Tłumacz

czwartek, 19 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2 Chapter 11

~ Oczami Harrego ~
 
Następny dzień okazał się bardzo mroźny, jak na wrzesień.
Ale to w końcu Londyn, tu się wszystkiego można było spodziewać. Przed południe było takie same, jak każde inne. Wstałem, zjadłem śniadanie, pojechałem do szkoły, ( oczywiście zapominając wpaść na obiecany numerek do Milly ), gdzie spotkałem moją narzeczoną i ją namiętnie wycałowałem. Sielankę przerwała nam dyrektorka mówiąc, że nie jesteśmy tutaj sami i kazała nam przestać. Oczywiście jej nie posłuchałem i kontynuowaliśmy dalej nasze pieszczoty. Gdyby nie było to miejsce publiczne, wybzykałbym ją jak nie wiem, ale byłem gentlemanem, a przynajmniej próbowałem. Poza tym nie traktowałem Milly jak... dziwkę. Miała być moją żoną i mieliśmy być razem do końca i jeszcze dłużej... Co za ckliwość, brawo Styles. Robi się z Ciebie mięczak.
- Do zobaczenia za godzinę. - odparła Milly, cmoknęła mój policzek i udała się rozszerzony francuski. To był jedyny przedmiot, jakiego nie mieliśmy razem. Francuski był straszny. Choć chętnie nauczyłbym się kilku zdań, typu : " Zrobić Ci dobrze? " lub " Jesteś taka mokra " . Wiem, jestem popieprzony, ale taki byłem z natury, a to podobało się Milly.
- Ej, stary. - Poczułem jak ktoś mnie szturcha. Tą osobą okazał się Lou.
- Co?
- Chodź. Nauczyciel już czeka. - Wskazał na szeroko otwarte drzwi i Panią Sand, czekającą aż wejdziemy. Z lekko podniesioną głową udaliśmy się do klasy. Nauczycielka omówiła jakiś temat, który za specjalnie naszej grupy nie zainteresował i zajęliśmy się swoimi sprawami.
- Jak Ci leci życie przed małżeńskie? - zagadnął mnie Liam, popijając wodę.
- W porządku. - stwierdziłem z przekonaniem. - Jak na razie wszystko się nam układa.
- Planujecie coś już, czy zwlekacie do ostatniej chwili?
- Milly lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Niedługo chce zacząć planować listę gości.
- Chyba będziemy pierwsi na liście? - wtrącił się Zayn. - Nie wystawisz przyjaciół?
- Zostawię was na szary koniec, zadowoleni? - zadrwiłem ze śmiechem.
- Cham. - rzucił Louis. - Jak zareagowali wasi bliscy na informację o zaręczynach?
- Mama i Ellie były wniebowzięte. Cieszyły się bardziej niż dziewczyny, kiedy powiedziałem im co planuję, a to było trudno przebić.
- Noo. - Zayn sie zaśmiał. - I ich ostrzeżenie.
- Jeśli coś spierdolisz, masz się do nas nie zbliżać inaczej urwiemy Ci jaja. - zacytowałem i wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Ciszej Panowie. - warknęła na nas nauczycielka. - Niektórzy w tej klasie chcą się czegoś nauczyć. Bądźcie o pół tonu ciszej.
- W porządku. - Westchnąłem.
- Nie żałujesz, że to zrobiłeś? - spytał ciszej Niall, kontynuując temat.
- Nie. - odpowiedziałem. - To był kolejny krok do rozwinięcia naszego związku, a poza tym : Kto by mnie chciał?
- Nie udawaj skromnego, Harry. Dobrze wiemy, że jesteś zakochany w sobie po uszu i wiesz, że każda dziewczyna najchętniej weszłaby Ci do łóżka. - Parsknął śmiechem Louis.
- Mam klasę, a normalni ludzie zignorowaliby tą prowokację, wręcz zrobię to samo, co oni.
- Ty i te Twoje dziwne myślenie...
- Mogę dziś do was przyjechać?
- A to po co? Nie będziesz z Milly?
- Nie, ona idzie do tego Sam'a dać mu korepetycje.
- Co ty masz do niego, Harry? To całkiem spoko gość i nie wygląda na takiego, który by Ci odbił laskę. Milly jest przy nim bezpieczna.
- Tak myślisz? - Pokiwał głową. - No nie wiem...
- Stary, gdyby Milly miała Cię zostawić, albo zdradzić zrobiłaby to już dawno temu, a tak? Jesteście zaręczeni. To o czymś świadczy. - odparł Zayn poważnie. - Ona Cię kocha, a ty ją. Nie zostawiłaby Cię dla Sam'a od tak, z dnia na dzień. Zrozum to w końcu.
- Od kiedy ty tak mówisz, Zayn?
- Jak?
- Tak... mądrze?
- Jak widzisz... Te liceum daje efekty. - uśmiechnął się, a resztę lekcji przegadaliśmy o byle czym.

***

- Harry, musisz to zobaczyć! - usłyszałem wrzask Georgi, która z wypisanym strachem biegła ku nam, wzdłuż stołówki.
- Co jest? - zapytałem z niepokojem. - Coś się stało z Milly?
- Ona i Samara... Biją się, szybko! - Georgia wzięła mnie pod rękę i pobiegliśmy. Że co? Milly bije się z Samarą? To do niej w ogóle niepodobne.  Milly nie tknęłaby muchy, a co dopiero Samarę. Myślałem, że to zwykła ściema...
Ale nie była.
Samara z Milly okładały się pięściami jak opętane i wyglądały tak, jakby nie chciały przestać. Po twarzy Milly widziałem, że jest wściekła, a Samara zachowywała się jeszcze gorzej. Obie były do niepowstrzymania, a co było najgorsze? To, że nikt nic z tym nie robił. Każdy stał jak ten pierdolony kołek i miał w dupie, jakie mogą być tego konsekwencje. Musiałem to zatrzymać. Stanąłem obok dziewczyn i próbowałem je od siebie oderwać. Jednak te były do siebie przyklejone jak rzep do psiego ogona. Rękoma trzymały się za swoje włosy, a nogi próbował uderzyć w jakąkolwiek część ciała swojej przeciwniczki.
- Co tak stoicie?! - krzyknąłem do reszty. - Zawołajcie kogoś!
- Już jesteśmy. - Zobaczyłem jak Zayn z Louisem wchodzą do kręgu, składającego się z uczniów. - Bierzmy je i nie róbmy problemu.
- No co ty. - prychnąłem i podjąłem kolejną próbę oderwania Milly od Samary. Milly za nim się poddała, uderzyła ostatni raz Samarę prosto w nos, a potem w miarę szybko odsunąłem ją od niej. Milly nie wyglądała tak tragicznie, jak Samara. Z dolnej wargi Milly leciało trochę krwi, miała potargane włosy jak po spaniu, a na rękach miała liczne zadrapania.
- Co tu się dzieje?! - Do moich uszu dobiegł głośny ton Panny Blue i dyrektorki. O kurwa... Właśnie tego chciałem uniknąć! Kobiety dołączyły do pozostałych, lecz cała reszta uciekła. Co za cieniasy. - Milly? Samara? Co się stało?
- Rzuciła się na mnie jak opętana! - Milly wkurzona wskazała na Samarę, która próbowała podnieść się z podłogi. Nigdy nie widziałem Milly tak zdenerwowanej, jak wtedy. Żeby powstrzymać odrych ponownego uderzenia Samary, wbijała mocno palce w moje przed ramienia. - Ja tego nie zaczęłam!
- Marsz do gabinetu. Obie, i to natychmiast! - zażądała poważnie dyrektorka i z głośnym stukiem swoich wysokich obcasów, poszła do swojego gabinetu.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem Milly, na co ta pokiwała głową i patrzyła wrogo na Samarę. - Dasz radę iść sama?
- Tak, chyba tak. - powiedziała, poprawiając swoją fryzurę. - Ta suka wyrwała mi kilka kłębków włosów!
- Nic nie widać. - Pogłaskałem ją po ramieniu. - Idź do gabinetu.
- Weźmiesz moje rzeczy? Są pod salą od francuskiego.
- Jasne. - cmoknąłem ją w czubek głowy i puściłem. Milly pogładziła swoją bluzkę i chwiejnie ruszyła przed siebie. Jej kolano nienaturalnie zginało się w nie tą stronę, co trzeba. Z pewnością nie obejdzie się bez chirurga, ale wtedy martwiłem się o to, by nie miała zbyt dużych kłopotów.

~ Oczami Milly ~


Samara jednak się nie zmieniła. Pozostała wredną dziwką, która nie myśli o innych! O co w ogóle poszło? Bo na pewno nie o jakąś błahostkę, czy zabranie jej z przed nosa jedzenia podczas obiadu. Co do cholery stało się z tą dziewczyną?! Czyżby była to sprawka Dean'a - pieprzonego złamasa?! Wymyślił sobie kolejną historyjkę i wcisnął ją Samarze, a ona mu jak zawsze uwierzyła!
- Wytłumaczcie mi, o co chodzi?! - zapytała nas Pani Dyrektor, podniesionym tonem. - Wiecie, że nie toleruje bójek w naszej szkole i za to czeka was surowa kara?
- Tak jak mówiłam wcześniej, Samara sama zaczęła mnie bić bez powodu. - odparłam, masując obolałe kolano.
- Bez powodu?! - pisnęła moja kuzynka i złapała się za głowę. - Przynajmniej raz nie kłam i powiedz prawdę!
- Ty mi to mówisz? O szczerości?! Daruj sobie takie teksty, wiesz?
- Dosyć. - przerwał nam nowy, kobiecy głos. Do gabinetu weszła Panna Blue z założonymi rękoma. Była wściekła. Widziałam to po jej minie rozjuszonego byka. - Mam dosyć tych waszych kłótni. Od początku tamtego roku skaczecie sobie do gardeł i staracie się nawzajem upokorzyć i zniszczyć. To jest karygodne! A najbardziej zawiodła mnie Samara. Obiecałaś mi, że już nigdy nie przyczepisz się do Milly i dasz jej święty spokój!
- Ale ta sprawa jest poważna!
- Więc, słucham. O co Ci chodzi?
- Milly nasłała na mnie swojego byłego, by mnie zgwałcić. - rzekła, a mnie opadła szczęka z zaskoczenia.
- O czym ty do jasnej ciasnej, mówisz?! - spytałam ją z niedowierzaniem. - Że niby podałam sobie rękę na zgodę z Dean'em i zaplanowałam gwałt?
- Jakim Dean'em? I jaki gwałt? - pytała Panna Blue.
- Dean to absolwent tej szkoły i bardzo niebezpieczny człowiek. Nie mam z nim kontaktu od bardzo dawna i nie zamierzam się z nim zadawać.
- Myślisz, że to sobie wymyśliłam!? - zawołała zdesperowana Samara, gdy kobiety patrzyły na nią jak na idiotkę, co nie mijało się z prawdą.
- On Cię nadzwyczajnie okłamał! On zawsze coś wymyśli, by skierować wszystkich przeciwko mnie!
- Czyli nic nie wiesz o gwałcie? - upewniła się dyrektorka.
- Nic, a nic. - powiedziałam pewnie. - A po drugie, Dean siedział w więzieniu, więc nie miałam kiedy z nim rozmawiać, i w ogóle nie utrzymywałam i nie utrzymuję z nim kontaktów. Dean to zły typ i mówiłam Samarze, by trzymała się od niego z daleka, ale jak zwykle rzuciła moje słowa na wiatr i miała mnie gdzieś.
- Nie kłamiesz?
- Dlaczego bym miała? Pani chcę, to mogę zawołać Harrego i powie Pani, co on o nim myśli.
- A ty Samaro, masz mi coś do powiedzenia? - Moja wychowawczyni i Pani dyrektor spojrzały na nią wyczekująco, ale ta nie odpowiadała. Miała minę zbitego psa, i najwyraźniej nie wiedziała, o jakie rzeczy mnie oskarżyła. - Hmm...? - Samara pokręciła głową. - Tak myślałam.
- Samaro, naruszyłaś zasady i powinnaś zostać ukarano, i to bardzo surowo. - stwierdziła Pani Blue surowym tonem, a dyrektorka jej zawtórowała. - Od pewnego czasu zachowujesz się karygodnie, znikasz ze szkoły, znęcasz się nad pierwszorocznymi... To nie dopuszczalne. Wczoraj podczas zebrania rady postanowiliśmy, że wylatujesz z tej szkoły, raz na zawsze.
- Co?! - krzyknęła Samara, a ja siedziałam wbita ze zdziwienia w fotel. - Nie może mi Pani tego zrobić... Śpiew to jedyna rzecz jaką kocham robić!
- Mogłaś pomyśleć o tym wcześniej, Samaro. To koniec Twojej przygody z muzyką w tej placówce i zdania nie zmienię
- Pani Blue... - jęknęła płaczliwie. - Proszę...
- Nie. - rzuciła, nieugiętym tonem. - Dawałam Ci za dużo szans. Jutro Twoja matka dostanie pismo od nas o wydaleniu, a teraz żegnam Cię. - Czy to na serio się działo? Samara została wyrzucona ze szkoły?
- Dobrze. - Moja kuzynka prychnęła, zabrała swoje rzeczy i wybiegła z pomieszczenia z hukiem.
- A co do Ciebie... - odparła Pani dyrektor, niepewnie. - Wierzę w Twoją wersję, ale Ciebie również czeka kara.
- Jaka?
- Zawieszam Cię w prawach ucznia na całe dwa tygodnie.
- A co z samorządem? Co z balem jesiennym i musicalem? Przecież jest jeszcze tyle do zrobienia!
- Spokojnie, to tylko czternaście dni, a nie cały miesiąc. Mam nadzieję, że w tym czasie przemyślisz swoje dzisiejsze zachowanie.
- To konieczne? - spytałam cicho.
- Tak. To i tak masz szczęście, że nie postąpiłam z Tobą tak samo, jak z Samarą.
- To może nawet lepiej. Odpocznę od tych problemów.
- No widzisz. Obie się w tej kwestii zgadzamy, ale teraz idź lepiej do pielęgniarki.
- Dobrze. - Wstałam z fotela. - Do widzenia.
- Na razie, Milly. Trzymaj się. - Uśmiechnęłam się lekko i opuściłam gabinet, a na zewnątrz czekał na mnie Harry.
- I co? - Chłopak delikatnie opatulił mnie w talii, na co syknęłam. - Boli Cię? - Skinęłam głową. - Opowiadaj mi, co się tam działo. Powiedz mi o wszystkim, bo w ogóle nic nie rozumiem.
- Możesz zawieść mnie do domu? - zapytałam go.
- Nie jesteś samochodem?
- Dziś szłam piechotą.
- W porządku. Chodź.

***
- Zawieszenie? Samara wywalona? Chyba żartujesz? - dopytywał się z niedowierzaniem Harry. - Na ile?
-Na dwa tygodnie. - odparłam słabym głosem. - Póki co.
- A Samara już nie wróci?
- Jeśli ją wyrzucili, to nie. Nie wróci.
- To jest jakiś plus. - zauważył, biorąc moją dłoń w swoje. - Jesteś zimna.
- Bo się źle czuję. Podczas jednego z jej strzałów, moja głowa odbiła się o podłogę i to dość mocno. Aż zaszumiało mi w uszach.
- Nic Ci nie jest?
- Nie. Przez te czternaście dni porządnie wypocznę.
- Mogę z Tobą zostawać, jak chcesz.
- Nie, nie. Ty się musisz uczyć, aby w tej główce coś zostało. - Pogłaskałam go po włosach, a potem po twarzy. - Samara zniknęła.
- Koniec z tym rozdziałem.
- W końcu. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Nie będę za tym tęsknić.
- No i ja na pewno też. - Zaśmialiśmy się cicho. Przez kilka minut trwaliśmy w takiej pozycji, aż moje kończyny rozluźniły uścisk i odpłynęłam w sen.





----------------------
Witam, witam po dłuższej przerwie! :) Miło znów tutaj coś wstawić! :D Co sądzicie o oskarżeniu Samary wobec Milly? Prawda or Fałsz? Jednak Harry i Milly pozbyli się problemu, lecz mogą być nadal szczęśliwi? Wkrótce się dowiecie :P


13 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :D :* <3

Komentujcie <3

Milly <3

13 komentarzy:

  1. oo, bossskiii <333 hmmm...myślę, że Samara nie kłamałam bo uwierzyła tylko w słowa Dean'a ;) oby byli szczęśliwi !! ;)
    pozdraiwam i czekam na NN ! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. tzn, chodziło mi, że Samara uwierzyła w kłamstwo Dean'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no świetne ale wzrot akcji nie mogę sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  4. Będziesz daj prowadziła tego bloga?? http://opowiadania123913.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie masz parawa kończyć w takich momentach i dodaj szybko nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnego bloga piszesz czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdzial czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jeju jakie to wciągające *.* czekam nn! <333
    + Zapraszam do siebie http://swagswag69.blogspot.com/ mam nadzieję że ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Omomom cudne *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. oo, <333 czekam na NN !! :***

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3