Tłumacz

sobota, 3 sierpnia 2013

Chapter 2

Całą drogę do najbliższej kawiarni pokonaliśmy w ciszy. Tylko czasami wymienialiśmy kilka zbędnych uwag i na tym kończyła się nasza rozmowa. Było naprawdę niezręcznie. Bałam się, że znów zacznie temat stracenia dziewictwa, więc wolałam się nie odzywać.
- Opowiedz mi o sobie. - powiedział Harry, gdy zasiedliśmy przy stoliku w Starbucks'ie. Kilka chwil później przyszła do nas kelnerka. Ładna była. Blondynka, długie nogi... Widać było po minie Harrego, że mu się spodobała. Złożył zamówienie, a gdy odchodziła, odprowadził ją wzrokiem.
- Co konkretnie? - spytałam, ale najchętniej pozmawiałabym o czymś innym.
- No nie wiem... Jaka jesteś, co lubisz... - chłopak zdjął okulary i poraził mnie blaskiem swych oczu. - Cokolwiek.
- Więc... Jestem zwyczajną dziewczyną z samorządu szkolnego.
- Zwyczajną. - Zaśmiał się drwiąco. - Słyszałem inne rzeczy.
- Niby jakie? Wierzysz we wszystko co Ci mówią? - fuknęłam. Domyślałam się, że za chwilę wkroczy na temat...
- Nieźle szalałaś, co nie? Lubiłaś na ostro. Tworzylibyśmy zgrany duet. - stwierdził.
- To było dawno i nie prawda.
- Powiesz mi?
- O czym? - specjalnie udawałam głupią by się ode mnie odczepił, ale on twardo wyczekiwał odpowiedzi. Nic nie mówiłam.
- O tym, że co wieczór nie wychodziłaś z nietrzeźwości. - odparł.
- Nate powiedział Ci o kilka słów za dużo. - warknęłam, zła o to, że Nate nigdy nie trzyma języka za zębami.
- Czyli to wszystko prawda?
- A jeśli tak, to co?
- To, że mogłabyś taka zostać, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie Ciebie jako szalonej imprezowiczki.
- To może i lepiej. - Prychnęłam i kelnerka przyniosła nam po kawie. Tym razem Styles nawet na nią nie spojrzał. Poszła, najwyraźniej zawiedziona.
- Dlaczego?
- Po co chcesz to wiedzieć? By puścić jakąś plotkę po szkole?
- Tsa... Żebym pierw coś komuś powiedział, to chyba muszę coś wiedzieć. - uśmiechnął się lekko.
- To jest trudne do mówienia... - chwyciłam kubek za ucho i wzięłam z niego kilka łyków gorącego płynu, które rozgrzał moje struny głosowe.
- Chyba zrozumiem. - uczynił to samo co ja i oblizał językiem swoje wargi. Ten gest wydawał mi się nawet seksowny, ale nie zamierzałam mówić tego na głos.
- Ehm... Jakiś czas temu zmarła moja matka. - powiedziałam beznamiętnie.
- Nie mówisz tego zbyt...
- Współczująco? - Pokiwał głową. - Nienawidziłam je za to, co robiła.
- A co...?
- Ćpała i piła. - mruknęłam. - Niezbyt fajnie. Gdy któregoś dnia wróciłam do domu, zastałam ją nieżywą na kanapie. Przedawkowała i teraz wącha piach. To przez nią o mało nie trafiłam na odwyk.
- Przykro mi.
- Mi nie. Prędzej czy później i tak by umarła. Było z nią źle.
- A pomagałaś jej wyjść z tego bagna?
- Tak, i to wiele razy. Za każdym razem mówiła, że nic jej nie jest. Alkohol i dragi wyprały jej mózg.
- A ojciec?
- Zostawił nas, gdy byłam mała. Nawet go nie pamiętam. Czemu Cię to w ogóle interesuje?
- Bo miałam podobne dzieciństwo, co ty. Mnie mój tata też nas opuścił.
- Nas?
- Mnie, moją mamę i siostrę, ale nie będę Cię tym zanudzał.
- Po co zapisałeś się do tej szkoły? - wypaliłam, nim ugryzłam się w język. Chłopak chwilę popatrzył na mnie pustym wzrokiem, a potem odwrócił głowę w stronę okna.
- Szukam nowych doznań. Wiesz... Próbuję wszystkiego po trochu.
- Mi by się to w końcu znudziło.
- To w końcu ty... Choć dałbym wszystko, by zobaczyć Cię napitą.
- Zmieniłeś temat. - zauważyłam. - To trochę się naczekasz. Nie piłam od dłuższego czasu.
- W końcu musi być ten pierwszy raz.
- Nie chcę do tego wracać. - odparłam stanowczo. - To było złe i głupie...
- A gdyby nie było?
- Do czego dążysz?
- Gdbyś nie przestała pić... Może wtedy nie przejmowałabyś się poprzednim życiem?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - warknęłam, zabierając swoje rzeczy i wyszłam z lokalu. Nie mam zamiaru się z nim zapoznawać. Już prędzej wolałabym rzucić się pod koła rozpędzonej ciężarówki, niż patrzeć na jego parszywą twarz. Choć był jeden plus w tej całej sytuacji : Zapłacił za moją kawę.

***
- Żartujesz?! Ty i on macie razem spędzać czas? - Zdziwiła się Georgia, gdy opowiedziałam jej i dziewczynom całą historię z wczorajszego dnia i powiedziałam o poleceniu Pani Dyrektor. - Posłuchasz się jej?
- Za żadne skarby. - syknęłam.
- Coś Ci zrobił?
- Nie, ale zaczął wypytywać o moje problemy z przeszłości. Nate pewnie naopowiadał mu o mnie niestworzone rzeczy.
- Nie powinien tego robić. - stwierdziła Tina. - Przecież to nie jego sprawa...
- I tak oto przestałam go lubić. - przerwała jej Rose. - On jest naprawdę bez szczelny.
- Mówiłam. - odparła Debby. - Nie zawracajmy sobie nim głowy. Chodźmy na lekcje.
Tego dnia próbowałam unikać Styles'a na wszelkie sposoby. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Muszę z ciężkim sercem przyznać : Debby miała rację. Tacy tylko udają zainteresowanych, a przy pierwszej lepszej okazji zaciągnie Cię do łóżka. Na moje szczęście, Harry nie zwracał dziś na mnie uwagi. Gadał jak najęty z Nate'm i Corbin'em. Czasami też zagadywał do tych dziewczyn, które piszczały na jego widok.
Ale w końcu nadszedł czas próby. Cała klasa zebrała się przy sali do ćwiczeń. Nie wróżyłam nic dobrego. Nie zamierzałam kolegować się ze Styles'em z przymusu. Nikt nie będzie wybierał mi przyjaciół. Wolałam zająć się swoimi sprawami.
- Jesteś w komplecie, świetnie! - powiedziała uradowana Pani Blue, klaszcząc w dłonie. - Mam dla was teksty i obsadziłam rolę. Osoby, które już wczoraj wyznaczyłam do pracy w garderobie, niech usiądą. - Debby, Tina i Rose wzięły krzesła i opadły na nie. - Dobrze... Chcę pierw sprawdzić umiejętności Pana Styles'a. Nie wiem czy Pani Dyrektor wtajemniczyła Cię w nasz plan...
- Niech Pani da mi ten tekst. - weszłam nauczycielce w zdanie. - O wszystkim wiem.
- Cudownie! Powinniście się cieszyć, że wybrałyśmy akurat was! - Moja klasa zacięcie przysłuchiwała się naszemu monologowi.
- Prosze Pani, czy to konieczne bym grała Cindy? Na pewno znajdą się inne chętne osoby na moje miejsce. Ja nawet nie jestem do niej podobna!
- Zawsze można to zmienić. - odparła wymijająco. Wyjęła z torby kartki, które po sekundzie wręczyła je nam. - Chcę porozmawiać z wami po próbie, a teraz na scenę!
- Pani Blue... - ponowiłam namówienie jej na zmianę planów, ale nie udało się.
- Bez dyskusji. - Zrezygnowana rzuciłam plecak na ziemię i powlokłam się na scenę. - Wskrzeście z siebie emocje, które się w was kłębią! Pokażcie, że nie pomyliłam się co do mojej decyzji! - Gdy przeleciałam wzrokiem po kartce, zamarłam.
- Romeo i Julia? Przecież wystawiamy Grease! - zaprotestowałam.
- Chcę pierw sprawdzić, czy się nadajecie. Harry, zaczynaj!
- Okej... - Harry wziął głęboki wdech. - Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! Ona jest wschodem, a Julia jest słońcem! Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę, która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś Od niej piękniejszą; ukarz ją zaćmieniem Za tę zazdrość, zetrzyj ją do reszty! - gdy to mówił, odjęło mi mowę. Harry żeby wzbudzić podziw u Pani Blue, przybliżył się do mnie i wziął za rękę. - To moja pani, to moja kochanka! O! Gdyby mogła wiedzieć czem jest dla mnie! Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd? Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem. Za śmiały jestem; mówię, lecz nie do mnie. Ptaki ocknęłyby się i śpiewały, Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały. Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko! O! gdybym mógł być tylko rękawiczką, co tę dłoń kryje!
- Ach! - wyrwało mi się, na co klasa się zaśmiała. Harry pochylił się nade mną i spojrzał głęboko w oczy. Na tekst nawet nie zerknął. Zachowywał się tak, jakby całą kwestię znał na pamięć i recytował go swojej ukochanej.
- Cicho! coś mówi! o! mów, mów dalej uroczy aniele ; Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz, Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy całego nieba, gdzieindziej zajęte, Prosiły oczu jej, aby zastępczo Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą. Lecz choćby oczy jej były na niebie, A owe gwiazdy w oprawie jej oczu; Blask jej oblicza zawstydziłby, gwiazdy, Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy wśród eterycznej zabłysły przezroczy, Jak lotny goniec niebios rozwartemu...
- Świetnie Harry! Idealnie! - przerwała mu Pani Blue. - Teraz ty, Milly.
- Romeo! czemuż ty jesteś Romeo! - zaczęłam, udając zmartwioną i jednocześnie przejętą. - Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę! Lub, jeśli tego nie możesz uczynić, To przysiąż wiernym być mojej miłości, A ja przestanę być z krwi Kapuletów. - Harry obserwował mnie z uśmiechem. Nawet nie spostrzegłam, że tekst się skończył, a my staliśmy wpatrzeni w siebie z lekko otwartymi ustami.
Raptem ktoś zaczął klaskać i zepsuł nastrój. Wróciłam do świata żywych i zauważyłam, że w sali znajdowała się również Pani Dyrektor. Spisek? Najprawdopodobniej.
- Brawo! - powiedziała wesoło. - Wiedziałam, że się wam uda! Jesteście stworzeni do teatru! Macie talent!
- Czeka was dużo pracy, ale póki co macie tę rolę. Zacznijmy najlepiej już teraz. Nie mamy czasu do stracenia!

Ta próba nie była jednak taka zła. Myślałam, że Harry będzie popisywał się swoim genialnym aktorstwem, ale przyjmował nawet najgorszą krytykę Pani Blue. Tu mnie pozytywnie zaskoczył. Podczas rozmowy pochwalono nas i kazano trzymać tak dalej.
- Przepraszam. - odparł Harry, gdy opuściliśmy teren szkoły.
- Za co?
- Za moje wczorajsze zachowanie w kawiarni.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko, choć myślałam inaczej i byłam na niego wściekła.
- Na scenie umiesz grać, ale nie tu. - Prychnął.
- Powiedziałabym to samo o Tobie. - warknęłam. - A tak w ogóle co się stało, że się do mnie odzywasz? Cały dzień nie zwracałeś na mnie uwagi.
- Poznawałem resztę klasy.
- I flirtowałeś z pierwszoklasistkami. - wymsknęło mi się i zarumieniłam jak piwonia.
- A co? Przeszkadza Ci to? - Harry uśmiechnął się zadziornie.
- Nie, droga wolna. Ja się przynajmniej do Ciebie nie łaszczę i nie piszczę na Twój widok.
- Zawsze trafi się taka jedna.
- Jesteś normalnym chłopakiem, nie wiem co one w Tobie widzą.
- Wow, dzięki za komplement. Zrobiłaś ze mnie nudziarza. - Zadrwił. - Ty całkiem nieźle grasz Julię.
- A ty Romea.
- Nadal będziesz nazywać mnie nowicjuszem?
- Zastanowię się. - Zaśmiałam się cicho. - Muszę iść.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Idę z moją ciotką na rodzinny obiad od drugiej ciotki. Najchętniej bym to olała, ale potem nie chcę słuchać godzinnych narzekań.
- Chcesz się rozerwać?
- Co proponujesz?
- Mój dobry znajomy organizuje domówkę. Będzie dość mało osób.
- Kiedy?
- W piątek o dziewiątej wieczorem. Ubierz się w coś ładnego.
- Jeszcze się nie zgodziłam. Mamy dopiero środę, wszystko może się zmienić.
- Ale na razie...?
- Zgadzam się, ale jeśli choć raz nie będziesz zadufany w sobie.
- Ja? Zadufany? - Zdziwił się.
- Może kiedyś zrozumiesz. - Poklepałam go po ramieniu i poszłam przygotować się do wyjścia.
***
- Czy to naprawdę konieczne? - zapytałam ciocię, gdy podjechałyśmy pod dom ciotki Lottie i chyba najbardziej egoistycznej kuzynki, Samary. Chodzi ze mną do szkoły i była tą jedną z pierwszoroczniaków, która śliniła się na widok Harrego. - Obie ich nie znosimy, a one mnie.
- Wiem, skarbie. Dasz radę. - Ciocia pogłaskała mnie po włosach, a potem wysiadłyśmy z auta. - A tak ogółem to gratuluję Ci roli, Cindy.
- Panna Blue dzwoniła do Ciebie? - Pokiwała głową. - Dzięki. Nie chciałam tego, ale uparła się i oto jestem.
- Będziesz świetna. - uśmiechnęła się do mnie, poprawiając swoją bluzkę. - Ta sukienka idealnie leży na Tobie. Wyglądasz w niej pięknie.
- Poczekaj, aż zobaczy ją Samara. - powiedziałam z westchnieniem. - Nie da mi żyć.

- Skąd masz tę kieckę! Nie widziałam jej  w centrum handlowym! Kupiłaś ją na wyprzedaży w Topshop'ie?
- A nie mówiłam. - szepnęłam do ciotki. - Znalazłam ją w Tally Weijl za trzydzieści funtów. Pewnie jeszcze ją znajdziesz.
- Po co, jeśli ma ładniejsze? - dołączyła do nas ciotka Lottie. Nigdy mnie nie lubiła, bo byłam córką narkomanki i uważała, że jestem gorsza od Samary, choć to nie ja dostałam się do szkoły z listy rezerwowej. Dobrze, że nie dowiedziała się o moim problemach z alkoholem. Dopiero wtedy nie zostawiłaby na mojej rodzinie suchej nitki. - Miło Cię widzieć, Ellie. Chodźmy do stołu. Przygotowałam dużo jedzenia. - Wymieniłam z moją opiekunką dyskretne spojrzenie i poszłyśmy do salonu, siadając na dębowych krzesłach ze złotą oblamówką. - Opowiadajcie, co u was słychać? - Żeby ją to chociaż interesowało. - Co w szkole?
- Jest u nas taki chłopak. Totalna nowość. Jest naprawdę przystojny! Każda dziewczyna o nim mówi. - paplała jak najęta.
- Jakoś ja nie gadam o nim tak często jak ty. - skomentowałam, nakładając sobie kurczaka i sałatkę cezar na talerz. - A ten chłopak ma imię. To Harry Styles i jest ze mną w klasie.
- Harry... Ładnie. - Samara westchnęła z lubością.
- Nie zawracaj sobie nim głowy. To prostak i na pewno nie zainteresuje się pierwszoklasistką.
- Niby dlaczego? - oburzyła się.
- Właśnie. - wtrąciła się ciotka Lottie. - Samarę pokocha każdy chłopiec. Ma urodę, wdzięk, klasę, inteligencję...
- Złączone brwi. - dodałam z zadziornym uśmieszkiem. Moja ciocia parsknęła śmiechem.
- Co?
- Nic, nic. Mów dalej. - Zaśmiałam się pod nosem. Jak ja kochałam rodzinne obiady.
- Na czym ja to skończyłam? Ach, no tak : ma inteligencję, a nie tak jak ty.
- Lottie. - warknęła moja ciotka.
- Nic nie szkodzi. - odparłam. - Nie ważne, że to ja dostałam się do najlepszej szkoły muzycznej w Londynie z pierwszej dziesiątki, a Samara jako rezerwowa.
- Ci co przyjmowali zgłoszenia, nie znali się na talentach. Samara jest uzdolnionym dzieckiem. Zobaczysz kochanie, Harry zwróci na Ciebie uwagę. - Wywróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem kurczaka. Robić nadzieję, zawsze można... - Słyszałam, że jesteś w samorządzie szkolnym.
- Zgadza się.
- Co planujesz zrobić w tym roku?
- W połowie września festyn powitalny, a w październiku bal jesienny.
- Kocham bale! - wykrzyknęła. - Byłam na wszystkich, który zorganizowano u mnie w liceum i za każdym razem miałam inną kreację. Sama dotrzyma tej tradycji i wtedy Harry będzie błagał Cię na kolanach, by z Tobą pójść. Każda będzie Ci zazdrościła.
- Harry taki nie jest. - przerwałam jej. - To dziewczyny błagają jego lub innych, którzy go znają, by zwrócił na nie uwagę.
- Skąd ty możesz wiedzieć, jaki jest Harry, jeśli pewnie nawet z nim nie rozmawiałaś? - Samara prychnęła.
- Gram z nim w jednej sztuce i na dodatek mamy główne role oraz pomaga mi w urządzaniu balu. - Mina Samary zbladła, a ciotka Lottie aż warczała ze złości.
- Dlaczego robisz z Samary gorszą od siebie? To ona zawsze była złotym dzieckiem rodziny!
- Według Ciebie, Lottie. - wtrąciła się moja ciotka. - To ty robisz z Milly osobę, która nic ie potrafi i ciągle obgadujesz ją za plecami do tych swoich przyjaciółeczek.
- A co mam o niej myśleć, gdy je matka ćpała? A teraz leży w grobie? Zasłużyła sobie na śmierć. Była nieodpowiedzialna, a wiadomo : Jaka matka, taka córka.
- Przesadziłaś. - wycedziłam ze łzami w oczach i oblałam jej ciemne spodnie resztą mojej wody ze szklanki. - Nie masz prawa mówić tak o mojej matce i jeszcze udowodnię Ci, że Samara nie jest grzeczną dziewczynką, za jaką się podaje. - obrzuciłam dziewczybę wściekłym wzrokiem, po czym wstałam od stołu i wyszłam z domu, stukając przy tym głośno obcasami. Miała czelność choćby wydusić z sibie słowo na temat mamy. Nigdy nie widziałam takiej chwalipięty i cynicznej kobiety, jak ona. Wstydzę się, że jest w mojej rodzinie i, że może nazywać się moją ciotką. Szłam chodnikiem, wylewając z siebie łzy. Nie wiedziałam, że ona potrafu być taka... niemiła i zgorzkniała... Teraz najchętniej rzuciłabym się na swoje łóżko i płakała.
- Nie wiedziałem, że dziś jeszcze Cię spotkam, Cindy. - na dźwięk jego głosu, zrobiło mi się dziwnie lżej na sercu.
- Cześć, Harry. - szepnęłam, wycierając twarz z " dowodów ".
- Płakałaś? - wydawał się bardziej rozbawiony, niż zmartwiony.
- Nie. - odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry opiera się nonszalancko o słup. Ubrany był w czarny, obcisły T-Shirt, beżowe rurki i białe conversy.
- Kłamiesz. Masz opuchnięte oczy.
- No co ty. - warknęłam.
- Ej, nie złość się. Co się stało?
- Co ty tu robisz?
- Unikasz pytania. - Uśmiechnął się lekko. - Zakładam, że wracasz z rodzinnej kolacji?
- Obiadu. - poprawiłam go. - Zapomniałam, że Ci mówiłam.
- Opowiesz mi co się stało?
- Chce Ci się wysłuchiwać tych bzdur?
- Gdyby była to bzdura, nie płakałabyś. - zauważył.
- Moja druga ciotka zaczęła mówić okropne rzeczy o mojej mamie. - wydukałam, idąc powoli przed siebie. Harry bez problemu dotrzymywał mi kroku.
- Uroczo. - Prychnął. - Co konkretnie?
- Że zasłużyła na śmierć i pójdę w jej ślady.
- Och. - wykrztusił. - Masz miłą rodzinę.
- Aż za bardzo. - zadrwiłam. - Na dodatek robią ze mnie beztalencie i potwora. Co ja im takiego zrobiłam? - Schowałam twarz w dłoniach. Miałam ochotę być teraz sama, by uniknąć poniżenia. Lecz Harry zrobił coś, czego się po nim nie spodziewałam. Chłopak przytulił mnie delikatnie, kładąc dłonie na talii.
- Cii... Nie płacz, bo to nic nie da. Okazujesz słabość, a na mięczaka mi nie wyglądasz. Powiedz chociaż, że odgryzłaś się jej za to?
- Wylałam na nią wodę. - Parsknęłam śmiechem i gdy wciągnęłam powietrze nosem, poczułam ten sam zapach jego wody kolońskiej, którą miał w pierwszy dzień szkoły. - Ale oprócz tego : Moja kuzynka szaleje za Tobą.
- Serio? - Zaśmiał się. - Mam kolejną wielbicielkę.
- Nie ciesz się tak. - oderwałam się od niego. - Jest od Ciebie dwa lata młodsza...
- Skąd wiesz, że ja mam dziewiętnaście lat?
- Słyszałam, że jesteś rok od nas starszy i oblałeś jedną klasę.
- Nie prawda. Owszem, jestem o rok starszy, ale to tylko dlatego, że poszedłem później do szkoły. - Zrobiło mi się trochę głupio. - Ale zapomnijmy o tym, kontynuuj.
- Ona jest tą jedną z psychicznych dziewczyn, które wzdychają na Twój widok. Chce byś poszedł z nią na bal jesienny.
- Nachalna laska. Nie lubię takich.
- A żebyś widział jej matkę. Istna wiedźma. - Zaśmiał się cicho.
- Jak ma na imię?
- Samara.
- Imię jak z kreskówki. - uśmiechnęłam się.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Mieszkam niedaleko. Wracam od kolegi. - odparł. - A co do Twojej kuzynki : Ładna jest chociaż?
- Jeśli lubisz laski ze złączonymi brwiami i natrętnymi matkami, jest Twoja.
- Żartujesz, czy mówisz poważnie?
- Czy ja wyglądam na osobę, która żartuje, Harry?
- No, może trochę. - Pacnęłam go w ramię.
- Pójdę na tę imprezę. - powiedziałam. - Muszę zaszaleć, nim zacznie się nauka.
- Trafiłaś pod właściwy adres. Jestem królem dyskotek.
- Abyś się nie przeliczył.
- Wyzywasz mnie na pojedynek?
- Zakład? - wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Ujął ją bez wahania.
- Jeśli wygram, masz mnie pocałować, i to namiętnie, bez żadnych ale.
- Zgoda. Masz prawo jazdy?
- Mam.
- Jeśli to ja wygram, masz mnie wozić i odwozić ze szkoły, przez cały tydzień.
- Nie ma sprawy. To będzie piękny wieczór. Więc, kto wypije więcej?
- Co to za problem? - Prychnęłam. - Zobaczysz, zwyciężę. Nie lubię przegrywać. 


---------------------
Oto rozdział 2 :) Mam nadzieję, że fajnie wyszedł i się wam spodoba :D Drugi rozdział i już Milly założyła się ze Styles'em? Szybko, nie? Pocałowałybyście go, gdybyście przegrały?

Kto z was idzie na This Is Us? Bo ja idę z moją przyjaciółką na premierę i nie mogę się doczekać! :*

Komentujcie <3

Milly <3

4 komentarze:

  1. Jak ja kocham twoje blogi przyjaciółka :** i nie mogę sie doczekać gdy pojdziemy na film :) /klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <33 Ja też jade z przyjaciółką. ;** Ten blog moim zdaniem jest lepszy trochę od tamtego z X Factorem, ale tamten też jest boski :D Tutaj się jednak więcej dzieje i wgl. Next ! <33

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3