Tłumacz

poniedziałek, 30 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 12

Pierwsze dni bez szkoły były... dziwne i puste. Tak, oto właśnie Milly Osbourne przyznała się, że tęskni za miejscem, w którym męczą uczniów sprawdzianami i ciągłymi uwagami. Harry regularnie przychodził do mnie z lekcjami, a przez to, że miałam karę na wychodzenie z domu za bijatykę z Samarę, on nocował u mnie, gdy nie było ciotki, czyli niemal codziennie. Dziewczyn ten wtedy nie brakowało i nadawały mi najświeższe informacje z życia szkoły. Świta Samary była " załamana ", po odejściu swojej szefowej, lecz wkrótce zapomniały o niej i o ich udawanej przyjaźni. Nauczyciele ciągle wypytywali się, czemu nie ma, że będę miała spore braki i tym podobne. Pieprzenie.
O dziwo, Sam mnie również odwiedzał, i często przychodził na nasze korepetycje i przesiadywał do późnych godzin wieczornych, co już nie podobało się Harremu. Nie ufał mi? Znaliśmy się już dłuższy czas, byliśmy zaręczeni... To byłe przykre. Strasznie.
Przez to i właśnie znów zaczynało się między nami psuć, a nasze relacje robiły się co raz bardziej napięte. Często się kłóciliśmy i nie dogadywaliśmy się w różnych kwestiach. Co zazdrość robiła z człowieka.
- Nareszcie zrozumiałeś! - zapiszczałam ze szczęścia, przybijając z Samem piątkę. - Jednak te dwie godziny nie poszły na marne!
- Nie wierzysz w moje możliwości? Ale z Ciebie przyjaciółka!
- No bo na początku byłeś do bani. - stwierdziłam ze śmiechem.
- Dzięki. - Sam prychnął, ale potem się cicho zaśmiał. - Będę powoli się zbierał. Musze pomóc mamie w rozładowaniu towaru, bo ma przyjechać za jakieś pół godziny do domu.
- Okay. - Uśmiechnęłam się, wstałam z kanapy i odprowadziłam Sama do drzwi.
- Przepraszam Cię, Milly. - powiedział przed wyjściem.
- Za co? - zapytałam, zaskoczona jego słowami.
- Za to, że psuję to, co jest między Tobą, a Harrym. Widzę jak wasze relacje podupadły...
- To nie jest Twoja wina, Sam. Harry jest po prostu...
- Zazdrosny, wiem. - dokończył. - Też bym był, gdybym miał taką dziewczynę, jak ty.
- To miał być komplement?
- Możesz bo tak odebrać, ale nie zmieniaj temat. Nie chcę byście ze sobą skończyli i to z mojego powodu, Milly. Mogę nawet przestać się z Tobą spotykać, jeśli to zadziała.
- Nie! Nie mów tak, Sam. Po prostu... Mamy trudniejszy okres.
- Nazywaj to jak chcesz, ale uważam, że zrobię sobie przerwę od naszych korepetycji. I tak już podciągnąłem oceny.
- Sam...
- Na razie. Do zobaczenia w szkole. - pożegnał się i wyszedł. Stałam zszokowana w drzwiach i oglądałam jak jego osoba oddala się od mojego domu.


Sam miał rację. Cholera, on miał rację! Od czasu między mną, a Harrym zaczęło się psuć. Ledwie się dotykaliśmy, mało rozmawialiśmy i w ogóle było źle. Coś było nie tak.

***
- Hej, najdroższa! - powiedział wesoło Harry, gdy przyszedł do mnie pod wieczór. Co się stało, że miał taki dobry humor?
- Hej. - odparłam bezpłciowo.
- Jak się czujesz? - zapytał, siadając obok mnie na kanapie i objął opiekuńczo ramieniem.
- Niezbyt dobrze. Głowa mnie boli. - skłamałam, wbijając wzrok w stół.
- Ej, co jest? - Harry chwycił mój podbródek i zmusił, bym na niego spojrzała. - Powiesz mi?
- Wszystko jest w porządku, co miałoby nie być?
- Coś się między nami dzieje. - stwierdził z przekonaniem. Więc, nie tylko ja to zauważałam. - Nie jest tak, jak dawniej.
- Ja tam nie widzę różnicy.
- Nie kłam mnie. Widzę, że ściemniasz.
- Nie... - Odwróciłam wzrok od jego zbyt domyślnych oczu.
- Zrobiłem coś nie tak? - Pokręciłam głową. - Powiedz mi prawdę.
- Prawda jest taka, że trzymamy się na dystans od czasu zaręczyn, Harry. Przed nimi prawie nie wychodziliśmy z łóżka, ciągły seks... A teraz? Ledwo mnie dotykasz, całujesz od święta...
- Więc, o to Ci chodzi. - Westchnął.
- Nie tylko o to. Dzisiaj Sam powiedział, że nie chce mieć ze mną korepetycji bo myśli, że to przez niego się kłócimy.
- I dobrze myśli.
- Harry!
- No co? Od kiedy zaczęliście te swoje nadgodziny, nie przyjeżdżam do Ciebie już tak często.
- Czemu wszystko zwalasz na niego? On nie jest niczemu winien.
- Wpierdolił się w nasze życie osobiste. To wystarczy.
- Ty jesteś zazdrosny, i tyle.
- Nie prawda. Po prostu się o Ciebie troszczę i chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- To przestań.
- Mam przestać? - zdziwił się.
- Przynajmniej na ten moment.
- Dlaczego?
- Bo mam chcicę na ostry seks.
- To po było tyle gadania? Wystarczyło powiedzieć. - Harry rzucił się na mnie gwałtownie i zaatakował moje usta z żarliwością. Odwzajemniłam pocałunek z takim samym zapałem.
Przenieśliśmy się z Harrym na podłogę, gdzie mocno do siebie przylgnęliśmy i stopniowo pozbywaliśmy się swoich ubrań. Na pierwszy rzut poszły bluzki, czyli tradycyjnie, a chwilę po nich, mój stanik. Styles przycisnął swoje wargi do mojej szyi, którą mocno ssał, gryzł i czasami lizał językiem. Przy tej czynności jęczałam niewiarygodnie głośno, a przybrał on na sile, gdy wręcz brutalnie zajmował się moimi piersiami.  Moje ciało ruszało się pod nim co chwila gwałtownie, chcąc czegoś więcej.
- Nie wierzgaj się tak. Zaraz zjadę niżej, spokojnie. - Zauważyłam błysk w jego oku i przeniósł się na mój brzuch, a następnie na krawędź moich rurek. Zębami rozpiął dwa pierwsze guziki moich spodni, skupiając tym samym uwagę na mojej dolnej partii ciała. Harry cmoknął moją kobiecość, w której od razu poczułam narastającą wilgoć. - Ty już mokra? Hm... Czuję, że będę musiał zdjąć te majtki, nim przemokną do końca, prawda?
- Rób co chcesz. - odparłam ze śmiechem. Chłopak uśmiechnął się, zawinął palec wokół mojej bielizny, zerwał ją i rzucił w kąt pokoju.
- Już mi się podoba... - Westchnął rozmarzony, rozszerzając moje nogi i liznął językiem moje centrum. Zadrżałam i obserwowałam jego poczynania. Harry by doprowadzić mnie na sam szczyt zagłębiał się we mnie swoim językiem bardzo głęboko, ruszał głową i pomagał sobie palcami.
- O mój Boże... - wydyszałam. - To jest... boskie.
- Jakby mogło być inaczej? Tylko ja potrafię doprowadzić Cię do takiego stanu, co nie?
- Tak... Proszę, Harry...
- O co prosisz?
- Szybciej... Szybciej! - jęknęłam, łapiąc go za włosy i przycisnęłam jego głowę bliżej siebie.
- Jak bardzo chcesz dojść?
- Bardzo... Cholernie! - Jak na zawołanie, orgazm zawładnął moim ciałem. Zgięłam się w łuk i zamknęłam oczy, rozkoszując się upragnioną przyjemnością.
- Jesteś taka piękna... - szepnął Harry w moje usta, które potem pocałował. Nie przejmowałam się tym, że przed chwilą Harry wysysał ze mnie mój orgazm. Wtedy dzieliliśmy się moim podnieceniem, moją ekstazą. Było to naprawdę zajebiste uczucie.
- Wejdź we mnie. - poprosiłam błagalnie. - Chcę Cię poczuć, bo inaczej oszaleję.
- Chcę Cię jeszcze trochę pomęczyć.
- Nie...
- Kocham Cię oglądać, gdy jesteś zniecierpliwiona...
- Bo jestem nienasycona.
- Nie uprawialiśmy seksu tylko kilka dni.
- Najwidoczniej staję się nimfomanką, a seksu potrzebuję jak tlenu.
- Dziewczyno, co ja z Tobą zrobiłem? - Harry zaśmiał się i z moją pomocą zdjął z siebie spodnie.
- Zdemoralizowałeś mnie w seksualnym znaczeniu.
- Oho! Czuję, że czeka nas zboczona rozmowa.
- Lubisz to skarbie, i każdy to wie.
- Ty jesteś wcale nie lepsza. Lubisz palnąć coś czasami mega zboczonego, co mi się bardzo podoba.
- Na przykład?
- Karzesz mi teraz o tym myśleć? W momencie, gdy jestem twardy jak skała i mam ochotę Cię przerżnąć?
- Bierz się do roboty. Czasami mam wrażenie, że się hamujesz... A wiesz, że lubię jazdę na maksa. - Pogłaskałam Harrego po nagim torsie, a następnie zjechałam dłońmi w dół, do jego męskości. Syknął, gdy go ścisnęłam.
- O tym właśnie mówiłem. To było mega seksowne i zboczone.
- Jak chcesz, mogę mówić tak częściej. - odparłam uwodzicielsko i przylgnęłam do jego ciała. Czułam jak jego penis napiera na moje podbrzusze z co raz to większą siłą. - Podnieciłeś się?
- Ty reagujesz na mnie lepiej. Od razu robisz się na mój widok mokra.
- Nie prawda!
- Oj, prawda. Możemy się o tym przekonać.
- Co proponujesz?
- Ja i ty, oraz kolacja u mnie.
- Ty i gotowanie? Chcesz mnie otruć?
- Ciebie? Nie... Wolę Cię bzykać.
- To na co czekasz? Przestań czuć jak ksiądz i wreszcie mnie przeleć.
- Wszystko przyjdzie z czasem...
- Przestań się tak zachowywać!
- Jak?
- Jak pedał! - Wyrwałam się z pod jego objęć i poszłam do łazienki. Słyszałam jego jęki protestu, ale nie zwracałam na niego uwagi, bo byłam wkurzona. Gdy ja potrzebowałam jego bliskości, ten sobie robił jaja, palant jeden!
Z westchnięciem odkręciłam wodę, która po chwili trysnęła prosto do wanny. Owinęłam się moim szlafrokiem i czekałam aż wanna napełni się.
Nie minęła nawet minuta, a poczułam jak Harry oplata moją talię rękoma i całuje wdłuż szyi. Starałam się być twarda, ale on wiedział jak mnie zmiękczyć.
- Przepraszam słońce. Nie chciałem, byś tak to odebrała.
- Brakuje mi Ciebie, Harry. - szepnęłam, wtulając się w jego tors. - Chcę by było jak dawniej.
- Wiem. - Harry pogłaskał mnie po głowie. - Mam nawet pomysł.
- Jaki?
- Wyjedźmy do Cheshire. Jutro i bądźmy tam do końca tygodnia. Tylko ty i ja. Nadrobimy zaległości.
- Świetny pomysł, ale mam karę, zapomniałeś?
- Ellie odpuści Ci tym razem. Wykorzystam swój urok osobisty.
- Myślisz, że to tym razem pomoże?
- Och, nie gadaj, tylko przejdźmy do konkretów. - Harry zrzucił ze mnie szlafrok, a ja odwdzięczyłam mu się obsunięciem bokserek na ziemię, po czym weszliśmy do wanny z głośnym pluskiem. Będąc na górze, mocno objęłam Harrego i opadłam na jego podnieconego członka, na co głośno jęknęłam. Harry uśmiechnął się, ścisnął mnie w biodrach i podrzucał do góry. Odchyliłam głowę do tyłu i ruszyłam szybko swoją dolną częścią ciała. Z biegiem minut, poczułam jak moje centrum wrzy i zaciska się wokół jego penisa i przez ogromne szczytowanie, wylewa ponownie swoje soki.
- O rzesz... kurwa! - Padłam na niego cała spocona i zgrzana i wtedy uświadomiłam sobie, że Harry jeszcze nie doszedł. Zapewne czekał na mój ruch. Moje usta wykrzywiły się w diabelnym uśmieszku, po czym zeszłam z jego kolan, a do rąk wzięłam jego przyjaciela i przed wsunięciem go do buzi spojrzałam na Harrego i odparłam. - Teraz to będzie zabawa.

***
- Boże... - sapnęłam, padając na swoje łóżko w sypialni. Harry położył się obok mnie i bawił moimi włosami. - Cholera, to było dobre...
- Mówisz mi to za każdym razem. - uśmiechnął się zadziornie. - Ile razy doszłaś?
- Raz na dole w salonie, dwa razy w łazience i teraz. Czyli cztery.
- Kurwa. - Parsknął śmiechem. - Pewnie za tym tęskniłaś?
- I to nie wiesz jak bardzo. - Przytuliłam się do jego boku i cmoknęłam ustami jego szyję. - Kocham Cię, Harry.
- Nie tak bardzo, jak ja kocham Ciebie, moje słońce. - Harry okrył nas kołdrą i przeczesał moje włosy palcami, jednocześnie doprowadzając je do porządku po odbytym stosunku. - A tak ogółem, dlaczego Ellie nie ma w domu?
- Ma dziś dwie zmiany. - Westchnęłam. - I jutro też.
- Kiepsko.
- Kobieta się przepracuje. Nie chcę, by się przemęczała.
- Zamieszkaj ze mną. - wystrzelił.
- Co?
- Wprowadź się do mnie. Masz już klucze...
- Może z tym poczekajmy.
- Dlaczego? - zapytał ze smutkiem. - Jesteśmy razem od ponad roku. Czas na następny krok.
- Harry...
- Daj mi skończyć, okay? - Pokiwałam głową i popatrzyłam na niego z zainteresowaniem. - Wkrótce zostaniemy małżeństwem, tak? Może kiedyś będziemy chcieli mieć dziecko, psa, cokolwiek...
- Ciekawie się zaczyna. - Zaśmiałam się.
- Miałaś mi nie przerywać! - upomniał mnie.
- Oh, no przepraszam. Mów dalej, kochanie.
- Więc... Głupio by było gdybyśmy mieszkali oddzielnie. Przyszedł chyba już na to czas, nie uważasz?
- A co ze szkołą?
- Nic. Będzie tak, jak przedtem. Jeśli nie jesteś gotowa, to poczekam.
- Ja jestem gotowa, uwierz mi. Nawet teraz spakowałabym swoje rzeczy i się do Ciebie wprowadziła, ale wątpię, by Ellie to zniosła. Nie chcę jej zostawiać samej.
- Chyba ma tego Royc'a, tak?
- No ma, ale w każdej chwili może się im popsuć i wtedy nie chcę, by była sama w takim momencie.
- Skarbie, do Twojego domu od mojego to zaledwie pięć minut drogi, a przy Twojej jeździe jeszcze mniej. Poza tym, jesteś dorosła, a Ellie to zrozumie. Każdy kiedyś osiąga ten wiek, gdy chce zacząć nowe życie.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? Mam te swoje humory i dni...
- Wtedy wiem, że masz okres i mam się trzymać od Ciebie z daleka. - Pacnęłam go w ramię. - Auć.
- Należało Ci się!
- To jak zgadzasz się? - Popatrzyłam na niego z uśmiechem i przytaknęłam. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Pani Styles. Będzie niesamowicie.
- W to już nie wątpię. Ten Twój  skurczybyk może zdziałać cuda.
- To prawda. - Harry się zaśmiał. - Chcę znów słyszeć jak krzyczysz moje imię.
- To ja krzyczę?
- I to czasami bardzo głośno. Pamiętasz nasz ostatni dzień w Cheshire, gdy chłopacy byli u nas?
- No... Pamiętam. - powiedziałam zakłopotana.
- I pamiętasz, jak wtedy poszliśmy na górę?
- To też.
- Oni wszystko słyszeli.
- Że co? - Spojrzałam na niego zdziwiona. - Podsłuchiwali, prawda?
- Nie. Jesteśmy tacy głośni, że słychać nas niemal wszędzie.
- Ja pierdziele... - jęknęłam, na co Harry się zaśmiał.
- Zazdroszczą mi. Ich dziewczyny nie krzyczały tak głośno, jak ty. - Popatrzyłam na niego, powtarzając sobie jego słowa w głowie. Co do cholery...?!
- Co miałeś na myśli?
- Ale co?
- To, że ich dziewczyny  nie krzyczały tak głośno, jak ja? - syknęłam.
- Och... Ty chyba nie myślisz, że z nimi spałem, prawda?
- Tak to odebrałam. - fuknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Milly... - Harry chwycił moje ramię i próbował odwrócić. Ja jednak cała się napięłam i próbowałam zasnąć. - Milly, no do cholery!
- Możesz nie podnosić na mnie głosu?! - warknęłam, patrząc na niego z przymrużonymi oczami.
- Ja miałem na myśli to, że gdy oni się pieprzyli, też wszystko słyszałem i nie mają z Tobą szans. Jesteś wyjątkowa.
- Na drugi raz dobierz inaczej słowa, bo ja mogę zrozumieć to na kilka sposobów.
- Przepraszam. Nie chciałem, byś tak to odebrała. - mruknął, całując moje ramię.
- W porządku. - Z powrotem odwróciłam się w jego stronę, a ten opatulił mnie ręką w pasie. Przed zamknięciem oczu, pogłaskałam go po policzku i ogarnęłam loki z jego twarzy. - Kocham Cię, i nigdy nie przestanę.
- Ja Ciebie też. - szepnął i czule mnie pocałował. - Jestem szczęściarzem.
- Nie podlizuj się. Powtórki nie będzie. Nie mam już siły.
- Chcesz się przekonać? - Harry znalazł się nade mną i poczułam przed swoim wejściem jego naprężonego penisa.
- Nie masz jeszcze dość? - Rozszerzyłam nogi, by miał do mnie lepszy dostęp.
- Ja nigdy nie mam dość, skarbie. Pamiętaj o tym. - I wszedł we mnie całą swoją długością.

~ Oczami Georgi ~

 
- Czy to jest na pewno dobry pomysł? - zapytałam po raz setny dziewczyny i chłopaków, gdy zatrzymaliśmy się pod nieznanym klubem. Kilkanaście minut temu weszła do niego Samara z Dean'em, co nie mogło zakończyć się Happy End'em.
- Milly musi znać w końcu prawdę. - odparł Louis. - Harry nie ma odwagi by jej to wszystko powiedzieć, więc zrobimy to my.
- Harry będzie wściekły. - stwierdziła Debby.
- Trudno. - Louis westchnął. - Lepsza jest gorsza prawda, niż nie wiedza.
- Ty nie znasz Milly. - Pokręciłam głową. - Wpadnie w furię, a potem będę musiała to naprawiać.
- Musi się z tym pogodzić. Owszem, sam byłem zdziwiony, że Samara się puszcza, ale Milly należą się szczere wyjaśnienia.
- A jeśli spyta się, skąd to wiemy? - zabrała głos Rose.
- Coś wymyślę... - Machnęłam ręką, a gdy chciałam kontynuować swoją wypowiedź, z lokalu padł strzał.





----------------------
Dzień dobry!!! Witam z nowym rozdziałem? I jak wrażenia? Wreszcie coś się działo *_* Jeśli wiecie co mam na myśli... ^^ Mam nadzieję, że się podobał rozdział. + dziękuję za 2 nominację do Versatile Blogger Award. To bardzo wiele dla mnie znaczy.
Za pewne nie dodam już żadnego rozdziału w tym roku, więc, życzę wam szampańskiego sylwestra i kaca giganta z rana :) xx. 
Do zobaczenia w 2014! :* 

14 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3 

Komentujcie <3

Milly <3

wtorek, 24 grudnia 2013

Życzenia :)

Z okazji Świąt, chcę wam życzyć wszystkiego najlepszego co może być, aby wasze marzenia się spełniły, byście dostali tyle prezentów ile sobie wymarzyliście ( a z pewnością jest ich dużo ;D ) i żebyście poznali kiedyś chłopców z 1D! <3 
I żeby nie zapomnieć : Dzisiaj nasz Louis kończy 22 lata! Wszystkiego najlepszego, babe <3

Wesołych Świąt!!! :* <3
Kocham was! <3



Milly <3

czwartek, 19 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 11

~ Oczami Harrego ~
 
Następny dzień okazał się bardzo mroźny, jak na wrzesień.
Ale to w końcu Londyn, tu się wszystkiego można było spodziewać. Przed południe było takie same, jak każde inne. Wstałem, zjadłem śniadanie, pojechałem do szkoły, ( oczywiście zapominając wpaść na obiecany numerek do Milly ), gdzie spotkałem moją narzeczoną i ją namiętnie wycałowałem. Sielankę przerwała nam dyrektorka mówiąc, że nie jesteśmy tutaj sami i kazała nam przestać. Oczywiście jej nie posłuchałem i kontynuowaliśmy dalej nasze pieszczoty. Gdyby nie było to miejsce publiczne, wybzykałbym ją jak nie wiem, ale byłem gentlemanem, a przynajmniej próbowałem. Poza tym nie traktowałem Milly jak... dziwkę. Miała być moją żoną i mieliśmy być razem do końca i jeszcze dłużej... Co za ckliwość, brawo Styles. Robi się z Ciebie mięczak.
- Do zobaczenia za godzinę. - odparła Milly, cmoknęła mój policzek i udała się rozszerzony francuski. To był jedyny przedmiot, jakiego nie mieliśmy razem. Francuski był straszny. Choć chętnie nauczyłbym się kilku zdań, typu : " Zrobić Ci dobrze? " lub " Jesteś taka mokra " . Wiem, jestem popieprzony, ale taki byłem z natury, a to podobało się Milly.
- Ej, stary. - Poczułem jak ktoś mnie szturcha. Tą osobą okazał się Lou.
- Co?
- Chodź. Nauczyciel już czeka. - Wskazał na szeroko otwarte drzwi i Panią Sand, czekającą aż wejdziemy. Z lekko podniesioną głową udaliśmy się do klasy. Nauczycielka omówiła jakiś temat, który za specjalnie naszej grupy nie zainteresował i zajęliśmy się swoimi sprawami.
- Jak Ci leci życie przed małżeńskie? - zagadnął mnie Liam, popijając wodę.
- W porządku. - stwierdziłem z przekonaniem. - Jak na razie wszystko się nam układa.
- Planujecie coś już, czy zwlekacie do ostatniej chwili?
- Milly lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Niedługo chce zacząć planować listę gości.
- Chyba będziemy pierwsi na liście? - wtrącił się Zayn. - Nie wystawisz przyjaciół?
- Zostawię was na szary koniec, zadowoleni? - zadrwiłem ze śmiechem.
- Cham. - rzucił Louis. - Jak zareagowali wasi bliscy na informację o zaręczynach?
- Mama i Ellie były wniebowzięte. Cieszyły się bardziej niż dziewczyny, kiedy powiedziałem im co planuję, a to było trudno przebić.
- Noo. - Zayn sie zaśmiał. - I ich ostrzeżenie.
- Jeśli coś spierdolisz, masz się do nas nie zbliżać inaczej urwiemy Ci jaja. - zacytowałem i wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Ciszej Panowie. - warknęła na nas nauczycielka. - Niektórzy w tej klasie chcą się czegoś nauczyć. Bądźcie o pół tonu ciszej.
- W porządku. - Westchnąłem.
- Nie żałujesz, że to zrobiłeś? - spytał ciszej Niall, kontynuując temat.
- Nie. - odpowiedziałem. - To był kolejny krok do rozwinięcia naszego związku, a poza tym : Kto by mnie chciał?
- Nie udawaj skromnego, Harry. Dobrze wiemy, że jesteś zakochany w sobie po uszu i wiesz, że każda dziewczyna najchętniej weszłaby Ci do łóżka. - Parsknął śmiechem Louis.
- Mam klasę, a normalni ludzie zignorowaliby tą prowokację, wręcz zrobię to samo, co oni.
- Ty i te Twoje dziwne myślenie...
- Mogę dziś do was przyjechać?
- A to po co? Nie będziesz z Milly?
- Nie, ona idzie do tego Sam'a dać mu korepetycje.
- Co ty masz do niego, Harry? To całkiem spoko gość i nie wygląda na takiego, który by Ci odbił laskę. Milly jest przy nim bezpieczna.
- Tak myślisz? - Pokiwał głową. - No nie wiem...
- Stary, gdyby Milly miała Cię zostawić, albo zdradzić zrobiłaby to już dawno temu, a tak? Jesteście zaręczeni. To o czymś świadczy. - odparł Zayn poważnie. - Ona Cię kocha, a ty ją. Nie zostawiłaby Cię dla Sam'a od tak, z dnia na dzień. Zrozum to w końcu.
- Od kiedy ty tak mówisz, Zayn?
- Jak?
- Tak... mądrze?
- Jak widzisz... Te liceum daje efekty. - uśmiechnął się, a resztę lekcji przegadaliśmy o byle czym.

***

- Harry, musisz to zobaczyć! - usłyszałem wrzask Georgi, która z wypisanym strachem biegła ku nam, wzdłuż stołówki.
- Co jest? - zapytałem z niepokojem. - Coś się stało z Milly?
- Ona i Samara... Biją się, szybko! - Georgia wzięła mnie pod rękę i pobiegliśmy. Że co? Milly bije się z Samarą? To do niej w ogóle niepodobne.  Milly nie tknęłaby muchy, a co dopiero Samarę. Myślałem, że to zwykła ściema...
Ale nie była.
Samara z Milly okładały się pięściami jak opętane i wyglądały tak, jakby nie chciały przestać. Po twarzy Milly widziałem, że jest wściekła, a Samara zachowywała się jeszcze gorzej. Obie były do niepowstrzymania, a co było najgorsze? To, że nikt nic z tym nie robił. Każdy stał jak ten pierdolony kołek i miał w dupie, jakie mogą być tego konsekwencje. Musiałem to zatrzymać. Stanąłem obok dziewczyn i próbowałem je od siebie oderwać. Jednak te były do siebie przyklejone jak rzep do psiego ogona. Rękoma trzymały się za swoje włosy, a nogi próbował uderzyć w jakąkolwiek część ciała swojej przeciwniczki.
- Co tak stoicie?! - krzyknąłem do reszty. - Zawołajcie kogoś!
- Już jesteśmy. - Zobaczyłem jak Zayn z Louisem wchodzą do kręgu, składającego się z uczniów. - Bierzmy je i nie róbmy problemu.
- No co ty. - prychnąłem i podjąłem kolejną próbę oderwania Milly od Samary. Milly za nim się poddała, uderzyła ostatni raz Samarę prosto w nos, a potem w miarę szybko odsunąłem ją od niej. Milly nie wyglądała tak tragicznie, jak Samara. Z dolnej wargi Milly leciało trochę krwi, miała potargane włosy jak po spaniu, a na rękach miała liczne zadrapania.
- Co tu się dzieje?! - Do moich uszu dobiegł głośny ton Panny Blue i dyrektorki. O kurwa... Właśnie tego chciałem uniknąć! Kobiety dołączyły do pozostałych, lecz cała reszta uciekła. Co za cieniasy. - Milly? Samara? Co się stało?
- Rzuciła się na mnie jak opętana! - Milly wkurzona wskazała na Samarę, która próbowała podnieść się z podłogi. Nigdy nie widziałem Milly tak zdenerwowanej, jak wtedy. Żeby powstrzymać odrych ponownego uderzenia Samary, wbijała mocno palce w moje przed ramienia. - Ja tego nie zaczęłam!
- Marsz do gabinetu. Obie, i to natychmiast! - zażądała poważnie dyrektorka i z głośnym stukiem swoich wysokich obcasów, poszła do swojego gabinetu.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem Milly, na co ta pokiwała głową i patrzyła wrogo na Samarę. - Dasz radę iść sama?
- Tak, chyba tak. - powiedziała, poprawiając swoją fryzurę. - Ta suka wyrwała mi kilka kłębków włosów!
- Nic nie widać. - Pogłaskałem ją po ramieniu. - Idź do gabinetu.
- Weźmiesz moje rzeczy? Są pod salą od francuskiego.
- Jasne. - cmoknąłem ją w czubek głowy i puściłem. Milly pogładziła swoją bluzkę i chwiejnie ruszyła przed siebie. Jej kolano nienaturalnie zginało się w nie tą stronę, co trzeba. Z pewnością nie obejdzie się bez chirurga, ale wtedy martwiłem się o to, by nie miała zbyt dużych kłopotów.

~ Oczami Milly ~


Samara jednak się nie zmieniła. Pozostała wredną dziwką, która nie myśli o innych! O co w ogóle poszło? Bo na pewno nie o jakąś błahostkę, czy zabranie jej z przed nosa jedzenia podczas obiadu. Co do cholery stało się z tą dziewczyną?! Czyżby była to sprawka Dean'a - pieprzonego złamasa?! Wymyślił sobie kolejną historyjkę i wcisnął ją Samarze, a ona mu jak zawsze uwierzyła!
- Wytłumaczcie mi, o co chodzi?! - zapytała nas Pani Dyrektor, podniesionym tonem. - Wiecie, że nie toleruje bójek w naszej szkole i za to czeka was surowa kara?
- Tak jak mówiłam wcześniej, Samara sama zaczęła mnie bić bez powodu. - odparłam, masując obolałe kolano.
- Bez powodu?! - pisnęła moja kuzynka i złapała się za głowę. - Przynajmniej raz nie kłam i powiedz prawdę!
- Ty mi to mówisz? O szczerości?! Daruj sobie takie teksty, wiesz?
- Dosyć. - przerwał nam nowy, kobiecy głos. Do gabinetu weszła Panna Blue z założonymi rękoma. Była wściekła. Widziałam to po jej minie rozjuszonego byka. - Mam dosyć tych waszych kłótni. Od początku tamtego roku skaczecie sobie do gardeł i staracie się nawzajem upokorzyć i zniszczyć. To jest karygodne! A najbardziej zawiodła mnie Samara. Obiecałaś mi, że już nigdy nie przyczepisz się do Milly i dasz jej święty spokój!
- Ale ta sprawa jest poważna!
- Więc, słucham. O co Ci chodzi?
- Milly nasłała na mnie swojego byłego, by mnie zgwałcić. - rzekła, a mnie opadła szczęka z zaskoczenia.
- O czym ty do jasnej ciasnej, mówisz?! - spytałam ją z niedowierzaniem. - Że niby podałam sobie rękę na zgodę z Dean'em i zaplanowałam gwałt?
- Jakim Dean'em? I jaki gwałt? - pytała Panna Blue.
- Dean to absolwent tej szkoły i bardzo niebezpieczny człowiek. Nie mam z nim kontaktu od bardzo dawna i nie zamierzam się z nim zadawać.
- Myślisz, że to sobie wymyśliłam!? - zawołała zdesperowana Samara, gdy kobiety patrzyły na nią jak na idiotkę, co nie mijało się z prawdą.
- On Cię nadzwyczajnie okłamał! On zawsze coś wymyśli, by skierować wszystkich przeciwko mnie!
- Czyli nic nie wiesz o gwałcie? - upewniła się dyrektorka.
- Nic, a nic. - powiedziałam pewnie. - A po drugie, Dean siedział w więzieniu, więc nie miałam kiedy z nim rozmawiać, i w ogóle nie utrzymywałam i nie utrzymuję z nim kontaktów. Dean to zły typ i mówiłam Samarze, by trzymała się od niego z daleka, ale jak zwykle rzuciła moje słowa na wiatr i miała mnie gdzieś.
- Nie kłamiesz?
- Dlaczego bym miała? Pani chcę, to mogę zawołać Harrego i powie Pani, co on o nim myśli.
- A ty Samaro, masz mi coś do powiedzenia? - Moja wychowawczyni i Pani dyrektor spojrzały na nią wyczekująco, ale ta nie odpowiadała. Miała minę zbitego psa, i najwyraźniej nie wiedziała, o jakie rzeczy mnie oskarżyła. - Hmm...? - Samara pokręciła głową. - Tak myślałam.
- Samaro, naruszyłaś zasady i powinnaś zostać ukarano, i to bardzo surowo. - stwierdziła Pani Blue surowym tonem, a dyrektorka jej zawtórowała. - Od pewnego czasu zachowujesz się karygodnie, znikasz ze szkoły, znęcasz się nad pierwszorocznymi... To nie dopuszczalne. Wczoraj podczas zebrania rady postanowiliśmy, że wylatujesz z tej szkoły, raz na zawsze.
- Co?! - krzyknęła Samara, a ja siedziałam wbita ze zdziwienia w fotel. - Nie może mi Pani tego zrobić... Śpiew to jedyna rzecz jaką kocham robić!
- Mogłaś pomyśleć o tym wcześniej, Samaro. To koniec Twojej przygody z muzyką w tej placówce i zdania nie zmienię
- Pani Blue... - jęknęła płaczliwie. - Proszę...
- Nie. - rzuciła, nieugiętym tonem. - Dawałam Ci za dużo szans. Jutro Twoja matka dostanie pismo od nas o wydaleniu, a teraz żegnam Cię. - Czy to na serio się działo? Samara została wyrzucona ze szkoły?
- Dobrze. - Moja kuzynka prychnęła, zabrała swoje rzeczy i wybiegła z pomieszczenia z hukiem.
- A co do Ciebie... - odparła Pani dyrektor, niepewnie. - Wierzę w Twoją wersję, ale Ciebie również czeka kara.
- Jaka?
- Zawieszam Cię w prawach ucznia na całe dwa tygodnie.
- A co z samorządem? Co z balem jesiennym i musicalem? Przecież jest jeszcze tyle do zrobienia!
- Spokojnie, to tylko czternaście dni, a nie cały miesiąc. Mam nadzieję, że w tym czasie przemyślisz swoje dzisiejsze zachowanie.
- To konieczne? - spytałam cicho.
- Tak. To i tak masz szczęście, że nie postąpiłam z Tobą tak samo, jak z Samarą.
- To może nawet lepiej. Odpocznę od tych problemów.
- No widzisz. Obie się w tej kwestii zgadzamy, ale teraz idź lepiej do pielęgniarki.
- Dobrze. - Wstałam z fotela. - Do widzenia.
- Na razie, Milly. Trzymaj się. - Uśmiechnęłam się lekko i opuściłam gabinet, a na zewnątrz czekał na mnie Harry.
- I co? - Chłopak delikatnie opatulił mnie w talii, na co syknęłam. - Boli Cię? - Skinęłam głową. - Opowiadaj mi, co się tam działo. Powiedz mi o wszystkim, bo w ogóle nic nie rozumiem.
- Możesz zawieść mnie do domu? - zapytałam go.
- Nie jesteś samochodem?
- Dziś szłam piechotą.
- W porządku. Chodź.

***
- Zawieszenie? Samara wywalona? Chyba żartujesz? - dopytywał się z niedowierzaniem Harry. - Na ile?
-Na dwa tygodnie. - odparłam słabym głosem. - Póki co.
- A Samara już nie wróci?
- Jeśli ją wyrzucili, to nie. Nie wróci.
- To jest jakiś plus. - zauważył, biorąc moją dłoń w swoje. - Jesteś zimna.
- Bo się źle czuję. Podczas jednego z jej strzałów, moja głowa odbiła się o podłogę i to dość mocno. Aż zaszumiało mi w uszach.
- Nic Ci nie jest?
- Nie. Przez te czternaście dni porządnie wypocznę.
- Mogę z Tobą zostawać, jak chcesz.
- Nie, nie. Ty się musisz uczyć, aby w tej główce coś zostało. - Pogłaskałam go po włosach, a potem po twarzy. - Samara zniknęła.
- Koniec z tym rozdziałem.
- W końcu. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Nie będę za tym tęsknić.
- No i ja na pewno też. - Zaśmialiśmy się cicho. Przez kilka minut trwaliśmy w takiej pozycji, aż moje kończyny rozluźniły uścisk i odpłynęłam w sen.





----------------------
Witam, witam po dłuższej przerwie! :) Miło znów tutaj coś wstawić! :D Co sądzicie o oskarżeniu Samary wobec Milly? Prawda or Fałsz? Jednak Harry i Milly pozbyli się problemu, lecz mogą być nadal szczęśliwi? Wkrótce się dowiecie :P


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :D :* <3

Komentujcie <3

Milly <3

piątek, 6 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 10

- Pachnie wyśmienicie, skarbie. - pochwalił mnie Harry, wchodząc do kuchni i oplótł mnie rękoma od tyłu w talii.
Była niedziela. Czas, by oznajmić ciotce i mamie Harrego, że się zaręczyliśmy. Próbowałam trzymać emocje na wodzach, ale przychodziło mi to z trudem. Byłam strasznie zdenerwowana i zestresowana. Nawet nie czułam się tak, gdy zdawałam prawo jazdy!
- Dzięki. - odpowiedziałam, lekko drżącym głosem.
- Co jest? Stresujesz się?
- Trochę. - przyznałam ze śmiechem.
- Zaręczyny to nie przestępstwo, kochanie. Na pewno przyjmą to na luzie. Wiesz jaka jest Ellie i Anne. Chcą, żebyśmy byli szczęśliwy.
- Wiem...
- Więc, w czym problem?
- Mógłbyś podać mi ten półmisek? - poprosiłam go, unikając odpowiedzi. Harry podał mi naczynie i oparty przez dobre dziesięć minut o blat, obserwował moją osobę. - Co?
- Nic. Nie mogę na Ciebie popatrzeć? - Zaśmiał się.
- Nie ma na co.
- Jesteś piękną kobietą.
- Tylko tak mówisz... Nie wyróżniam się z tłumu.
- Nie gadaj bzdur. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem.
- Och, przestań. - Oderwałam się od gotowania i wpiłam się w jego wargi. Harry uśmiechnął się i poczułam jak jego język splata się z moim.
- Kocham Cię. - szepnął mój... narzeczony, swoją seksowną chrypką.
- Ja Ciebie też. - Wtuliłam twarz w jego szyję i przez chwilę staliśmy w takiej pozie, bez ruchu.
- Co powiesz na to, byśmy wzięli ślub latem, w przyszłym roku?
- Tak szybko? Nie wiem czy się wyrobię z ustaleniem wszystkich rzeczy...
- Dasz radę, słońce. W końcu jesteś w samorządzie. Organizacja to Twoje drugie imię. Masz i przy okazji dziewczyny, chłopaków, mnie... Poradzimy sobie.
- Tak myślisz?
- Ja się nigdy nie mylę.
- No dobrze. Niech będzie. - uśmiechnęłam się szeroko. - Już nie mogę się doczekać.
- Chciałbym zobaczyć Cię w białej sukni, wiesz? A potem co jest pod nią... - mruknął mi na ucho. - I spędzić z Tobą tą, niepowtarzalną noc...
- A potem wyjechać na studia.
- Ty już o tym? - Harry westchnął. - I wróciłem na ziemię.
- Mogę zostać na jeszcze jedną noc?
- A co masz mi do zaoferowania?
- Baaardzo dużo. - przygryzłam dolną wargę.
- Kocham te nasze zboczone rozmowy.
- Najlepiej jest wtedy, gdy obracamy je w czyny.
- Naturalnie. Jakiej my pozycji jeszcze nie przerobiliśmy?
- Mnie się pytasz? To ty jesteś ekspertem od tych rzeczy.
- To było pytanie retoryczne, ale dzięki. - Zaśmiał się. - Masz swoją ulubioną?
- Tak. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Jaką?
- A co? Ciekawy?
- Cholernie.
- Na jeźdźca. - szepnęłam mu pod ustami, które potem oblizałam koniuszkiem języka. - Mhm... Kawa z miętą. Moje ulubione zestawienie. To, że pachniesz, to jeszcze zajebiście smakujesz.
- Sypiesz dziś komplementami jak zakręcona, co się stało?
- Boska palcówka. - Zaśmialiśmy się i usłyszałam pukanie.
- Otworzę. - odparł Harry i wyszedł z kuchni. Gdy otworzył drzwi, usłyszałam wesoły śmiech Anne i Ellie. Kochałam je. Szkoda, że nie miałam takiej matki, jaką miał Harry. Dałabym wszystko, naprawdę.
- Milly! Nie spodziewałam się tutaj Ciebie! - zawołała Anne, wchodząc do pomieszczenia, w którym byłam i lekko mnie przytuliła. - Cudnie pachnie! Czy to kurczak!? Uwielbiam kurczaka! - Jej entuzjazmu tak łatwo nie można było ugasić. To był chodzący wulkan energii. - Pięknie wyglądasz! Ta sukienka jest boska! Koniecznie musimy pójść razem w najbliższym czasie na zakupy!
- Mamo, przestraszysz Milly. - powiedział lekko zirytowany Harry. - Ale zgodzę się, że prezentuje się pięknie.
- Och, dziękuję. - Cmoknęłam go w policzek i z piekarnika wyjęłam świeżo upieczonego piernika. Harry pomógł mi go wypakować z formy i przenieść na talerz, a następnie zaniósł je do salonu. Rok temu gdy poznałam Harrego, nie powiedziałabym, że chwilami potrafi być odpowiedzialny, pomocny i kochany. Widziałam w nim chłopaka od zaliczana przypadkowych lasek i imprezowicza. Jego przemiana naprawdę mnie zaskoczyła.
Wkrótce całą czwórką zasiedliśmy przy stole w salonie i rozmawialiśmy, odpowiadając na podstawowe pytania, lecz ciotka miała zostać z nami krócej, gdyż Leeroy miał po nią przyjechać i mieli wybrać się na tą wycieczkę do Birmingham. Więc... Musiałam się z Harrym streszczać i walnąć z grubej rury.
- Anne, Ellie... - Harry spojrzał na kobiety, a potem chwycił mnie za rękę. - Ten obiad nie jest przypadkowy. Ja z Milly zorganizowaliśmy go, gdyż chcemy wam powiedzieć, że... Oświadczyłem się Milly i chcę z nią spędzić resztę życia. - Mama Harrego i Ellie siedziały osłupione. Minęła dobra chwila, nim do nich dotarło co właśnie powiedział. Tak, wychodzę za mąż za zajebistego chłopaka i od teraz jest tylko mój, zdziry!
- Na serio?! - zapiszczała Anne. Pokiwałam głową. - Gratulacje! Jejku, strasznie się cieszę! Mój Harry dorasta!
- To zawsze będzie loczek. - poprawiłam ją, na co się zaśmiała.
- Tworzycie piękną parę! Jesteście dla siebie stworzeni. Wiedziałam, że odkąd zobaczyłam was pierwszy raz w moim domu, będzie coś między wami! Myśli mnie jednak nie zawodzą. - powiedziała Ellie i przytuliła nas, po czym szepnęła mi na ucho. - Szkoda, że Twoja matka nie może być w tym momencie razem z nami. Na pewno byłaby szczęśliwa. - I się odsunęła.
- Więc, tak jakby dajecie nam swoje błogosławieństwo? - upewnił się Harry.
- A jak żeby inaczej! Planujecie już coś w tej kwestii? - zapytała Anne.
- Harry chce byśmy pobrali się w następnym roku w wakacje. Dobrze się składa, bo zrobimy to przed studiami.
- W razie potrzeby, wiecie gdzie mnie szukać. Na pewno będę służyć wam pomocą. - Zaoferowała się Ellie, a Anne jej zawtórowała. - Pokaż wreszcie pierścionek!
- No dobrze... - Wystawiłam dłoń w ich stronę. Anne zdębiała.
- Harry, ty masz gust! Jest cudowny!
- Nie wierzysz w moje możliwości, mamo? Czuję się urażony. - odparł Harry ze smutną miną, na co się uśmiechnęłam.
- Wierzę, ale nie domyśliłabym się, że mój syn wybrałby sam takie coś!
- Dzięki za wiarę, też Cię kocham.
- Och, synku! Jestem z Ciebie taka dumna! Aby Twoje życie z tą piękną dziewczyną było lepsze, niż moje z Twoim ojcem. - Jej głos pod koniec zadrżał. No tak... Ojciec Harrego zostawił go, Gemmę i jego matkę w podobny sposób jak mój, mnie i mamę. Anne nie zasługiwała na takie rzeczy. - Muszę zadzwonić do Gemmy! Na pewno się ucieszy!



***
- Wszystko poszło po naszej myśli. - podsumowałam wieczorem. Obiad okazał się czystym sukcesem i od tamtej chwili mogłam pokazywać się z pierścionek na palcu i być nazywaną narzeczoną Harrego. - Teraz tylko zostało czekać do ślubu.
- Taak... - Harry ziewnął i wtulił się w moje ramię.
- Jesteś zmęczony?
- Nawet nie wiesz jak. - Parsknął śmiechem. - Chodźmy do łóżka.
- To była jednoznaczna propozycja, czy...
- Pobawię się z Tobą rano, a teraz chce mi się spać.
- Może jeszcze kolacyjkę dla Pana zrobić? - zaszydziłam, wstając z kanapy.
- Byłoby idealnie, ale widzę po Twoich oczach, że marzysz tylko o pójściu w kimę.
- I to bardzo. - uśmiechnęłam się i poszliśmy na górę. Po zdjęciu z siebie ubrań, padłam plackiem na łóżko i  zamknęłam oczy, po czym przytuliłam się do poduszki, zapominając o kołdrze.
- A buzi na dobranoc dla swojego przyszłego męża to już nie łaska? - zapytał mnie Harry, lekko rozgoryczonym i rozbawionym tonem. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta, które śmiesznie wydymał. - I od razu wieczór zrobił się przyjemniejszy.
- Tak. - Ziewnęłam cicho, ułożyłam głowę pod jego ramię, poduszkę zostawiając gdzieś z boku i w końcu zawładną mną upragniony sen.

***


- Boże, tak! - krzyknęłam, gdy Harry wykonał serię finałowych pchnięć swoją miednicą. Nim się obejrzałam, orgazm przejął moje ciało i utrzymywał się we mnie przez następne kilka minut. - To było kurwa, zajebiste.
- Bo to w końcu ja, mała. - sapnął Harry, kładąc się obok mnie i obejrzał moje ciało. - Wyglądasz seksownie, wiesz o tym?
- Przeżywam jeden z lepszych orgazmów, nie myślę o tym. - Harry zachichotał i musnął wargami moją skroń. - Kocham tego rodzaju zabawy. Tym bardziej z takim efektem końcowym. Cholera, to było dobre.
- Częściej muszę doprowadzać Cię do takiego stanu. - odparł, całując moją szyję, a potem zjechał wargami na piersi i objął w nie mój prawy sutek i delikatnie go ugryzł.
- Auć... - syknęłam z rozkoszą. - Ty mój bad boy'u...
- Tak, tylko Twój. - mruknął i oderwał się od mojego biustu. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Nikogo innego nie żywiłam takim uczuciem, jak Ciebie.
- Miło mi to słyszeć... - Parsknął śmiechem. - Gotowa na powtórkę?
- A już chciałam o nią zapytać. - Zaśmiawszy się, pocałowałam go i żeby go trochę pobudzić, pocierałam się o niego dolną partią ciała. Czułam, jak jego męskość z sekundy na sekundy napiera na mnie co raz bardziej i wpijała się między moje uda.
- Chcę Cię poczuć... - wymruczał i mocno ścisnął moje pośladki. Jęknęłam przez zaciśnięte usta i dosiadłam jego przyjaciela. Harry się uśmiechnął i docisnął moje biodra do swoich. - Jesteś taka ciasna... i morka. Kurewsko mokra...
- Tak na mnie działasz... - szepnęłam, lekko na nim podskakując. Z kolejnym takim ruchem zagłębiałam się w nim jeszcze bardziej, co było czymś... wow. To było naprawdę dobre. Gdy po raz drugi osiągnęliśmy szczyt, padłam plackiem na Harrego i próbowałam unormować swój przyśpieszony oddech. To było moje miejsce. Musiałam przy nim być.

~ Oczami Samary ~

Nie mogłam przestać o nim myśleć. Byłam w nim chorobliwie zakochana i nic nie mogło tego zmienić. Gdyby jeszcze chociaż to zauważał, a tak nie było! Co mogłam zrobić, by w końcu odwzajemnił moje zaloty?
Samara Styles... Pasowało idealnie. Nasze dzieci były tak samo piękne jak my i bardzo utalentowane. Co on widział w tej cholernej Milly?! Czemu zawsze to ona zgarniała najlepszych facetów, a mi zostawiała takich wyrzutków, jak Dean i jego koledzy. Tylko udawałam, że jestem zauroczona byłym Milly. Myślałam, że wzbudzę w niej tak zazdrość i zostawi Harrego dla Dean'a... Ale potem gdy dowiedziałam się o zaręczynach... Świat mi się zawalił. Harry miał być tylko mój.
- Co ty taka sztywna, co? - zapytał mnie Dean, gdy przyjechał do mnie na wieczór. Matki znowu nie było. Szwendała się po mieście z obleśnymi kolesiami i pewnie dawała każdemu na prawo i na lewo... Udawanie matki było dla niej za trudne. Dlatego jestem, jaka jestem. - O czym myślisz?
- O niczym. - westchnęłam i posłałam mu sztuczny uśmiech. - Fajnie, że przyjechałeś.
- Skończ ściemniać suko i powiedz mi prawdę. Kłamstwa mają krótkie nogi. - warknął Dean i przygwoździł mnie do kanapy.
- To boli, Dean. - jęknęłam. - Nie jestem ze skały.
- Odpowiedz mi, bo inaczej pożałujesz.
- No dobrze! Myślę o Harrym i Milly, zadowolony?! - fuknęłam, wyrywając się z pod jego uścisku, lecz nie wyszło mi to najlepiej.
- No tak... Milly Osbourne... Znudziła mi się, ale... Zaliczyłbym ją jeszcze raz, ale teraz ma tego Harrego. Po chuja się zaręczyła? Jeden penis do końca życia... Z resztą, mam teraz Ciebie.
- Co? - zdziwiłam się.
- Jesteś teraz moja i robisz to, co Ci każę.
- Pogrzało Cię? Myślisz, że będę Twoją laską do łóżka?
- Wiesz, przez ile miesięcy nie zamoczyłem? Jedyne co robiłem, to sobie sam obciągałem, gdy nikt nie patrzył.
- To obrzydliwe. - odparłam z niesmakiem.
- Nie chcesz zrobić mi laski?
- Nie! - Odskoczyłam od niego jak oparzona, ale niemal od razu dopadł mnie i powalił na podłogę. - Puść mnie, debilu!
- Nie wyrywaj się, bo to i tak nie pomoże. Zawsze dostaję to, co chcę, a okazji na bzykanko z dziewicą nie zmarnuję.
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą?
- Ja wszystko wiem. - Jego prawa dłoń powędrowała do mojej kobiecości i dotykała ją przez leginsy. Mimo woli pisnęłam, i zacisnęłam nogi. - Widzisz? Każda na Twoim miejscu teraz rozłożyłaby nogi i dała się rozebrać. Ty jesteś jeszcze niewinna... Nie dotykana, nie macana... Trzeba to zmienić.
- Chcesz mnie zgwałcić? - spytałam go przestraszona.
- Spróbuję być delikatny, ale lubię patrzeć na ból. - mruknął, muskając mój policzek swoimi ustami.
- Zostaw mnie w spokoju! - Wrzasnęłam na całe gardło, plując na jego twarz, która aż kipiała złością.
- Nie powinnaś tego robić. Teraz to już na pewno Ci nie odpuszczę.
- Milly miała co do Ciebie rację. Jesteś zwykłą szumowiną i zboczeńcem! - Boże, czy ja to właśnie powiedziałam i wkopałam własną kuzynkę w kłopoty?
- Milly była taka sama jak ty, tamtego dnia, tylko bardziej się wierzgała i mnie... kochała i  to chyba dlatego mnie na Ciebie nasłała. - Zaśmiał się gorzko. - Niech ma sobie tego dupka, i tak go dopadnę. Teraz mam Ciebie.
- Obiecuję Ci, że jeśli mnie tkniesz to...
- To co? - warknął, a jego ręka śmignęła mi przed oczami i w okolicy policzka, który wcześniej pocałował, pozostawił po sobie siarczyście czerwony ślad swojej dłoni. Zaskowyczałam przeciągle. - No? Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Zgłoszę Cię na policję i znów trafisz do paki! - fuknęłam i do głowy przyszedł mi plan. Nie zważając na ból, mocno uderzyłam go głową w ten jego parszywy łeb, a gdy rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach, wyrwałam się, po czym podniosłam i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się w nim za zasuwkę. Cholera, w co ja się wpakowałam!? Jak nie zrobię tego, co chce, to mnie skurwiel zabije! Nim zdążyłam pomyśleć o ucieczce, Dean zaczął walić w drzwi tak mocno, że aż zadygotały i w końcu wyleciały z nawiasów, po czym z głośnym hukiem spały na ziemię.
- Już po Tobie. - syknął Dean, przez zaciśnięte zęby.

~ Oczami Milly ~

- Nie, to nie tak. - zachichotałam, gdy Harry próbował złożyć swoje ubrania. Z zakłopotaną miną wyglądał przekomicznie. - Dlatego nie dziwię Ci się, że wszystkie Twoje rzeczy leżą na ziemi.
- Och, przestań się nabijać. - Udał obrażonego, po czym rzucił spodnie na ziemię, które trzymał w dłoniach i pchnął mnie na kanapę. - Wolę robić to... - Chłopak pocałował moją szyję, przy czym lekko liznął ją językiem. Próbowałam powstrzymać jęk rozkoszy, ale mi nie wyszło. - I to. - Harry przeniósł się na mój dekolt, zostawiając tam kilka malinek. - I jeszcze to. - Po tych słowach rozszerzył moje nogi i przejechał palcami po mojej kobiecości, która aż zapiszczała z radości, a ja jej zawtórowałam. - Jakoś nigdy mi się to nie znudzi. Zawsze jesteś dla mnie taka... otwarta i...
- Chętna, wiem. - dokończyłam za niego ze śmiechem. - Ale teraz jestem zmęczona, chcę zjeść obiad i muszę się zbierać.
- Nie... - Pokręcił głową i przygniótł mnie swoim ciałem.
- Tak. - Wywiązałam się z pod jego objęć i wstałam z kanapy. Spotkamy się jutro.
- To za długo. - jęknął.
- To przyjedź do mnie rano. Załapiesz się na szybki numerek pod prysznicem.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się i musnął wargami moje usta. - Kocham Cię, pamiętasz o tym?
- Tak, mój zazdrośniku.
- Czemu akurat zazdrośnik?
- Bo teraz wkroczę na mniej przyjemną rzecz.
- Jaką?
- Jutro idę do Sam'a... - Harry próbował nie robić z tego wielkiego halo, ale jak to on, nigdy nie potrafił powstrzymać się od tego małego grymasu na twarz, gdy wspominałam mu o moim dawnym przyjacielu. - I nie będziemy sami. Jego mama przyniosła dla mnie jakieś rzeczy i chce, bym je przymierzyła.
- Aby nie było w nich nic seksownego, bo zabiję tego palanta, jak Cię tknie.
- Nic mi nie zrobi, Harry. Daj sobie na luz.
- Tylko o mnie nie zapomnij. - odparł trochę spokojniej.
- O to się nie martw. - zapewniłam go.
- Zadzwoń do mnie, jak wrócisz do domu.
- Dobrze. Mam nadzieję, że nie będziesz do mnie non stop wydzwaniał.
- Może... - Uśmiechnął się i mnie przytulił. W jego ramionach mogłam spędzić całe życie, a wkrótce miało się tak stać.





----------------------
Jest i długo oczekiwany rozdział! Przepraszam was za tak długą nieobecność, ale ten tydzień był dla mnie wyjątkowo trudny, gdyż byłam zasypana masą sprawdzianów i kartkówek oraz zaliczeniami, a do tego doszły mi jeszcze treningi i nic nie mogłam wstawiać :/ Obiecuję poprawę :)

Co sądzicie o tym rozdziale? Jak podoba wam się część z perspektywy Samary? Bo mi jakoś ten podpasował. :D 


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3

Komentujcie <3

Milly <3

piątek, 29 listopada 2013

Nowy Blog!

Hellloł, moi kochani! 

Nie wiem czy wam kiedykolwiek wspominałam, ale założyłam nowego bloga! :D Chciałabym, abyście równie mocno go czytali, co ten, bo zależy mi na rozgłosie Angry.

Więc, oto on...

-------------------> Angry


Do zobaczenia, wkrótce! 

Komentujcie <3

Milly <3

 

poniedziałek, 25 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 9

Pierwsza połowa dnia była kompletnie szalona. Nie wiedziałam co robić, jak postawić daną rzecz... Miałam pustkę w głowie, która na tamtą chwilę była nieodpowiednia.
Ale w końcu uporałam się ze wszystkim wraz z G. i po kilku godzinach wróciłyśmy do swoich domów. Niemal od razu dopadłam swoją szafę i szukałam w niej stroju, by pasował do okazji. Miałam od groma ciuchów, a nigdy nie potrafiłam zdecydować się na jedną, konkretną rzecz. Byłam w końcu kobietą i potrzebowałam mieć w czym wybierać!
- Ciekawe, kto to będzie później sprzątał! Niezły syf tu zrobiłaś! - powiedziała Georgia, gdy na moje szybkie rządnie przyjechała do mnie, by pomóc skompletować mi strój. Georgia ubrana była w czarne luźne spodnie na szelkach, pomarańczową bluzkę, która ledwo zakrywała jej brzuch, wysokie czarne koturny, a na głowie miała okrągłe okulary. - Tyle ubrań i nie wiedzieć co na siebie założyć...
- Och, przymknij się. - uciszyłam ją i wyjmowałam z szafy kolejne rzeczy.
- A to? - G. wzięła z podłogi moją ulubioną sukienkę. Była biała, obcisła, koronkowa i na dodatek z wyciętymi plecami. 

- Nie mogłam jej znaleźć! Dostałam ją od matki Harrego, jak byliśmy w Cheshire. Dzięki.
- Taką zajebistą sukienkę wepchnęłaś na dno szafy?! - pisnęła załamana. - Ogarnij się, Milly! Wiesz, że Harry lubi Cię w takich ciuchach.
- Wiem. - uśmiechnęłam się lekko i zerknęłam na swój pierścionek. To była cząstka niego. Mojego ukochanego. - Idę się ubrać. - Wzięłam od niej sukienkę, podreptałam do łazienki, w której zamknęłam się na klucz. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania, wraz ze stanikiem, pozostając tylko w dolnej części bielizny. Gdybym założyła na siebie biustonosz, efekt byłby fatalny.
- Milly! - usłyszałam krzyk Georgi.
- Już idę! - Poprawiłam się i na bosaka wybiegłam z łazienki i wpadłam z impetem do pokoju. - Co się stało?
- Co. To. Jest? - Georgia pokazała mi małe, czarne pudełeczko, które obracała w palcach. Zabrakło mi języka w gębie. - Pokaż go.
- Ale co? - Udawałam głupią i schowałam swoją lewą dłoń z pierścionkiem za plecy.
- Pierścionek, głuptasie. Ja o wszystkim wiem, skarbie mój.
- Co?
- Wiem o zaręczynach, Milly. Chłopaki i dziewczyny też. Pomagaliśmy Harremu wspólnie.
- Jakim cudem ja się o tym nie dowiedziałam?
- Jesteśmy dobrymi kłamcami, nie zapominaj o tym. - odparła z uśmiechem. - No, pochwal się. - Wzdychając, wyciągnęłam lewą dłoń ku mojej przyjaciółce. - Wiedziałam, że się zgodzisz. Gratulacje.
- Teraz bez kłamstw... To gdzie wczoraj Harry był naprawdę?
- Z nami i dawaliśmy mu ostatnie rady. Był bardzo zdenerwowany... Ciągle plątały mu się zdania. Myślałam, że zawali po całości.
- Od kiedy to planował?
- Od jakiegoś czasu. Nie powiem Ci konkretnie. Chłopacy dopiero potwierdzili jego plany kilka dni temu.
- Pomagaliście mu w wyborze pierścionka?
- Nie. To zrobił akurat sam.
- Oh... To dlatego wczoraj przez telefon nawijałaś o zaręczynach... Dlaczego ja się nie połapałam?
- Nie spodziewałaś się tego, prawda?
- W ogóle.
- Powiedzieliście już Ellie?
- Nie. Zamierzamy dzisiaj, a jego matce jutro lub w niedzielę.
- Nie wierzę, że Harry to zrobił. - Zaśmiała się.
- Ja też. Mam nadzieję, że teraz nie będzie zazdrosny o Sam'a.
- O tym też nam mówił, ale nie masz się o co martwić. Zapewniłam go, że wiesz co robisz.
- Jesteś kochana, G. - Lekko ją przytuliłam. - I wiedz, że to ty będziesz moją druhną.
-Wiem. To miejsce już dawno zaklepałam. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Nawet zagrałyśmy z dziewczynami w kółko i krzyżyk.
- Bardzo dorośle. - Zachichotałam i wyjęłam z jednej z półek na buty swoje ulubione czarne obcasy na platformie. Wsunęłam je na stopy i obejrzałam efekt końcowy w lustrze. - I jak?
- Mega seksi. - stwierdziła G. - Gdybym była mężczyzną...
- Jakoś nie chcę wiedzieć, co by było gdyby. - Ponownie się zaśmiałam.
- To nie będzie dokańczała. Twoja strata. - Wywróciłam oczami, zabrałam swoje rzeczy i wyszłyśmy z domu. Niemal natychmiast coś przykuło moją uwagę w samochodzie G. Auto było dziwnie zapadnięte.
- Ty nie masz przypadkiem gumy? - Spojrzałam na nią pytająco.
- A co to do cholery... - Georgia podbiegła do swojego samochodu. - To są jakieś jaja, do kurwy nędzy?! Kto mi przebił oponę!? Powiedz, że masz jedno zapasowe?
- Nie, nie mam. Ellie ma tylko jeden komplet, i to na zimę.
 - Cholera jasna. - Georgia walnęła dłonią w płot tak mocno, że aż zadrżał.
- Spokojnie. Pojedziemy moim, a potem Ellie pomoże Ci przewieść auto pod dom.
- Dzięki. Co za pieprzony pech. Ta Twoja dzielnica jest naprawdę niebezpieczna.
- No co ty. - Prychnęłam, wyjęłam kluczyki z torby, po czym wsiadłyśmy do mojego BMV i pojechałyśmy pod szkołę. Na miejscu zastałyśmy ogromny tłok. Pierwszaków było jeszcze więcej niż rok wcześniej. Istny ścisk.
Gdy zatrzymałam się na szkolnym parkingu od razu skupiłyśmy na sobie wzrok, lub mój przeklęty samochód.
Co rzuciło mi się w oczy? Samara chodziła za Harrym jak szczeniak. Niby Harry tego nie zauważał, ale po jego minie widziałam, że traci cierpliwość. Na jego miejscu nawciskałabym jej tyle epitetów, że by się nie pozbierała. - Znowu się zaczyna...
- Teraz ty jesteś zazdrosna. Proszę Cię! Idź i pokaż jej, że on jest Twój.
- Co za rada. Oby tak dalej. Zarumieniłam się, poczekałam aż G. zbierze swoje rzeczy, a następnie ruszyłyśmy ku naszej klasie.
- Wyglądasz... Wow. - Takie słowa wręcz wydukał Harry, gdy mnie ujrzał. - Nie masz stanika? - Pokiwałam głową. - To seksi, wiesz o tym?
- Wiem. - uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek. - Wyjaśnisz mi jedną rzecz?
- Oczywiście. - mruknął, zakładając jeden z moich niesfornych kosmyków włosów za ucho.
- Dlaczego dziewczyny i chłopacy wiedzieli o zaręczynach? - Na widok jego miny, lekko się uśmiechnęłam. - Hm...?
- Potrzebowałem małej pomocy i tyle. - odparł z zakłopotaniem.
- Nie gniewam się, ale zawiodłam się na dziewczynach. - Harry się zaśmiał.
- Pewnie trudno było im trzymać to w tajemnicy. - Harry ujął moją dłoń i pogłaskał czubkiem palca pierścionek. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a potem dobiegły mnie głośne piski.
- Gratulacje! - Tina, Debby i Rose rzuciły się na mnie, odpychając tym samym ode mnie Harrego. Uścisnęłam je, a następnie przejęli mnie chłopacy.
- Gratulacje, nasz maluchu! - Louis mocno mnie przytulił. - Póki co, zaręczyny Ci sprzyjają.
- Dzięki. - Pogłaskałam go po włosach i z powrotem wtuliłam się w Harrego.
- Wyglądacie cudownie! - krzyknęła Tina, klaszcząc i śmiejąc się przy tym radośnie, a reszta jej wtórowała. Spojrzałam rozbawiona na Harrego, a ten wykorzystał moment i czule mnie pocałował. Cała grupka ponownie głośno zaklaskała, zwracając tym samym uwagę zebranych, w tym Samary.
- Oho, zaraz poleje się krew. - szepnęłam do Harrego, na co parsknął śmiechem.
- Co wy tacy weseli? - zapytała Samara, przybierając pozę zadufanej w sobie divy. Przez wakacje pewnie wkręciła się w niezłe towarzystwo. W tamtym roku była jeszcze znośna, a teraz... Chwilami przechodziła samą siebie.
- Chyba nie chcesz wiedzieć. - odparła Debby z pogardą. - Chyba, że chcesz wpaść w depresję.
- Chcę, albo... - Samara wskazała na grupkę mężczyzn ubranych w ciemne, skórzane ubrania i ciężkie obuwie. Jednego z nich od razu rozpoznałam po sylwetce. Cholera... - Albo rozwalą to piękne, a za razem denne przyjęcie.
- Co oni tu robią? - warknęłam do niej, przyglądając się im kątem oka. - Nie miałaś kogo tutaj przyprowadzić?
- Nudziło mi się. - Wzruszyła ramionami z głupkowatym uśmieszkiem.
- A po co tu Dean? Nie miało go być przypadkiem w więzieniu?
- Mój chłopak nie mógł nie przyjść? Przecież to impreza jest dla wszystkich dla wszystkich i ogółem został zwolniony za dobre sprawowanie.
- Chłopak? - Powtórzyłam z niedowierzaniem. - Że co?
- Zazdrosna?
- Robisz ogromny błąd. On Cię wykorzysta, idiotko.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Nie ma o co być zazdrosna, bo jest świeżo upieczoną narzeczoną Pana Harrego Styles'a. - powiedziała za mnie Georgia, chwytając moją dłoń i pokazała jej pierścionek. Mina Samary świadczyła o jednym : O mega wielkim wkurwie.
- Jak?! - krzyknęła, na co jej znajomi i " chłopak " odwrócili się w naszą stronę. Na widok jadowitego wyrazu twarzy Dean'a, zadrżałam i to nie z zimna. - Nie...
- Idę do nich. - rzekłam, ale powstrzymał mnie Harry.
- Nie, Milly.
- Harry, nie zaczynaj. Gdy ostatnim razem się spotkaliście, pobiłeś go do nieprzytomności.
- I mogę to zrobić jeszcze raz. - syknął. - Nie chcę byś tam szła...
- Harry, spokojnie. - wtrącił się Zayn. - Zajmiemy się nimi.
- Na pewno? - upewnił się.
- Tak. - Zayn poklepał go po ramieniu i z Niall'em, Liam'em i Louis'em poszli w ich stronę.
- Wy jesteście zaręczeni? - zapytała jeszcze raz płaczliwie moja kuzynka.
- Tak, i radzę Ci się z tym pogodzić. - odpowiedział jej Harry, przyciągając mnie jeszcze mocniej do swojego boku, a wolną dłoń położył na pupie. Nie strzepnęłam jej, ale cała zalałam się rumieńcem. Samara odeszła od nas bez słowa, i wkrótce zniknęła mi z oczu. Spojrzałam na Harrego z rozbawieniem.
- Harry stracił cierpliwość? Kto Cię tego nauczył?
- Mam świetną nauczycielkę. - uśmiechnął się szelmowsko i zagryzł dolną wargę. - Jedziesz do mnie na noc?
- Może. - Wzruszyłam obojętnie ramionami, choć tak o tym nie myślałam. W brzuchu poczułam motyle i zrobiło mi się wilgotno w dolnych partiach ciała. Tak o to moje ciało reagowało na Harrego. Dostawałam orgazmu, a nic ze mną nie robił! Powinnam się zgłosić do lekarza.

***
Reszta uroczystości minęła nam bardzo szybko. Chłopacy bez problemu pozbyli się " natrętnych gości ", nim zauważyła to Panna Blue, a ja z Harrym pod koniec ulotniliśmy się i pojechaliśmy do pierw do mojego domu po moje rzeczy, a potem do jego, spędzając namiętny wieczór.
Następnego dnia tym razem nie obudził mnie budzik, lub dźwięk obijanych się o siebie naczyń, lecz był to dotyk, i to nie byle jaki, tylko bardzo zmysłowy i delikatny. Poczułam jak Harry przejeżdża opuszkami palców swojej dłoni po moich nagich plecach po pośladki. Powtórzył ten proces kilka razy, dopóty mnie nie obrócił , bym leżała przodem do niego i wtedy dotykał mnie o wiele śmielej. Harry głaskał mnie po piersiach, celowo drażniąc przy tym sutki, które były już twarde jak małe kamyki. Wiedziałam, że drań przy tej czynności się uśmiechał, więc mu nie przerywałam. Ja też przy okazji potrzebowałam tego rodzaju pieszczot. Jeden orgazm w tygodniu i chodziłam jak w zegarku. Dosłownie. To już było sprawdzone.
Następnie Styles przeniósł się na moją zewnętrzną stronę ud. Gdy zanurzył palec w mojej kobiecości, mimo woli zachłysnęłam się powietrzem i otworzyłam oczy. Harry miał banana na twarzy, lecz nadal był skupiony na zaspokajaniu mojej osoby. Rozszerzyłam szerzej nogi, by miał do mnie całkowity dostęp, ale Harry zesztywniał i wyjął ze mnie swój palec.
- Kontynuuj. - zażądałam szeptem. - Podoba mi się.
- Wiem. - Parsknął śmiechem. - Chciałem Cię tylko obudzić.
- Po jaką cholerę? - Schowałam twarz w poduszce.
- Bo mi się nudziło.
- Super... - jęknęłam, opatulając się kołdrą.
- Mam coś dla Ciebie. - Harry wygramolił się z łóżka i wyjął coś z kieszeni swoich spodni. - Miałem dać Ci to wczoraj, ale przez tą sprawę z Dean'em, wyleciało mi to z głowy. - Harry z powrotem położył się obok mnie i wtyknął mi w dłoń coś było wąskie i prostokątne.
- Bilet? - Podniosłam się i szczelnie owinęłam kołdrą.
- Na bal pożegnalny. Więc, jak Pani Styles? Wybieramy się na niego, czy mamy ciekawsze plany na ten wieczór?
- Nie, chyba nie. Mam stracić okazję na wystrojenie się? Nigdy.
- No tak... - wywrócił oczami i cmoknął mnie w ramię. - Wiesz, jak Cię kocham?
- Pokaż mi. - Uśmiechnąwszy się, przylgnęłam do niego i pocałowałam. Harry od razu odwzajemnił pieszczotę i przez jakiś czas się od siebie nie odrywaliśmy. - Jestem przy Tobie naprawdę szczęśliwa.
- I vice versa. Jesteś moim osobistym szczęściem. Moim... słońcem.
- Uroczo. - Zachichotałam. - Ale wiesz, że zamierzam już planować wesele i te rzeczy?
- Już? Nie za wcześnie?
- Wiesz... Trzeba skompletować listę gości, przygotować dekorację...
- Kobiety i ślub... - Pokręcił głową. - Mieliśmy wczoraj powiedzieć Ellie o zaręczynach.
- No tak... - Westchnęłam. - Zapomniałam.
- Nie tylko ty. Jutro przyjeżdża moja mama, więc możemy zrobić małe spotkanie przy obiedzie i im to powiedzieć.
- Dobry pomysł, loczku. - Musnęłam jego policzek wargami, a potem przyssałam się do szyi.
- Spokojnie, kochanie... - Harry się zaśmiał. - Chcesz mnie oznaczyć?
- Aha.
- Akurat to moja działka, więc ode mnie wara. - Zachichotałam. - Ale jeśli już weszliśmy na temat ślubu, to wiesz, że chcę urządzić z chłopakami wieczór kawalerski?
- A ja od razu mówię, że zero striptizerek, narkotyków i tego całego gówna.
- Nawet striptizerek mi pożałujesz? Na jakim ty świecie żyjesz, kobieto? - Uśmiechnął się złośliwie.
- Na ziemi, jak normalny człowiek. Nie ma być żadnej striptizerki, inaczej tam przyjdę i się policzę z tą zdzirą, która Cię molestowała i do końca wieczoru będę siedziała z Tobą.
- Dobra... To może, zróbmy wieczór tylko dla naszych bliskich znajomych? Wiesz, ja zaproszę chłopaków, ty dziewczyny...
- Rzucasz dziś pomysłami na prawo i lewo, Harry. Co się z Tobą dzieje?
- Nie wiem... Chyba ja powinienem być w szkolnym samorządzie.
- Co to to, to nie. - powiedziałam, udając oburzoną. - Twoją działką jest robienie malinek, a moją samorząd. Zostańmy przy takim układzie rzeczy.
- No dobrze... Zostawię to dla Ciebie.
- I dobrze.
- Auć. Moje ego zostało zranione.
- Och, przepraszam. Więcej tego tego nie powiem.
- Mam nadzieję.

***
- Milly! Wyłaź z tej łazienki! - usłyszałam głośny krzyk Harrego, który echem rozniósł się po domu. - Po cholerę tak długo się kąpiesz?! No chyba, że robisz sobie dobrze, to wtedy do Ciebie dołączę!
- Śmiało! Drzwi są otwarte! - Zaśmiałam się, stojąc w samym ręczniku i układałam swoje włosy przed ogromnym lustrem. Nie wiedziałam, że Harry potraktuje mój żart na poważnie. Harry w samych obcisłych rurkach wszedł do pomieszczenia i z hukiem zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na niego zaskoczona, i jednocześnie rozbawiona.
- Eh, myślałem, że jesteś nago... No cóż, zobaczmy jakie cuda kryją się pod tym ręcznikiem. - Harry stanął za mną i po tym, jak oplótł mnie w tali rękoma, moja jedyna osłona opadła na kafelki. Zarumieniłam się, widząc jak Harry patrzy na moje ciało. Przedtem tego nie zauważałam, ale wtedy doszło do mnie co z nim wyprawiałam.
Harry położył swoją dłoń na moim biuście i kilka razy go delikatnie ścisnął, wywołując u mnie tym samym dreszcz podniecenia. Gdy chciałam się do niego odwrócić, powstrzymał mnie i zaczął szeptać różne zdania na ucho.
- Patrz, jak moim dotykiem doprowadzam Cię na szczyt. Chcę, żebyś widziała to samo, co ja prawie każdej naszej nocy... - Od tych słów zakręciło mi się w głowie. Poczułam jak jego dłoń wślizga się w między moje mokre uda, które jeszcze nie wyschły od kąpieli, i dotknął nią mojej kobiecości. Westchnęłam przeciągle i rozstawiłam szerzej nogi. Zauważyłam na twarzy Harrego uśmiech, a potem zanurzył we mnie swój najdłuższy palec. Jęknęłam głośno i oplotłam rękoma jego szyję. - Obserwuj siebie i zwracaj uwagi na mnie. Poczuj to, Milly. - Spróbowałam uczyć jego prośbę, ale gdy przyśpieszył swoje ruchy i dołączył drugi palec, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się jego dotykiem i ciepłem, które zalewało moje ciało. Harry jak mistrz manipulował moim punktem " G " i jednocześnie kciukiem masował moją łechtaczkę. Z mojego gardła wydobyło się charknięcie, na co Harry drgnął.
- Szybciej. - jęknęłam cicho. Chłopak wykonał moją prośbę i poruszał się we mnie tak szybko, jak mógł. Jęczałam, sapałam, a pod sam koniec, nim zawładnął mną prze ogromny orgazm, spojrzałam na swoją twarz. Przyznam, że wyglądałam naprawdę seksownie. Nie to, że byłam w sobie zakochana, ale z punku widzenia Harrego teraz rozumiałam, dlaczego był ciągle podniecony i był chodzącą erekcją.

Nim zdążyłam pomyśleć o tym głębiej, moja przyjemność rozlała się po całym ciele i Bóg wie, gdzie jeszcze.
- O kurwa, kurwa, kurwa! - wyśpiewałam pod nosem.
- Wolałbym Harry, ale też tak może być. - Harry cicho się zaśmiał. - Jesteś piękna podczas orgazmu, wiesz o tym?
- Teraz wiem... - szepnęłam, próbując opanować swoje drżące kończyny. - Ja pierdolę, jesteś królem palcówek.
- W końcu to przyznałaś.





---------------------
Helloł, moii kochani!! Jak wam minął ten tydzień? :D Oglądał z was ktoś 1DDay?! Bo ja tak, i jestem zachwycona, że wreszcie wspomnieli o Polsce! I na dodatek Niall wiedział, gdzie jest Polska na mapie! Niesamowite uczucie, widząc, że któryś z Twoich idoli nie myli Polski z Rosją xd

Powiem wam, że jak czytam wasze niektóre komentarze, to mam banana na twarzy? Piszecie do mnie tyle miłych słów... Nie mam takich słów by to opisać! Jesteście najlepsi, i nic tego nie zmieni!! :* <3 


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowyy rozdział!!!! :)

Komentujcie <3 


Milly <3

sobota, 16 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 8

" Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, by odnaleźć ojca? " .
To pytanie dzwoniło mi w uszach przez najbliższe kilka minut. Czy ona mówiła poważnie? Chciałaby bym poznała swojego ojca?
- Nie, i nie chcę. - odparłam grobowym tonem. - Niech wszystko zostanie tak, jak jest. Nie chcę go widzieć.
- A gdybym pomogła Ci go odnaleźć?
- Nie, Ellie.
-Ale, Milly... Myślę, że powinnaś się z nim spotkać i porozmawiać...
- Powiedziałam, nie. - warknęłam. - Nie chcę, by wpieprzał się w moje życie, które w końcu zaczęło się układać. Nie, Ellie. Nie zgadzam się na to. To jest kiepski pomysł.
- Dobrze... Więc, zapomnijmy o temacie. - stwierdziła, lekko zaskoczona moją reakcją. Myślała, że rzucę się jej na szyję i będę mega szczęśliwa? Najwyraźniej mnie nie znała.

- Na serio? Twoja ciotka chce odnaleźć ojca? - zapytała mnie z niedowierzaniem G., gdy opowiedziałam jej w skrócie historię z dzisiejszego obiadu przez telefon, gdy po odrobieniu lekcji do niej zadzwoniłam. - Nie spodziewałabym się tego po niej. Myślałam, że go nie znosi.
- Ja też, ale jak widać się pomyliłam... - Westchnęłam.
- Może robi to w dobrych intencjach?
- Dobre, czy nie : Nie chcę go widzieć. Zostawił mnie, gdy byłam mała, sprowadził moją matkę na samo dno. Nie zasługuje bym mu wybaczyła.
- Kobieto, a kto będzie Cię prowadził do ołtarza?
- Ej, spokojnie! Czy ty nie wyleciałaś za bardzo do przodu z tym ołtarzem?
- No co? Z Harrym jesteś już ponad rok... Możesz się wszystkiego spodziewać.
- Co masz na myśli? - Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
- Zaręczyny, kochana! - krzyknęła.
- Auć... Może trochę ciszej, co? Moje ucho cierpi.
- Przepraszam! - zaszczebiotała.
- Ty tak naprawdę? Że Harry będzie chciał mi się oświadczyć? Coś ty dziś wzięła?
- Nic! Po prosto stwierdzam fakty!
- Harry nie jest typem chłopaka, który chce się tak szybko wiązać. On lubi balować do białego rana, ja zresztą również... Kochamy zabawę. Wątpię, by tak szybko chciał wejść w dorosłe życie.
- Milly, wiem co mówię! Posłuchaj się mnie choć raz! On. Cię. Kocha. I nawet Samara tego nie zmieni. Jak chcesz, mogę zrobić małe dochodzenie.
- Znowu chcesz się bawić w detektywa? - jęknęłam. - Poprzednim razem o mało co nie trafiłaś za kratki, bo oskarżyli Cię o prześladowanie!
- Ale teraz sprawy wyglądają zupełnie inaczej... To jak? Wchodzisz w to?
- Wisi mi. - Wzruszyłam ramionami. - Ale jak będzie zdradzał mnie z jakąś zdzirą, to dzwoń do mnie od razu.
- Nie ma sprawy. - zaśmiała się. - Gdyby Cię zdradził, urwałabym mu jaja i posiekała na małe kawałeczki.
- Współczuję Twojemu przyszłemu facetowi, ale akurat wtedy bym Ci pomogła. - Parsknęłam śmiechem.
- Harry dziś ma do Ciebie przyjechać? - zapytała zainteresowana.
- Chyba tak...
- Chyba?
- Pomaga chłopakom w składaniu mebli, w co niezbyt wierzę.
- Coś Ci powiem, ale cicho sza! I nic nikomu nie mów!
- Spoko... Czy to ma coś związanego z Niall'em?
- Co?
- Nie udawaj. Podoba Ci się.
- No i? - odpowiedziała po dłużej chwili.
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- Już nic... Albo co mi tam! Niall zaprosił mnie na randkę!
- To świetnie, G! Gratulacje! Tylko się z nim od razu nie bzyknij!
- Dobrze, mamo, a co najlepsze, reszta chłopaków zaprosiła też dziewczyny i idziemy na... poczwórną randkę!
- A ja i Harry?
- Z tego co mówił mi Niall, będzie w tym dniu zajęty.
- Dziwne... Aż za bardzo. - Do moich drzwi usłyszałam pukanie, a potem w pokoju pojawiła się sylwetka Harrego. No tak... Zapomniałam, że miał zapasowe klucze. Z początku go zignorowałam, ale gdy potem usiadł koło mnie na łóżku i zaczął całować moją szyję, zmiękłam. - Zadzwonię do Ciebie później, G.
- Co jest?
- Nic. Ellie mnie woła, na ra...
- Ale przypadkiem Ellie nie ma w pracy?!
- Na razie! - Rozłączyłam się i dopadłam usta Harrego. Chłopak się zaśmiał, mocno mnie objął i położyliśmy się na boku. Harry tym razem był bardzo delikatny. Traktował mnie jak... porcelaną lalkę, która może mu w każdej chwili wypaść z rąk i pobić się na miliony kawałków. - Nie mogę złapać... tchu. - wysapałam z trudem i oderwałam się od jego twarzy. Jego była cała zarumieniona, a usta miał czerwone i opuchnięte od nadmiaru pocałunków. Wyglądał bardzo seksownie. - Dlaczego nic nie wiem o randkach chłopaków, skarbie?
- Georgia się wygadała, prawda? - Pokiwałam głową.
- Dlaczego nie idziemy z nimi?
- Dołączymy do nich później, bo idą na jakąś ckliwą komedię romantyczną, a oboje niezbyt je lubimy.
- Czy to tylko jedyny powód?
- I idziemy razem na kolację.
- A nie lepiej będzie, jeśli...
- Nie. Tego dnia chcę Cię rozpieszczać. To będzie nasza chwila. - Harry lekko się uśmiechnął. - Co ty na to?
- W porządku. - zgodziłam się. - A kiedy konkretnie?
- Za tydzień. Mamy wtedy długi weekend i można się zabawić.
- Harry... Przemyślałam dziś pewną kwestię, co do naszego dzisiejszego nieudanego seksu i... zdecydowałam, że jednak spróbuję.
- Nie, Milly... Nie chcę być robiła coś wbrew swojej woli. Ja wcale nie muszę brać Cię w takiej pozycji. Mogę w innej.
- Ująłeś to bardzo zachęcająco, mistrzu. - Zaśmialiśmy się. - Ale ja tego chcę, Harry, lecz jeszcze nie teraz. Za dużo się wydarzyło...
- Milly, nie musisz...
- Gdy będę gotowa, powiem Ci o tym od razu. - zapewniłam go.
- Na pewno?
- Na sto procent. - Uśmiechnęłam się. - Harry...
- Tak? Coś się stało?
- Chciałabym porozmawiać z Tobą na pewien temat, ale...
- Jesteś w ciąży? - wystrzelił niespodziewanie.
- Nie! No coś ty! - zaprzeczyłam. - Nie miałam tego na myśli!
- Z resztą... też chciałbym o czymś porozmawiać. - Harry zrobił się zdenerwowany i unikał mojego spojrzenia. Co do cholery...? - Jeśli można to nazwać rozmową...
- Powiedz mi, bo teraz to mnie na serio zestresowałeś.
- To głupio zabrzmi, ale kocham Cię, Milly.
- Wiem, ja Ciebie też. - odparłam, zakłopotana. - Udowadniasz mi to za każdym razem, gdy uprawiamy seks.
- No tak... - Zaśmiał się. - Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
- Tak. Szedłeś przez korytarz w naszej szkole, a ja byłam tą laską, która śliniła się na Twój widok.
- O tym nie wiedziałem, ale zostawmy to na później...
- Przejdź do sedna, Harry. Nie męcz się w jakieś wstępy i rozwinięcia.
- Dobrze... - Harry wstał, a potem podniósł i mnie. Patrzyłam na niego podejrzliwie i jednocześnie z ciekawością i znakiem zapytania. - Miało to wyglądać zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem. Miałem zabrać się na obiad, na romantyczny spacer, a przy blasku zachodzącego słońca, wziąłbym Cię za rękę. - Powiedziawszy to, splótł swoje palce ręki z moimi. - I ukląkłbym na jedno kolano... - Uczyniwszy i to, drugą dłonią z kieszeni spodni wyjął czarne, aksamitne pudełeczko, a moje serce zamarło. Moja wolna dłoń powędrowała do ust z zaskoczenia, i nie mogłam uwierzyć w to, co się działo w tamtej chwili. - Milly Osoburne, przyrzekam kochać Cię, miłować i nie opuścić aż do śmierci. Dasz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - Harry podniósł wieczko pudełka i tak oto moim oczom, ukazał się piękny, diamentowy, pierścionek, który lśnił w blasku księżyca.
- O mój Boże... - wyszeptałam przez łzy, patrząc to na Harrego, to na biżuterię. - Tak, Harry! Tak! - Harry uśmiechnął się szeroko, podniósł się i włożył mi pierścionek na odpowiedni palec lewej ręki, po czym podniósł i obkręcił się w miejscu kilka razy.
Harry mi się oświadczył!

***
- Kiedy powiemy innym? - zapytałam Harrego, po zajebistym, zaręczynowym seksie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i dotykałam ją opuszkami palców.
Wtedy wszystkie sprawy zaczęły do mnie docierać.
Fakt pierwszy : Byłam zaręczona z chłopakiem, którego bezwarunkowo kochałam i wieku dziewiętnastu lat, miałam prawdopodobnie wziąć ślub.
Fakt drugi : Bałam się, co pomyślą inni, choć nie powinno mnie to zbytnio interesować, gdyż była to najbardziej niesamowita rzecz, jaka mnie w życiu spotkała.
Fakt trzeci i ostatni : Georgia miała rację. Jednak potrafiła przepowiedzieć przyszłość.
- W pierwszej kolejności powinny dowiedzieć się Ellie i moja mama.
- Wiem, i tego właśnie się obawiam.
- Dlaczego? - Harry delikatnie się podniósł.
- Ellie wbijała mi do głowy, że małżeństwo to poważna sprawa. Boję się, że sobie nie poradzę.
- Poradzisz. Nie zapominaj, że od teraz jesteśmy w tym razem. - Harry musnął moje nagie ramię swoimi wargami. - Moja piękna, Pani Styles.
- Nadal nie mogę uwierzyć. - Spojrzałam na swój pierścionek. - Zaskoczyłeś mnie!
- Oto w tym chodziło. - uśmiechnął się lekko, uniósł moją lewą dłoń i ucałował pierścionek. Ten gest wydał mi się uroczy i seksowny. - Od teraz jesteś tylko moja na zawsze.
- Ta wieczność mi pasuje, a Tobie? - Musnęłam jego usta, swoimi.
- W zupełności.
- Wytrzymasz ze mną? Z jedną dziewczyną do końca życia?
- Z taką jak ty... O tak. - Zachichotałam. - Kocham Cię, Milly.
- Ja Ciebie też, Harry. Jesteś najlepszy.
- Nie, to ty jesteś najlepsza, skarbie. - Harry przyciągnął mnie do siebie, a nasz pocałunek był namiętny i gorący, który odzwierciedlał uczucia, które się w nas kłębiły. Za kilka miesięcy naprawdę zostanę Panią Styles, a Harry będzie mój i tylko mój.

***
Nazajutrz rano obudziłam się strasznie szczęśliwa. Zaręczyny swoją drogą, ale był też piątek i festyn powitalny! To była idealna okazja, by powiedzieć wszystkim o mnie i Harrym.
Harry leżał u mojego boku, odwrócony do mnie plecami. Oddychał bardzo cicho, a jego klatka podnosiła się lekko do góry. Przytuliłam się do jego pleców i muskałam jego tył szyi wargami.
- Mój narzeczony. - mruknęłam pod nosem. Harry poruszył się i głośno ziewnął, jednocześnie przeturlając się na drugi bok.
- Słyszałem. - szepnął sennym tonem i czule nie pocałował. - Muszę się zbierać. Trzeba się odstawić na ten cały festyn.
- Wiem... I nie wiem w co się ubrać. - westchnęłam rozgoryczona.
- Dylemat każdej kobiety.
- Musze przy Tobie wygląda bosko.
- Pójdź nago. Zwrócisz uwagę każdego mężczyzny.
- Zabawne. - Prychnęłam. - Spotkamy się na miejscu, wiesz o tym?
- Przyjedziesz z G.?
- Tak. I ciotka chyba też przyjdzie, bo to ostatni festyn w tej szkole, z naszym udziałem.
- No tak... Trzeba złożyć papiery do Julliard'a.. Tyle spraw na głowie.
- I jeszcze musimy znaleźć mieszkanie. - Podniosłam się do pozycji siedzące, a moje nagie plecy owiało zimne powietrze. Cała zadrżałam i opatuliłam się kołdrą.
- Nie musimy. Louis kiedyś dostał spadek po swoim dziadku, a w tym dom.
- Myślisz, że pozwoli nam tam zamieszkać? W każdym razie zawsze możemy zapłacić za pokoje w akademiku.
- I żebyśmy mieli oddzielne łóżko? Ani mi się śni. to dla mnie byłoby za wiele. Świeżo upieczeni narzeczeni potrzebują kurewsko ostrego seksu, a w naszym przypadku, jest to nam cholernie potrzebne.
- Zabrzmiał to całkiem mądrze, przynajmniej jak na Ciebie, loczku. - Pogłaskałam go pieszczotliwie po włosach. - Wiesz, że Cię kocham?
- Nie. - powiedział ze śmiechem. - Pokażesz mi to?
- Nie. - uśmiechnęłam się zadziornie. - Muszę jechać pod szkołę i przenieść swoją wizję z głowy na zewnątrz. Muszę wszystko udekorować, jechać po jedzenie, podłączyć sprzęt... A potem wrócić do domu i się wystroić.
- To Ci pomogę. Zbiorę chłopaków i zajmę się elektryką, i tym całym gównem, a ty zrobisz tą mniejszą resztę.
- Mógłbyś? - Przytaknął. - Mam urwanie głowy. Nigdy nie byłam tak zawalona masą obowiązków.
- Chcesz się odprężyć?
- Co proponujesz? - zainteresowałam się, przygryzając dolną wargę.
- Prysznic?
- Oczywiście. - Z trudem wyszliśmy z łóżku i poszliśmy do łazienki, gdzie... oj działo się, działo...






---------------------

Oto rozdział 8 :D Mam nadzieję, że się wam spodoba i chętnie poczytam wasze opinie w komentarz. :P

Jak wrażenia po EMA? U mnie, MEEEGA pozytywnie i jestem dumna z chłopaków. :D

12 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.

I noooowy rozdział!! :*

Komentujcie <3

Milly <3


niedziela, 10 listopada 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 7

Dzień później w końcu z Harry pojawiliśmy się w szkole. Na szczęście, nikt nie powiedział Pannie Blue, że wagarowaliśmy. Inaczej by nas zabiła i zamknęła w swojej piwnicy.
Co mnie zaniepokoiło : Samara znów zaczęła się kręcić wokół Harrego. O co jej chodziło, do cholery? Nie miała własnego życia? Nie mogła znaleźć sobie innego chłopaka, którego mogłaby dręczyć i męczyć swoją obecnością i zostawić Harrego w spokoju? Czy znowu planowała jakąś zemstę i chciała byśmy znowu zerwali? To byłby szczyt jej możliwości.
Lecz Harry mówiąc grzecznie, miał ją gdzieś i jak to określił... " Byłam jego oczkiem w głowie ". W tamtym roku, odwzajemniał jej zaloty tylko dlatego, by wzbudzić we mnie zazdrość. Najwidoczniej mu się udało...
- Festyn powitalny już w ten piątek, kochani! - zawołała Panna Blue, gdy przekroczyliśmy z klasą próg naszej sali do ćwiczeń. - Macie się godnie prezentować oraz mam nadzieję, że żadne z was nie wystrzeli mi z jakimś numerem... Milly, Georgia, wszystko jest przygotowane?
- W stu procentach. - potwierdziłam. - Teraz czekamy tylko na pochwały.
- Nie bądź taka hop, bo Ci tyłu zabraknie. - Zaśmiała się.
- To jest pewność siebie, Pani Blue. - odparłam, siadając na scenie i zdjęłam z pleców swój plecak. - I jak z tym musicalem?
- Bez Ciebie i Harrego nie mogłam zacząć. W końcu jesteście częścią tej klasy.
- Uroczo. - skomentowałam.
- I nie myślcie sobie, że nie wiem, że oboje olaliście szkołę. Ty i Harry zostaniecie za tydzień po lekcjach i będziecie malować dekoracje.
- No, ale...
- Żadnych, ale. Zacznijmy dziś od tego, żebyś weszła na środek sceny. - Popatrzyłam na nią, jak na idiotkę. - No co? No dalej. Nie krępuj się. - Bacznie się jej przyglądając, wstałam i stanęłam w wyznaczonym przez nią miejscu. - O czym marzysz, Milly? Gdzie chciałabyś rozpocząć swój kolejny etap edukacji?
- Wiadomo, że w Julliardzie. - Uśmiechnęłam się lekko.
- No tak... Mogłam się tego spodziewać. - Parsknęłam śmiechem. - Panie... Michaleson, niech pan do niej dołączy i odpowie mi na to samo pytanie. - Na dźwięk jego nazwiska, zesztywniałam. Czułam na sobie jego wzrok i Harrego. Spojrzałam mu prosto w oczy, które próbowały mówić " wszystko jest w porządku, nic mi nie będzie", ale chyba nie potrafił tego wyczytać. Całą szczękę miał napiętą i wyglądał tak, jakby chciał coś uderzyć.
- Więc... - zaczął Sam, będąc już ku mojego boku. - Szczerze przyznam, że nie myślałem jeszcze o tym tak poważnie, ale chyba złożę papiery do Harvardu.
- Harvard? Hmm... Jestem pod wrażeniem. Jesteś człowiekiem z głową. Oby tak dalej. Georgia, teraz ty.
- Wiadomo, że Julliard. - Georgia stanęła po drugiej stronie mojego boku, po czym przybiłam z nią piątkę.
- Moi kochani... Każdy z was ma marzenia, które trzeba spełniać, póki jest czas. Nigdy nie wiadomo co się w życiu stanie : Czy choroba, wygranie miliona funtów, czy śmierć. Marzenia są tylko jedne. Nie ważne co nas spotka. Trzeba je realizować, póki pozwala nam na to czas. Bo bez niego, raczej nic z tego nie wyjdzie...
- I tak wszyscy skończymy za kasami w McDonaldzie. - dodałam, na co Pani Blue zgromiła mnie spojrzenie, a klasa wybuchła śmiechem.

***
- Czy mi się zdaje, czy Blue powiedziała wreszcie coś z sensem i bez tego swojego podekscytowania? - zauważyła Rose, gdy zajmowałyśmy z dziewczynami miejsca na stołówce. Siedziałyśmy pod samymi oknami, a chłopacy kilka rzędów dalej. Czasami patrzyłam ukradkiem na Harrego, a gdy i o spoglądał w moją stronę, słodko się uśmiechał. Najczęściej się wtedy rumieniłam i wracałam do słuchania plotek.
- Samara się jeszcze Ciebie czepia, czy sobie odpuściła? - spytała mnie Debby, pijąc sok pomarańczowy z małej, plastikowej buteleczki.
- Nie... Oczywiście, nie licząc krzywych spojrzeń i chorobliwej zazdrości. - odparłam, zaczesując swoje włosy do tyłu.
- Czyli normalka. - Wzruszyła ramionami. - Czemu nie było Cię w szkole?
- Serio ty się ją o to pytasz? - Tina wybuchła śmiechem, zwracając tym samym uwagę na siebie całej stołówki.
- Może trochę ciszej, Tina. - warknęłam do niej i walnęłam ją łokciem w żebra. Tina syknęła z bólu i się uciszyła. - Wczoraj wieczorem się trochę pokłóciliśmy...
- O co? - przerwała mi Rose.
- O Sam'a. - Spojrzałam na blondyna, który siedział z kilkoma osobami z naszej klasy przy innym stoliku.
- Mogłam się domyślić... - Dziewczyna wywróciła oczami. - Jest zazdrosny?
- I chyba gorzej niż Samara.
- Przejdzie mu, ale między wami chyba wszystko jest już w porządku?
- Tak.
- Był seks na zgodę?
- Był.
- Brawo, moja przyjaciółko. - Rose mocno mnie przytuliła. - Było ostro?!
- Meeega ostro. - Zaakcentowałam słowo " mega " i poszłam odnieść tacę oraz wziąć coś do picia. Po drodze spotkałam Samarę, która zmierzyła mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby w drodze powrotnej nie podstawiła mi nogi. Utrzymałam się w pionie i cała napięta odwróciłam się w jej stronę.
- Masz jakiś problem? - zapytałam ją, podniesionym głosem. Wokół mnie nastała cisza, a na plecach czułam wzrok ciekawskich.
- Ja? To nie moja wina, że nie umiesz utrzymać się na nogach. - Ona i jej świta gorzko się zaśmiały. Coś był z Samarą nie tak... Nie chodziło mi o jej zachowanie, bo do tego byłam przyzwyczajona, ale ta jej pewność siebie... Coś mi tam nie grało. Przypatrzyłam się uważnie jej twarzy. Wtedy spostrzegłam, że jest niesamowicie blada i ma rozszerzone źrenice. - Zabrakło Ci języka w gębie, czy Ci wstyd?
- Nie wyskakuj mi ze wstydem, bo zaraz jak Ci go narobię, to aż Ci pójdzie w pięty... - Fuknęłam, chwyciłam ją za ramię i wyprowadziłam ze stołówki. Przygwoździłam ją do ściany i zawładnęła mną wściekłość.
- Coś ty brała, debilko?! - krzyknęłam tak głośno, że mój głos rozszedł się echem po korytarzu. - Myślałaś, że nie zauważę?!
- O czym ty mówisz?!
- O narkotykach, nie udawaj takiej głupiej, na jaką wyglądasz!
- Nic nie brałam! A poza tym...
- Nie kłam mnie, bo Twoje oczy Cię zdradzają. - stwierdziłam, a Samara ucichła. - I co ja mam z Tobą zrobić? Matka nie dała Ci odpowiedniego wycisku po ostatniej imprezie, czy ja mam Ci go zrobić?
- Nie boję się Ciebie.
- To lepiej zacznij. - warknęłam, pchnęłam ją na szafki i weszłam z powrotem do stołówki.
- Co się stało? - zapytały mnie dziewczyny, gdy zaczęłam się pakować. - Zrywasz się z lekcji?
- Nie mam humoru, by znosić głupie gadki szmatki Fleisher. - mruknęłam pod nosem, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam do tylnego wyjścia ze szkoły.
- Ej, co się stało? - zapytał mnie męski głos. Myślałam, że to Harry, ale był to Sam.
- Nie Twój interes.
- Wyglądasz na wkurzoną.
- Bo tak się czuję. Zostaw mnie w spokoju, Sam.
- A co do naszej umowy... Jest nadal aktualna?
- Tak. - odparłam z niechęcią i poszłam do swojego auta. Nie patrząc na wymowne spojrzenia nauczycieli mających dyżury na zewnątrz szkoły, wsiadłam do samochodu, odpaliłam go i pojechałam do domu.

***
- Ej, co się dzisiaj stało? - zapytał mnie Harry, gdy zaledwie po dwudziestu minutach przyjechał do mojego domu. - Cześć Ellie!
- Cześć Harry! Zostaniesz na obiedzie?! - krzyknęła pytająco ciotka z salonu.
- Jasne. - powiedział wesoło. Szkoda, że mi ten humor nie dopisywał. Harry ponownie popatrzył na mnie. - Góra?
- Tak... - szepnęłam i powoli weszliśmy po schodach na piętro, po czym zniknęliśmy w moim pokoju.
- Co się dzieje? Samara znowu coś odwaliła? - spytał Harry, siadając na łóżku, a ja mu na kolanach. Pokiwałam głową i wtuliłam się w jego tors. - Opowiadaj. Jako poprawny chłopak spróbuję Cię wysłuchać.
- To nic takiego...
- Musiało być, bo odjechałaś z piskiem opon. - stwierdził z lekkim, prawie niezauważalnym uśmiechem. - Więc...?
- Samara wzięła narkotyki. - rzekłam poważnym tonem. Harry wybałuszył na mnie oczy
- Żartujesz?! Ona? Skąd je wytrzasnęła?! Nie znam w tej okolicy żadnych dilerów.Wiem, bo bym dawno chodził naćpany w trupa. - Parsknął śmiechem.
- To nie jest zabawne. - Wywróciłam oczami. - Ona... Nie powinna tego robić. Zniszczy sobie życie. Nie jest moją ulubioną kuzynką, ale nie chcę by skończyła tak, jak mama.
- To jej to powiedz.
- Niby jak? Ona w ogóle mnie nie słucha. Mówiąc konkretnie ma mnie w dupie.
- Co to za słownictwo, Panno Osoburne? Czyżbym wyczuł jakąś demoralizację?
- Uczę się od najlepszych. - Wymusiłam uśmiech i cmoknęłam go w krzywiznę szczęki.
- Mam na Ciebie zły wpływ. - Udał zmartwionego. - Powinienem dać Ci szlaban za złe zachowanie.
- A może inne kara się sprawdzi? - Podniosłam pytająco brwi, i przylgnęłam do jego ciała. - Bo czuję, że mi się spodoba bardziej, niż uziemienie...
- Nie masz dość po wczorajszym? - Harry przerzucił mnie przez swoje lewe ramię i położył na kołdrze. Czułam, jak jego męskość na mnie napierała i chciała wyskoczyć ze spodni swojego Pana. Nieźle Milly... Podnieciłaś swojego chłopaka bez powodu.
- A czy ja mówiłam o seksie? - Oplotłam nogami jego plecy, po czym pocałowałam. Harry od razu odwzajemnił pieszczotę, dołączając do tego język, a jego ręce sprawnie ugniatały moją pupę, a następnie uda.
- Pragnę Cię... - wymruczał mi do ucha. - Chcę Cię poczuć w sobie. Chcę Cię porządnie wypieprzyć. Tu i teraz. - Od jego słów, moje zboczone ego wariowało ze szczęścia, a ja sama robiłam się odrobinę mokra w tamtych partiach ciała.
Cholera, co on ze mną robił...
- Na co czekasz? - zadałam mu pytanie i przyssałam się od jego szyi. - Jestem Twoja. - Harry dziko się uśmiechnął i w szaleńczo szybkim czasie, pozbył się moich ubrań wraz z bielizną. I oto tak leżałam po raz kolejny naga przed swoim chłopakiem, który był mega napalony i na pewno od jego wybryków, nie będę mogła siedzieć w jednym miejscu na dłużej, niż dziesięć, góra piętnaście minut. Mogłam przyznać, że Harry był najlepszym facetem od bzykania i pieszczenia, jakiego znałam. Był mistrzem, a reszta jedynie mogła pomarzyć, by mu dorównać.
Przerwałam swoje erotyczne myśli, i również rozebrałam Harrego, pozostawiając na nim jedynie te cholernie obcisłe bokserki od Calvina Clein'a. Gdy Harry całował, ssał i gryzł moje piersi, co doprowadzało mnie do jeszcze większej ekstazy, ja masowałam męskość Harrego, by miał coś ode mnie w zamian.
- Spróbujmy dziś czegoś nowego. - oznajmił mi Harry, przenoszą się na moje nogi, i całował wewnętrzną stronę ud. Zadrżałam mimo woli i odchyliłam głowę do tyłu.
- Czego? - zapytałam go, obserwując jak przykleił się do mojej kobiecości. Drażnił ją językiem i przyssawał się do nabrzmiałej łechtaczki. Cicho jęknęłam i przycisnęłam jego głowę do siebie jeszcze bliżej, by czuć większą przyjemność.
Jego język śmiało lizał moje wnętrze, a na dodatek pomagał sobie palcami... Istne niebo
- O Harry... Takk... Właśniee tak... - usłyszałam jego chichot i przyśpieszył swoje ruchy. Jęknęłam głośno w poduszkę, przy czym moje biodra rytmicznie podnosiły się do góry. Po kilku minutach poczułam jak moja mała pulsuje, zaciska się i moim ciałem zawładnął orgazm. Odetchnęłam głęboko i mocno przygryzłam swoją dolną wargę. - Odpowiesz mi na moje pytanie?
- Jeśli nie chcesz tego robić, zrozumiem. - mruknął, całując mnie krótko, lecz namiętnie.
- Ale o co Ci chodzi? - Zbił mnie z pantałyku.
- Chcę Cię wziąć od tyłu.
Zesztywniałam.
Miałam złe wspomnienia z " braniem od tyłu ". Dean, mój były, tak właśnie mnie zgwałcił. Inni z tego co słyszałam, robili to z jakimiś lubrykantami, a on wziął mnie na sucho. To było cholernie bolesne i przyrzekłam sobie, że nigdy już tego nie zrobię.
- Harry... Nie... - mruknęłam, kręcąc głową, i wstałam z łóżka, narzucając na siebie bieliznę.
- Hej, hej. - Harry podniósł się i położył dłonie ma moich nagich ramionach. - Powiedziałem : Jeśli Ci to nie pasuje, to nie będę naciskał, skarbie.
- Nie proś mnie nigdy o to. - fuknęłam i gdy chciałam się ubrać, Harry delikatnie mnie objął. - Zostaw mnie.
- Uspokój się.
- Puść mnie! - wyrwałam się spod jego uścisku.
- O co Ci chodzi?! - zapytał podniesionym głosem.
- Nie krzycz na mnie, Harry! - zawtórowałam mu, i raptem poczułam w oczach łzy.
- Ej, co się dzieje? - spytał zaniepokojony, kładąc dłonie na moich policzkach. - Czemu płaczesz? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie... Ja nie wiem... Ja przepraszam. - jąkałam, aż w końcu bez silna wybuchłam płaczem.
- Ci... - Harry mocno mnie przytulił i opiekuńczo pogłaskał po włosach. - Nie płacz, kochanie. To ja powinienem przepraszać. Zagalopowałem się. Przepraszam.
- To moja wina. - sapnęłam, przez łzy. - Co się ze mną dzieje? Nigdy taka nie byłam!
- Ci... Już dobrze. Nie chcę być cierpiała dla moich zachcianek. - odparł, sadzając mnie na łóżku i sam się ubrał. Zepsułam tak romantyczną atmosferę. Gratulacje, Milly. Ty to zawsze potrafisz zepsuć moment idealny.
- Jestem beznadziejna. - szepnęłam na tyle cicho, by nie usłyszał tego Harry, ale jakże się myliłam.
- Nie pieprz głupot. - Harry usiadł obok mnie i wziął za rękę. - Nie musisz nic robić dla mnie na siłę, ale na przyszłość... Nie uciekaj z łóżka, słońce. To potrafi zniechęcić faceta.
- No tak... - Zaśmiałam się ponuro, a Harry razem ze mną.  - To musiało wyglądać dziwnie. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. - Harry pocałował mnie czule i objął w tali. - Kocham Cię, moja dziewczyno.
- Ja Ciebie też, mój chłopaku. - uśmiechnęłam się figlarnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, by zaczynać ten temat, ale... To przez Dean'a, prawda? Ta trauma? - Popatrzyłam na niego chwilę, a potem skinęłam głową. - Parszywy chuj.
- Zapomnijmy o nim. Nie chcę o nim myśleć, bo widzę siebie i jego... wtedy.
- Masz rację. Zapomnijmy. - stwierdził i powrócił do całowania.

- Matka Sam'a do mnie dzwoniła. - oznajmiła mi Ellie przy obiedzie. Harry musiał niestety wyjść ode mnie wcześniej, gdyż miał niby pomóc chłopakom w składaniu mebli. Nie mogli sobie poradzić w czwórkę? Tacy postawni, a nie potrafią złożyć fotela?
- Po co? - Spojrzałam na nią ciekawie.
- Sam chciał Twój numer telefonu i umówić na korepetycje.
- Aha... - Pokiwałam głową i wpakowałam do ust sporą porcję ryżu.
- Miły z niego chłopak.
- Miły, czy nie miły, przez niego mam problemy w związku. - wypaliłam, nim ugryzłam się w język. Cholera jasna...
- O czym ty mówisz? - zapytała zainteresowana.
- No... Ja z Harry przechodzimy przez niego trudniejszy okres. Kłócimy się ciągle...
- Pewnie Harry myśli, że go zostawisz?
- Tak...
- Skarbie, Harry wie co robi. On po prostu boi się Ciebie stracić. Jesteś dla niego wszystkim.
- Skąd to wiesz?
- Widzę to po jego oczach, gdy na Ciebie patrzy.
- Nie zauważyłam tego, wiesz?
- Bo może nie chcesz widzieć?
- Chodzi o to, że... nadal nie dowierzam, że on wybrał mnie. Mógł mieć każdą.
- Ty nigdy nie byłaś zwyczajną dziewczyną, kochana. Cały czas uganiali się za Tobą chłopcy, mając nadzieję, że zwrócisz na nich uwagę. Nie dziwię się Harremu, że to w Tobie się zakochał. Nigdy nie widziałam bardziej przychylnego i kochającego chłopaka, niż on... No chyba, że Leeroy'a. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Jak się wam układa?
- Wyśmienicie. Zaprosił mnie na weekend do Birmingham... Nie będzie Ci przeszkadzało, jeśli zostawię Cię samą?
- No coś ty! Leć i korzystaj z młodości, póki jeszcze możesz... i po drugie nie będę sama.
- No tak... Harry. - Wywróciła zabawnie oczami. - I chciałabym Cię poprosić, abyś to ty prała swoją kołdrę.
- Dlaczego?
- Widziałam na niego białe plamy... - Zarumieniłam się i z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. - Zajmiesz się tym?
- Dobrze. - Parsknęłam, wstałam od stołu i gdy chciałam iść na górę, powstrzymała mnie Ellie.
- Skarbie, mam do Ciebie pytanie...
- Mów, Ellie. Musze iść odrobić lekcje i zadzwonić do Georgi...
- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, by odnaleźć ojca?












---------------------
Kolejny rozdział gotowy. :) Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale przez cały tydzień miałam urwanie głowy, a na dodatek przez cały czwartek i piątek przeleżałam w łóżku z kiepskim samopoczuciem. ;/ 

Podobał się wam rozdział? Co myślicie o tym, by Milly jednak poznała swojego ojca? 

 Dzisiaj EMA 2013! Kto będzie oglądał i trzymał kciuki za nasz kochany zespół?! Są nominowani aż w trzech kategoriach. :) <3


11 komentarzy.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!!!! 

Komentujcie <3

Milly <3