Tłumacz

poniedziałek, 30 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 12

Pierwsze dni bez szkoły były... dziwne i puste. Tak, oto właśnie Milly Osbourne przyznała się, że tęskni za miejscem, w którym męczą uczniów sprawdzianami i ciągłymi uwagami. Harry regularnie przychodził do mnie z lekcjami, a przez to, że miałam karę na wychodzenie z domu za bijatykę z Samarę, on nocował u mnie, gdy nie było ciotki, czyli niemal codziennie. Dziewczyn ten wtedy nie brakowało i nadawały mi najświeższe informacje z życia szkoły. Świta Samary była " załamana ", po odejściu swojej szefowej, lecz wkrótce zapomniały o niej i o ich udawanej przyjaźni. Nauczyciele ciągle wypytywali się, czemu nie ma, że będę miała spore braki i tym podobne. Pieprzenie.
O dziwo, Sam mnie również odwiedzał, i często przychodził na nasze korepetycje i przesiadywał do późnych godzin wieczornych, co już nie podobało się Harremu. Nie ufał mi? Znaliśmy się już dłuższy czas, byliśmy zaręczeni... To byłe przykre. Strasznie.
Przez to i właśnie znów zaczynało się między nami psuć, a nasze relacje robiły się co raz bardziej napięte. Często się kłóciliśmy i nie dogadywaliśmy się w różnych kwestiach. Co zazdrość robiła z człowieka.
- Nareszcie zrozumiałeś! - zapiszczałam ze szczęścia, przybijając z Samem piątkę. - Jednak te dwie godziny nie poszły na marne!
- Nie wierzysz w moje możliwości? Ale z Ciebie przyjaciółka!
- No bo na początku byłeś do bani. - stwierdziłam ze śmiechem.
- Dzięki. - Sam prychnął, ale potem się cicho zaśmiał. - Będę powoli się zbierał. Musze pomóc mamie w rozładowaniu towaru, bo ma przyjechać za jakieś pół godziny do domu.
- Okay. - Uśmiechnęłam się, wstałam z kanapy i odprowadziłam Sama do drzwi.
- Przepraszam Cię, Milly. - powiedział przed wyjściem.
- Za co? - zapytałam, zaskoczona jego słowami.
- Za to, że psuję to, co jest między Tobą, a Harrym. Widzę jak wasze relacje podupadły...
- To nie jest Twoja wina, Sam. Harry jest po prostu...
- Zazdrosny, wiem. - dokończył. - Też bym był, gdybym miał taką dziewczynę, jak ty.
- To miał być komplement?
- Możesz bo tak odebrać, ale nie zmieniaj temat. Nie chcę byście ze sobą skończyli i to z mojego powodu, Milly. Mogę nawet przestać się z Tobą spotykać, jeśli to zadziała.
- Nie! Nie mów tak, Sam. Po prostu... Mamy trudniejszy okres.
- Nazywaj to jak chcesz, ale uważam, że zrobię sobie przerwę od naszych korepetycji. I tak już podciągnąłem oceny.
- Sam...
- Na razie. Do zobaczenia w szkole. - pożegnał się i wyszedł. Stałam zszokowana w drzwiach i oglądałam jak jego osoba oddala się od mojego domu.


Sam miał rację. Cholera, on miał rację! Od czasu między mną, a Harrym zaczęło się psuć. Ledwie się dotykaliśmy, mało rozmawialiśmy i w ogóle było źle. Coś było nie tak.

***
- Hej, najdroższa! - powiedział wesoło Harry, gdy przyszedł do mnie pod wieczór. Co się stało, że miał taki dobry humor?
- Hej. - odparłam bezpłciowo.
- Jak się czujesz? - zapytał, siadając obok mnie na kanapie i objął opiekuńczo ramieniem.
- Niezbyt dobrze. Głowa mnie boli. - skłamałam, wbijając wzrok w stół.
- Ej, co jest? - Harry chwycił mój podbródek i zmusił, bym na niego spojrzała. - Powiesz mi?
- Wszystko jest w porządku, co miałoby nie być?
- Coś się między nami dzieje. - stwierdził z przekonaniem. Więc, nie tylko ja to zauważałam. - Nie jest tak, jak dawniej.
- Ja tam nie widzę różnicy.
- Nie kłam mnie. Widzę, że ściemniasz.
- Nie... - Odwróciłam wzrok od jego zbyt domyślnych oczu.
- Zrobiłem coś nie tak? - Pokręciłam głową. - Powiedz mi prawdę.
- Prawda jest taka, że trzymamy się na dystans od czasu zaręczyn, Harry. Przed nimi prawie nie wychodziliśmy z łóżka, ciągły seks... A teraz? Ledwo mnie dotykasz, całujesz od święta...
- Więc, o to Ci chodzi. - Westchnął.
- Nie tylko o to. Dzisiaj Sam powiedział, że nie chce mieć ze mną korepetycji bo myśli, że to przez niego się kłócimy.
- I dobrze myśli.
- Harry!
- No co? Od kiedy zaczęliście te swoje nadgodziny, nie przyjeżdżam do Ciebie już tak często.
- Czemu wszystko zwalasz na niego? On nie jest niczemu winien.
- Wpierdolił się w nasze życie osobiste. To wystarczy.
- Ty jesteś zazdrosny, i tyle.
- Nie prawda. Po prostu się o Ciebie troszczę i chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- To przestań.
- Mam przestać? - zdziwił się.
- Przynajmniej na ten moment.
- Dlaczego?
- Bo mam chcicę na ostry seks.
- To po było tyle gadania? Wystarczyło powiedzieć. - Harry rzucił się na mnie gwałtownie i zaatakował moje usta z żarliwością. Odwzajemniłam pocałunek z takim samym zapałem.
Przenieśliśmy się z Harrym na podłogę, gdzie mocno do siebie przylgnęliśmy i stopniowo pozbywaliśmy się swoich ubrań. Na pierwszy rzut poszły bluzki, czyli tradycyjnie, a chwilę po nich, mój stanik. Styles przycisnął swoje wargi do mojej szyi, którą mocno ssał, gryzł i czasami lizał językiem. Przy tej czynności jęczałam niewiarygodnie głośno, a przybrał on na sile, gdy wręcz brutalnie zajmował się moimi piersiami.  Moje ciało ruszało się pod nim co chwila gwałtownie, chcąc czegoś więcej.
- Nie wierzgaj się tak. Zaraz zjadę niżej, spokojnie. - Zauważyłam błysk w jego oku i przeniósł się na mój brzuch, a następnie na krawędź moich rurek. Zębami rozpiął dwa pierwsze guziki moich spodni, skupiając tym samym uwagę na mojej dolnej partii ciała. Harry cmoknął moją kobiecość, w której od razu poczułam narastającą wilgoć. - Ty już mokra? Hm... Czuję, że będę musiał zdjąć te majtki, nim przemokną do końca, prawda?
- Rób co chcesz. - odparłam ze śmiechem. Chłopak uśmiechnął się, zawinął palec wokół mojej bielizny, zerwał ją i rzucił w kąt pokoju.
- Już mi się podoba... - Westchnął rozmarzony, rozszerzając moje nogi i liznął językiem moje centrum. Zadrżałam i obserwowałam jego poczynania. Harry by doprowadzić mnie na sam szczyt zagłębiał się we mnie swoim językiem bardzo głęboko, ruszał głową i pomagał sobie palcami.
- O mój Boże... - wydyszałam. - To jest... boskie.
- Jakby mogło być inaczej? Tylko ja potrafię doprowadzić Cię do takiego stanu, co nie?
- Tak... Proszę, Harry...
- O co prosisz?
- Szybciej... Szybciej! - jęknęłam, łapiąc go za włosy i przycisnęłam jego głowę bliżej siebie.
- Jak bardzo chcesz dojść?
- Bardzo... Cholernie! - Jak na zawołanie, orgazm zawładnął moim ciałem. Zgięłam się w łuk i zamknęłam oczy, rozkoszując się upragnioną przyjemnością.
- Jesteś taka piękna... - szepnął Harry w moje usta, które potem pocałował. Nie przejmowałam się tym, że przed chwilą Harry wysysał ze mnie mój orgazm. Wtedy dzieliliśmy się moim podnieceniem, moją ekstazą. Było to naprawdę zajebiste uczucie.
- Wejdź we mnie. - poprosiłam błagalnie. - Chcę Cię poczuć, bo inaczej oszaleję.
- Chcę Cię jeszcze trochę pomęczyć.
- Nie...
- Kocham Cię oglądać, gdy jesteś zniecierpliwiona...
- Bo jestem nienasycona.
- Nie uprawialiśmy seksu tylko kilka dni.
- Najwidoczniej staję się nimfomanką, a seksu potrzebuję jak tlenu.
- Dziewczyno, co ja z Tobą zrobiłem? - Harry zaśmiał się i z moją pomocą zdjął z siebie spodnie.
- Zdemoralizowałeś mnie w seksualnym znaczeniu.
- Oho! Czuję, że czeka nas zboczona rozmowa.
- Lubisz to skarbie, i każdy to wie.
- Ty jesteś wcale nie lepsza. Lubisz palnąć coś czasami mega zboczonego, co mi się bardzo podoba.
- Na przykład?
- Karzesz mi teraz o tym myśleć? W momencie, gdy jestem twardy jak skała i mam ochotę Cię przerżnąć?
- Bierz się do roboty. Czasami mam wrażenie, że się hamujesz... A wiesz, że lubię jazdę na maksa. - Pogłaskałam Harrego po nagim torsie, a następnie zjechałam dłońmi w dół, do jego męskości. Syknął, gdy go ścisnęłam.
- O tym właśnie mówiłem. To było mega seksowne i zboczone.
- Jak chcesz, mogę mówić tak częściej. - odparłam uwodzicielsko i przylgnęłam do jego ciała. Czułam jak jego penis napiera na moje podbrzusze z co raz to większą siłą. - Podnieciłeś się?
- Ty reagujesz na mnie lepiej. Od razu robisz się na mój widok mokra.
- Nie prawda!
- Oj, prawda. Możemy się o tym przekonać.
- Co proponujesz?
- Ja i ty, oraz kolacja u mnie.
- Ty i gotowanie? Chcesz mnie otruć?
- Ciebie? Nie... Wolę Cię bzykać.
- To na co czekasz? Przestań czuć jak ksiądz i wreszcie mnie przeleć.
- Wszystko przyjdzie z czasem...
- Przestań się tak zachowywać!
- Jak?
- Jak pedał! - Wyrwałam się z pod jego objęć i poszłam do łazienki. Słyszałam jego jęki protestu, ale nie zwracałam na niego uwagi, bo byłam wkurzona. Gdy ja potrzebowałam jego bliskości, ten sobie robił jaja, palant jeden!
Z westchnięciem odkręciłam wodę, która po chwili trysnęła prosto do wanny. Owinęłam się moim szlafrokiem i czekałam aż wanna napełni się.
Nie minęła nawet minuta, a poczułam jak Harry oplata moją talię rękoma i całuje wdłuż szyi. Starałam się być twarda, ale on wiedział jak mnie zmiękczyć.
- Przepraszam słońce. Nie chciałem, byś tak to odebrała.
- Brakuje mi Ciebie, Harry. - szepnęłam, wtulając się w jego tors. - Chcę by było jak dawniej.
- Wiem. - Harry pogłaskał mnie po głowie. - Mam nawet pomysł.
- Jaki?
- Wyjedźmy do Cheshire. Jutro i bądźmy tam do końca tygodnia. Tylko ty i ja. Nadrobimy zaległości.
- Świetny pomysł, ale mam karę, zapomniałeś?
- Ellie odpuści Ci tym razem. Wykorzystam swój urok osobisty.
- Myślisz, że to tym razem pomoże?
- Och, nie gadaj, tylko przejdźmy do konkretów. - Harry zrzucił ze mnie szlafrok, a ja odwdzięczyłam mu się obsunięciem bokserek na ziemię, po czym weszliśmy do wanny z głośnym pluskiem. Będąc na górze, mocno objęłam Harrego i opadłam na jego podnieconego członka, na co głośno jęknęłam. Harry uśmiechnął się, ścisnął mnie w biodrach i podrzucał do góry. Odchyliłam głowę do tyłu i ruszyłam szybko swoją dolną częścią ciała. Z biegiem minut, poczułam jak moje centrum wrzy i zaciska się wokół jego penisa i przez ogromne szczytowanie, wylewa ponownie swoje soki.
- O rzesz... kurwa! - Padłam na niego cała spocona i zgrzana i wtedy uświadomiłam sobie, że Harry jeszcze nie doszedł. Zapewne czekał na mój ruch. Moje usta wykrzywiły się w diabelnym uśmieszku, po czym zeszłam z jego kolan, a do rąk wzięłam jego przyjaciela i przed wsunięciem go do buzi spojrzałam na Harrego i odparłam. - Teraz to będzie zabawa.

***
- Boże... - sapnęłam, padając na swoje łóżko w sypialni. Harry położył się obok mnie i bawił moimi włosami. - Cholera, to było dobre...
- Mówisz mi to za każdym razem. - uśmiechnął się zadziornie. - Ile razy doszłaś?
- Raz na dole w salonie, dwa razy w łazience i teraz. Czyli cztery.
- Kurwa. - Parsknął śmiechem. - Pewnie za tym tęskniłaś?
- I to nie wiesz jak bardzo. - Przytuliłam się do jego boku i cmoknęłam ustami jego szyję. - Kocham Cię, Harry.
- Nie tak bardzo, jak ja kocham Ciebie, moje słońce. - Harry okrył nas kołdrą i przeczesał moje włosy palcami, jednocześnie doprowadzając je do porządku po odbytym stosunku. - A tak ogółem, dlaczego Ellie nie ma w domu?
- Ma dziś dwie zmiany. - Westchnęłam. - I jutro też.
- Kiepsko.
- Kobieta się przepracuje. Nie chcę, by się przemęczała.
- Zamieszkaj ze mną. - wystrzelił.
- Co?
- Wprowadź się do mnie. Masz już klucze...
- Może z tym poczekajmy.
- Dlaczego? - zapytał ze smutkiem. - Jesteśmy razem od ponad roku. Czas na następny krok.
- Harry...
- Daj mi skończyć, okay? - Pokiwałam głową i popatrzyłam na niego z zainteresowaniem. - Wkrótce zostaniemy małżeństwem, tak? Może kiedyś będziemy chcieli mieć dziecko, psa, cokolwiek...
- Ciekawie się zaczyna. - Zaśmiałam się.
- Miałaś mi nie przerywać! - upomniał mnie.
- Oh, no przepraszam. Mów dalej, kochanie.
- Więc... Głupio by było gdybyśmy mieszkali oddzielnie. Przyszedł chyba już na to czas, nie uważasz?
- A co ze szkołą?
- Nic. Będzie tak, jak przedtem. Jeśli nie jesteś gotowa, to poczekam.
- Ja jestem gotowa, uwierz mi. Nawet teraz spakowałabym swoje rzeczy i się do Ciebie wprowadziła, ale wątpię, by Ellie to zniosła. Nie chcę jej zostawiać samej.
- Chyba ma tego Royc'a, tak?
- No ma, ale w każdej chwili może się im popsuć i wtedy nie chcę, by była sama w takim momencie.
- Skarbie, do Twojego domu od mojego to zaledwie pięć minut drogi, a przy Twojej jeździe jeszcze mniej. Poza tym, jesteś dorosła, a Ellie to zrozumie. Każdy kiedyś osiąga ten wiek, gdy chce zacząć nowe życie.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? Mam te swoje humory i dni...
- Wtedy wiem, że masz okres i mam się trzymać od Ciebie z daleka. - Pacnęłam go w ramię. - Auć.
- Należało Ci się!
- To jak zgadzasz się? - Popatrzyłam na niego z uśmiechem i przytaknęłam. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Pani Styles. Będzie niesamowicie.
- W to już nie wątpię. Ten Twój  skurczybyk może zdziałać cuda.
- To prawda. - Harry się zaśmiał. - Chcę znów słyszeć jak krzyczysz moje imię.
- To ja krzyczę?
- I to czasami bardzo głośno. Pamiętasz nasz ostatni dzień w Cheshire, gdy chłopacy byli u nas?
- No... Pamiętam. - powiedziałam zakłopotana.
- I pamiętasz, jak wtedy poszliśmy na górę?
- To też.
- Oni wszystko słyszeli.
- Że co? - Spojrzałam na niego zdziwiona. - Podsłuchiwali, prawda?
- Nie. Jesteśmy tacy głośni, że słychać nas niemal wszędzie.
- Ja pierdziele... - jęknęłam, na co Harry się zaśmiał.
- Zazdroszczą mi. Ich dziewczyny nie krzyczały tak głośno, jak ty. - Popatrzyłam na niego, powtarzając sobie jego słowa w głowie. Co do cholery...?!
- Co miałeś na myśli?
- Ale co?
- To, że ich dziewczyny  nie krzyczały tak głośno, jak ja? - syknęłam.
- Och... Ty chyba nie myślisz, że z nimi spałem, prawda?
- Tak to odebrałam. - fuknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Milly... - Harry chwycił moje ramię i próbował odwrócić. Ja jednak cała się napięłam i próbowałam zasnąć. - Milly, no do cholery!
- Możesz nie podnosić na mnie głosu?! - warknęłam, patrząc na niego z przymrużonymi oczami.
- Ja miałem na myśli to, że gdy oni się pieprzyli, też wszystko słyszałem i nie mają z Tobą szans. Jesteś wyjątkowa.
- Na drugi raz dobierz inaczej słowa, bo ja mogę zrozumieć to na kilka sposobów.
- Przepraszam. Nie chciałem, byś tak to odebrała. - mruknął, całując moje ramię.
- W porządku. - Z powrotem odwróciłam się w jego stronę, a ten opatulił mnie ręką w pasie. Przed zamknięciem oczu, pogłaskałam go po policzku i ogarnęłam loki z jego twarzy. - Kocham Cię, i nigdy nie przestanę.
- Ja Ciebie też. - szepnął i czule mnie pocałował. - Jestem szczęściarzem.
- Nie podlizuj się. Powtórki nie będzie. Nie mam już siły.
- Chcesz się przekonać? - Harry znalazł się nade mną i poczułam przed swoim wejściem jego naprężonego penisa.
- Nie masz jeszcze dość? - Rozszerzyłam nogi, by miał do mnie lepszy dostęp.
- Ja nigdy nie mam dość, skarbie. Pamiętaj o tym. - I wszedł we mnie całą swoją długością.

~ Oczami Georgi ~

 
- Czy to jest na pewno dobry pomysł? - zapytałam po raz setny dziewczyny i chłopaków, gdy zatrzymaliśmy się pod nieznanym klubem. Kilkanaście minut temu weszła do niego Samara z Dean'em, co nie mogło zakończyć się Happy End'em.
- Milly musi znać w końcu prawdę. - odparł Louis. - Harry nie ma odwagi by jej to wszystko powiedzieć, więc zrobimy to my.
- Harry będzie wściekły. - stwierdziła Debby.
- Trudno. - Louis westchnął. - Lepsza jest gorsza prawda, niż nie wiedza.
- Ty nie znasz Milly. - Pokręciłam głową. - Wpadnie w furię, a potem będę musiała to naprawiać.
- Musi się z tym pogodzić. Owszem, sam byłem zdziwiony, że Samara się puszcza, ale Milly należą się szczere wyjaśnienia.
- A jeśli spyta się, skąd to wiemy? - zabrała głos Rose.
- Coś wymyślę... - Machnęłam ręką, a gdy chciałam kontynuować swoją wypowiedź, z lokalu padł strzał.





----------------------
Dzień dobry!!! Witam z nowym rozdziałem? I jak wrażenia? Wreszcie coś się działo *_* Jeśli wiecie co mam na myśli... ^^ Mam nadzieję, że się podobał rozdział. + dziękuję za 2 nominację do Versatile Blogger Award. To bardzo wiele dla mnie znaczy.
Za pewne nie dodam już żadnego rozdziału w tym roku, więc, życzę wam szampańskiego sylwestra i kaca giganta z rana :) xx. 
Do zobaczenia w 2014! :* 

14 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3 

Komentujcie <3

Milly <3

wtorek, 24 grudnia 2013

Życzenia :)

Z okazji Świąt, chcę wam życzyć wszystkiego najlepszego co może być, aby wasze marzenia się spełniły, byście dostali tyle prezentów ile sobie wymarzyliście ( a z pewnością jest ich dużo ;D ) i żebyście poznali kiedyś chłopców z 1D! <3 
I żeby nie zapomnieć : Dzisiaj nasz Louis kończy 22 lata! Wszystkiego najlepszego, babe <3

Wesołych Świąt!!! :* <3
Kocham was! <3



Milly <3

czwartek, 19 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 11

~ Oczami Harrego ~
 
Następny dzień okazał się bardzo mroźny, jak na wrzesień.
Ale to w końcu Londyn, tu się wszystkiego można było spodziewać. Przed południe było takie same, jak każde inne. Wstałem, zjadłem śniadanie, pojechałem do szkoły, ( oczywiście zapominając wpaść na obiecany numerek do Milly ), gdzie spotkałem moją narzeczoną i ją namiętnie wycałowałem. Sielankę przerwała nam dyrektorka mówiąc, że nie jesteśmy tutaj sami i kazała nam przestać. Oczywiście jej nie posłuchałem i kontynuowaliśmy dalej nasze pieszczoty. Gdyby nie było to miejsce publiczne, wybzykałbym ją jak nie wiem, ale byłem gentlemanem, a przynajmniej próbowałem. Poza tym nie traktowałem Milly jak... dziwkę. Miała być moją żoną i mieliśmy być razem do końca i jeszcze dłużej... Co za ckliwość, brawo Styles. Robi się z Ciebie mięczak.
- Do zobaczenia za godzinę. - odparła Milly, cmoknęła mój policzek i udała się rozszerzony francuski. To był jedyny przedmiot, jakiego nie mieliśmy razem. Francuski był straszny. Choć chętnie nauczyłbym się kilku zdań, typu : " Zrobić Ci dobrze? " lub " Jesteś taka mokra " . Wiem, jestem popieprzony, ale taki byłem z natury, a to podobało się Milly.
- Ej, stary. - Poczułem jak ktoś mnie szturcha. Tą osobą okazał się Lou.
- Co?
- Chodź. Nauczyciel już czeka. - Wskazał na szeroko otwarte drzwi i Panią Sand, czekającą aż wejdziemy. Z lekko podniesioną głową udaliśmy się do klasy. Nauczycielka omówiła jakiś temat, który za specjalnie naszej grupy nie zainteresował i zajęliśmy się swoimi sprawami.
- Jak Ci leci życie przed małżeńskie? - zagadnął mnie Liam, popijając wodę.
- W porządku. - stwierdziłem z przekonaniem. - Jak na razie wszystko się nam układa.
- Planujecie coś już, czy zwlekacie do ostatniej chwili?
- Milly lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Niedługo chce zacząć planować listę gości.
- Chyba będziemy pierwsi na liście? - wtrącił się Zayn. - Nie wystawisz przyjaciół?
- Zostawię was na szary koniec, zadowoleni? - zadrwiłem ze śmiechem.
- Cham. - rzucił Louis. - Jak zareagowali wasi bliscy na informację o zaręczynach?
- Mama i Ellie były wniebowzięte. Cieszyły się bardziej niż dziewczyny, kiedy powiedziałem im co planuję, a to było trudno przebić.
- Noo. - Zayn sie zaśmiał. - I ich ostrzeżenie.
- Jeśli coś spierdolisz, masz się do nas nie zbliżać inaczej urwiemy Ci jaja. - zacytowałem i wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Ciszej Panowie. - warknęła na nas nauczycielka. - Niektórzy w tej klasie chcą się czegoś nauczyć. Bądźcie o pół tonu ciszej.
- W porządku. - Westchnąłem.
- Nie żałujesz, że to zrobiłeś? - spytał ciszej Niall, kontynuując temat.
- Nie. - odpowiedziałem. - To był kolejny krok do rozwinięcia naszego związku, a poza tym : Kto by mnie chciał?
- Nie udawaj skromnego, Harry. Dobrze wiemy, że jesteś zakochany w sobie po uszu i wiesz, że każda dziewczyna najchętniej weszłaby Ci do łóżka. - Parsknął śmiechem Louis.
- Mam klasę, a normalni ludzie zignorowaliby tą prowokację, wręcz zrobię to samo, co oni.
- Ty i te Twoje dziwne myślenie...
- Mogę dziś do was przyjechać?
- A to po co? Nie będziesz z Milly?
- Nie, ona idzie do tego Sam'a dać mu korepetycje.
- Co ty masz do niego, Harry? To całkiem spoko gość i nie wygląda na takiego, który by Ci odbił laskę. Milly jest przy nim bezpieczna.
- Tak myślisz? - Pokiwał głową. - No nie wiem...
- Stary, gdyby Milly miała Cię zostawić, albo zdradzić zrobiłaby to już dawno temu, a tak? Jesteście zaręczeni. To o czymś świadczy. - odparł Zayn poważnie. - Ona Cię kocha, a ty ją. Nie zostawiłaby Cię dla Sam'a od tak, z dnia na dzień. Zrozum to w końcu.
- Od kiedy ty tak mówisz, Zayn?
- Jak?
- Tak... mądrze?
- Jak widzisz... Te liceum daje efekty. - uśmiechnął się, a resztę lekcji przegadaliśmy o byle czym.

***

- Harry, musisz to zobaczyć! - usłyszałem wrzask Georgi, która z wypisanym strachem biegła ku nam, wzdłuż stołówki.
- Co jest? - zapytałem z niepokojem. - Coś się stało z Milly?
- Ona i Samara... Biją się, szybko! - Georgia wzięła mnie pod rękę i pobiegliśmy. Że co? Milly bije się z Samarą? To do niej w ogóle niepodobne.  Milly nie tknęłaby muchy, a co dopiero Samarę. Myślałem, że to zwykła ściema...
Ale nie była.
Samara z Milly okładały się pięściami jak opętane i wyglądały tak, jakby nie chciały przestać. Po twarzy Milly widziałem, że jest wściekła, a Samara zachowywała się jeszcze gorzej. Obie były do niepowstrzymania, a co było najgorsze? To, że nikt nic z tym nie robił. Każdy stał jak ten pierdolony kołek i miał w dupie, jakie mogą być tego konsekwencje. Musiałem to zatrzymać. Stanąłem obok dziewczyn i próbowałem je od siebie oderwać. Jednak te były do siebie przyklejone jak rzep do psiego ogona. Rękoma trzymały się za swoje włosy, a nogi próbował uderzyć w jakąkolwiek część ciała swojej przeciwniczki.
- Co tak stoicie?! - krzyknąłem do reszty. - Zawołajcie kogoś!
- Już jesteśmy. - Zobaczyłem jak Zayn z Louisem wchodzą do kręgu, składającego się z uczniów. - Bierzmy je i nie róbmy problemu.
- No co ty. - prychnąłem i podjąłem kolejną próbę oderwania Milly od Samary. Milly za nim się poddała, uderzyła ostatni raz Samarę prosto w nos, a potem w miarę szybko odsunąłem ją od niej. Milly nie wyglądała tak tragicznie, jak Samara. Z dolnej wargi Milly leciało trochę krwi, miała potargane włosy jak po spaniu, a na rękach miała liczne zadrapania.
- Co tu się dzieje?! - Do moich uszu dobiegł głośny ton Panny Blue i dyrektorki. O kurwa... Właśnie tego chciałem uniknąć! Kobiety dołączyły do pozostałych, lecz cała reszta uciekła. Co za cieniasy. - Milly? Samara? Co się stało?
- Rzuciła się na mnie jak opętana! - Milly wkurzona wskazała na Samarę, która próbowała podnieść się z podłogi. Nigdy nie widziałem Milly tak zdenerwowanej, jak wtedy. Żeby powstrzymać odrych ponownego uderzenia Samary, wbijała mocno palce w moje przed ramienia. - Ja tego nie zaczęłam!
- Marsz do gabinetu. Obie, i to natychmiast! - zażądała poważnie dyrektorka i z głośnym stukiem swoich wysokich obcasów, poszła do swojego gabinetu.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem Milly, na co ta pokiwała głową i patrzyła wrogo na Samarę. - Dasz radę iść sama?
- Tak, chyba tak. - powiedziała, poprawiając swoją fryzurę. - Ta suka wyrwała mi kilka kłębków włosów!
- Nic nie widać. - Pogłaskałem ją po ramieniu. - Idź do gabinetu.
- Weźmiesz moje rzeczy? Są pod salą od francuskiego.
- Jasne. - cmoknąłem ją w czubek głowy i puściłem. Milly pogładziła swoją bluzkę i chwiejnie ruszyła przed siebie. Jej kolano nienaturalnie zginało się w nie tą stronę, co trzeba. Z pewnością nie obejdzie się bez chirurga, ale wtedy martwiłem się o to, by nie miała zbyt dużych kłopotów.

~ Oczami Milly ~


Samara jednak się nie zmieniła. Pozostała wredną dziwką, która nie myśli o innych! O co w ogóle poszło? Bo na pewno nie o jakąś błahostkę, czy zabranie jej z przed nosa jedzenia podczas obiadu. Co do cholery stało się z tą dziewczyną?! Czyżby była to sprawka Dean'a - pieprzonego złamasa?! Wymyślił sobie kolejną historyjkę i wcisnął ją Samarze, a ona mu jak zawsze uwierzyła!
- Wytłumaczcie mi, o co chodzi?! - zapytała nas Pani Dyrektor, podniesionym tonem. - Wiecie, że nie toleruje bójek w naszej szkole i za to czeka was surowa kara?
- Tak jak mówiłam wcześniej, Samara sama zaczęła mnie bić bez powodu. - odparłam, masując obolałe kolano.
- Bez powodu?! - pisnęła moja kuzynka i złapała się za głowę. - Przynajmniej raz nie kłam i powiedz prawdę!
- Ty mi to mówisz? O szczerości?! Daruj sobie takie teksty, wiesz?
- Dosyć. - przerwał nam nowy, kobiecy głos. Do gabinetu weszła Panna Blue z założonymi rękoma. Była wściekła. Widziałam to po jej minie rozjuszonego byka. - Mam dosyć tych waszych kłótni. Od początku tamtego roku skaczecie sobie do gardeł i staracie się nawzajem upokorzyć i zniszczyć. To jest karygodne! A najbardziej zawiodła mnie Samara. Obiecałaś mi, że już nigdy nie przyczepisz się do Milly i dasz jej święty spokój!
- Ale ta sprawa jest poważna!
- Więc, słucham. O co Ci chodzi?
- Milly nasłała na mnie swojego byłego, by mnie zgwałcić. - rzekła, a mnie opadła szczęka z zaskoczenia.
- O czym ty do jasnej ciasnej, mówisz?! - spytałam ją z niedowierzaniem. - Że niby podałam sobie rękę na zgodę z Dean'em i zaplanowałam gwałt?
- Jakim Dean'em? I jaki gwałt? - pytała Panna Blue.
- Dean to absolwent tej szkoły i bardzo niebezpieczny człowiek. Nie mam z nim kontaktu od bardzo dawna i nie zamierzam się z nim zadawać.
- Myślisz, że to sobie wymyśliłam!? - zawołała zdesperowana Samara, gdy kobiety patrzyły na nią jak na idiotkę, co nie mijało się z prawdą.
- On Cię nadzwyczajnie okłamał! On zawsze coś wymyśli, by skierować wszystkich przeciwko mnie!
- Czyli nic nie wiesz o gwałcie? - upewniła się dyrektorka.
- Nic, a nic. - powiedziałam pewnie. - A po drugie, Dean siedział w więzieniu, więc nie miałam kiedy z nim rozmawiać, i w ogóle nie utrzymywałam i nie utrzymuję z nim kontaktów. Dean to zły typ i mówiłam Samarze, by trzymała się od niego z daleka, ale jak zwykle rzuciła moje słowa na wiatr i miała mnie gdzieś.
- Nie kłamiesz?
- Dlaczego bym miała? Pani chcę, to mogę zawołać Harrego i powie Pani, co on o nim myśli.
- A ty Samaro, masz mi coś do powiedzenia? - Moja wychowawczyni i Pani dyrektor spojrzały na nią wyczekująco, ale ta nie odpowiadała. Miała minę zbitego psa, i najwyraźniej nie wiedziała, o jakie rzeczy mnie oskarżyła. - Hmm...? - Samara pokręciła głową. - Tak myślałam.
- Samaro, naruszyłaś zasady i powinnaś zostać ukarano, i to bardzo surowo. - stwierdziła Pani Blue surowym tonem, a dyrektorka jej zawtórowała. - Od pewnego czasu zachowujesz się karygodnie, znikasz ze szkoły, znęcasz się nad pierwszorocznymi... To nie dopuszczalne. Wczoraj podczas zebrania rady postanowiliśmy, że wylatujesz z tej szkoły, raz na zawsze.
- Co?! - krzyknęła Samara, a ja siedziałam wbita ze zdziwienia w fotel. - Nie może mi Pani tego zrobić... Śpiew to jedyna rzecz jaką kocham robić!
- Mogłaś pomyśleć o tym wcześniej, Samaro. To koniec Twojej przygody z muzyką w tej placówce i zdania nie zmienię
- Pani Blue... - jęknęła płaczliwie. - Proszę...
- Nie. - rzuciła, nieugiętym tonem. - Dawałam Ci za dużo szans. Jutro Twoja matka dostanie pismo od nas o wydaleniu, a teraz żegnam Cię. - Czy to na serio się działo? Samara została wyrzucona ze szkoły?
- Dobrze. - Moja kuzynka prychnęła, zabrała swoje rzeczy i wybiegła z pomieszczenia z hukiem.
- A co do Ciebie... - odparła Pani dyrektor, niepewnie. - Wierzę w Twoją wersję, ale Ciebie również czeka kara.
- Jaka?
- Zawieszam Cię w prawach ucznia na całe dwa tygodnie.
- A co z samorządem? Co z balem jesiennym i musicalem? Przecież jest jeszcze tyle do zrobienia!
- Spokojnie, to tylko czternaście dni, a nie cały miesiąc. Mam nadzieję, że w tym czasie przemyślisz swoje dzisiejsze zachowanie.
- To konieczne? - spytałam cicho.
- Tak. To i tak masz szczęście, że nie postąpiłam z Tobą tak samo, jak z Samarą.
- To może nawet lepiej. Odpocznę od tych problemów.
- No widzisz. Obie się w tej kwestii zgadzamy, ale teraz idź lepiej do pielęgniarki.
- Dobrze. - Wstałam z fotela. - Do widzenia.
- Na razie, Milly. Trzymaj się. - Uśmiechnęłam się lekko i opuściłam gabinet, a na zewnątrz czekał na mnie Harry.
- I co? - Chłopak delikatnie opatulił mnie w talii, na co syknęłam. - Boli Cię? - Skinęłam głową. - Opowiadaj mi, co się tam działo. Powiedz mi o wszystkim, bo w ogóle nic nie rozumiem.
- Możesz zawieść mnie do domu? - zapytałam go.
- Nie jesteś samochodem?
- Dziś szłam piechotą.
- W porządku. Chodź.

***
- Zawieszenie? Samara wywalona? Chyba żartujesz? - dopytywał się z niedowierzaniem Harry. - Na ile?
-Na dwa tygodnie. - odparłam słabym głosem. - Póki co.
- A Samara już nie wróci?
- Jeśli ją wyrzucili, to nie. Nie wróci.
- To jest jakiś plus. - zauważył, biorąc moją dłoń w swoje. - Jesteś zimna.
- Bo się źle czuję. Podczas jednego z jej strzałów, moja głowa odbiła się o podłogę i to dość mocno. Aż zaszumiało mi w uszach.
- Nic Ci nie jest?
- Nie. Przez te czternaście dni porządnie wypocznę.
- Mogę z Tobą zostawać, jak chcesz.
- Nie, nie. Ty się musisz uczyć, aby w tej główce coś zostało. - Pogłaskałam go po włosach, a potem po twarzy. - Samara zniknęła.
- Koniec z tym rozdziałem.
- W końcu. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Nie będę za tym tęsknić.
- No i ja na pewno też. - Zaśmialiśmy się cicho. Przez kilka minut trwaliśmy w takiej pozycji, aż moje kończyny rozluźniły uścisk i odpłynęłam w sen.





----------------------
Witam, witam po dłuższej przerwie! :) Miło znów tutaj coś wstawić! :D Co sądzicie o oskarżeniu Samary wobec Milly? Prawda or Fałsz? Jednak Harry i Milly pozbyli się problemu, lecz mogą być nadal szczęśliwi? Wkrótce się dowiecie :P


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :D :* <3

Komentujcie <3

Milly <3

piątek, 6 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 10

- Pachnie wyśmienicie, skarbie. - pochwalił mnie Harry, wchodząc do kuchni i oplótł mnie rękoma od tyłu w talii.
Była niedziela. Czas, by oznajmić ciotce i mamie Harrego, że się zaręczyliśmy. Próbowałam trzymać emocje na wodzach, ale przychodziło mi to z trudem. Byłam strasznie zdenerwowana i zestresowana. Nawet nie czułam się tak, gdy zdawałam prawo jazdy!
- Dzięki. - odpowiedziałam, lekko drżącym głosem.
- Co jest? Stresujesz się?
- Trochę. - przyznałam ze śmiechem.
- Zaręczyny to nie przestępstwo, kochanie. Na pewno przyjmą to na luzie. Wiesz jaka jest Ellie i Anne. Chcą, żebyśmy byli szczęśliwy.
- Wiem...
- Więc, w czym problem?
- Mógłbyś podać mi ten półmisek? - poprosiłam go, unikając odpowiedzi. Harry podał mi naczynie i oparty przez dobre dziesięć minut o blat, obserwował moją osobę. - Co?
- Nic. Nie mogę na Ciebie popatrzeć? - Zaśmiał się.
- Nie ma na co.
- Jesteś piękną kobietą.
- Tylko tak mówisz... Nie wyróżniam się z tłumu.
- Nie gadaj bzdur. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem.
- Och, przestań. - Oderwałam się od gotowania i wpiłam się w jego wargi. Harry uśmiechnął się i poczułam jak jego język splata się z moim.
- Kocham Cię. - szepnął mój... narzeczony, swoją seksowną chrypką.
- Ja Ciebie też. - Wtuliłam twarz w jego szyję i przez chwilę staliśmy w takiej pozie, bez ruchu.
- Co powiesz na to, byśmy wzięli ślub latem, w przyszłym roku?
- Tak szybko? Nie wiem czy się wyrobię z ustaleniem wszystkich rzeczy...
- Dasz radę, słońce. W końcu jesteś w samorządzie. Organizacja to Twoje drugie imię. Masz i przy okazji dziewczyny, chłopaków, mnie... Poradzimy sobie.
- Tak myślisz?
- Ja się nigdy nie mylę.
- No dobrze. Niech będzie. - uśmiechnęłam się szeroko. - Już nie mogę się doczekać.
- Chciałbym zobaczyć Cię w białej sukni, wiesz? A potem co jest pod nią... - mruknął mi na ucho. - I spędzić z Tobą tą, niepowtarzalną noc...
- A potem wyjechać na studia.
- Ty już o tym? - Harry westchnął. - I wróciłem na ziemię.
- Mogę zostać na jeszcze jedną noc?
- A co masz mi do zaoferowania?
- Baaardzo dużo. - przygryzłam dolną wargę.
- Kocham te nasze zboczone rozmowy.
- Najlepiej jest wtedy, gdy obracamy je w czyny.
- Naturalnie. Jakiej my pozycji jeszcze nie przerobiliśmy?
- Mnie się pytasz? To ty jesteś ekspertem od tych rzeczy.
- To było pytanie retoryczne, ale dzięki. - Zaśmiał się. - Masz swoją ulubioną?
- Tak. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Jaką?
- A co? Ciekawy?
- Cholernie.
- Na jeźdźca. - szepnęłam mu pod ustami, które potem oblizałam koniuszkiem języka. - Mhm... Kawa z miętą. Moje ulubione zestawienie. To, że pachniesz, to jeszcze zajebiście smakujesz.
- Sypiesz dziś komplementami jak zakręcona, co się stało?
- Boska palcówka. - Zaśmialiśmy się i usłyszałam pukanie.
- Otworzę. - odparł Harry i wyszedł z kuchni. Gdy otworzył drzwi, usłyszałam wesoły śmiech Anne i Ellie. Kochałam je. Szkoda, że nie miałam takiej matki, jaką miał Harry. Dałabym wszystko, naprawdę.
- Milly! Nie spodziewałam się tutaj Ciebie! - zawołała Anne, wchodząc do pomieszczenia, w którym byłam i lekko mnie przytuliła. - Cudnie pachnie! Czy to kurczak!? Uwielbiam kurczaka! - Jej entuzjazmu tak łatwo nie można było ugasić. To był chodzący wulkan energii. - Pięknie wyglądasz! Ta sukienka jest boska! Koniecznie musimy pójść razem w najbliższym czasie na zakupy!
- Mamo, przestraszysz Milly. - powiedział lekko zirytowany Harry. - Ale zgodzę się, że prezentuje się pięknie.
- Och, dziękuję. - Cmoknęłam go w policzek i z piekarnika wyjęłam świeżo upieczonego piernika. Harry pomógł mi go wypakować z formy i przenieść na talerz, a następnie zaniósł je do salonu. Rok temu gdy poznałam Harrego, nie powiedziałabym, że chwilami potrafi być odpowiedzialny, pomocny i kochany. Widziałam w nim chłopaka od zaliczana przypadkowych lasek i imprezowicza. Jego przemiana naprawdę mnie zaskoczyła.
Wkrótce całą czwórką zasiedliśmy przy stole w salonie i rozmawialiśmy, odpowiadając na podstawowe pytania, lecz ciotka miała zostać z nami krócej, gdyż Leeroy miał po nią przyjechać i mieli wybrać się na tą wycieczkę do Birmingham. Więc... Musiałam się z Harrym streszczać i walnąć z grubej rury.
- Anne, Ellie... - Harry spojrzał na kobiety, a potem chwycił mnie za rękę. - Ten obiad nie jest przypadkowy. Ja z Milly zorganizowaliśmy go, gdyż chcemy wam powiedzieć, że... Oświadczyłem się Milly i chcę z nią spędzić resztę życia. - Mama Harrego i Ellie siedziały osłupione. Minęła dobra chwila, nim do nich dotarło co właśnie powiedział. Tak, wychodzę za mąż za zajebistego chłopaka i od teraz jest tylko mój, zdziry!
- Na serio?! - zapiszczała Anne. Pokiwałam głową. - Gratulacje! Jejku, strasznie się cieszę! Mój Harry dorasta!
- To zawsze będzie loczek. - poprawiłam ją, na co się zaśmiała.
- Tworzycie piękną parę! Jesteście dla siebie stworzeni. Wiedziałam, że odkąd zobaczyłam was pierwszy raz w moim domu, będzie coś między wami! Myśli mnie jednak nie zawodzą. - powiedziała Ellie i przytuliła nas, po czym szepnęła mi na ucho. - Szkoda, że Twoja matka nie może być w tym momencie razem z nami. Na pewno byłaby szczęśliwa. - I się odsunęła.
- Więc, tak jakby dajecie nam swoje błogosławieństwo? - upewnił się Harry.
- A jak żeby inaczej! Planujecie już coś w tej kwestii? - zapytała Anne.
- Harry chce byśmy pobrali się w następnym roku w wakacje. Dobrze się składa, bo zrobimy to przed studiami.
- W razie potrzeby, wiecie gdzie mnie szukać. Na pewno będę służyć wam pomocą. - Zaoferowała się Ellie, a Anne jej zawtórowała. - Pokaż wreszcie pierścionek!
- No dobrze... - Wystawiłam dłoń w ich stronę. Anne zdębiała.
- Harry, ty masz gust! Jest cudowny!
- Nie wierzysz w moje możliwości, mamo? Czuję się urażony. - odparł Harry ze smutną miną, na co się uśmiechnęłam.
- Wierzę, ale nie domyśliłabym się, że mój syn wybrałby sam takie coś!
- Dzięki za wiarę, też Cię kocham.
- Och, synku! Jestem z Ciebie taka dumna! Aby Twoje życie z tą piękną dziewczyną było lepsze, niż moje z Twoim ojcem. - Jej głos pod koniec zadrżał. No tak... Ojciec Harrego zostawił go, Gemmę i jego matkę w podobny sposób jak mój, mnie i mamę. Anne nie zasługiwała na takie rzeczy. - Muszę zadzwonić do Gemmy! Na pewno się ucieszy!



***
- Wszystko poszło po naszej myśli. - podsumowałam wieczorem. Obiad okazał się czystym sukcesem i od tamtej chwili mogłam pokazywać się z pierścionek na palcu i być nazywaną narzeczoną Harrego. - Teraz tylko zostało czekać do ślubu.
- Taak... - Harry ziewnął i wtulił się w moje ramię.
- Jesteś zmęczony?
- Nawet nie wiesz jak. - Parsknął śmiechem. - Chodźmy do łóżka.
- To była jednoznaczna propozycja, czy...
- Pobawię się z Tobą rano, a teraz chce mi się spać.
- Może jeszcze kolacyjkę dla Pana zrobić? - zaszydziłam, wstając z kanapy.
- Byłoby idealnie, ale widzę po Twoich oczach, że marzysz tylko o pójściu w kimę.
- I to bardzo. - uśmiechnęłam się i poszliśmy na górę. Po zdjęciu z siebie ubrań, padłam plackiem na łóżko i  zamknęłam oczy, po czym przytuliłam się do poduszki, zapominając o kołdrze.
- A buzi na dobranoc dla swojego przyszłego męża to już nie łaska? - zapytał mnie Harry, lekko rozgoryczonym i rozbawionym tonem. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta, które śmiesznie wydymał. - I od razu wieczór zrobił się przyjemniejszy.
- Tak. - Ziewnęłam cicho, ułożyłam głowę pod jego ramię, poduszkę zostawiając gdzieś z boku i w końcu zawładną mną upragniony sen.

***


- Boże, tak! - krzyknęłam, gdy Harry wykonał serię finałowych pchnięć swoją miednicą. Nim się obejrzałam, orgazm przejął moje ciało i utrzymywał się we mnie przez następne kilka minut. - To było kurwa, zajebiste.
- Bo to w końcu ja, mała. - sapnął Harry, kładąc się obok mnie i obejrzał moje ciało. - Wyglądasz seksownie, wiesz o tym?
- Przeżywam jeden z lepszych orgazmów, nie myślę o tym. - Harry zachichotał i musnął wargami moją skroń. - Kocham tego rodzaju zabawy. Tym bardziej z takim efektem końcowym. Cholera, to było dobre.
- Częściej muszę doprowadzać Cię do takiego stanu. - odparł, całując moją szyję, a potem zjechał wargami na piersi i objął w nie mój prawy sutek i delikatnie go ugryzł.
- Auć... - syknęłam z rozkoszą. - Ty mój bad boy'u...
- Tak, tylko Twój. - mruknął i oderwał się od mojego biustu. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Nikogo innego nie żywiłam takim uczuciem, jak Ciebie.
- Miło mi to słyszeć... - Parsknął śmiechem. - Gotowa na powtórkę?
- A już chciałam o nią zapytać. - Zaśmiawszy się, pocałowałam go i żeby go trochę pobudzić, pocierałam się o niego dolną partią ciała. Czułam, jak jego męskość z sekundy na sekundy napiera na mnie co raz bardziej i wpijała się między moje uda.
- Chcę Cię poczuć... - wymruczał i mocno ścisnął moje pośladki. Jęknęłam przez zaciśnięte usta i dosiadłam jego przyjaciela. Harry się uśmiechnął i docisnął moje biodra do swoich. - Jesteś taka ciasna... i morka. Kurewsko mokra...
- Tak na mnie działasz... - szepnęłam, lekko na nim podskakując. Z kolejnym takim ruchem zagłębiałam się w nim jeszcze bardziej, co było czymś... wow. To było naprawdę dobre. Gdy po raz drugi osiągnęliśmy szczyt, padłam plackiem na Harrego i próbowałam unormować swój przyśpieszony oddech. To było moje miejsce. Musiałam przy nim być.

~ Oczami Samary ~

Nie mogłam przestać o nim myśleć. Byłam w nim chorobliwie zakochana i nic nie mogło tego zmienić. Gdyby jeszcze chociaż to zauważał, a tak nie było! Co mogłam zrobić, by w końcu odwzajemnił moje zaloty?
Samara Styles... Pasowało idealnie. Nasze dzieci były tak samo piękne jak my i bardzo utalentowane. Co on widział w tej cholernej Milly?! Czemu zawsze to ona zgarniała najlepszych facetów, a mi zostawiała takich wyrzutków, jak Dean i jego koledzy. Tylko udawałam, że jestem zauroczona byłym Milly. Myślałam, że wzbudzę w niej tak zazdrość i zostawi Harrego dla Dean'a... Ale potem gdy dowiedziałam się o zaręczynach... Świat mi się zawalił. Harry miał być tylko mój.
- Co ty taka sztywna, co? - zapytał mnie Dean, gdy przyjechał do mnie na wieczór. Matki znowu nie było. Szwendała się po mieście z obleśnymi kolesiami i pewnie dawała każdemu na prawo i na lewo... Udawanie matki było dla niej za trudne. Dlatego jestem, jaka jestem. - O czym myślisz?
- O niczym. - westchnęłam i posłałam mu sztuczny uśmiech. - Fajnie, że przyjechałeś.
- Skończ ściemniać suko i powiedz mi prawdę. Kłamstwa mają krótkie nogi. - warknął Dean i przygwoździł mnie do kanapy.
- To boli, Dean. - jęknęłam. - Nie jestem ze skały.
- Odpowiedz mi, bo inaczej pożałujesz.
- No dobrze! Myślę o Harrym i Milly, zadowolony?! - fuknęłam, wyrywając się z pod jego uścisku, lecz nie wyszło mi to najlepiej.
- No tak... Milly Osbourne... Znudziła mi się, ale... Zaliczyłbym ją jeszcze raz, ale teraz ma tego Harrego. Po chuja się zaręczyła? Jeden penis do końca życia... Z resztą, mam teraz Ciebie.
- Co? - zdziwiłam się.
- Jesteś teraz moja i robisz to, co Ci każę.
- Pogrzało Cię? Myślisz, że będę Twoją laską do łóżka?
- Wiesz, przez ile miesięcy nie zamoczyłem? Jedyne co robiłem, to sobie sam obciągałem, gdy nikt nie patrzył.
- To obrzydliwe. - odparłam z niesmakiem.
- Nie chcesz zrobić mi laski?
- Nie! - Odskoczyłam od niego jak oparzona, ale niemal od razu dopadł mnie i powalił na podłogę. - Puść mnie, debilu!
- Nie wyrywaj się, bo to i tak nie pomoże. Zawsze dostaję to, co chcę, a okazji na bzykanko z dziewicą nie zmarnuję.
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą?
- Ja wszystko wiem. - Jego prawa dłoń powędrowała do mojej kobiecości i dotykała ją przez leginsy. Mimo woli pisnęłam, i zacisnęłam nogi. - Widzisz? Każda na Twoim miejscu teraz rozłożyłaby nogi i dała się rozebrać. Ty jesteś jeszcze niewinna... Nie dotykana, nie macana... Trzeba to zmienić.
- Chcesz mnie zgwałcić? - spytałam go przestraszona.
- Spróbuję być delikatny, ale lubię patrzeć na ból. - mruknął, muskając mój policzek swoimi ustami.
- Zostaw mnie w spokoju! - Wrzasnęłam na całe gardło, plując na jego twarz, która aż kipiała złością.
- Nie powinnaś tego robić. Teraz to już na pewno Ci nie odpuszczę.
- Milly miała co do Ciebie rację. Jesteś zwykłą szumowiną i zboczeńcem! - Boże, czy ja to właśnie powiedziałam i wkopałam własną kuzynkę w kłopoty?
- Milly była taka sama jak ty, tamtego dnia, tylko bardziej się wierzgała i mnie... kochała i  to chyba dlatego mnie na Ciebie nasłała. - Zaśmiał się gorzko. - Niech ma sobie tego dupka, i tak go dopadnę. Teraz mam Ciebie.
- Obiecuję Ci, że jeśli mnie tkniesz to...
- To co? - warknął, a jego ręka śmignęła mi przed oczami i w okolicy policzka, który wcześniej pocałował, pozostawił po sobie siarczyście czerwony ślad swojej dłoni. Zaskowyczałam przeciągle. - No? Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Zgłoszę Cię na policję i znów trafisz do paki! - fuknęłam i do głowy przyszedł mi plan. Nie zważając na ból, mocno uderzyłam go głową w ten jego parszywy łeb, a gdy rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach, wyrwałam się, po czym podniosłam i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się w nim za zasuwkę. Cholera, w co ja się wpakowałam!? Jak nie zrobię tego, co chce, to mnie skurwiel zabije! Nim zdążyłam pomyśleć o ucieczce, Dean zaczął walić w drzwi tak mocno, że aż zadygotały i w końcu wyleciały z nawiasów, po czym z głośnym hukiem spały na ziemię.
- Już po Tobie. - syknął Dean, przez zaciśnięte zęby.

~ Oczami Milly ~

- Nie, to nie tak. - zachichotałam, gdy Harry próbował złożyć swoje ubrania. Z zakłopotaną miną wyglądał przekomicznie. - Dlatego nie dziwię Ci się, że wszystkie Twoje rzeczy leżą na ziemi.
- Och, przestań się nabijać. - Udał obrażonego, po czym rzucił spodnie na ziemię, które trzymał w dłoniach i pchnął mnie na kanapę. - Wolę robić to... - Chłopak pocałował moją szyję, przy czym lekko liznął ją językiem. Próbowałam powstrzymać jęk rozkoszy, ale mi nie wyszło. - I to. - Harry przeniósł się na mój dekolt, zostawiając tam kilka malinek. - I jeszcze to. - Po tych słowach rozszerzył moje nogi i przejechał palcami po mojej kobiecości, która aż zapiszczała z radości, a ja jej zawtórowałam. - Jakoś nigdy mi się to nie znudzi. Zawsze jesteś dla mnie taka... otwarta i...
- Chętna, wiem. - dokończyłam za niego ze śmiechem. - Ale teraz jestem zmęczona, chcę zjeść obiad i muszę się zbierać.
- Nie... - Pokręcił głową i przygniótł mnie swoim ciałem.
- Tak. - Wywiązałam się z pod jego objęć i wstałam z kanapy. Spotkamy się jutro.
- To za długo. - jęknął.
- To przyjedź do mnie rano. Załapiesz się na szybki numerek pod prysznicem.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się i musnął wargami moje usta. - Kocham Cię, pamiętasz o tym?
- Tak, mój zazdrośniku.
- Czemu akurat zazdrośnik?
- Bo teraz wkroczę na mniej przyjemną rzecz.
- Jaką?
- Jutro idę do Sam'a... - Harry próbował nie robić z tego wielkiego halo, ale jak to on, nigdy nie potrafił powstrzymać się od tego małego grymasu na twarz, gdy wspominałam mu o moim dawnym przyjacielu. - I nie będziemy sami. Jego mama przyniosła dla mnie jakieś rzeczy i chce, bym je przymierzyła.
- Aby nie było w nich nic seksownego, bo zabiję tego palanta, jak Cię tknie.
- Nic mi nie zrobi, Harry. Daj sobie na luz.
- Tylko o mnie nie zapomnij. - odparł trochę spokojniej.
- O to się nie martw. - zapewniłam go.
- Zadzwoń do mnie, jak wrócisz do domu.
- Dobrze. Mam nadzieję, że nie będziesz do mnie non stop wydzwaniał.
- Może... - Uśmiechnął się i mnie przytulił. W jego ramionach mogłam spędzić całe życie, a wkrótce miało się tak stać.





----------------------
Jest i długo oczekiwany rozdział! Przepraszam was za tak długą nieobecność, ale ten tydzień był dla mnie wyjątkowo trudny, gdyż byłam zasypana masą sprawdzianów i kartkówek oraz zaliczeniami, a do tego doszły mi jeszcze treningi i nic nie mogłam wstawiać :/ Obiecuję poprawę :)

Co sądzicie o tym rozdziale? Jak podoba wam się część z perspektywy Samary? Bo mi jakoś ten podpasował. :D 


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3

Komentujcie <3

Milly <3