Tłumacz

czwartek, 1 sierpnia 2013

Chapter 1

- Milly! Wyłaź z tej łazienki! Spóźnisz się do szkoły! - usłyszałam głos zniecierpliwionej ciotki, dobiegający z kuchni. - Georgia na Ciebie czeka!
- I jest bardzo głodna, bo nie zjadła śniadania! - dodała moja przyjaciółka. Dziś był drugi września. Pierwszy dzień w szkole. Zaczynałam drugą klasę liceum. Ten czas minął strasznie szybko. Dopiero co byłam w szkole podstawowej, a już za rok zdaję maturę i będę wybierała studia, na które chcę pójść. Zawsze kochałam muzykę i rozwijałam się w tym kierunku. Moi znajomi mówili mi, że mam głos podobny do Beyonce lub Christiny Aquilery, ale jakoś im nie wierzyłam. Razem z Georgią chodziłyśmy na zajęcia muzyczne od pierwszej klasy liceum. Pani Blue, moja wychowawczyni i nauczycielka śpiewu, chwaliła mnie i kazała występować na różnych festiwalach, co już mniej mi się podobało.
- Już idę! - odkrzyknęłam, poprawiając włosy. Zarzuciłam plecak na jedno ramię i zeszłam na dół.
- Tryskasz radością, Milly! - powiedziała wesoło Georgia i ujęła moje ramię. - Do widzenia, Pani Osbourne!
- Macie się zachowywać!
- Wiemy. - odparłyśmy i wyszłyśmy z domu.
- Jak to możliwe, że za rok kończymy liceum?! Nadal pamiętam ten dzień, w którym się poznałyśmy i poszłyśmy na imprezę do Nate'a.
- To był naprawdę odjechany wieczór. - stwierdziłam ze śmiechem, przypominając sobie obrazy nawalonej w trupa Georgi. - Gorzej było z tym, że musiałam robić za Twoją matkę.
- Nie musiałaś, ale dziękuję Ci, ze wtedy przy mnie byłaś. Nie wiem jakbym doszła do domu w takim stanie, ale było warto. - Zaśmiałyśmy się i pokierowałyśmy do szkoły. Londyn z rana był niesamowity. Słońce lekko grzało, a jego promienie odbijały się o Big Ben. Niedaleko znajdowała się moja szkoła dla utalentowanych muzycznie, tanecznie i teatralnie dzieciaków. To był pomysł ciotki Ellie, żebym tam poszła. " Taki głos nie może się zmarnować! To byłby ogromny grzech" Tak to ujęła, gdy zaczęłam mówić, że to nie najlepszy pomysł. Robiła wszystko, bym zapomniała o feralnym zdarzeniu z przed dwóch lat. Zapomnieć... Ta czynność u mnie nie istniała. Próby mojej opiekunki, były niezawodne.
Wieczór to była moja najgorsza pora dnia. Dawałam wtedy upust wszelakim emocjom, które nosiłam w sobie za dnia. Zobaczyć martwą matkę w salonie, która zaćpała się na śmierć... Tego nie widzi się na co dzień.
- Ziemia do Milly! - Moje rozmyślania przerwała mi Georgia. Spojrzałam na nią z pod przymkniętych oczu. - Słyszałaś co do Ciebie mówiłam?
- Niezbyt. Przepraszam. - mruknęłam.
- Znowu o niej myślisz? - Georgia doskonale wiedziała co się ze mną działo. Jako pierwsza wysłuchała całej mojej historii, od początku do końca. Od tamtej pory przyjaźnimy się i nie odstępujemy siebie choćby na krok. Pokiwałam twierdząco głową. Georgia poprowadziła nas na ławkę pod szkołą i usiadłyśmy na niej. - Jeśli będziesz chciała się wygadać, to mów. Jestem Twoją przyjaciółką. Od tego jestem.
- Wiem. - Przytuliłyśmy się.
- Te rok będzie inny. Wyrwiemy nowych chłopaków, zabawimy się na balu jesiennym.
- Tamten był do kitu. - stwierdziłam.
- Bo były złe osoby w samorządzie, a teraz jesteśmy my! Zrobimy tyle dyskotek w tej budzie, że wybuchnie od ich nadmiaru.
- Zgadzam się. Musimy urządzić bal niczym z lat siedemdziesiątych.
- O tak! Ta muzyka, stroje... Były niesamowite! Musimy pogadać o tym z Blue. Na pewno się zgodzi.
- Więc, mamy plany na następne kilka miesięcy! - Przybiłam z nią piątkę i wolnym krokiem weszłyśmy do szkoły. Czułam się jak w jakimś dennym filmie, gdy nagle na głównych postaciach jest zwolnione tempo i wszyscy nie spuszczają z nich wzroku. Myślałam, że to nigdy mi się nie spodoba, ale teraz byłam odmiennego zdania. Każdy się z nami witał i przytulał. To przez to, że jesteśmy w samorządzie i mamy władzę nad rozrywką w tej szkole, czy nagle coś im się odmieniło i zaczęli o nas pozytywniej myśleć? Według mnie pięćdziesiąt procent na jedną odpowiedź, a pięćdziesiąt na drugą. Impas.
Nawet szkolna elita podeszła do nas i zaczęła z nami rozmawiać.
- Powinniście zorganizować festyn powitalny! - pisnęła Debby, blondynka o ostrych rysach twarzy i długich, różowych tipsach. - Moim zdaniem to super pomysł, tym bardziej dla pierwszaków.
- Też mi się podoba. - zgodziłam się z nią.
- Możemy się przyłączyć? - zapytała mnie Rosalie, która stała zza lewym ramieniem Debby. Dziewczyna była niską farbowaną brunetką, która słynęła z mocnego makijażu, a wokół niej rozciągał się nieprzyjemny zapach lakieru do włosów. - Wiemy, że sporo Ci naprzykrzałyśmy Milly, ale dyrektorka dała nam niezły wycisk podczas wakacji. Jest nam naprawdę przykro.
- Przeprosiny przyjęte, ale nie zapomnę tak szybko, co mówiłyście.
- Chcemy Ci to wynagrodzić. Mogłybyśmy zrobić dekoracje, upiec ciasta. Przecież wiesz, że mój tata ma cukiernię, więc by nam pomógł, a zaoszczędzone pieniądze zachowamy na następną uroczystość. - odezwała się się Tina, trzecia i za razem ostatnia osoba z elity. Była ona zdecydowanie najrozsądniejsza i uczciwa z całej trójki.
- To jesteśmy umówione? - upewniła się Debby z szerokim uśmiechem.
- Dobrze. Trzeba tylko porozmawiać z dyrektorką. - odpowiedziała za nas obie Georgia.
- Już obgadałyśmy to z nią w wakacje. Teraz wystarczy wszystko urządzić.
- Chodźcie, powiem wam jaka jest moja wizja... - zaczęła Rosalie i poszłyśmy pod naszą salę. Tak, byłyśmy razem w klasie. Nie zbyt uroczo, ale musiałam z tym żyć jeszcze rok. Rose miała nawet trafny plan, który mógł wypalić. Dużo jedzenia, kolorowe napisy i dekoracje, koncert naszego szkolnego zespołu... Zapowiadało się całkiem nieźle. - Sprzedam wam newsa, o którym wiemy tylko my. Będziemy mieli nowego w klasie. Raz oblał jedną klasę.
- Przyjechał do Londynu nie dawno i zapisał się do tej szkoły, by podszkolić się wokalnie. - dodała Debby , patrząc w swoje paznokcie. - Mamy tutaj takich wielu. Pewnie znów dojdzie do nas jakiś rąbnięty w mózg debil, z przerwą między jedynkami. - Zaśmiałam się cicho. - Ale jeśli będzie ciachem, to chętnie udzielę mu kilku prywatnych lekcji.
- Będziesz go uczyć, jak wyciągnąć wysokie c? - spytałam ją ze śmiechem.
- Dobry pomysł, Milly! - pochwaliła mnie. - Zmieniłaś się przez wakacje! Jesteś bardziej otwarta i zabawniejsza.
- Dzięki.
- Byłaś gdzieś? Bo ja wreszcie poleciałam do Kalifornii i mówię Ci : Było bosko! Plaże, centra handlowe, chłopcy... Wszystko jest tam idealne! Mogłabym tam zamieszkać.
- Tak, byłam w Bułgarii.
- Złote piaski? - Pokiwałam głową. - Zajebiste miejsce. Kluby są odjazdowe!
- Wiem! Byłam w takim jednym... no ten. - szukałam nazwy w swojej głowie. - Mam! Bounce!
- Mamy ten sam gust! Lepszych drinków niż tam, nigdy nie piłam! A ty, Georgia?
- Byłam w Australii na festiwalu muzycznym.
- Też miałam być, ale... - przerwała, bo przez korytarz szedł on. Nowy. Usłyszałam jak dziewczyny nerwowo chichoczą i wlepiają wzrok w chłopaka.
On był... inny niż nasi koledzy ze szkoły. Nie ukrywam faktu, że był cholernie przystojny, wysoki i dobrze zbudowany, lecz wydawał się tajemniczy. Miał na sobie czarne rurki, biały obcisły podkoszulek, który podkreślał jego umięśniony tors i marynarkę w tym samym kolorze co spodnie. Oczy miał zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi, a jego brązowe loki opadały mu na twarz. Odgarnął je, przez co dziewczyny zaczęły piszczeć jeszcze donośniej. On patrzył śmiało przed siebie i nie zwracał na nie uwagi. Był niczym model na wybiegu. Gdy przeszedł koło nas, owiał mnie zapach jego wody kolońskiej.
- O mój boże... Nie podoba mi się! - powiedziała Debby. Spojrzałyśmy na nią zdziwione.
- Serio? - zapytała ją Rose, zdumiona zachowaniem przyjaciółki.
- Serio. - potwierdziła. - Udaje ważniaka i przystojniaka. Byłam już z takim i są naprawdę fatalni. Bierzcie go sobie, nie jest w moim guście. Skupię się w tym roku na imprezach i ich organizowaniu. - Debby pierwszy raz powiedziała coś sensownego. Patrzyłyśmy na nią jak na idiotkę. - No co? Mówię poważnie. On wydaje mi się podejrzany.
- Podejrzany, czy nie, jest niezłym ciachem. - skomentowała Tina z uśmiechem.

***
- Jak dobrze widzieć was całych i zdrowych! - powiedziała nasza wychowawczyni, gdy usiedliśmy w ławkach. - Wyrośliście! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście! Debby, opowiesz nam?
- Musze przy klasie? - Zaśmialiśmy się. - Bo to trochę nieprzyzwoite.
- Ale chyba nie jesteś w ciąży? - spytała ją, zaniepokojona.
- Bez przesady! Pani wie, że w tych czasach używa się gumek?
- Ujęłaś to tak, jakbym była wiele lat starsza od was.
- A tak nie jest? - zapytała ją tym razem Rosalie, a klasa ponownie się zaśmiała.
- Nie przeginaj. - ostrzegła ją ze śmiechem. - Mam nadzieję, że wypoczęliście i jesteście gotowi do nauki.
- Oczywiście. Dla Pani wszystko. - odparła Georgia z ironią w głosie.
- Cieszę się. W tym roku nasza klasa powiększyła się o jednego ucznia. - Tu spojrzała na chłopaka siedzącego na końcu sali. - Wstań i proszę, zdejmij okulary. Nie lubię tego i to zapamiętaj. - Na żądanie Pani Blue podniósł się i pozbył okularów. Miał piękne oczy! Przyciągnęłyby nawet Debby, ale ta pisała coś w swoim telefonie. Na serio miała go gdzieś.
- Jestem Harry Styles. - odparł, lekko zachrypniętym głosem, który przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze.
- Gdzie mieszkałeś, nim do nas dołączyłeś, Panie Styles?
- Urodziłem się w północnej części Londynu, ale potem wyprowadziłem się z mamą i siostrą do Stanów.
- W naszej klasie każdy ma jakiś talent, nawet jeśli zalicza się do tego pisanie SMS-ów, panno Simmons! - Debby podskoczyła na krześle, gdy Pani Blue, walnęła otwartą dłonią w jej ławkę. - Oddaj mi telefon.
- Dostanę go po lekcji?
- Jeśli będziesz się zachowywać. - Debby dała nauczycielce sprzęt i położyła głowę na swojej torbie. - Kontynuuj, Harry.
- Śpiewam. - w jego głosie słyszałam dumę.
- Może dołączysz do nas na zajęcia?
- Może być. - Wzruszył ramionami.
- Od jutra zaczynami próby. Przygotowałam dla was wspaniałe utwory. Powinny się wam spodobać. Usiądź Harry, a teraz niech zabiorą głos nasze dziewczyny ze szkolnego samorządu, Milly, Georgia, wystąpcie na środek. - Gdybym miała mówić przed całą szkołą, to może odrobinę bym się speszyła, ale przy klasie byłam pewna siebie.
- Nowy rok szkolny, nowe obowiązki i imprezy. W połowie września chcemy zorganizować festyn powitalny, na którym mają zjawić się wszyscy. - mówiłam. - Jeśli macie jakieś pomysły w kwesti dekoracji lub poczęstunku, zgłaszajcie się do Rose, Tiny i Debby. - Rose i Tina pomachały rękoma. Harry, czy jak mu tam, nie spuszczał ze mnie wzroku, a na jego twarzy czaił się uśmiech. - Oczywiście, to dyskoteka bez alkoholu. Nie chcemy przecież zrobić złego wrażenia na rodzicach pierwszaków. - Klasa parsknęła śmiechem. - Jak wiecie : Jest też bal jesienny, który jak co roku wypada dwudziestego pierwszego października. Dobrze by było, gdybyście się zaangażowali i dawali swoje propozycje. W planach jest też impreza Halloweenowa...
- Debby nie będzie musiała się nawet przebierać! - przerwał mi Nate, wysoki chłopak z aparatem dentystycznym na zębach i z włosami związanymi w kucyk.
- Zobaczyczymy, w co się ty ubierzesz, Nate. Znowu za Zorro, czy Spider - Mann'a? - zapytałam go, ze złośliwym uśmieszkiem. Dziewczyny się zaśmiały, a Harry uśmiechnął. - Ale oprócz Halloween, chcemy urządzić bal z lat siedemdziesiątych. Chyba nie chcemy, by było jak w tamtym roku? I żeby Nate z Corbin'em zrobili bitwę na jedzenie? Prawda, Pani Blue? - Kobieta pokiwała twierdząco głową. - Dlatego, wy będziecie zajmować się gośćmi...
- Z dala od przekąsek. - przerwała mi Georgia. - Jakieś pytania?
- Tak, co będzie na drugie śniadanie? - odezwał się Harry, zaczesując swoje włosy. Zgrywus. Już mi się podoba.
- Wściekła Pani Blue na talerzu. - odparłam, wskazując na kobietę. Nienawidziła, jak ktoś komuś przerywa. Po jej minie było widać, że aż kipie złością. - Niech Pani mu odpuści. To błąd nowicjusza. - Klasa wydała z siebie głośne " uuu ", a Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując swoje białe zęby i idealny zgryz. - Może przyłączysz się do ekipy dekoracyjnej wraz z Nate'm i Corbin'em? Na pewno potrzebują pomocy, zgodzi się Pani ze mną?
- Tak. Na długiej przerwie omówię wszystko z Panią Dyrektor. W tym roku samorząd przykłada się należycie do swojej pracy. Trzymajcie tak dalej Teraz zajmijcie swoje miejsca. - Posłusznie tak zrobiłyśmy, a Pani Blue kontyunowała swoją wypowiedź. - Według tradycji tej szkoły w drugiej i trzeciej klasie wystawiamy musical, w którym musicie wziąć udział. Chętnie wybiorę główne postacie i znajdę osoby do pomocy zza kulisami i w garderobie, ale pewnie Debby z dziewczynami przejmą tę funkcję.
- Zawsze i wszędzie gotowa do pracy.
- I takie nastawienie mi się podoba! Aby wytrzymało ono do końc roku... - Westchnęła melancholijnie. - Od jutra próby. Powtarzam to tylko dlatego, abyście nie zapomnieli. Macie się starać. Nie po to jesteście w tej klasie. Wiecie, że za rok będą was oglądać największe szychy z Nowego Jorku, którzy będą szukać świeżych talentów. Chciałabym by przynajmniej większość tej klasy poszła na wymarzone studia...
- Już chce się Pani nas pozbyć? - pisnął Jonathan, kolejny chłopak, który zadawał się z Nate'em i Corbin'em. Błazen, tak go nazywaliśmy. - Dopiero jesteśmy w drugiej klasie!
- Którą też musicie zaliczyć. - dodała. - Inaczej o dobrej szkole możecie zapomnieć.
- A jaką sztukę chce pani z nami wystawić? - zadała jej pytanie Georgia.
- Ach! Wspaniale, że mi o tym przypomniałaś! - zawołała. - Grease.
- Lata siedemdziesiąte?! Na serio, proszę pani? - wyjęczał Nate.
- Nie jęcz, bo i tak w niej wystąpisz.
- Super. - Prychnął.
- Już w niej grałem. - nowy głos wtrącił się do naszej rozmowy. Odwróciliśmy się w stronę Harrego. Teraz pewnie żałuje, że się odezwał. Uniknąłby tych ciekawskich spojrzeń. - No co?
- A kogo? - zainteresowała się Pani Blue.
- Danny'ego. Nic trudnego. - Machnął ręką.
- Niech pani nie będzie taki hop do przodu, bo panu jeszcze tyłów zabraknie, panie Styles. Nie wyglądasz mi na aktora.
- A na kogo? - spytał ją z błyskiem w oku. Czy on ją właśnie podrywał? Miał tupet zarywać do własnej wychowawczyni!
- Wokalistę lub.... - Pani Blue wydawała się zakłopotana. - Dobra, sprawdzimy Cię na próbie. Znajdę Ci partnerkę i zobaczymy jak Ci pójdzie. - Pannie Blue przerwał dzwonek na przerwę. - Widzimy się jutro po lekcjach w naszej sali do ćwiczeń! Do zobaczenia!

***
- Nieźle przygadałaś Styles'owi. - stwierdziła Debby, zasiadając obok mnie i Georgi na stołówce podczas lunch'u. - Przynajmniej wie, że nie będzie królem w tej szkole.
- Ale spiknął się już z Nate'm i Corbin'em. - wskazałam na stolik, gdzie razem siedzieli. Harry od czasu do czasu spoglądał w moją stronę.
- Są siebie warci. - Tina prychnęła. - Ale Grease? Serio? Nie nadaję się do tej sztuki!
- Czemu?
- Nie pasuję do tego stylu. Te kiecki mnie poszerzają, a fryzury były kiczowate.
- Ale efekt będzie super. - obiecała jej Debby. -  Ja stylistką... Spełniło się jedno z moich marzeń!
- Ale wiesz, że będziesz musiała ubrać Styles'a? - powiedziałam jej, nim wstałam i poszłam odnieść resztę jedzenia.
- Przeżyję! - krzyknęła. Zaśmiałam się i dałam tacę kucharce. Gdy się odwróciłam by wrócić na miejsce, zderzyłam się z nie kto innym, niż z Harrym.
- Patrz jak chodzisz. - warknęłam.
- Przepraszam. - uśmiechnął się. - Czemu jesteś taka nie miła?
- Jestem taka, jaka jestem. - Westchnęłam.
- Zacznijmy od początku. - Chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę. - Harry Styles, a ty jesteś Milly?
- Tak. - ujęłam jego rękę. Była ciepła i miękka. Puściłam ją i odsunęłam się od niego. - Muszę iść obgadać sprawę festiwalu i balu.
- A tak a propos, to niezła przemowa.
- Dzięki, nowicjuszu. - Z podniesioną głową poszłam do dziewczyn. Dopiero wtedy spostrzegłam, że połowa stołówki się na mnie patrzy.
- Jesteś nie ugięta. Moja krew. - odparła Debby, gdy przysiadłam na krześle. - Co od Ciebie chciał?
- Tylko się przedstawił. - mruknęłam, zbierając swoje rzeczy. - Pójdę do dyrektorki i pogadam z nią o imprezach.
- Przecież Pani Blue miała to zrobić.
- Ale pewnie wyleciało jej to z głowy. - wzięłam listę z teczką, plecak i wyszłam ze stołówki. Szłam do gabinetu dyrektorki powoli, bo co chwila zagadywały mnie różne i mówiły swoje pomysły na dyskoteki. Wszystko zapisywałam i miałam zamiar zorganizować przynajmniej połowę zawartości listy.
W połowie drogi, poczułam czyjś oddech na swojej szyi. Na korytarzu nie było nikogo prócz mnie i ... Harrego? Odepchnęłam go od siebie sztywnymi rękoma. Na całym piętrze rozszedł się dźwięk tłuczonej metalowej szafki.
- Chcesz sobie narobić kłopotów, Styles. - powiedziałam cicho.
- Jestem taki, jaki jestem. - zacytował moje słowa ze stołówki, po czym wzruszył obojętnie ramionami.
- Śledzisz mnie? - Przycisnęłam do siebie teczkę.
- Skąd. - uśmiechnął się zawadiacko. - Szedłem do dyrektorki.
- Niby po co? Podrywać i ją?
- Jesteś zazdrosna? Spokojnie, wystarczę dla każdego. - W jego oczach zauważyłam tajemnicze ogniki.
- O co? To nie ja muszę się zniżać do tego poziomu. - fuknęłam, a gdy chciałam odejść, tym razem to on pchnął mnie na szafki, z siłą dwa razy mocniejszą od mojej.
- W klasie dałem Ci wygrać, ale byle jaka przewodnicząca samorządu nie będzie mi podskakiwać. - odparł przez zaciśnięte zęby, ale jednocześnie uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Ale polubiłem Cię. Twarda z Ciebie sztuka.
- Co Ci Nate o mnie naopowiadał? - zapytałam, drżącym głosem.
- Nic specjalnego.
- Mów. - zażądałam, patrząc na niego jak rozjuszony byk.
- Nie tak groźnie... Naprawdę straciłaś dziewictwo w wieku piętnastu lat? - Moja mina zbladła. - Więc, to jest...
- Nie. - mruknęłam. - Muszę iść.
- Powiedz mi.
- Po co? Zostaw mnie w spokoju. - wyrwałam się z pod jego objęć i pobiegłam do gabinetu.
- Właśnie miałam po Ciebie iść... Co Ci się stało? Jesteś roztrzęsiona! - Pani Dyrektor podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach. - Znowu Debby?
- Nie, nic z tych rzeczy. - szepnęłam. - Wszystko jest w należytym pożądku. - wzięłam listę i podałam ją kobiecie. - Dzisiaj zbierałam pomysły wszystkich uczniów i mówię Pani, było ich trochę. - usiadłam na małej kanapie, a Dyrektorka na obrotowym krześle za mahoniowym biurkiem. - Aktualnie w planach mamy festyn powitalny i bal jesienny. Niech się Pani nie martwi o Nate'a, będzie zajmował się listą gości i wpuszczaniem ich do środka. To chyba będzie najlepsze rozwiązanie.
- Zgadzam się. - Do drzwi usłyszałam pukanie. Serce podeszło mi do gardła, bo wiedziałam, kto za nimi stoi. - Proszę! - Spojrzałam groźnie na Harrego, który właśnie przekraczał próg gabinetu. - Miło Cię widzieć! Będziesz mi potrzebny, siadaj. - Styles wykonał jej polecenie i poczułam, że zerka na mnie kątem oka. - Była u mnie Pani Blue i mówiła, że wystawia Grease, tak? - Pokiwaliśmy głowami. - Zastanowiłyśmy się i zdecydowałyśmy, że ty Milly, i ty Harry, zagracie Cindy i Danny'ego.
- Słucham?! - nie dowierzałam. Czemu akurat ja i on? I to na jednej scenie?
- Przecież marzyłaś o tej roli. Czyżbyś zmieniła zdanie? - Popatrzyła na mnie z uśmiechem, a potem na Harrego. - No tak... Musicie się poznać. Rozumiem. Więc, od tej chwili każę spędzać wam ze sobą jak najwięcej czasu. Nie wiem, pójdźcie na kawę, na spacer, na co kolwiek. To rozkaz. Wierzę w was. Doskonale by było, gdybyś pomógł Milly w organizacji balu jesiennego, Harry. Dodatkowych par rąk nigdy nie za wiele, prawda? Proszę, postarajcie się. Za rok kończycie szkołę i będą was oglądać najważniejsze osoby z Nowego Jorku. Chcę by się wam udało dostać tam na studia, a co do Twojej listy Milly, bardzo mi się ona podoba. Te pomysły są świetne. Nawet nie wiedziałam, że mam takich kreatywnych uczniów. Harry, jak Ci minął pierwszy dzień? Podoba Ci się klasa i otoczenie?
- Tak. - uśmiechnął się. - To będzie fajny rok.
- Ciesze się, że Ci się podoba. Jeśli masz jakieś pytania...
- Na ranie nie, ale z pewnością w razie potrzeby, Milly mi pomoże. - Zacisnęłam prawą dłoń w pięść, oczywiście ze złości i żeby powstrzymać się od komentarza.
- Oczywiście. Milly to bardzo uczynna osoba, nikomu nie odmawia. - Oj, chyba dla niego zrobiłabym wyjątek. - Dziękuję wam za wizytę. Życzę wam miłego dnia. - wstałam z kanapy i wyszłam z gabinetu, po czym pokierowałam się do wyjścia ze szkoły.
- Milly! - zawołał mnie Harry. Z niechęcią na niego spojrzałam. - Słyszałaś polecenie Pani Dyrektor? Mamy się lepiej poznać. Dasz namówić się na kawę?
- Za to, że pchnąłeś mnie na szafki? - zapytałam go, z zaciętą miną.
- Przepraszam. To przez emocje.
- Emocje. - prychnęłam. - Ty tak na serio? Bierzesz to na poważnie?
- Czemu nie? No chodź. Stawiam. Nie zrobię nic nie stosownego, obiecuję. - Harry nadstawił dla mnie ramię. - To jak? Skusisz się? - Przez chwilę patrzyłam na niego, jakby powiedział największą głupotę na świecie, ale po zastanowieniu się, ujęłam jego rękę i poszliśmy, choć wiedziałam, że źle robię i będę tego żałowała przez najbliższe kilkanaście lat.


--------------------------
Oto rozdział 1 :) Podoba się? Co sądzicie o Harrym w takiej roli? Bo mnie urzekł. ;D
Komentujcie <3

Milly <3

3 komentarze:

  1. Szczerze?
    bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <33 Nie żałuje, że zaczęłam czytam ten blog :DD Już 2 twój blog, którego czytam, hehe ^^ Dawaj nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  3. jest cudownyyyy, zajebiście piszesz!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3