Tłumacz

wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 3

- Byliście świetni! - krzyknęła Pani Blue po próbie w piątek. - Pracowaliście jak prawdziwi zawodowcy! Wypocznijcie przez weekend, a w poniedziałek macie wrócić pełni energii. Do widzenia! - zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy ze szkoły.
- Jesteś gotowa na przegraną? - zapytał mnie Harry ze złośliwym uśmiechem.
- Nie żartuj sobie i nie okłamuj samego siebie. Jestem naprawdę trudną zawodniczką. - odparłam, wywracając oczami.
- Nie rób tak. - warknął. - Takie coś mnie wkurza.
- To będę robiła to częściej. - Parsknęłam.
- Przyjdź pod Starbucks'a o ósmej trzydzieści, a rano gdy wytrzeźwieję, odwiozę Cię do domu.
- Co za gentleman. - zadrwiłam. - Nie dzięki, pójdę pieszo.
- To ja proponuję Ci darmową odwózkę, a ty tak to odrzucasz? - Zdziwił się.
- Nie będę naciągała Cię na paliwo,to po pierwsze, a po drugie, podejrzewam, że nie będzie Ci się chciało wstawać o szóstej rano.
- Dlaczego tak wcześnie?
- Przyzwyczajenie.
- Jak tam chcesz. - Westchnął. - Muszę zajść jeszcze w jedno miejsce. Widzimy się przy Starbucks'ie?
- Tak. - Pokiwałam głową.
- Ubierz się ładnie. Nie chcę sobie narobić wstydu.
- Wiesz co? To było chamskie. - Odwróciłam napięcie i poszłam do domu.

***
- Dzisiaj idziesz na tą imprezę? - spytała mnie ciotka, gdy zasiadłyśmy do obiadu.
- No.
- Wiesz, że nie lubię, gdy przychodzisz zalana w trupa.
- Wiem ciociu, wiem, ale spokojnie. Kolega mnie przenocuje.
- Kolega? - Ciocia spojrzała na mnie ni to rozbawionym, ni to troskliwym wzrokiem. - Znam go przynajmniej?
- Nie. To ten chłopak, którym jara się Samara.
- Harry? Odwiozę Cie przynajmniej do domu?
- Nie. Znaczy on nalegał, ale ja nie chciałam. Mieszka niedaleko, więc poradzę sobie. - Tak naprawdę nie wiedziałam nawet gdzie jest dom jego przyjaciela ani dom Harrego, ale musiałam jakoś przekabacić ciocię na wyjście.
- Masz się nie wygłupić.
- Dobrze. - wstałam od stołu i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Otworzyłam szafę na oścież i patrzyłam na nią pustym wzrokiem. Miałam dużo ubrań, butów i cholernych dodatków, ale na imprezy chodziłam rzadko. Chwyciłam telefon i wybiłam numer mojej przyjaciółki.
- Halo? - usłyszałam jej głos po dwóch sygnałach. - Co się dzieje?
- Potrzebuję pomocy. - mruknęłam.

- Zaprosił Cię na imprezę!? - pisnęła Georgia, gdy dziesięć minut później zjawiła się u mnie w domu. - I ja nic o tym nie wiem?
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że to dla Ciebie takie ważne. - odparłam zawstydzona, robiąc przyjaciółce herbatę.
- Jest, bo uświadom sobie : Harry Styles zabiera Cię na domówkę! I zakładam, że nie wiem w co się ubrać i dlatego do mnie zadzwoniłaś.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęłam się, podając jej kubek.
- Zawsze ten sam problem. - Wzruszyła ramionami i poszłyśmy do mojego pokoju - A tak w ogóle pójdziemy w niedzielę rozejrzeć się po sklepach?
- Po co? - Ponownie stanęłam przed szafą i wyciągałam z niej różne rzeczy. - No tak, festyn.
- To też, ale jak się nie mylę w październiku jest bal jesienny, na który się wybieramy! Trzeba zacząć szukać tej jedynej i niepowtarzalnej sukni.
- Mamy jeszcze ponad miesiąc, Georgia. Nasze zdania zmienią się jeszcze milion razy. - stwierdziłam, wyjmując buty na wysokie, czarnej koturnie. - I pewnie moja ciotka będzie chciała pójść razem z nami.
- Co to za problem? Co jak co, ale ona ma gust. Wybrała nam w tamtym roku boskie sukienki. Nawet Debby była o nie zazdrosna, nie pamiętasz?
- Co o niej teraz sądzisz?
- Zmieniła się, ale niezbyt jej ufam. Przegięła u mnie po tym, jak przerobiła moje fotki z Twitter'a na te niczym z pornosów. Nie wybaczę jej tego. Ośmieszyła mnie w internecie i przed całą szkołą.
- Suka. - powiedziałam tylko tyle.
- Ale na razie się spisuje. Jutro ma mi przynieść dekoracje na festyn powitalny. Przyjdziesz je zobaczyć?
- Będę leczyć kaca - giganta.
- No tak... Dobra, pokaż co tam masz. - Georgia wypiła duszkiem połowę zawartości kubka i popatrzyła na moją odzież. - Masz tyle zajebistych ciuchów i ty nie wiesz w czym iść?
- No przepraszam, że Styles kazał mi się ładnie ubrać i mam mętlik w głowie!
- Kazał? - Wpadłam. - Stroisz się dla niego!
- Wcale nie! - krzyknęłam.
- Dobra, dobra. Ja wiem swoje i nie bój się, nikomu nic nie powiem.
- Georgia! - zawołałam zdesperowana.
- Proszę. - Georgia wepchnęła mi do rąk ubrania i pchnęła w stronę łazienki. Nie ma szans, by teraz odpuściła, a ja nie mogłam się wycofać. Cudownie, po prostu cudownie.

***
Oglądałam swoje odbicie w lustrze już piąty raz, zastanawiając się, czy nie przesadziłam.
- Wyglądasz zjawiskowo. - powiedziała Georgia, poprawiając moje włosy. Miałam na sobie fioletowe śliskie leginsy, czarny top, skórzaną kurtkę z trzy czwarte rękawami i koturny. Ludzie przechodzący przez Starbucks, pomyślą, że jestem z burdelu. Dzięki, Georgia. Właśnie o taki efekt mi na pewno chodziło. - Gdzie macie się spotkać?
- Pod kawiarnią. - mruknęłam.
- Jak chcesz mogę Cię odprowadzić.
- Nie. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się. - Ale dzięki. Która jest godzina?
- Dziesięć po ósmej.
- To muszę się zbierać. - Schowałam telefon do kieszeni kurtki i zeszłyśmy na dół.
- Już się... O mój boże. - Ciocia siedząca przy stole w salonie, złapała się za głowę. - Wyglądasz... Jak nie ty.
- Ujęłaś to tak grzecznie. - odparłam ze śmiechem. - Georgia się do mnie dobrała.
- Właśnie widzę. Baw się dobrze i pamiętaj, co Ci mówiłam.
- Dobrze. - Musnęłam wargami policzek cioci i wyszłam z domu.
Georgia poszła w swoją stronę, a ja w swoją. Nie było odwrotu.
Co ja najlepszego robiłam? Szłam na imprezę do nieznajomych ludzi i na dodatek nie wiedziałam, gdzie mieszkali! Po Harrym też nie wiedziałam czego się spodziewam. Jeśli jednak przegram zakład? Przecież ja nie pocałuję go przy tych wszystkich jego znajomych!
W końcu doszłam do Starbucks'a, mimo nieprzyjemnych spojrzeń przechodniów. Czekał na mnie, oparty prawym ramieniem o budynek. Przynajmniej mnie nie wystawił. W tym czasie, gdy stał tyłem do mnie, zilustrowałam co ma na sobie. Wszystkie ubrania miał w kolorze czarnym, przez co wyglądał podejrzanie, lecz zmieniłam zdanie po tym, gdy zauważyłam, że na stopach miał te swoje białe conversy, które były jedyną jasną poświatą w jego stroju.
Podeszłam do niego pewnie i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Chyba nie narobię Ci wstydu? - Harry odwrócił się, a potem przejechał po mnie wzrokiem.
- Wyglądasz obłędnie. - Zaśmiał się. - Chodź. No chyba, że chcesz zrezygnować? Masz jeszcze kilka sekund.
- Nie po to tyle się stroiłam, żeby teraz sobie odpuścić. - Ruszyłam przodem i poczułam jak patrzy się na mój... wiecie na co. - Gapisz się.
- Skąd wiesz?
- Zgadywałam. - Spojrzałam na niego pobłażliwie. - Idziesz, czy rezygnujesz, nowicjuszu?
- Muszę wygrać zakład. - Przyśpieszył i odgarnął swoje loki z twarzy.
Raptem usłyszałam ciche jęki i westchnienia. Nie zwróciłabym na to zbytnio uwagi, bo to w tej dzielnicy normalka, ale za budynkiem stała moja kuzynka z obcym i obleśnym facetem!
- Coś czuję, że to koniec imprezy. - szepnęłam, wskazując na Samarę. Ten chłopak prawie ją rozbierał! Gdybym nie przerwała im tej sielanki, zrobiłby o wiele więcej. - Samara! - wrzasnęłam. Co ona tu robiła? Nie powinna być w domu i odrabiać lekcji, jak każde " złote " dziecko? Dziewczyna była zaskoczona, że mnie widzi. - Zostaw ją! Ona jest nie letnia, debilu!
- Co? - warknął.
- To, że dopiero skończyła siedemnaście lat! - wzięłam ją od niego i przyjrzałam się Samarze. - Ty jesteś kompletnie pijana! Oszalałaś do reszty!? - Ta tylko się zaśmiała i zaczęła się bawić swoimi włosami. Popatrzyłam ponownie na faceta, który przyglądał się nieodgadnionym wzrokiem Samarze. - Coś jej zrobiłeś?
- Nie, ale sama tego chciała?
- Chciała? Ty czy wy...? Pojebało Cię do reszty, Samara?
- Powiedziała mi, że ma dwadzieścia lat.
- A wygląda na tyle?! Pomyślałeś przez chwilę?! - Objęłam ją w pasie i odeszłam od tego typa.
- To jest ta Twoja kuzyneczka? - zapytał mnie drwiąco Harry, patrząc badawczo na Samarę.
- Nasz brylant w rodzinie. - Prychnęłam. - Samara, ty...
- Tak! A co nie wolno mi?! - wydarła się na całe gardło.
- Ogarnij się. Idziemy do domu. Harry, pomożesz mi? - Pokiwał głową i uczynił to samo co ja kilka minut wcześniej.
- Harry? Haary Styles!? - Zaczęła piszczeć. - O boże, Harry mnie dotyka! - Wymieniłam z chłopakiem rozbawione spojrzenia i ruszyliśmy.
- Mówiłam Ci. - mruknęłam.
- Harry, pójdź ze mną na bal jesienny, proszę!
- Dobrze, że nic nie będzie pamiętać. Inaczej nie pokazałby się w szkole przez cały miesiąc. - Zaśmiałam się. - Przepraszam za Samarę. Za nim ją odstawimy, będzie już połowa imprezy. Może innym razem.
- Przecież mam wolną chatę i lodówkę pełną piwa i wódki. - powiedział z uśmiechem. - Nie odpuszczę Ci tego zakładu.
- Domyślam się. - Westchnęłam. - Samara, co powiesz mamie?
- Że, się zajebiście bawiłam! - krzyknęła, bełkocząc.
- Porządnie się schlała. - stwierdził Harry.
- Kiedyś zabiję tą małolatę. Przez nią ominęła mnie domówka! A jej matka pomyśli, że to ja ją zabrałam do klubu i kazałam jej wlewać alkohol do gardła. Samara! - Dziewczyna zerknęła na mnie. - Wiesz, że powiem mamie, że chciałaś pieprzyć się z tym facetem?
- To mów! Mam to gdzieś! Nie boję się jej!
- To lepiej się bój, moja droga. Od dziś nie masz życia.
- Harry! Milly mówiła o Tobie same dobre rzeczy na naszej rodzinnym obiedzie! - wystrzeliła. Harry szeroko się uśmiechnął.
- A co?
- Że jesteś przystojny i gada tylko o Tobie. - mówiła.
- Naprawdę? - Styles przeniósł swoje zielonookie spojrzenie na mnie.
- Chciałbyś. To Samara jest z Tobie zabujana, prawda?
- Tak! Harry będziesz mnie chciał!? Zrobię wszystko! - Spróbowałam powstrzymać wybuch śmiechu, ale wyrwał mi się głośny chichot.
- Po tej akcji, na pewno nie.
- Widzisz, nie masz u niego szans! A teraz lepiej przygotuj się na matczyny gniew.

- Co ty tu... Samara! - zawołała ciotka Lottie, gdy zobaczyła nas w drzwiach. - Miałaś być u koleżanki i robić pracę z angielskiego!
- Zmieniłam plany. - odparła, opierając się o ścianę.
- A ty jak ją znalazłaś? Też pewnie chciałaś zarwać noc! - warknęła do mnie.
- Wyżywaj się na mnie, że Twoja idealna córka nawaliła się za dwóch i o mało nie straciła dziewictwa z pierwszym lepszym chłopakiem na ulicy!
- Że co? Z kim? Nie mów, że z nim. - Ciotka Lottie spojrzała na Harrego, morderczym wzrokiem.
- Ciesz się, że pomógł mi ją tu donieść. - fuknęłam, broniąc go. - Inaczej bym ją zostawiła!
- Jak ty wyglądasz dziecko! Idziesz pod latarnię, by się sprzedać? ...
- Niech pani tak do niej nie mówi. - przerwał jej Harry. Obrońca się znalazł. - Zajmie się pani swoją łatwą córką, a nie jeszcze krytykuje Milly za to, że zareagowała, by Samarze nie stała się krzywda!
- Nie wtrącaj się chłopcze. To nie Twoja sprawa.
- Teraz udowodniłam Ci, jakie ziółko jest z Samary.
- Jesteś taka jak Twoja matka. Wyglądasz jak prostytutka!
- Ode mnie wara. - syknęłam przez zaciśnięte usta. - I następnym razem nie zdziw się, jeśli Samarę przywiezie policja!
- Może to Twoja sprawka!? Zazdrościsz jej i nasłałaś na nią alfonsa!
- Czy Pani jest tak głupia, czy po prostu nie rozumie? - Głos zabrał Styles. - Milly zabrała ją od tego dupka, by jej nie rozdziewiczył!
- Ja i tak wam nie wierzę. Poczekaj gówniaro, aż Ellie dowie się, że szwendasz się z chłopakiem po nocach!
- Po pierwsze : Mam osiemnaście lat i sama za siebie decyduję. Po drugie : pilnuj Samary i ją pouczaj, a nie mnie i po trzecie : ciotka wie co robię, z kim i gdzie!
- Jesteś bez szczelna. - Parsknęła.
- Nie, to ty jesteś bez szczelna. Szkoda, że nie wylałam Cu wtedy tej wody na twarz. Może zmyłaby wtedy Twoje ego. - Uśmiechnęłam się zadziornie, po czym odeszłam z Harrym z pod domu ciotki.
- Wiesz co?... - zaczął Harry. - Ta Twoja ciotka jest powaloną psycholką.
- Lepszej nie można sobie wymarzyć, co nie? - Zaśmiałam się i po chwili dodałam. - Teraz to na pewno muszę się nawalić, inaczej zaraz oszaleję do reszty.



-------------------
Oto rozdział 3 :) Może trochę krótki, ale dużo będzie się działo w następnej części :D Co sądzicie o wybryku Samary? Zostanie ukarana, czy jej matka da jej solidną lekcję manier? Chętnie poczytam wasze opinie w komentarzach :)

Komentujcie <3

Milly <3

 

1 komentarz:

  1. Świetne! Uwielbiam tego bloga. Czekam na następną część! <3 Pozdrowienia^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3