej, to jak było z tą domówką?
- Bo... musiałam pierw odprowadzić Samarę do domu, a to zajęło nam trochę czasu.
- Więc, spędziliście wieczór tylko we dwójkę? - Uśmiechnęła się szeroko.
- No tak... U niego w domu.
- Dziewczyno... - Georgia pokręciła głową. - Zazdroszczę Ci.
- Czego? - zdziwiłam się.
- Spodobałaś mu się!
- No co ty! Ja i on? Oszalałaś? - Zaśmiałam się drwiąco. - To byłby toksyczny związek, Georgia.
- Zauważyłam, że to on lata za Tobą, a nie ty za nim? Czyli mu zależy!
- Mam to gdzieś. - Parsknęłam. - Mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż zadawanie się ze Styles'em. Zaprosił mnie na domówkę? Spoko, ale życie to nie ciągłe imprezy. Było miło, ale trzeba później wrócić do rzeczywistości. Zobaczysz : W szkole nie będzie się do mnie odzywał.
- Milly, chłopacy nie są tacy, jak dziewczyny. Oni chcą czasu i tyle.
- Nie gadajmy o tym. Debby przyniosła Ci dekoracje?
- Tak! I są niesamowite! Debby spisała się na medal! W poniedziałek Tina pójdzie z nami do cukierni jej ojca i zdecydujemy, jakie ciasta będą na festynie... - A może Georgia miała rację? Nie chciałam w to wierzyć, bo Harry na pewno nie zainteresował się mną. On woli łatwe dziewczyny, a ja taka nie jestem! Choć, jak to niektórzy mówią : Najlepiej smakuje owoc zakazany.

Nazajutrz wybrałam z ciotką i moją przyjaciółką na zakupy. Według nich powinniśmy kupić sobie ładne stroje na festyn powitalny. Dziś nie byłam chętna na chodzenie po sklepach.
- Jesteście w samorządzie i tak naprawdę reprezentujecie szkołę. - stwierdziła moja ciotka, wchodząc do centrum handlowego przez obrotowe drzwi. - Musicie wyglądać elegancko, ale i młodzieżowo. Nie róbcie z siebie starych bab. To nie przystoi wam w ty wieku.
- Chodźmy do New Yorker'a. Tam na pewno coś znajdziemy. - powiedziała Georgia, wskazując na sklep, który był jej i za razem moim ulubionym miejscem na zakupoholizm. Weszłyśmy do niego i od razu poszłyśmy na dział z sukienkami. Wybrałyśmy kilka kreacji, a potem ruszyłyśmy do przymierzalni. W którymś momencie, gdy zasłaniałam zasłoną kabinę, zauważyłam znajome brązowe loki. Całe szczęście, ze mnie nie zauważył. Następnie zajęłam się zdejmowaniem ubrań. Będąc już w samej bieliźnie, narzuciłam na siebie pierwszą sukienkę przez głowę. Gdy chciałam wyjść, usłyszałam jego głos.
- Cześć Georgia. - przywitał się, z zachrypniętym głosem.
- Cześć Harry. Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem kupić coś na festyn.
- My też.
- Jesteś z Milly? - Świetnie! Teraz nawet nie zamierzam sie z tąd ruszać! Nie ma mowy!
- Tak. Milly wyłaź, inaczej ja Ci pomogę! - Harry musiał robić zakupy, akurat w tej chwili?! Nie mógł później? Wzięłam głęboki wdech i wyszłam. - O boże! Wyglądasz bosko! Musisz ją wziąć!
- Serio? Nie wyglądam zbyt... dorośle?
- Nie! Bierz ją!
- Georgia ma rację. - odezwał się Harry. Spojrzałam na jego twarz w lustrze. Nie widziałam w niej nic, prócz... pożądania? Tak, to było to. Na sto procent.
- Widzisz! - pisnęła Georgia. - Mówi to mężczyzna!
- Przepraszam, ale mogę wiedzieć kim jesteś? - spytała moja ciotka, spoglądając na chłopaka kątem oka.
- No tak. Nie przedstawiłem się. - Harry wyciągnął dłoń w stronę cioci. - Harry Styles. Jestem z Milly i Georgią w klasie.
- Więc, to ty zabrałeś Milly na imprezę. Mam nadzieję, że była w bezpiecznych rękach. - ujęła jego rękę i po kilku sekundach puściła.
- Tak. Zawsze może na mnie polegać. - wymieniłam z Georgią zaskoczone spojrzenia. Co się stało w domu Styles'a? Może on coś pamiętał, ale nie chciał mi powiedzieć? To byłoby egoistyczne i podłe z jego strony.
- Jesteś nowy, prawda. - Harry pokiwał głową. - Podoba Ci się szkoła?
- Tak. Mam bardzo zgraną klasę. - Żeby nie słuchać tych bredni przebrałam się, zapłaciłam za ubranie i czekałam, aż Georgia wybierze coś dla siebie. Postawiłyśmy na prostotę.  Ona miała mieć zwiewną kieckę do kolan w beżowym odcieniu, a ja błękitną suknię do ziemi z cienkiego materiału z brązowym paskiem. Zapłaciłam za nią tylko trzydzieści funtów! Czy to się nie nazywa okazja? - Więc do zobaczenia. - Harry uśmiechnął się do mojej ciotki na pożegnanie, a potem puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się i odprowadziłam go wzorkiem.
- Uprzejmy chłopak. - powiedziała ciocia. - Jak chcesz możesz go do siebie zapraszać.
- Chodźmy lepiej na obiad, bo zaczynasz wygadywać bzdury, ciociu. - Chwyciłam jej ramię i poszłyśmy coś zjeść. Harry coś ukrywał, a ja zamierzała się dowiedzieć, co. Mimo konsekwencji.



----------------
I jak? Podoba się? Bo mi nawet, nawet... xd Chętnie poczytam wasze opinie. ;)

Kometujcie <3

Milly <3

wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 3

- Byliście świetni! - krzyknęła Pani Blue po próbie w piątek. - Pracowaliście jak prawdziwi zawodowcy! Wypocznijcie przez weekend, a w poniedziałek macie wrócić pełni energii. Do widzenia! - zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy ze szkoły.
- Jesteś gotowa na przegraną? - zapytał mnie Harry ze złośliwym uśmiechem.
- Nie żartuj sobie i nie okłamuj samego siebie. Jestem naprawdę trudną zawodniczką. - odparłam, wywracając oczami.
- Nie rób tak. - warknął. - Takie coś mnie wkurza.
- To będę robiła to częściej. - Parsknęłam.
- Przyjdź pod Starbucks'a o ósmej trzydzieści, a rano gdy wytrzeźwieję, odwiozę Cię do domu.
- Co za gentleman. - zadrwiłam. - Nie dzięki, pójdę pieszo.
- To ja proponuję Ci darmową odwózkę, a ty tak to odrzucasz? - Zdziwił się.
- Nie będę naciągała Cię na paliwo,to po pierwsze, a po drugie, podejrzewam, że nie będzie Ci się chciało wstawać o szóstej rano.
- Dlaczego tak wcześnie?
- Przyzwyczajenie.
- Jak tam chcesz. - Westchnął. - Muszę zajść jeszcze w jedno miejsce. Widzimy się przy Starbucks'ie?
- Tak. - Pokiwałam głową.
- Ubierz się ładnie. Nie chcę sobie narobić wstydu.
- Wiesz co? To było chamskie. - Odwróciłam napięcie i poszłam do domu.

***
- Dzisiaj idziesz na tą imprezę? - spytała mnie ciotka, gdy zasiadłyśmy do obiadu.
- No.
- Wiesz, że nie lubię, gdy przychodzisz zalana w trupa.
- Wiem ciociu, wiem, ale spokojnie. Kolega mnie przenocuje.
- Kolega? - Ciocia spojrzała na mnie ni to rozbawionym, ni to troskliwym wzrokiem. - Znam go przynajmniej?
- Nie. To ten chłopak, którym jara się Samara.
- Harry? Odwiozę Cie przynajmniej do domu?
- Nie. Znaczy on nalegał, ale ja nie chciałam. Mieszka niedaleko, więc poradzę sobie. - Tak naprawdę nie wiedziałam nawet gdzie jest dom jego przyjaciela ani dom Harrego, ale musiałam jakoś przekabacić ciocię na wyjście.
- Masz się nie wygłupić.
- Dobrze. - wstałam od stołu i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Otworzyłam szafę na oścież i patrzyłam na nią pustym wzrokiem. Miałam dużo ubrań, butów i cholernych dodatków, ale na imprezy chodziłam rzadko. Chwyciłam telefon i wybiłam numer mojej przyjaciółki.
- Halo? - usłyszałam jej głos po dwóch sygnałach. - Co się dzieje?
- Potrzebuję pomocy. - mruknęłam.

- Zaprosił Cię na imprezę!? - pisnęła Georgia, gdy dziesięć minut później zjawiła się u mnie w domu. - I ja nic o tym nie wiem?
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że to dla Ciebie takie ważne. - odparłam zawstydzona, robiąc przyjaciółce herbatę.
- Jest, bo uświadom sobie : Harry Styles zabiera Cię na domówkę! I zakładam, że nie wiem w co się ubrać i dlatego do mnie zadzwoniłaś.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęłam się, podając jej kubek.
- Zawsze ten sam problem. - Wzruszyła ramionami i poszłyśmy do mojego pokoju - A tak w ogóle pójdziemy w niedzielę rozejrzeć się po sklepach?
- Po co? - Ponownie stanęłam przed szafą i wyciągałam z niej różne rzeczy. - No tak, festyn.
- To też, ale jak się nie mylę w październiku jest bal jesienny, na który się wybieramy! Trzeba zacząć szukać tej jedynej i niepowtarzalnej sukni.
- Mamy jeszcze ponad miesiąc, Georgia. Nasze zdania zmienią się jeszcze milion razy. - stwierdziłam, wyjmując buty na wysokie, czarnej koturnie. - I pewnie moja ciotka będzie chciała pójść razem z nami.
- Co to za problem? Co jak co, ale ona ma gust. Wybrała nam w tamtym roku boskie sukienki. Nawet Debby była o nie zazdrosna, nie pamiętasz?
- Co o niej teraz sądzisz?
- Zmieniła się, ale niezbyt jej ufam. Przegięła u mnie po tym, jak przerobiła moje fotki z Twitter'a na te niczym z pornosów. Nie wybaczę jej tego. Ośmieszyła mnie w internecie i przed całą szkołą.
- Suka. - powiedziałam tylko tyle.
- Ale na razie się spisuje. Jutro ma mi przynieść dekoracje na festyn powitalny. Przyjdziesz je zobaczyć?
- Będę leczyć kaca - giganta.
- No tak... Dobra, pokaż co tam masz. - Georgia wypiła duszkiem połowę zawartości kubka i popatrzyła na moją odzież. - Masz tyle zajebistych ciuchów i ty nie wiesz w czym iść?
- No przepraszam, że Styles kazał mi się ładnie ubrać i mam mętlik w głowie!
- Kazał? - Wpadłam. - Stroisz się dla niego!
- Wcale nie! - krzyknęłam.
- Dobra, dobra. Ja wiem swoje i nie bój się, nikomu nic nie powiem.
- Georgia! - zawołałam zdesperowana.
- Proszę. - Georgia wepchnęła mi do rąk ubrania i pchnęła w stronę łazienki. Nie ma szans, by teraz odpuściła, a ja nie mogłam się wycofać. Cudownie, po prostu cudownie.

***
Oglądałam swoje odbicie w lustrze już piąty raz, zastanawiając się, czy nie przesadziłam.
- Wyglądasz zjawiskowo. - powiedziała Georgia, poprawiając moje włosy. Miałam na sobie fioletowe śliskie leginsy, czarny top, skórzaną kurtkę z trzy czwarte rękawami i koturny. Ludzie przechodzący przez Starbucks, pomyślą, że jestem z burdelu. Dzięki, Georgia. Właśnie o taki efekt mi na pewno chodziło. - Gdzie macie się spotkać?
- Pod kawiarnią. - mruknęłam.
- Jak chcesz mogę Cię odprowadzić.
- Nie. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się. - Ale dzięki. Która jest godzina?
- Dziesięć po ósmej.
- To muszę się zbierać. - Schowałam telefon do kieszeni kurtki i zeszłyśmy na dół.
- Już się... O mój boże. - Ciocia siedząca przy stole w salonie, złapała się za głowę. - Wyglądasz... Jak nie ty.
- Ujęłaś to tak grzecznie. - odparłam ze śmiechem. - Georgia się do mnie dobrała.
- Właśnie widzę. Baw się dobrze i pamiętaj, co Ci mówiłam.
- Dobrze. - Musnęłam wargami policzek cioci i wyszłam z domu.
Georgia poszła w swoją stronę, a ja w swoją. Nie było odwrotu.
Co ja najlepszego robiłam? Szłam na imprezę do nieznajomych ludzi i na dodatek nie wiedziałam, gdzie mieszkali! Po Harrym też nie wiedziałam czego się spodziewam. Jeśli jednak przegram zakład? Przecież ja nie pocałuję go przy tych wszystkich jego znajomych!
W końcu doszłam do Starbucks'a, mimo nieprzyjemnych spojrzeń przechodniów. Czekał na mnie, oparty prawym ramieniem o budynek. Przynajmniej mnie nie wystawił. W tym czasie, gdy stał tyłem do mnie, zilustrowałam co ma na sobie. Wszystkie ubrania miał w kolorze czarnym, przez co wyglądał podejrzanie, lecz zmieniłam zdanie po tym, gdy zauważyłam, że na stopach miał te swoje białe conversy, które były jedyną jasną poświatą w jego stroju.
Podeszłam do niego pewnie i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Chyba nie narobię Ci wstydu? - Harry odwrócił się, a potem przejechał po mnie wzrokiem.
- Wyglądasz obłędnie. - Zaśmiał się. - Chodź. No chyba, że chcesz zrezygnować? Masz jeszcze kilka sekund.
- Nie po to tyle się stroiłam, żeby teraz sobie odpuścić. - Ruszyłam przodem i poczułam jak patrzy się na mój... wiecie na co. - Gapisz się.
- Skąd wiesz?
- Zgadywałam. - Spojrzałam na niego pobłażliwie. - Idziesz, czy rezygnujesz, nowicjuszu?
- Muszę wygrać zakład. - Przyśpieszył i odgarnął swoje loki z twarzy.
Raptem usłyszałam ciche jęki i westchnienia. Nie zwróciłabym na to zbytnio uwagi, bo to w tej dzielnicy normalka, ale za budynkiem stała moja kuzynka z obcym i obleśnym facetem!
- Coś czuję, że to koniec imprezy. - szepnęłam, wskazując na Samarę. Ten chłopak prawie ją rozbierał! Gdybym nie przerwała im tej sielanki, zrobiłby o wiele więcej. - Samara! - wrzasnęłam. Co ona tu robiła? Nie powinna być w domu i odrabiać lekcji, jak każde " złote " dziecko? Dziewczyna była zaskoczona, że mnie widzi. - Zostaw ją! Ona jest nie letnia, debilu!
- Co? - warknął.
- To, że dopiero skończyła siedemnaście lat! - wzięłam ją od niego i przyjrzałam się Samarze. - Ty jesteś kompletnie pijana! Oszalałaś do reszty!? - Ta tylko się zaśmiała i zaczęła się bawić swoimi włosami. Popatrzyłam ponownie na faceta, który przyglądał się nieodgadnionym wzrokiem Samarze. - Coś jej zrobiłeś?
- Nie, ale sama tego chciała?
- Chciała? Ty czy wy...? Pojebało Cię do reszty, Samara?
- Powiedziała mi, że ma dwadzieścia lat.
- A wygląda na tyle?! Pomyślałeś przez chwilę?! - Objęłam ją w pasie i odeszłam od tego typa.
- To jest ta Twoja kuzyneczka? - zapytał mnie drwiąco Harry, patrząc badawczo na Samarę.
- Nasz brylant w rodzinie. - Prychnęłam. - Samara, ty...
- Tak! A co nie wolno mi?! - wydarła się na całe gardło.
- Ogarnij się. Idziemy do domu. Harry, pomożesz mi? - Pokiwał głową i uczynił to samo co ja kilka minut wcześniej.
- Harry? Haary Styles!? - Zaczęła piszczeć. - O boże, Harry mnie dotyka! - Wymieniłam z chłopakiem rozbawione spojrzenia i ruszyliśmy.
- Mówiłam Ci. - mruknęłam.
- Harry, pójdź ze mną na bal jesienny, proszę!
- Dobrze, że nic nie będzie pamiętać. Inaczej nie pokazałby się w szkole przez cały miesiąc. - Zaśmiałam się. - Przepraszam za Samarę. Za nim ją odstawimy, będzie już połowa imprezy. Może innym razem.
- Przecież mam wolną chatę i lodówkę pełną piwa i wódki. - powiedział z uśmiechem. - Nie odpuszczę Ci tego zakładu.
- Domyślam się. - Westchnęłam. - Samara, co powiesz mamie?
- Że, się zajebiście bawiłam! - krzyknęła, bełkocząc.
- Porządnie się schlała. - stwierdził Harry.
- Kiedyś zabiję tą małolatę. Przez nią ominęła mnie domówka! A jej matka pomyśli, że to ja ją zabrałam do klubu i kazałam jej wlewać alkohol do gardła. Samara! - Dziewczyna zerknęła na mnie. - Wiesz, że powiem mamie, że chciałaś pieprzyć się z tym facetem?
- To mów! Mam to gdzieś! Nie boję się jej!
- To lepiej się bój, moja droga. Od dziś nie masz życia.
- Harry! Milly mówiła o Tobie same dobre rzeczy na naszej rodzinnym obiedzie! - wystrzeliła. Harry szeroko się uśmiechnął.
- A co?
- Że jesteś przystojny i gada tylko o Tobie. - mówiła.
- Naprawdę? - Styles przeniósł swoje zielonookie spojrzenie na mnie.
- Chciałbyś. To Samara jest z Tobie zabujana, prawda?
- Tak! Harry będziesz mnie chciał!? Zrobię wszystko! - Spróbowałam powstrzymać wybuch śmiechu, ale wyrwał mi się głośny chichot.
- Po tej akcji, na pewno nie.
- Widzisz, nie masz u niego szans! A teraz lepiej przygotuj się na matczyny gniew.

- Co ty tu... Samara! - zawołała ciotka Lottie, gdy zobaczyła nas w drzwiach. - Miałaś być u koleżanki i robić pracę z angielskiego!
- Zmieniłam plany. - odparła, opierając się o ścianę.
- A ty jak ją znalazłaś? Też pewnie chciałaś zarwać noc! - warknęła do mnie.
- Wyżywaj się na mnie, że Twoja idealna córka nawaliła się za dwóch i o mało nie straciła dziewictwa z pierwszym lepszym chłopakiem na ulicy!
- Że co? Z kim? Nie mów, że z nim. - Ciotka Lottie spojrzała na Harrego, morderczym wzrokiem.
- Ciesz się, że pomógł mi ją tu donieść. - fuknęłam, broniąc go. - Inaczej bym ją zostawiła!
- Jak ty wyglądasz dziecko! Idziesz pod latarnię, by się sprzedać? ...
- Niech pani tak do niej nie mówi. - przerwał jej Harry. Obrońca się znalazł. - Zajmie się pani swoją łatwą córką, a nie jeszcze krytykuje Milly za to, że zareagowała, by Samarze nie stała się krzywda!
- Nie wtrącaj się chłopcze. To nie Twoja sprawa.
- Teraz udowodniłam Ci, jakie ziółko jest z Samary.
- Jesteś taka jak Twoja matka. Wyglądasz jak prostytutka!
- Ode mnie wara. - syknęłam przez zaciśnięte usta. - I następnym razem nie zdziw się, jeśli Samarę przywiezie policja!
- Może to Twoja sprawka!? Zazdrościsz jej i nasłałaś na nią alfonsa!
- Czy Pani jest tak głupia, czy po prostu nie rozumie? - Głos zabrał Styles. - Milly zabrała ją od tego dupka, by jej nie rozdziewiczył!
- Ja i tak wam nie wierzę. Poczekaj gówniaro, aż Ellie dowie się, że szwendasz się z chłopakiem po nocach!
- Po pierwsze : Mam osiemnaście lat i sama za siebie decyduję. Po drugie : pilnuj Samary i ją pouczaj, a nie mnie i po trzecie : ciotka wie co robię, z kim i gdzie!
- Jesteś bez szczelna. - Parsknęła.
- Nie, to ty jesteś bez szczelna. Szkoda, że nie wylałam Cu wtedy tej wody na twarz. Może zmyłaby wtedy Twoje ego. - Uśmiechnęłam się zadziornie, po czym odeszłam z Harrym z pod domu ciotki.
- Wiesz co?... - zaczął Harry. - Ta Twoja ciotka jest powaloną psycholką.
- Lepszej nie można sobie wymarzyć, co nie? - Zaśmiałam się i po chwili dodałam. - Teraz to na pewno muszę się nawalić, inaczej zaraz oszaleję do reszty.



-------------------
Oto rozdział 3 :) Może trochę krótki, ale dużo będzie się działo w następnej części :D Co sądzicie o wybryku Samary? Zostanie ukarana, czy jej matka da jej solidną lekcję manier? Chętnie poczytam wasze opinie w komentarzach :)

Komentujcie <3

Milly <3

 

sobota, 3 sierpnia 2013

Chapter 2

Całą drogę do najbliższej kawiarni pokonaliśmy w ciszy. Tylko czasami wymienialiśmy kilka zbędnych uwag i na tym kończyła się nasza rozmowa. Było naprawdę niezręcznie. Bałam się, że znów zacznie temat stracenia dziewictwa, więc wolałam się nie odzywać.
- Opowiedz mi o sobie. - powiedział Harry, gdy zasiedliśmy przy stoliku w Starbucks'ie. Kilka chwil później przyszła do nas kelnerka. Ładna była. Blondynka, długie nogi... Widać było po minie Harrego, że mu się spodobała. Złożył zamówienie, a gdy odchodziła, odprowadził ją wzrokiem.
- Co konkretnie? - spytałam, ale najchętniej pozmawiałabym o czymś innym.
- No nie wiem... Jaka jesteś, co lubisz... - chłopak zdjął okulary i poraził mnie blaskiem swych oczu. - Cokolwiek.
- Więc... Jestem zwyczajną dziewczyną z samorządu szkolnego.
- Zwyczajną. - Zaśmiał się drwiąco. - Słyszałem inne rzeczy.
- Niby jakie? Wierzysz we wszystko co Ci mówią? - fuknęłam. Domyślałam się, że za chwilę wkroczy na temat...
- Nieźle szalałaś, co nie? Lubiłaś na ostro. Tworzylibyśmy zgrany duet. - stwierdził.
- To było dawno i nie prawda.
- Powiesz mi?
- O czym? - specjalnie udawałam głupią by się ode mnie odczepił, ale on twardo wyczekiwał odpowiedzi. Nic nie mówiłam.
- O tym, że co wieczór nie wychodziłaś z nietrzeźwości. - odparł.
- Nate powiedział Ci o kilka słów za dużo. - warknęłam, zła o to, że Nate nigdy nie trzyma języka za zębami.
- Czyli to wszystko prawda?
- A jeśli tak, to co?
- To, że mogłabyś taka zostać, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie Ciebie jako szalonej imprezowiczki.
- To może i lepiej. - Prychnęłam i kelnerka przyniosła nam po kawie. Tym razem Styles nawet na nią nie spojrzał. Poszła, najwyraźniej zawiedziona.
- Dlaczego?
- Po co chcesz to wiedzieć? By puścić jakąś plotkę po szkole?
- Tsa... Żebym pierw coś komuś powiedział, to chyba muszę coś wiedzieć. - uśmiechnął się lekko.
- To jest trudne do mówienia... - chwyciłam kubek za ucho i wzięłam z niego kilka łyków gorącego płynu, które rozgrzał moje struny głosowe.
- Chyba zrozumiem. - uczynił to samo co ja i oblizał językiem swoje wargi. Ten gest wydawał mi się nawet seksowny, ale nie zamierzałam mówić tego na głos.
- Ehm... Jakiś czas temu zmarła moja matka. - powiedziałam beznamiętnie.
- Nie mówisz tego zbyt...
- Współczująco? - Pokiwał głową. - Nienawidziłam je za to, co robiła.
- A co...?
- Ćpała i piła. - mruknęłam. - Niezbyt fajnie. Gdy któregoś dnia wróciłam do domu, zastałam ją nieżywą na kanapie. Przedawkowała i teraz wącha piach. To przez nią o mało nie trafiłam na odwyk.
- Przykro mi.
- Mi nie. Prędzej czy później i tak by umarła. Było z nią źle.
- A pomagałaś jej wyjść z tego bagna?
- Tak, i to wiele razy. Za każdym razem mówiła, że nic jej nie jest. Alkohol i dragi wyprały jej mózg.
- A ojciec?
- Zostawił nas, gdy byłam mała. Nawet go nie pamiętam. Czemu Cię to w ogóle interesuje?
- Bo miałam podobne dzieciństwo, co ty. Mnie mój tata też nas opuścił.
- Nas?
- Mnie, moją mamę i siostrę, ale nie będę Cię tym zanudzał.
- Po co zapisałeś się do tej szkoły? - wypaliłam, nim ugryzłam się w język. Chłopak chwilę popatrzył na mnie pustym wzrokiem, a potem odwrócił głowę w stronę okna.
- Szukam nowych doznań. Wiesz... Próbuję wszystkiego po trochu.
- Mi by się to w końcu znudziło.
- To w końcu ty... Choć dałbym wszystko, by zobaczyć Cię napitą.
- Zmieniłeś temat. - zauważyłam. - To trochę się naczekasz. Nie piłam od dłuższego czasu.
- W końcu musi być ten pierwszy raz.
- Nie chcę do tego wracać. - odparłam stanowczo. - To było złe i głupie...
- A gdyby nie było?
- Do czego dążysz?
- Gdbyś nie przestała pić... Może wtedy nie przejmowałabyś się poprzednim życiem?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - warknęłam, zabierając swoje rzeczy i wyszłam z lokalu. Nie mam zamiaru się z nim zapoznawać. Już prędzej wolałabym rzucić się pod koła rozpędzonej ciężarówki, niż patrzeć na jego parszywą twarz. Choć był jeden plus w tej całej sytuacji : Zapłacił za moją kawę.

***
- Żartujesz?! Ty i on macie razem spędzać czas? - Zdziwiła się Georgia, gdy opowiedziałam jej i dziewczynom całą historię z wczorajszego dnia i powiedziałam o poleceniu Pani Dyrektor. - Posłuchasz się jej?
- Za żadne skarby. - syknęłam.
- Coś Ci zrobił?
- Nie, ale zaczął wypytywać o moje problemy z przeszłości. Nate pewnie naopowiadał mu o mnie niestworzone rzeczy.
- Nie powinien tego robić. - stwierdziła Tina. - Przecież to nie jego sprawa...
- I tak oto przestałam go lubić. - przerwała jej Rose. - On jest naprawdę bez szczelny.
- Mówiłam. - odparła Debby. - Nie zawracajmy sobie nim głowy. Chodźmy na lekcje.
Tego dnia próbowałam unikać Styles'a na wszelkie sposoby. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Muszę z ciężkim sercem przyznać : Debby miała rację. Tacy tylko udają zainteresowanych, a przy pierwszej lepszej okazji zaciągnie Cię do łóżka. Na moje szczęście, Harry nie zwracał dziś na mnie uwagi. Gadał jak najęty z Nate'm i Corbin'em. Czasami też zagadywał do tych dziewczyn, które piszczały na jego widok.
Ale w końcu nadszedł czas próby. Cała klasa zebrała się przy sali do ćwiczeń. Nie wróżyłam nic dobrego. Nie zamierzałam kolegować się ze Styles'em z przymusu. Nikt nie będzie wybierał mi przyjaciół. Wolałam zająć się swoimi sprawami.
- Jesteś w komplecie, świetnie! - powiedziała uradowana Pani Blue, klaszcząc w dłonie. - Mam dla was teksty i obsadziłam rolę. Osoby, które już wczoraj wyznaczyłam do pracy w garderobie, niech usiądą. - Debby, Tina i Rose wzięły krzesła i opadły na nie. - Dobrze... Chcę pierw sprawdzić umiejętności Pana Styles'a. Nie wiem czy Pani Dyrektor wtajemniczyła Cię w nasz plan...
- Niech Pani da mi ten tekst. - weszłam nauczycielce w zdanie. - O wszystkim wiem.
- Cudownie! Powinniście się cieszyć, że wybrałyśmy akurat was! - Moja klasa zacięcie przysłuchiwała się naszemu monologowi.
- Prosze Pani, czy to konieczne bym grała Cindy? Na pewno znajdą się inne chętne osoby na moje miejsce. Ja nawet nie jestem do niej podobna!
- Zawsze można to zmienić. - odparła wymijająco. Wyjęła z torby kartki, które po sekundzie wręczyła je nam. - Chcę porozmawiać z wami po próbie, a teraz na scenę!
- Pani Blue... - ponowiłam namówienie jej na zmianę planów, ale nie udało się.
- Bez dyskusji. - Zrezygnowana rzuciłam plecak na ziemię i powlokłam się na scenę. - Wskrzeście z siebie emocje, które się w was kłębią! Pokażcie, że nie pomyliłam się co do mojej decyzji! - Gdy przeleciałam wzrokiem po kartce, zamarłam.
- Romeo i Julia? Przecież wystawiamy Grease! - zaprotestowałam.
- Chcę pierw sprawdzić, czy się nadajecie. Harry, zaczynaj!
- Okej... - Harry wziął głęboki wdech. - Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! Ona jest wschodem, a Julia jest słońcem! Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę, która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś Od niej piękniejszą; ukarz ją zaćmieniem Za tę zazdrość, zetrzyj ją do reszty! - gdy to mówił, odjęło mi mowę. Harry żeby wzbudzić podziw u Pani Blue, przybliżył się do mnie i wziął za rękę. - To moja pani, to moja kochanka! O! Gdyby mogła wiedzieć czem jest dla mnie! Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd? Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem. Za śmiały jestem; mówię, lecz nie do mnie. Ptaki ocknęłyby się i śpiewały, Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały. Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko! O! gdybym mógł być tylko rękawiczką, co tę dłoń kryje!
- Ach! - wyrwało mi się, na co klasa się zaśmiała. Harry pochylił się nade mną i spojrzał głęboko w oczy. Na tekst nawet nie zerknął. Zachowywał się tak, jakby całą kwestię znał na pamięć i recytował go swojej ukochanej.
- Cicho! coś mówi! o! mów, mów dalej uroczy aniele ; Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz, Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy całego nieba, gdzieindziej zajęte, Prosiły oczu jej, aby zastępczo Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą. Lecz choćby oczy jej były na niebie, A owe gwiazdy w oprawie jej oczu; Blask jej oblicza zawstydziłby, gwiazdy, Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy wśród eterycznej zabłysły przezroczy, Jak lotny goniec niebios rozwartemu...
- Świetnie Harry! Idealnie! - przerwała mu Pani Blue. - Teraz ty, Milly.
- Romeo! czemuż ty jesteś Romeo! - zaczęłam, udając zmartwioną i jednocześnie przejętą. - Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę! Lub, jeśli tego nie możesz uczynić, To przysiąż wiernym być mojej miłości, A ja przestanę być z krwi Kapuletów. - Harry obserwował mnie z uśmiechem. Nawet nie spostrzegłam, że tekst się skończył, a my staliśmy wpatrzeni w siebie z lekko otwartymi ustami.
Raptem ktoś zaczął klaskać i zepsuł nastrój. Wróciłam do świata żywych i zauważyłam, że w sali znajdowała się również Pani Dyrektor. Spisek? Najprawdopodobniej.
- Brawo! - powiedziała wesoło. - Wiedziałam, że się wam uda! Jesteście stworzeni do teatru! Macie talent!
- Czeka was dużo pracy, ale póki co macie tę rolę. Zacznijmy najlepiej już teraz. Nie mamy czasu do stracenia!

Ta próba nie była jednak taka zła. Myślałam, że Harry będzie popisywał się swoim genialnym aktorstwem, ale przyjmował nawet najgorszą krytykę Pani Blue. Tu mnie pozytywnie zaskoczył. Podczas rozmowy pochwalono nas i kazano trzymać tak dalej.
- Przepraszam. - odparł Harry, gdy opuściliśmy teren szkoły.
- Za co?
- Za moje wczorajsze zachowanie w kawiarni.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko, choć myślałam inaczej i byłam na niego wściekła.
- Na scenie umiesz grać, ale nie tu. - Prychnął.
- Powiedziałabym to samo o Tobie. - warknęłam. - A tak w ogóle co się stało, że się do mnie odzywasz? Cały dzień nie zwracałeś na mnie uwagi.
- Poznawałem resztę klasy.
- I flirtowałeś z pierwszoklasistkami. - wymsknęło mi się i zarumieniłam jak piwonia.
- A co? Przeszkadza Ci to? - Harry uśmiechnął się zadziornie.
- Nie, droga wolna. Ja się przynajmniej do Ciebie nie łaszczę i nie piszczę na Twój widok.
- Zawsze trafi się taka jedna.
- Jesteś normalnym chłopakiem, nie wiem co one w Tobie widzą.
- Wow, dzięki za komplement. Zrobiłaś ze mnie nudziarza. - Zadrwił. - Ty całkiem nieźle grasz Julię.
- A ty Romea.
- Nadal będziesz nazywać mnie nowicjuszem?
- Zastanowię się. - Zaśmiałam się cicho. - Muszę iść.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Idę z moją ciotką na rodzinny obiad od drugiej ciotki. Najchętniej bym to olała, ale potem nie chcę słuchać godzinnych narzekań.
- Chcesz się rozerwać?
- Co proponujesz?
- Mój dobry znajomy organizuje domówkę. Będzie dość mało osób.
- Kiedy?
- W piątek o dziewiątej wieczorem. Ubierz się w coś ładnego.
- Jeszcze się nie zgodziłam. Mamy dopiero środę, wszystko może się zmienić.
- Ale na razie...?
- Zgadzam się, ale jeśli choć raz nie będziesz zadufany w sobie.
- Ja? Zadufany? - Zdziwił się.
- Może kiedyś zrozumiesz. - Poklepałam go po ramieniu i poszłam przygotować się do wyjścia.
***
- Czy to naprawdę konieczne? - zapytałam ciocię, gdy podjechałyśmy pod dom ciotki Lottie i chyba najbardziej egoistycznej kuzynki, Samary. Chodzi ze mną do szkoły i była tą jedną z pierwszoroczniaków, która śliniła się na widok Harrego. - Obie ich nie znosimy, a one mnie.
- Wiem, skarbie. Dasz radę. - Ciocia pogłaskała mnie po włosach, a potem wysiadłyśmy z auta. - A tak ogółem to gratuluję Ci roli, Cindy.
- Panna Blue dzwoniła do Ciebie? - Pokiwała głową. - Dzięki. Nie chciałam tego, ale uparła się i oto jestem.
- Będziesz świetna. - uśmiechnęła się do mnie, poprawiając swoją bluzkę. - Ta sukienka idealnie leży na Tobie. Wyglądasz w niej pięknie.
- Poczekaj, aż zobaczy ją Samara. - powiedziałam z westchnieniem. - Nie da mi żyć.

- Skąd masz tę kieckę! Nie widziałam jej  w centrum handlowym! Kupiłaś ją na wyprzedaży w Topshop'ie?
- A nie mówiłam. - szepnęłam do ciotki. - Znalazłam ją w Tally Weijl za trzydzieści funtów. Pewnie jeszcze ją znajdziesz.
- Po co, jeśli ma ładniejsze? - dołączyła do nas ciotka Lottie. Nigdy mnie nie lubiła, bo byłam córką narkomanki i uważała, że jestem gorsza od Samary, choć to nie ja dostałam się do szkoły z listy rezerwowej. Dobrze, że nie dowiedziała się o moim problemach z alkoholem. Dopiero wtedy nie zostawiłaby na mojej rodzinie suchej nitki. - Miło Cię widzieć, Ellie. Chodźmy do stołu. Przygotowałam dużo jedzenia. - Wymieniłam z moją opiekunką dyskretne spojrzenie i poszłyśmy do salonu, siadając na dębowych krzesłach ze złotą oblamówką. - Opowiadajcie, co u was słychać? - Żeby ją to chociaż interesowało. - Co w szkole?
- Jest u nas taki chłopak. Totalna nowość. Jest naprawdę przystojny! Każda dziewczyna o nim mówi. - paplała jak najęta.
- Jakoś ja nie gadam o nim tak często jak ty. - skomentowałam, nakładając sobie kurczaka i sałatkę cezar na talerz. - A ten chłopak ma imię. To Harry Styles i jest ze mną w klasie.
- Harry... Ładnie. - Samara westchnęła z lubością.
- Nie zawracaj sobie nim głowy. To prostak i na pewno nie zainteresuje się pierwszoklasistką.
- Niby dlaczego? - oburzyła się.
- Właśnie. - wtrąciła się ciotka Lottie. - Samarę pokocha każdy chłopiec. Ma urodę, wdzięk, klasę, inteligencję...
- Złączone brwi. - dodałam z zadziornym uśmieszkiem. Moja ciocia parsknęła śmiechem.
- Co?
- Nic, nic. Mów dalej. - Zaśmiałam się pod nosem. Jak ja kochałam rodzinne obiady.
- Na czym ja to skończyłam? Ach, no tak : ma inteligencję, a nie tak jak ty.
- Lottie. - warknęła moja ciotka.
- Nic nie szkodzi. - odparłam. - Nie ważne, że to ja dostałam się do najlepszej szkoły muzycznej w Londynie z pierwszej dziesiątki, a Samara jako rezerwowa.
- Ci co przyjmowali zgłoszenia, nie znali się na talentach. Samara jest uzdolnionym dzieckiem. Zobaczysz kochanie, Harry zwróci na Ciebie uwagę. - Wywróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem kurczaka. Robić nadzieję, zawsze można... - Słyszałam, że jesteś w samorządzie szkolnym.
- Zgadza się.
- Co planujesz zrobić w tym roku?
- W połowie września festyn powitalny, a w październiku bal jesienny.
- Kocham bale! - wykrzyknęła. - Byłam na wszystkich, który zorganizowano u mnie w liceum i za każdym razem miałam inną kreację. Sama dotrzyma tej tradycji i wtedy Harry będzie błagał Cię na kolanach, by z Tobą pójść. Każda będzie Ci zazdrościła.
- Harry taki nie jest. - przerwałam jej. - To dziewczyny błagają jego lub innych, którzy go znają, by zwrócił na nie uwagę.
- Skąd ty możesz wiedzieć, jaki jest Harry, jeśli pewnie nawet z nim nie rozmawiałaś? - Samara prychnęła.
- Gram z nim w jednej sztuce i na dodatek mamy główne role oraz pomaga mi w urządzaniu balu. - Mina Samary zbladła, a ciotka Lottie aż warczała ze złości.
- Dlaczego robisz z Samary gorszą od siebie? To ona zawsze była złotym dzieckiem rodziny!
- Według Ciebie, Lottie. - wtrąciła się moja ciotka. - To ty robisz z Milly osobę, która nic ie potrafi i ciągle obgadujesz ją za plecami do tych swoich przyjaciółeczek.
- A co mam o niej myśleć, gdy je matka ćpała? A teraz leży w grobie? Zasłużyła sobie na śmierć. Była nieodpowiedzialna, a wiadomo : Jaka matka, taka córka.
- Przesadziłaś. - wycedziłam ze łzami w oczach i oblałam jej ciemne spodnie resztą mojej wody ze szklanki. - Nie masz prawa mówić tak o mojej matce i jeszcze udowodnię Ci, że Samara nie jest grzeczną dziewczynką, za jaką się podaje. - obrzuciłam dziewczybę wściekłym wzrokiem, po czym wstałam od stołu i wyszłam z domu, stukając przy tym głośno obcasami. Miała czelność choćby wydusić z sibie słowo na temat mamy. Nigdy nie widziałam takiej chwalipięty i cynicznej kobiety, jak ona. Wstydzę się, że jest w mojej rodzinie i, że może nazywać się moją ciotką. Szłam chodnikiem, wylewając z siebie łzy. Nie wiedziałam, że ona potrafu być taka... niemiła i zgorzkniała... Teraz najchętniej rzuciłabym się na swoje łóżko i płakała.
- Nie wiedziałem, że dziś jeszcze Cię spotkam, Cindy. - na dźwięk jego głosu, zrobiło mi się dziwnie lżej na sercu.
- Cześć, Harry. - szepnęłam, wycierając twarz z " dowodów ".
- Płakałaś? - wydawał się bardziej rozbawiony, niż zmartwiony.
- Nie. - odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry opiera się nonszalancko o słup. Ubrany był w czarny, obcisły T-Shirt, beżowe rurki i białe conversy.
- Kłamiesz. Masz opuchnięte oczy.
- No co ty. - warknęłam.
- Ej, nie złość się. Co się stało?
- Co ty tu robisz?
- Unikasz pytania. - Uśmiechnął się lekko. - Zakładam, że wracasz z rodzinnej kolacji?
- Obiadu. - poprawiłam go. - Zapomniałam, że Ci mówiłam.
- Opowiesz mi co się stało?
- Chce Ci się wysłuchiwać tych bzdur?
- Gdyby była to bzdura, nie płakałabyś. - zauważył.
- Moja druga ciotka zaczęła mówić okropne rzeczy o mojej mamie. - wydukałam, idąc powoli przed siebie. Harry bez problemu dotrzymywał mi kroku.
- Uroczo. - Prychnął. - Co konkretnie?
- Że zasłużyła na śmierć i pójdę w jej ślady.
- Och. - wykrztusił. - Masz miłą rodzinę.
- Aż za bardzo. - zadrwiłam. - Na dodatek robią ze mnie beztalencie i potwora. Co ja im takiego zrobiłam? - Schowałam twarz w dłoniach. Miałam ochotę być teraz sama, by uniknąć poniżenia. Lecz Harry zrobił coś, czego się po nim nie spodziewałam. Chłopak przytulił mnie delikatnie, kładąc dłonie na talii.
- Cii... Nie płacz, bo to nic nie da. Okazujesz słabość, a na mięczaka mi nie wyglądasz. Powiedz chociaż, że odgryzłaś się jej za to?
- Wylałam na nią wodę. - Parsknęłam śmiechem i gdy wciągnęłam powietrze nosem, poczułam ten sam zapach jego wody kolońskiej, którą miał w pierwszy dzień szkoły. - Ale oprócz tego : Moja kuzynka szaleje za Tobą.
- Serio? - Zaśmiał się. - Mam kolejną wielbicielkę.
- Nie ciesz się tak. - oderwałam się od niego. - Jest od Ciebie dwa lata młodsza...
- Skąd wiesz, że ja mam dziewiętnaście lat?
- Słyszałam, że jesteś rok od nas starszy i oblałeś jedną klasę.
- Nie prawda. Owszem, jestem o rok starszy, ale to tylko dlatego, że poszedłem później do szkoły. - Zrobiło mi się trochę głupio. - Ale zapomnijmy o tym, kontynuuj.
- Ona jest tą jedną z psychicznych dziewczyn, które wzdychają na Twój widok. Chce byś poszedł z nią na bal jesienny.
- Nachalna laska. Nie lubię takich.
- A żebyś widział jej matkę. Istna wiedźma. - Zaśmiał się cicho.
- Jak ma na imię?
- Samara.
- Imię jak z kreskówki. - uśmiechnęłam się.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Mieszkam niedaleko. Wracam od kolegi. - odparł. - A co do Twojej kuzynki : Ładna jest chociaż?
- Jeśli lubisz laski ze złączonymi brwiami i natrętnymi matkami, jest Twoja.
- Żartujesz, czy mówisz poważnie?
- Czy ja wyglądam na osobę, która żartuje, Harry?
- No, może trochę. - Pacnęłam go w ramię.
- Pójdę na tę imprezę. - powiedziałam. - Muszę zaszaleć, nim zacznie się nauka.
- Trafiłaś pod właściwy adres. Jestem królem dyskotek.
- Abyś się nie przeliczył.
- Wyzywasz mnie na pojedynek?
- Zakład? - wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Ujął ją bez wahania.
- Jeśli wygram, masz mnie pocałować, i to namiętnie, bez żadnych ale.
- Zgoda. Masz prawo jazdy?
- Mam.
- Jeśli to ja wygram, masz mnie wozić i odwozić ze szkoły, przez cały tydzień.
- Nie ma sprawy. To będzie piękny wieczór. Więc, kto wypije więcej?
- Co to za problem? - Prychnęłam. - Zobaczysz, zwyciężę. Nie lubię przegrywać. 


---------------------
Oto rozdział 2 :) Mam nadzieję, że fajnie wyszedł i się wam spodoba :D Drugi rozdział i już Milly założyła się ze Styles'em? Szybko, nie? Pocałowałybyście go, gdybyście przegrały?

Kto z was idzie na This Is Us? Bo ja idę z moją przyjaciółką na premierę i nie mogę się doczekać! :*

Komentujcie <3

Milly <3