Tłumacz

niedziela, 29 września 2013

Ogłoszonko ! xd

Hejo, moi kochani :* Mam takie króciutkie ogłoszenie, jeśli jest ktoś ciekaw. :)

Szukam Adminów na moją stronkę : http://www.facebook.com/opowiadaniaa69 / . Jeśli ktoś lubi pisać opowiadania, a chce je opublikować na tej stronce, serdecznie zapraszam. Napiszcie do mnie na priv, na pewno jakoś się dogadamy :) 

http://www.facebook.com/klaudia.bielska.5 ---> Moje konto na fb ;p

https://twitter.com/KlaudiaBielska3 ---> Moje konto na Twitterze. ;p 

Piszcie do mnie, na pewno wam odpiszę. :)

Komentujcie <3

Milly <3

sobota, 28 września 2013

Chapter 13

- Milly, Harry, zostańcie na chwilę. - poprosiła nas Pani Blue, po próbie do Grease. Spojrzałam  rozbawiona na Harrego i zarzuciłam swoją torbę na prawe ramię. No tak... Nie pojawiliśmy się w szkole.  To mogło wydawać się dziwne, ale takie było. Lepiej nie zagłębiać się w szczegóły naszych nie pohamowań seksualnych. W tej kwestii byliśmy wręcz doskonali, ale to szło już swoją drogą... - Dlaczego wyszliście w trakcie balu bez mojej wiedzy? I czemu nie było was wczoraj na lekcjach?
- Mogę to Pani wytłumaczyć... - zaczęłam, ale moją wypowiedź przerwał mi Harry.
- To moja wina.
- Nieprawda. - zaprzeczyłam natychmiast. - To ja upuściłam bal jako pierwsza.
- Dlaczego? Chciałam zapoznać Cię z dyrektorami Julliard'a. Myślałam, że marzyłaś o tej szkole.
- Tak, ale... To przez Samarę. - rzekłam. - Zepsuła mi całą uroczystość.
- O czym ty mówisz? - Pani Blue wydawała się zdziwiona.
- Długo by opowiadać...
- Mamy czas, przecież skończyliście lekcje. Siadajcie.
- Proszę Pani, to nie jest konieczne. - odparłam.
- Jeśli wyszłaś z balu, to musiało być. Gadaj. - Z westchnieniem opadłam na krzesło i słowa same zaczęły wypadać z moich ust. Opowiedziałam jej o sukni i mikrofonach. Kobieta była wręcz wstrząśnięta. - Nie wiedziałam, że takie z niej ziółko... Jej zachowanie jest karygodne. Porozmawiam na jej temat z Panią Dyrektor i ustalimy co będzie dalej...
- Milly nie wspomniała o najważniejszej rzeczy, proszę Pani. - wtrącił się Harry. - Ogółem wszystko zaczęło się ode mnie. - Cholera jasna...
- Ale nie rozumiem. Dlaczego od Ciebie?
- Bo... - Harremu było trochę głupio i do śmiechu. Ja nie widziałam nic w tym zabawnego. Wręcz przeciwnie : Jeśli myślimy o tym samym, to spalę się ze wstydu. - Bo jak to powiedzieć... Ja i Milly...
- Aaa... Już rozumiem. Samara jest zazdrosna.
- Nie zazdrosna, tylko chce zniszczyć nasz związek raniąc przy tym Milly, albo wykręcając jej niezbyt stosowne żarty. - Od kiedy on używa takich słów? Nie wiedziałam, że jest taki kulturalny. Zazwyczaj przeklina ile wlezie, to chyba stąd moje zdziwienie.
- Za chwilę to załatwię. Do zobaczenia wa, i do jutra. - Pani Blue zebrała swoje rzeczy i wyszła z sali. Popatrzyłam poirytowana na Harrego.
- Serio? - zapytałam go, wstając i opuściłam klasę.
- Co miałem powiedzieć? - Harry wybiegł za mną i opuściliśmy szkołę. - Że walczycie o moje względy?
- Nie prawda. - powiedziałam. - Nie wiem jak ona, ale to ja wygrałam.
- Ty jesteś nadzwyczajnie zazdrosna! - Harry uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje urocze dołeczki w policzkach.
- Nie!
- Zaprzeczasz.
- Wcale nn... - Harry jak to miał w zwyczaju, przerwał mi czułym pocałunkiem i przyciągnął mnie do swojej piersi.
- Mam przyjechać po Ciebie o ósmej? - Pokiwałam głową i na koniec cmoknęłam go w czubek nosa. - Ubierz się ładnie. Nie codziennie poznaje się mamę swojego chłopaka.
- I mam myśleć, że będę u Ciebie nocowała?
- I to w moim łóżku. Nie masz innego wyjścia, no chyba, że lubisz piwnice.
- Wygoniłbyś mnie do piwnicy?
- Może... - Podniosłam pytająco brwi. - Nie no, tylko żartuję. Nie zrobiłbym Ci tego.
- W to akurat zaczynam wątpić. - Westchnęłam, a potem cicho się zaśmiałam.
- Podwieźć Cię?
- Nie trzeba. Przejdę się.
- No weź. Prooszę. - Harry zrobił tak słodką minkę, że po prostu po chwili wymiękłam.
- No dobrze.
- A potem przeniesiemy się na tylne siedzenia...
- Zapomnij. - Tym razem to ja weszłam mu w zdanie i ruszyłam przodem, prosto do jego auta.
- Też chcę się zabawić! - Styles szybko dobiegł do mnie i nim wykrztusiłam choćby słowo, wtargnął ze mną na tyły samochodu. Nasze torby rzucił na przednie fotele i następnie wpił się w moje wargi oraz zwinnie pozbył się mojej koszulki, która najwyraźniej mu przeszkadzała.
- Nikt nas nie zobaczy? - spytałam go, gdy obcałowywał mój dekolt.
- Zainwestowałem w bardzo dobre auto z przyciemnianymi szybami. - mruknął. - Jestem wspaniałomyślny, wiem.
- Wyjąłeś mi to z ust...
- Które powinny zajmować się czymś innym niż gadaniem.
Och, przestań grymaszyć. Złość piękności szkodzi. - zażartowałam, ze złośliwym uśmieszkiem.
- Zabawne. - Prychnął, ale i tak się zaśmiał, następnie głęboko patrzył w moje oczy, delikatnie się przy tym uśmiechając. - Mówiłem Ci już, że Cię kocham?
- Chyba tak... Dzisiaj rano, przed szkołą, w jej trakcie... - Zaśmialiśmy się. Dla mnie to było wręcz nierealne, że taki ktoś, jak on, mówi do mnie te dwa najpiękniejsze słowa, jakie może usłyszeć kobieta od mężczyzny swojego życia. - Nie spodziewałabym się po Tobie takiej subtelności.
- Mów dalej. Chętnie posłucham. - stwierdził, muskając wargami każdy skrawek mojej szyi.
- Poznałam Cię jako bad boy'a, który jest kimś w rodzaju boga dla dziewczyn ze szkoły.
- A dla Ciebie nie jest bogiem? - zapytał, bawiąc się moim ramiączkiem od stanika. Gdyby nie to, że jesteśmy w aucie, zapewne by go zdjął, i przeszlibyśmy do konkretów, ale lepiej ( według mnie ) poczekać, aż zostaniemy sami. Przyznając, bez obijania w bawełnę : Kocham uprawiać z nim seks na wszelkie sposoby! Pewnie głupio to brzmi, ale taka była prawda! Seks z nim był zajebistym doświadczeniem.
- Odpowiem Ci później, bo muszę się zastanowić. - odparłam, zdejmując z niego ciemno niebieską, jednoczęściową bluzę, ukazując tym samym jego umięśnioną klatę.
- Więc, byłem bad boy'em? To dla mnie zaszczyt. - uśmiechnął się.
- Byłeś?
- Jak chcesz nadal mogę nim być.
- Bądź bad w łóżku. - szepnęłam na co się głośno zaśmiał.
- Sprowadzam Cię na złą i namiętną drogę...
- Mi to pasuje, a Tobie?
- Chyba znasz odpowiedź. - Harry podniósł mnie, posadził na kolanach i głęboko pocałował. To tym właśnie zajmowaliśmy się przez następne piętnaście minut, lub dłużej...

***
- Milly! Chodź na dół! Harry przyjechał! - wrzasnęła ciocia Ellie, któryś raz z rzędu.
- Spokojnie, nie pali się! - odkrzyknęłam, wytrzepując swoje czarne rurki z białych paproszków. Następnie poprawiłam swoją luźną bluzkę na grubych ramiączkach i beżową bluzę, a na końcu narzuciłam na siebie dwie torby. Jedna z nich miała wszystkie książki potrzebne na jutro do szkoły, a drugiej rzeczy na nocowanie u Harrego. Upewniłam się, że niczego nie zapomniałam i zeszłam na dół. Harry od razu zabrał ode mnie bagaże i poszedł włożyć je do bagażnika jego samochodu.
- Uważajcie. - upomniała mnie ciotka, przed wyjściem z domu.
- Ciociu... - westchnęłam.
- Chyba nie chcesz, bym przeprowadziła z Tobą rozmowy na temat pszczółek i tych rzeczy?
- Miałam o tym na biologi. Nie martw się.
- Uprawiacie bezpieczny seks?
- Ciociu! - pisnęłam, zawstydzona.
- No dobra, dobra. Już kończę.
- Idę. Widzimy się jutro.
- Baw się dobrze. - Przytuliłam ją, założyłam na siebie kurtkę, gdyż jak na koniec października było wyjątkowo chłodno, szyję owinęłam szalikiem i wyszłam z domu.
- Zgaduję : Gadała na ten temat? - spytał mnie Harry, gdy wsiadłam do auta i zapięłam się pasem. Pokiwałam tylko twierdząco głową. Harry śmiejąc się, odpalił pojazd i ruszył. - Muszę Ci się do czegoś przyznać.
- Do czego? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Moja mama ma dopiero przyjechać na weekend. - odparł.
- Co? Więc, to była tylko podpucha?
- Przepraszam.
- Co zamierzasz ze mną zrobić?
- Spędzić romantycznie czas z moją dziewczyną, coś w tym dziwnego?
- Planujesz coś. - To nie było pytanie lecz stwierdzenie faktu.
- Nie. Zjemy kolację, obejrzymy jakiś film...
- Randka?
- Tak jakby. - Parsknął śmiechem i skupił się na prowadzeniu auta. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod jego domem. Zabrałam swoje rzeczy i jak weszliśmy do środka, dosłownie : opadłam mi szczęka. Salon oświetlony był jedynie lampką niczym od Tiffaniego. Dodawała ona pomieszczeniu niezwykłego uroku. Na podłodze, leżał biały koc, a na nim coś, czego nie mogłam zidentyfikować. Dopiero po wejściu do pokoju, spostrzegłam pudełko pizzy, truskawki i czekoladę. Dla niektórych ten jadłospis wydawałby się dziwny, ale ja kochałam takie jedzenie. - Podoba Ci się?
- Bardzo. - powiedziałam, uśmiechając się. - Dziękuję.
- Mama mówiła, że pizza nie wypali, ale ja wiedziałem swoje.
- Pomagała Ci mama? - Niechętnie kiwnął głową. Zrobiło mi się cieplej na sercu. - Ooo... To takie urocze!
- To ty jesteś urocza. - powiedziawszy to, pochylił się i jego wargi spoczęły na moich. Postawiłam torby za sofą, objęłam jego szyhę i przenieśliśmy się na kocyk. Harry zdjął moją bluzę i rzucił w najdalszy kąt salonu.
Do tej pory, to Harry górował. Dziś chciałam zmienić tę strategię. Usiadłam na nim i bez żadnego zastanawiania się, pozbyłam się jego obcisłego T-Shirtu, po czym, nawiązałam z nim kontakt wzrokowy i zaczęłam całować jego szyję, tors, brzuch i z powrotem. Harry przyglądał mi się z pod przymkniętych powiek i głaskał po głowie.
- Kocico moja... - szepnął.
- I kto jeszcze? - zapytałam, wpadając na pomysł.  Lubiłam dekoncentrować Harrego na różne sposoby, ale tym razem był to intymny plan. Oparłam się łokciami o podłogę tak, by moja twarz była kilka centymetrów od jego twarzy i wykonywałam powolne ruchy dolną połową ciała, by podrażnić męskość Harrego. Chłopak uśmiechnął się i podniósł do pozycji siedzącej.
- Kocica pasuje najlepiej. - stwierdził, przekręcając się i znalazł się nade mną. - Odpowiesz mi na pytanie, które zadałem Ci w samochodzie?
- Te o Bogu? - Harry w odpowiedzi uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ehm... Jesteś moim osobistym bogiem seksu i uwodzenia. Wystarczy?
- Taak.. Dodałbym jeszcze, że... - Pokręciłam głową i namiętnie go pocałowałam. - Jak chcesz możesz przerywać mi częściej.
- Nauczyłam się tego od Ciebie.
- Muszę częściej organizować prywatne praktyki.
- Mamy za sobą pierwszą lekcję, jaka jest druga?
- Ty plus ja, równa się dziki i długi seks. Pasuje?
- Co za to dostanę?
- Szóstkę na półrocze i dożywotni orgazm.
- To się zgadzam. - Wybuchliśmy się i Harry ze mną na rękach, poszedł do jego pokoju, a tam zapomnieliśmy o truskawkach, pizzy i czekoladzie, i ogółem o wszystkim, co działo się na dole.

Byliśmy tylko ja i on...




---------------
Oto rozdział 13 :) Mam nadzieję, że się spodobał :D

Dziękuje wam za wszystkie oddane komentarze! Miło mi jest je czytać, i patrzeć, że moje opowiadanie jednak się komuś podoba.
Następna cześć może pojawi się jutro, ale nic nie obiecuję :)

6 komentarzy = Nowy rozdział :) !

Komentujcie <3

Milly <3  

poniedziałek, 23 września 2013

Chapter 12

Szłam przed siebie, myśląc intensywnie nad tym, co zrobiłam kilka minut wcześniej.
Czy ja właśnie... zerwałam z Harrym? Z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole? Co ja sobie do cholery myślałam? Że on polubi zwykłą osiemnastkę? Na jego widok ślinią się wszystkie dziewczyny. Ja jestem tą od samorządu, którą można pomiatać. Ja też mam uczucia! Nie jestem skałą!
W połowie drogi usłyszałam głośny dźwięk klaksonu samochodowego. Nie zwróciłam na niego uwagi i przyśpieszyłam swoje ruchy. Pewnie były to jakieś dupki, które chcą zwrócić na siebie moją uwagę. Podniosłam głowę i wbiłam wzrok w ciemne, rozgwieżdżone niebo i próbowałam odciągnąć od siebie smutne i przytłaczające myśli.
- Milly! - ktoś zawołał, ale ten głos rozpoznałabym wszędzie. Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Harrego. Jego samochód stał na prawym pasie, a jego sylwetka znajdowała się co raz bliżej mnie.
- Myślałam, że ustaliliśmy pewne... - Chłopak pokręcił głową i przerwał mi namiętnym i gorącym pocałunkiem. Z początku chciałam go odepchnąć. W końcu mieliśmy o sobie zapomnieć. Ale potem... Zmieniłam zdanie. Uwielbiałam, gdy mnie tak całował i miał nade mną przewagę. Harry objął mnie w talii i mocno przyciągnął mnie do siebie, wbijając palce w skórę. Głośno jęknęłam i oderwałam się od niego. - Po co pojechałeś za mną? Czemu nie zostałeś z Samarą na balu?
- Bez Ciebie nigdzie się nie ruszam. - szepnął, stykając się ze mną czołem i nawiązał kontakt wzrokowy. - Milly...
- Wiem, wiem. Zmieniłeś zdanie i nie chcesz ze mną być. Rozumiem.
- Ja Cię kocham. - Zatkało mnie. Moje serce przyśpieszyło swoje obroty i brakowało mi słów... Czy ja się przesłyszałam? Czy on właśnie wyznał mi miłość? - I nie mówię tego tylko dlatego, że chcę Cię zaliczyć. Jest to szczere wyznanie. Kocham Cię, Milly.
- Harry... Ja...
- Powiedz coś. Nie zniosę nie wiedzy.
- Też Cię kocham, Harry, ale...
- Żadnych, ale. Nic dziś już nie przerwie nam tej chwili.
- Harry...
- Jesteśmy tylko my. Jasne?
- Jak słońce. - Pokiwałam głową. Harry podniósł mnie i przenieśliśmy się do auta, po czym pojechaliśmy do domu Harrego.

***
Uwaga! Wątek 18 +
~~~~~~~~~~~~~~~~

Z głośnym trzaskiem drzwi, które odbiły się o ścianę, wtargnęliśmy do pokoju Harrego, a potem zamknęliśmy je na klucz, by nikt nam nie przeszkodził w tej jakże romantycznej chwili... Całowaliśmy się jak szaleni, bez opamiętań i zahamowań. Jego ręce błądziły po moim ciele, nie mogąc się zdecydować od czego zacząć, więc to ja przejęłam inicjatywę. Lekko drżącymi dłońmi zdjęłam z niego marynarkę i chwilę później białą, dopasowaną koszulę i wlepiłam wzrok w jego umięśniony tors. Harry swoimi palcami powoli rozpiął moją sukienkę, szybkim ruchem zrzucił ją ze mnie i obejrzał każdy centymetr mojego ciała. Zarumieniłam się i pociągnęłam go w stronę łóżka. Położyliśmy się na białej kołdrze, a mój chłopak z moją pomocją zdjął spodnie i usiadł na mnie okrakiem, a następnie swoimi wargami zaczął muskać moje obojczyki i zębami obsunął moje ramiączka od stanika. Wbiłam paznokcie w jego barkami, a nogami owinęłam tułów i obserwował jego poczynania. Kilka sekund później mój biustonosz lądował na drugim krańcu pokoju. Zaśmialiśmy się i pozbyłam się bokserek Harrego. Gdy spojrzałam w dół, zostałam mile zaskoczona. Harry został hojnie obdarzony przez matkę naturę. Szczerze? Nie spodziewałam się takiego widoku. Harry podniósł mój podbródek do góry z lekkim uśmiechem i pocałował, badając językiem moje podniebienie oraz zdjął moje koronkowe majtki, którymi strzelił tak jak z gumki recepturki. Ponownie się zaśmiałam i nie przerywając całowania, wplątałam palce w jego loki.
- Na pewno tego chcesz? - spytał mnie ostatni raz podnosząc się, delikatnie rozszerzył moje nogi i spoglądał na mnie pytająco. - Bo jak nie jesteś gotowa... Zrozumiem.
- Jestem. - powiedziałam pewnie. Harry przejechał dłonią po mojej zewnętrznej stronie ud, dotykając przy tym czubkami palców moją kobiecość. Zadrżałam i westchnęłam z rozkoszą, a Harry wykorzystując ten moment, wszedł we mnie do końca. Krzyknęłam zaskoczona i odchyliłam głowę do tyłu. Harry przez chwilę wykonywał powolne i głębokie ruchy, jednocześnie całując moją szyję. Styles z sekundy na sekundę przyśpieszał, a pchnięcia stawały się co raz mocniejsze. Oddychałam płytko i bardzo szybko. Nie kochałam się od trzech lat... Jeśli " kochać się ", można nazwać brutalnym gwałtem. Harry był zupełnie inny. Miał w sobie to coś... lekkość, pomieszaną z namiętnością. Wtedy mogłam ostatecznie stwierdzić, że w łóżku był zajebisty. Harry pod koniec zaczął cicho pojękiwać, gdy ja już byłam w siódmym niebie. W porę wyszedł ze mnie i trysnął na mój brzuch białą, ciepłą cieczą. Odetchnęłam głęboko, a po moim ciele przeszedł głęboki i długi dreszcz. Popatrzyłam na Harrego z pod przymkniętych powiek, z uśmiechem. Chłopak splótł palce z moimi i opadł na moje ciało. - To było... Oh... - Z trudem łapałam oddech, ale znalazłam w sobie siłę, by pogłaskać Harrego po policzku. - Boskie...
- Byłaś cudowna. O takim seksie marzyłem. - odparł, cmokając mnie prosto w usta. - Liczę na powtórkę jutro rano.
- Jak będę w stanie, to nawet sama przejmę pałeczkę. - stwierdziłam ze śmiechem.
- Nie mogę się doczekać. - Uśmiechnął się szeroko i po raz kolejny pocałował, lecz tym razem czule, powoli i bez pośpiechu. Tern wieczór przebił wszystkie wieczory, jakie przeżyłam w swoim życiu. Takie zakończenie mi się podobało i chciałam mieć je codziennie.

Rano obudziły mnie trąbienia samochodów, które przejeżdżały przez dzielnicę, w której mieszkał Harry. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, wiszący na ścianie. Była ósma. Normalnie powinnam być o tej porze w szkole, ale to co się działo poprzedniego dnia, nie było normalne. Gdy sobie o tym przypominałam, dostawałam przyjemnych dreszczy. Przeniosłam wzrok na Harrego, który smacznie spał, a jego prawa ręka obejmowała mnie w tali. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po twarzy. Mruknął coś niezrozumiałego i wtulił buzię w moją szyję.
- Oooo... - szepnęłam, parskając śmiechem. Niechętnie uwolniłam się z pod jego ramion tak, by go nie obudzić i wyszłam z łóżka. Założyłam swoją bieliznę, która wczoraj latała po tym pokoju jak odrzutowce i narzuciłam na siebie koszulkę w Harrego. Ostatni raz obejrzałam się za siebie, spoglądając na loczka. Spał, i to mocno. Pokręciłam głową, otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju, idąc na dół, a konkretnie do kuchni, bo głód skręcał mi kiszki.  Zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Nie było nic prócz jajek, jakiegoś zielska i mleka. Chciałam ugotować coś pysznego, a on ma tu tylko pieprzone jajka?! - No cóż... Dziś będzie jadł jajecznicę. - Wyjęłam je z lodówki, postawiłam na blacie kuchennym i zajęłam się szukaniem patelni, co było proste, bo znalazłam ją w dolnej półce. Potem położyłam ją na rozgrzanej kuchence, polałam resztą oleju i wbiłam jajka. Pod koniec całej operacji " ktoś " , a raczej Harry położył ręce na moich biodrach,a podbródkiem oparł się o moje lewe ramię. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w kącik ust. - Musisz zrobić zakupy. Jeśli mam u Ciebie częściej bywać, to...
- Tobie też dzień dobry. - mruknął, i prawą dłonią zaczął wykonywać okrężne ruchy na moim udzie, jednocześnie podwijając bluzkę do góry. Robił to specjalnie by mnie zmiękczyć i dać mu obiecaną powtórkę, ale byłam zbyt głodna, i nawet nie pomyślałam o seksie. Ups. - Jak się czujemy?
- Doskonale. - powiedziałam mu, wyłączając kuchenkę i odwróciłam się do niego przodem. Harry stał wpatrzony we mnie w samych bokserkach. Hm... To był niezły widok na powitanie nowego dnia.
- Przyznam, że bal był udany. - Zaśmialiśmy się głośno i za moją prośbą, Harry wyjął dla nas dwa talerze z górnej półki, bo ja niestety do niej nie dosięgałam. Od zawsze byłam mała i tak zostało. Przy Harrym wyglądałam jak smerf. - Ty mój mały karzełeczku... - Harry podniósł mnie i posadził na stole.
- Może zostańmy przy skarbie, co? - zaproponowałam mu, dotykając jego tors.
- Niech Ci będzie... - Wzruszył ramionami. - Co powiesz na coś gorącego i ostrego?
- Jestem głodna.
- Śniadanie może poczekać...
- Ale dłużej nie wytrzymam. - ciągnęłam dalej, by podenerwować mojego chłopaka.
- No weś...
- Nie wystarczy Ci seksu?
- Z Tobą nigdy, moje baby...
- To było urocze.
- To ja jestem uroczy.
- A o czym myślałeś, mówiąc o czymś gorącym i ostrym? Bo jestem ciekawa? - zapytałam go, przygryzając dolną wargę.
- Wspólny prysznic, plus seks. To taki dodatek. - uśmiechnął się tajemniczo. - To jak?
- No dobra... - Po tych słowach, ponownie mnie podniósł i poszedł ze mną do łazienki, gdzie daliśmy upust naszym wszelakim emocjom, które w nas się kłębiły.

Jednak muszę podziękować Samarze : Dzięki niej nasz związek rozkwitł i przeszedł na zaawansowany poziom.



--------------------------
Oto 12 rozdział :) Co sądzicie o wątku 18 +? Jest on mój pierwszy, jaki napisałam i mam nadzieję, że aż taki zły nie wyszedł .:) Również dziękuję za oddane komentarze, to miło, że jednak napisaliście swoje opinie. 


Tym razem też pokładam w was nadzieję :

5 komentarzy = Nowy rozdział :*

Wierzę w was, moi kochani czytelnicy :* <3

Komentujcie <3

Milly <3 

 

sobota, 21 września 2013

Ogłoszenie!!!

Siemka ;* Szukam osób, do mojej stronki na fejsie :) Jeśli lubicie pisać i chcecie opublikować swoje opowiadania na tej oto stronie piszcie do mnie na priv : http://www.facebook.com/klaudia.bielska.5 

Zgłaszajcie się, proszę! :D 

Milly <3

środa, 18 września 2013

Chapter 11

Gdy auto stanęło pod wynajętą przeze mnie i Georgi salą na bal, zatkało mnie. Widok był naprawdę bajeczny. Budynek był pięknie oświetlony, ozdobiony kolorowymi dekoracjami, a w tle grała nastrojowa muzyka. Na trawniku czekali już uczniowie, rodzice, nauczyciele i goście specjalni. Wszystkie dziewczyny miały na sobie niesamowite sukienki, a chłopcy dopasowane garnitury, lecz Harry przebijał każdego. Kątem oka zauważyłam nawet Samarę, która chwaliła się swoją skradzioną kreacją i co chwilę zerkała za siebie. Pewnie wypatrywała nas, by mnie upokorzyć. Mała suka...
- Gotowa na bal? - zapytał mnie Harry, patrząc na moją twarz z lekkim uśmiechem.
- Chyba tak...
- Chyba?
- No wiesz, Samara...
- Ona może poczekać. To jest nasz wieczór.
- Nie zapomniałam. Powtarzałeś to przez całą drogę.
- Co prawda, to prawda. - Parsknął śmiechem, wysiadł z auta i po kilku sekundach otwierał mi drzwi. Każda dziewczyna patrzyła na niego z westchnieniem, a Samara nawet ruszyła w jego stronę, a wtedy ze środka pojazdu, wyłoniłam się ja. Zatrzymała się i wlepiła wzrok we mnie, a konkretnie w moją sukienkę. Uśmiechnęłam się zwycięsko i żeby podenerwować moją kochaną kuzyneczkę, przygładziłam marynarkę Harrego, a potem czule go pocałowałam.
- Jesteś zazdrosna. - mruknął pod moimi ustami, ze śmiechem.
- Wcale nie! - zaprotestowałam.
- A właśnie, że tak. - Uśmiechnął się. - Rośnie z Ciebie niezła zadziora. Moja krew.
- Bardzo śmieszne - Prychnęłam i pacnęłam go dłonią w ramię.
- Moja Milly walczy o moje względy... nie spodziewałbym się tego po Tobie, ale nie powiem : Podoba mi się to.
- Nie przeginaj. Bo inaczej nie pojadę z Tobą do domu i wrócę na piechotę do swojego.
- Dobra, dobra. - Harry chwycił moją dłoń i splótł jej palce ze swoimi. - Zaczynamy zabawę?
- Ale chyba nie zrobimy powtórki z imprezy u Ciebie w domu?
- Dopiero wtedy, gdy się w nim zjawimy. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Zbok.
- Twój zbok. - poprawił mnie. Zaśmiałam się i wolnym krokiem poszliśmy przed siebie. Samara Samara stała sparaliżowana, dopóki nie chciałam jej wyminąć. Chwyciła mnie za ramię i wbiła w nie palce. Nie bolało mnie to już zbytnio, bo Harry ciągle wypróbowywał tę sztuczkę na mojej osobie. Przyzwyczajenie.
- Nie dotykaj mnie. - warknęłam przez zaciśnięte zęby i wyrwałam się spod jej uścisku. - Myślałaś, że Ci się uda? To grubo się pomyliłaś.
- Dlaczego po prostu nie odpuścisz? - spytała, wrogim tonem.
- Bo nie należę do osób, które przegrywają. - Podniosłam dumnie głowę i ponownie ruszyliśmy.
- Brawo. - pochwalił mnie Harry i dodał : - Kłamczucho.
- Ja? Kłamczucha? Niby kiedy?
- Przecież ze mną nie wygrałaś.
- A to się nie liczy. - machnęłam ręką.
- Liczy, liczy. Dzisiaj Cię ukarzę.
- Tylko na to czekam. - zadrwiłam ze śmiechem. Harry przepuścił mnie w drzwiach, a potem objął w tali. Jaki romantyk z niego... Ale wiedziałam, że to tylko na pokaz. Później uwolni wewnętrznego diabła. Harry Devil Styles... Nawet mu pasuje.
- Mówiłem Ci, że pięknie wyglądasz? - zapytał mnie Styles, zaciągając na tyły budynku. Chłopak przygwoździł mnie do ściany i naparł na mnie całym ciałem.
- Nie podlizuj się. - szepnęłam, delikatnie wplatając dłonie w jego loki.
- Pragnę Cię... - Harry musnął wargami moje czoło, następnie czubek nosa, a na końcu usta.
- Musisz wytrzymać te kilka godzin. - odparłam, odpychając go, lecz on z powrotem przyciągnął mnie do siebie
- Nie dam rady... Jesteś dziś zbyt pociągająca, mała.
- Mała? Jestem prawie równa z Tobą.
- Chyba w obcasach, skarbie. - Dzisiaj pierwszy raz nazwał mnie skarbem. Bardzo lubiłam to określenie, a z jego ust brzmiało to tak, jakby powiedział to anioł. - Zatańczysz ze mną choć jeden taniec?
- Zastanowię się... Jeśli Samara pozwoli... - Harry podniósł zagadkowo jedną brew, i miał minę typu : Co do  cholery? - Nie no, żartuję. Będziemy tańczyć dopóki nie padnę.
- Liczę na też na taniec specjalny... Ten intymny.
- Za dużo ode mnie wymagasz. - Pogłaskałam go po policzku. - Intymny taniec będzie u Ciebie w domu... W Twoim łóżku...
- Już mi się podoba. - Harry przeniósł ręce na moją pupę i mocno ją ścisnął. Zabrałam jego dłonie i pokręciłam głową. - Spoko, spoko. Bez gwałtownych ruchów.
- Widzę, że zrozumiałeś.
- Ale w domu...
- Dam Ci się wyszaleć. Spokojnie. - Zaśmialiśmy się i z nie chęcią dołączyliśmy do pozostałych. Sala była nieziemska. Wszystko było tak, jak w mojej wizji. Byłam z siebie szaleńczo dumna! - Udało się...
- Gratulacje. - Harry cmoknął mnie w policzek. - Będziesz dziś w końcu śpiewać?
- Tak. - powiedziałam podekscytowana.
- Nie denerwujesz się. - stwierdził.
- To tylko pozory. W środku wariuję.
- Dasz radę.
- Aby. Nie chcę się ośmieszyć przed szychami z Nowego Jorku.
- Mogę do nich zagadać, użyć tego swojego spojrzenia... Mój urok działa na każdego.
- Z pewnością. - wtuliłam się w jego lewy bok i obserwowałam jak par robi się co raz więcej. Samara cały czas chodziła zamyślona i patrzyła w jeden punkt. Coś planowała i to na pewno nie było coś dobrego. Samara chciała się zemścić. To się musiało źle skończyć, lecz nie chciałam zepsuć jej tego dnia do końca. Była jeszcze możliwość, że przypadkowo wyląduje twarzą w ponczu, ale to był jakiś denny film, tylko prawdziwe życie.
- Co ty taka zamyślona? - spytała mnie G. gdy zjawiła się z dziewczynami i ich partnerami. Każdego z nich znałam, bo po pierwsze : Są najstarsi z naszej szkoły i po drugie : To niezłe ciacha, ale wiadomo : Harry rozwalał ich na łopatki. Powinien częściej chodzić w smokingach, żebym potem mogła go szybciej rozebrać... - Co jest?
- Nic. Wydaje Ci się. - uśmiechnęłam się. - Zaraz śpiewamy?
- Tak. Gotowa?
- Zawsze. - Zaśmialiśmy się i z Georgią, Debby i Rose poszłyśmy do Pani Blue, która już na nas czekała.
- Jesteście! - powiedziała z ulgą. - Za chwilę otwieracie bal!
- Niech się pani nie denerwuje. Mamy wszystko pod kontrolą. - powiedziałam, ale myślałam inaczej.
- Mam nadzieję, bo już są z nami wicedyrektorzy najlepszej szkoły z Nowego...
- Jorku. Wiemy. - przerwałyśmy jej, lekko podenerwowane.
- Och... No to idę po mikrofony... Zaraz wracam, nigdzie nie odchodźcie! - I odeszła od nas szybkim krokiem.
- Siada jej psycha. - stwierdziła Rose. - Trzeba wysłać ją do specjalisty, i to natychmiast, nim się jej pogorszy.
- Popieram. - zgodziła się z nią Debby. - Nawet znam takie osoby!
- Jesteś u nich częstym gościem? - spytała ją Rose, a Debby wywróciła oczami i cicho prychnęła.
- Zabawne.
- I to bardzo. - Rose nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
- Ogarnij się, Rose. Ludzie na nas patrzą. - warknęła, zakładając ręce na piersi. Przez chwilę się nie odzywałyśmy, a potem Panna Blue wróciła z mikrofonami.
- Mam tylko dwa, bo niby czterech nie mieli. Dziwne, bo prosiłam o cały komplet. - wzruszyła ramionami i dała nam sprzęt. Ja już wiedziałam czyja to sprawka. Moja kuzynka jest bardziej sprytna, niż się tego po niej spodziewałam. Miała kilka planów w zanadrzu. Za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć i jej to wyszło, bo miałam dość tego pieprzonego przedstawienia. Koniec. Po tym występie wracam do domu, jeśli miałoby to zaszkodzić mojej przyszłości. To było ponad moje siły.
- Ej, co jest? - zadała mi pytanie Georgia, gdy weszłyśmy na scenę i czekałyśmy całą czwórką, aż nasza wychowawczyni nas zapowie.
- Mam dość. - szepnęłam, patrząc ukradkiem to na Samarę, to na Harrego.
- Co? - zdziwiła się.
- Poddaję się.
- Nie możesz. - mruknęła. - Ona nie może Ci wszystkiego zepsuć.
- Ale właśnie to zrobiła. Już nie dam rady.
- Dasz.
- Nie, Georgia...
- Uwaga! - krzyknęła Pani Blue przez mikrofon. - Proszę o ciszę! - Posłusznie wszyscy zamilkli. - Witam was na balu jesiennym! Jest to nasza kolejna tradycja. W tym roku do zorganizowania przyczyniły się oto dwie dziewczyny... - Tu wskazała na mnie. - Z samorządu szkolnego : Georgia Rose i Milly Osbourne. - Zebrani zaczęli klaskać. - Na początek tego pięknego wydarzenia, uczennice z mojej klasy zaśpiewają dla nas utwór...? - Kobieta spojrzała na nas pytająco.
- Little Mix, Turn Your Face. - odparłam przez mikrofon. Poczułam na sobie wiele ciekawskich spojrzeń.
- Ja już znikam i zostawiam scenę wam. - Pani Blue zeszła z pola widzenia, a następne cztery minuty minęły bardzo szybko. Śpiewałam najlepiej jak potrafiłam. Czasami zerkałam na Harrego, który przyglądał mi się z uśmiechem i nie zwracał uwagi na inne dziewczyny, które śliniły się na jego widok. Patrzył tylko na mnie. Urocze, ale to niczego nie zmienia.
Po występie podeszłam do niego, chwyciłam za rękę i zaczęłam ciągnąć w stronę Samary.
- Co ty robisz? - zapytał mnie zdziwiony i powstrzymał mocnym szarpnięciem.
- Nie chcę dłużej walczyć, Harry. - jęknęłam.
- To nie walcz. Miej to gdzieś.
- Ale Samara zrobi wszystko by nas rozdzielić.
- Co ty chcesz mi przez to powiedzieć, Milly?
- Wygrała. - stwierdziłam. - Myślałam, że dam jej radę, ale się pomyliłam. Najlepiej będzie, gdy przestaniemy się spotykać.
- Nie, Milly... - gdy chciał ująć moje dłonie, zgrabnie mu się wywinęłam. - Nie rób tego.
- Nie chcę, ale muszę. - Do oczu zaczęły napływać mi łzy i z trudem powstrzymywałam się od płaczu. - To koniec, Harry.
- Milly... - zaczął, błagalnym tonem.
- Nie. Samara wygrała. Pokonała mnie w walce, w której nie miałam szans.
- Nie mów tak.
- Co innego mam zrobić? Myślisz, że to jest przyjemnie czuć, jak ktoś mi Cię odbiera? Ja już nie mogę tego ciągnąć.
- Gdzie się podziała ta Milly, którą zobaczyłem wtedy na lekcji? Tą mocną w gębie dziewczynę?
- Przeminęła z wiatrem. - powiedziałam i odeszłam od balowiczów. Na zewnątrz ponownie dopadł mnie Harry. - Puść mnie.
- Milly...
- Puść! - wrzasnęłam płaczliwie. Harry wykonał moje polecenie. - To nie ma sensu! Idź do Samary! Na pewno ucieszy się na Twój widok!
- Ale ja jej nie chcę! To Ciebie pragnę.
- Mówisz tak tylko dlatego, że chcesz mnie zaliczyć, a przy pierwszej lepszej okazji mnie zostawisz i pójdziesz do innej.
- W uczuciach jestem trwały, i nigdy bym nie potraktował tak dziewczyny, Milly.
- Każdy tak mówi. - Parsknęłam.
- Ja nie jestem każdy. - mruknął, przybliżając się do mnie, ale ja się odsunęłam.
- Zapomnij o tym co było między nami, Harry. Zachowujmy się tak, jakby tego nie było. To jedyne rozwiązanie. - odparłam dobitnie, ale z trudem te słowa przeszły mi przez usta, a nawet nie chciałam tak myśleć.
- Nie chcesz tego.
- Nie.
- To w czym problem?
- Zapytaj Samarę.
- Proszę Cię...
- Nie pisz do mnie, nie dzwoń i nie przychodź. Po prostu zapomnij o moim istnieniu.
- Milly...
- Do zobaczenia, Harry. - mówiąc to, odwróciłam się i pokierowałam do swojego domu.

~ Oczami Harrego ~

To zabolało, i to cholernie. Wciąż po głowie chodziły mi jej słowa : To koniec Harry... To nie ma sensu... Czemu ja nic z tym nie robiłem? Czemu stałem jak ten kołek i patrzyłem jak moja Milly znika mi z oczu? Milly była pierwszą dziewczyną, do której żywiłem prawdziwe uczucie! Nie chciałem by ode mnie odchodziła. Czułem do niej coś więcej niż zwykłą, pospolitą, nudną i szarą przyjaźń. Ja ją... kocham. Naprawdę. Uświadomiłem to sobie właśnie w tej chwili, gdy miała ode mnie odejść. Poprawka : Już odeszła.
Z tylnej kieszeni spodni wyjąłem kluczki od samochodu i gdy chciałem do niego pobiec, powstrzymał mnie ten znajomy, piskliwy głos.
- Harry! - Spojrzałem w tamta stronę i osobą, która mnie wołała, okazała się Samara. Co raz częściej doprowadzała mnie do szału.
- Czego chcesz? - spytałem ją ostro.
- Pojedziesz za nią i mnie tak zostawisz?
- Tak, mam taki zamiar. - warknąłem. - Coś jest z Tobą nie tak. Kradniesz sukienkę Milly, zabierasz mikrofony... O co Ci chodzi?
- Ja to robię tylko dla Ciebie. Chcę byśmy byli razem do końca świata i założyli rodzinę.
- Jesteś chora. - stwierdziłem. - Zrozum : Dla mnie jesteś nikim. Jest tylko Milly, której zepsułaś bal.
- Mam ją głęboko. Liczysz się tylko ty.
- Trzymaj się ode mnie i Milly z daleka. - powiedziałem. - A jak jeszcze raz wystrzelisz z czymś takim, złożę zeznania na policji, dobrze wiesz w jakiej sprawie.
- Nie zrobisz tego. - Prychnęła. - Jesteś na to zbyt miękki.
- Najwidoczniej mnie nie znasz. - Po tych słowach, odwróciłem się na pięcie, poszedłem do auta, wsiadłem do niego, odpaliłem i ruszyłem, by ratować mój związek.



--------------------------------
Oto rozdział 11 :) Mam nadzieję, że się podoba. :D

Przyznam, że trochę się zawiodłam się co do kwestii komentarzy... Nie mogłam dłużej czekać z rozdziałem. Teraz proszę się postarajcie :) To dla mnie naprawdę BARDZO ważne, byście pisali swoje opinie. Nie to, że wymuszam je od was, ale zapewne dla każdego pisarza - amatora, liczą zdania innych. Tyle do tego rozdziału. Amen.

Jak wrażenia po tej części? Podoba wam się tak Harry? A ta niespodziewana decyzja Milly? I uwaga : W kolejnej części będzie wątek 18 +. Jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy, to radzę nie czytać ^^. 

A teraz zmieniam trochę zasadę :

5 komentarzy = Nowy rozdział :) Wiem, że na tyle was stać :)

Komentujcie <3

Milly <3
 

czwartek, 12 września 2013

Chapter 10

" Byliśmy sami. Tylko ja i on. W świetle księżyca i w dopasowanym smokingu wyglądał idealnie. Patrzył na mnie z pod swoich długich, czarnych rzęs, a dłonią głaskał mój zaróżowiony od nadmiaru ciepła policzek. Znajdowaliśmy się w jego sypialni, pragnąc się już do siebie dobrać... Lecz odwlekaliśmy tą chwilę, by nasze emocje wzięły górę i nami zawładnęły. Lekko drżącymi rękoma pozbyłam się jego marynarki i odpięłam pierwsze dwa guziki jego białej koszuli. Harry natomiast pochylił się i muskał każdy skrawek mojej twarzy i szyi wargami, a palce przeniósł na suwak mojej sukienki by się jej pozbyć, ale potem zrezygnował z tego pomysłu. Podniósł mnie, kładąc dłonie na moich pośladkach i docisnął mnie do swojej piersi. Uśmiechnęłam się, wyjęłam koszulę z jego spodni i się jej pozbyłam. Harry nie chcąc pozostać w tyle, w końcu rozpiął moją kreację, zdjął ją ze mnie i wlepił wzrok w moje ciało.
- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał mnie, siadając na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i popatrzyłam na niego pewnie. - Możemy zaczekać, do niczego Cię nie zmuszam...
- Jestem gotowa. - odparłam, oplatając jego szyję rękoma i przybliżyłam się do niego tak blisko, jak tylko mogłam. Harremu się to spodobało. - Gotowa i pełna niecierpliwości.
- Tylko na to czekałem... - Harry przerzucił mnie przez swoje ramię, znalazł się nade mną i przez chwilę przeszywał swoim wzrokiem. Miałam wrażenie, że jego zielonookie tęczówki wiedziały, co się ze mną w tym momencie działo. - Milly...
- Tak?
- Ja... Kocham Cię. "

Nagle się obudziłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeczesałam włosy palcami lewej dłoni. Promienie słońca padały na moją twarz i raziły swoim blaskiem. Dlaczego ten sen nie był rzeczywistością?! Nawet nie wiecie jak tego pragnęłam! Szczerze? To kiedyś chciałam usłyszeć od Harrego te dwa magiczne słowa i spędzić z nim tą namiętna i niepowtarzalną noc...
Dziś mogło się to spełnić. Za kilka godzin miał odbyć się bal jesienny, czyli najważniejszy dzień dla każdej dziewczyny w mojej szkole. Koniec głodówki i długotrwałych przygotowań! Nareszcie! Z tej okazji nawet nauczyciele dali nam jeden dzień wolny od szkoły! Cudo, nad cudami!
Wyskoczyłam z łóżka cała w skowronkach i zbiegłam na dół do salonu. Ciotka Ellie przestawiała meble, by zrobić miejsce na nasz mały " salon piękności ". Po trzynastej miały się tu zjawić znajome fryzjerki i makijażystki cioci i miały zrobić nas na bóstwa, a o szesnastej mieli zjawić się nasi partnerzy, by pojechać z nami prosto na bal i tańczyć do upadłego, a wieczorem między mną, a Harrym miał nastąpić przełom : Mieliśmy pójść do łóżka.
- Dzień dobry, skarbie. - przywitała się ze mną ciocia, zajmując się przesuwaniem fotela na drugi kraniec pokoju. Pomogłam jej i następnie zajęłam się kanapą. - Poradzę sobie. Idź się ubierz, bo niedługo przyjadą dziewczyny, kobiety od czesania i malowania...
- Spokojnie, ciociu. Wiem co robić. - powiedziałam ze śmiechem . - A i ciociu... Bo ja idę dzisiaj na noc do Harrego. - Moja opiekunka spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- Wy...?
- Nie wiem. - skłamałam. - Ale chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, ale uważajcie, dobrze?
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę. Wyjęłam pierwsze lepsze czarne rurki, czerwony sweter i poszłam do łazienki się odświeżyć. Umyłam i wygoliłam dokładnie każdą część mojego ciała. Przecież nikt nie chciał wyglądać przy swoim chłopaku jak orangutan... Ale to tylko szczegół.
Wysuszyłam włosy i z powrotem zeszłam do kuchni, robiąc mi, dziewczynom i kobiety, które miały nas upiększać herbatę i rozłożyłam pierniki z dżemem na szklanym tależyku. - To chyba wszystko wszystko... - Wytarłam dłonie w ścierkę. - Ciociu! Idę po suknię!
- Wracaj szybko! - krzyknęła z pokoju gościnnego, a ja narzuciłam na siebie płaszcz, szyję obwiązałam połyskującym kominem, nałożyłam jasno brązowe kozaki na obcasie i wyszłam z domu, kierując się do lokalu Caroline.

***
- Cześć! - odparłam wesoło, gdy przekroczyłam próg sklepu Caroline, która stała za ladą. Gdy mnie zauważyła, odrobinę zesmutniała i unikała kontaktu wzrokowego. - Coś się stało?
- Nie! No coś ty. - machnęła ręką. - Dzisiaj Twój wielki dzień?
- Tak i jestem podekscytowana jak nigdy w życiu. Przyszłam odebrać suknię.
- Odebrać? - spytała mnie zdziwiona. Pokiwałam zdezorientowana głową. - Jak to?
- Przecież mówiłam Ci, że przyjdę po nią w dzień w balu.
- Ale dosłownie piętnaście minut temu była tutaj Samara i powiedziała, że przysłała Cię po sukienkę, więc jej ją dałam.
- To kłamstwo! - zaprzeczyłam Co moja kuzynka znów odwala?! Kompletnie jej odbiło?! Przez nią zostałam bez kreacji na wieczór! Co za bezuczuciowa suka!
- Przepraszam. Myślałam, że Ci ją dała...
- Nic się nie stało. Mogłam przyjść po nią wczoraj. Mój błąd.
- Jest mi przykro.
- Mi też. - uśmiechnęłam się ponuro i wyszłam ze sklepu. Czemu ona mi to robiła? Myślała, że tak odbierze mi Harrego?!
Ale co ja teraz zrobię? Nie mam sukienki... A przecież nie pójdę na bal w rurkach, do cholery! Ze złości kopnęłam latarnię, która delikatnie się zakołysała i spadło z niej trochę kurzu. Te życie jest popieprzone!!!

- Gdzie jest sukienka? - zapytała mnie Georgia, gdy weszłam do domu cała w nerwach. Ona i dziewczyny siedziały w salonie i popijały herbatę, którą zrobiłam im pół godziny wcześniej. Wtedy wyglądało wszystko zupełnie inaczej...
- Nie ma jej. - Rozebrałam się i usiadłam zrezygnowana na kanapie.
- Jak to nie ma? - Zaskoczyłam je.
- No nie ma.
- Nie mów, że to kolejny głupi pomysł Twojej pojebanej kuzyneczki? - zapytała mnie Rose. Pokiwałam twierdząco głową i schowałam twarz w dłoniach. - Ona jest chora!
- Ale dlaczego? - tym razem spytała mnie Debby.
- Też chciałabym to wiedzieć. - szepnęłam.
- Nie miała własnej sukienki?
- Najwyraźniej. Zapłaciłam za nią sporo pieniędzy... I musiała usłyszeć rozmowę między mną, a Caroline. Całe plany poszły na nic. To koniec. Nie da się nic już zrobić. Po balu.
- Niezupełnie. - odezwał się nowy głos. Spojrzałam w tamtą stronę, a w wejściu stała ciotka Ellie z płachtą materiału.
- Co to? - Wstałam i podeszłam do cioci. Wręczyła mi to " coś ", a tym czymś była złota suknia, która podobała mi sie najbardziej w całym sklepie Caroline. Myślałam, ze się przewidziałam. Patrzyłam na nią z otwartą buzią ze zdziwioną. - Ty chyba żartujesz?
- Caroline odwiedziła mnie w sobotę i powiedziała co knuje Samara.
- Co? Jak?
- Caroline podsłuchała jej rozmowę z koleżankami. Czułaby się winna gdyby mi tego nie powiedziała, więc dała mi tą suknię w prezencie, a mówiła mi, że nie mogłaś oderwać od niej wzroku.
- To kawał?
- Nie. Przynajmniej raz utrzemy Samarze nosa, a o pieniądze się nie martw. Zakładam, że Lottie dziś też będzie, i z nią to załatwię.
- Ciociu... Jesteś jak ta dobra wróżka z Kopciuszka, która zjawia się w nagłej potrzebie.
- Nie dziękuj mi, tylko Carr.
- Uratowałyście mi życie. - Przytuliłam, jednocześnie uważając, by nie pogiąć sukni. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też... - jej wypowiedź przerwało pukanie. - Dziewczęta, pogotowie urody przyjechało! - Zaśmiałyśmy się i ciocia poszła otworzyć drzwi gościom. Spojrzałam jeszcze raz na suknię, a potem na moje przyjaciółki.
- Jak...? - zapytałam je szeptem, a one wzruszyły ramionami. Położyłam swoją kreację na kanapie i duszkiem i wypiłam swoją herbatę. Potem dołączyły do nas fryzjerki i wizażystki i zajęły się robieniem nas na damy balu.
Zaczęłyśmy od robienia fryzur. Miałam dość dużo włosów na głowie, więc jedna z kobiet postanowiła zrobić mi delikatne loki, które utrwaliła lakierem, a następnie wplątała kilka białych kwiatków, które pewnie i tak by mi wypadły. Potem przeszłyśmy do makijażu. Mój był bardzo delikatny i dziewczęcy.
Na samym końcu założyłam swoją kreację na bal oraz czarne szpilki. Leżała na mnie idealnie, a materiał nie odstawał z żadnej strony. Do niczego nie mogłam się przyczepić.
- Wyglądamy cudownie! - pisnęła Tina, skacząc jak mała dziewczynka. - Dziękujemy, Pani Osbourne!
- Nie ma za co, Tina. Zrobić wam zdjęcie?
- Jasne! - zgodziłyśmy się bez wahania. Ciocia wzięła do rąk mój aparat i zrobiła nam kilka fotek, po czym pobiegła się przebrać. Wróciła do nas po niecałych dziesięciu minutach, a w tym czasie ja, Debby, Georgia i Rose przećwiczyłyśmy Turn Your Face. Śpiewałyśmy a capella, więc nie mogłyśmy ani razu zafałszować, tym bardziej ja i Debby.
- Uda się nam. - stwierdziła Rose, pewnie. - Będziemy najlepsze.
- Co za skromność. - skomentowałam ze śmiechem. - Za ile mają być wasi chłopcy?
- Dosłownie za chwilę. Chyba dobrze podałam im Twój adres. - odparła Rose. - A Harry?
- Powinien już być, ale on zawsze lubi się... - Jak na zawołanie usłyszałam pukanie. - Spóźniać. - Szybkim krokiem przeszłam przez przedpokój i otworzyłam drzwi. Na widok mojego " chłopaka " oniemiałaby każda dziewczyna. Byłam jedną z nich. Harry miał ten sam smoking, co z mojego snu, identycznie zaczesany do tyłu włosy, a w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Może kiczowate, ale mi się to podobało.
- To dla Ciebie. - Harry wręczył mi kwiaty, a potem pochylił się i musnął moje wargi swoimi. - Pięknie wyglądasz. Ta sukienka...
- Miała być inna, ale to wytłumaczę Ci kiedy indziej.
- Samara? - Pokiwałam głową. - Tylko zgadywałem.
- Jakiś ty domyślny. - Uśmiechnęliśmy się i kątem oka zauważyłam błysk flesza. No tak... Ciocia bawi się w paparazzi.
- Pokażcie mi miłość! - powiedziała i kazała nam się ustawić. Zrobiliśmy to, co nam kazała i daliśmy się sfotografować. - Doskonale!
- Przestań, ciociu. - mruknęłam. - Dasz mi moje rzeczy? Musimy się zbierać.
- Bez nerwów... - Ciocia podała mi moją torbę, w której miałam wszystkie ubrania, kosmetyki, ręczniki, bieliznę i buty, ale podejrzewałam, że to przedostatnie nie będzie mi potrzebne... - Do zobaczenia na miejscu!
- Cześć! - Dziewczyny nam pomachały, a my wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta Harrego. Rzuciłam torbę na tylne siedzenia i nim ruszyliśmy, Harry namiętnie mnie pocałował. Od nadmiaru tej pieszczoty, dostałam widocznych wypieków na twarzy.
- Uroczo się rumienisz... - szepnął mi na ucho. - Ten wieczór będzie niezapomniany.
- Z pewnością... Nie mogę się doczekać.
- Cieszę się, Osbourne. - Parsknęłam śmiechem i ruszyliśmy na bal.



-----------------
Oto Chapter 10 :) W następnych rozdziałach będzie się dużo działo i spodziewajcie się delikatnego wątku 18 + .  

I dla odmiany zacznę być trochę wredna :) A co mi tam ;p 

Na rozkręcenie was po ciężkim tygodniu nauki proszę was o jedno .

.
.
.
.
.
.
.
 

10 komentarzy = Następny rozdział :D Proszę tylko o to :)

Komentujcie <3

Milly <3





Powrót :)

Witam was moi kochani czytelnicy, mam nadzieję, że o mnie o i blogu nie zapomnieliście :D

Przepraszam was, że tak długo nie wstawiałam żadnego postu, ale wiecie... Jestem w drugiej klasie gimnazjum : wiele nowych rzeczy do nauczenia i takie tam... Ale czas na pisanie znalazłam i przygotowałam dla was wiele ekscytujących i pełnych wrażeń rozdziałów. :-) Macie jakieś podejrzenia co może się stać? Piszcie w komach, bo jak dla mnie ( przynajmniej ja tak sądzę ) nikt nie czyta mojego opowiadania. ;( Mam nadzieję, że się mylę. ;)

Do zobaczenia wkrótce :*

Komentujcie <3

Milly <3

poniedziałek, 2 września 2013

Chapter 9

Nazajutrz obudziłam się z ogromnym bólem głowy, który promieniował aż do kręgosłupa. Ciotka Lottie nieźle mnie urządziła? Ale żeby mnie uderzyć? Ona oszalała do reszty? Myśli, że nie odczuwam bólu?
Gdy w miarę się rozbudziłam, do mojego pokoju weszła osoba, ubrana w czarne rurki, zieloną obcisłą koszulkę i adidasy.
- Cześć. - Przywitałam się z Harrym, który usiadł na łóżku i cmoknął mnie w czoło. - Co ty tu robisz tak wcześnie?
- Jest dwunasta. - Parsknął śmiechem.
- Serio? - Pokiwał głową. - Nie mam ochoty wychodzić z pod kołdry... ale muszę.
- Po co?
- Chyba muszę jakoś wyglądać na balu jesiennym. Dziwnie by było zjawić się w szarym, porwanym dresie i trampkach na takiej dużej imprezie.
- Czemu nie? Możesz pójść nawet tak... - wskazał na moją piżamę. Miałam na sobie podkoszulek w paski i czarne bokserki. To nie był idealny strój, szczególnie w towarzystwie Harrego, który wiadomo o czym myślał i na co miał ochotę. Jednym słowem : Dawał wiele do myślenia. - Bardzo mi się w tym podobasz.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Harry pewnie tylko czekał na ten moment. Objął mnie w tali i posadził na swoich kolanach. Wplątałam palce w jego bujne loki, a on oblizał moje usta, rozchylił je i pogłębił pocałunek. Uczepiłam się jego mocnych ramion i dotykałam czubkami palców, skrawki jego skóry. Pod wpływem emocji, mocno ugryzłam jego dolną wargę, na co głośno syknął i przycisnął mnie do swojej piersi. Raptownie znalazł się nade mną i pozbył się górnej garderoby, po czym ponownie pocałował, nerwowo skubiąc moje ramiączka i od czasu do czasu zapięcie od beżowego stanika. Ja również zdjęłam z niego bluzkę i badałam jego tors. Nigdy nie miałam dość patrzenia na jego umięśnionego ciała, a zwłaszcza na tatuaże.
- Dlaczego nigdy nie mamy dość? - zapytałam go, gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, co nie było łatwym zadaniem.
- Nie wiem, ale to chyba dobrze... - Usta Harrego przeniosły się na moją szyję, na której pozostawił po sobie ślad w postaci różowych plamek.
- Harry! - Zachichotałam, ale on nie przestawał. - Jak mam się z tym pokazać ludziom?
- Niech zobaczą, że masz chłopaka i jesteś tylko moja. - odparł, spoglądając na moją twarz z pod swoich rzęs.
- Więc... to oficjalnie?
- Ale co?
- Jesteśmy parą? - Podniosłam zagadkowo brwi.
- Tak... Czemu jesteś zdziwiona?
- Nie jestem. - skłamałam i ponownie zajęliśmy się całowaniem, lecz tym razem sielankę przerwała nam Ciocia Ellie. Gwałtownie oderwaliśmy się od siebie, a ja zasłoniłam się bluzką Harrego. - Ciociu! Dlaczego wchodzisz do mojego pokoju bez pukania?! Chcesz bym dostała zawału?!
- Myślałam, że spałaś, ale chyba Harry sprawił Ci niezłą pobudkę. Abyś tak szybko wstawała do szkoły. - Uśmiechnęła się szeroko. Harry ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Ciociu... - warknęłam, mrużąc zabawnie oczy.
- Już dobrze, dobrze. Wychodzę, ale za godzinę ma być tutaj Georgia.
- Spoko, a teraz idź. - Ciocia zaśmiała się i wyszła z pokoju.
- Cholera... - Westchnęłam, a gdy chciałam wstać, Harry mnie powstrzymał.
- A kto powiedział, że ja skończyłem? - Uśmiechnął się szelmowsko i wpił się w moje wargi z ogromną siłą. Bez wahania poddałam mu się i miło spędziliśmy resztę południa.

***
- Ta Twoja Ciotka co raz częściej mnie zaskakuje. - twierdziła Debby z głośnym śmiechem, gdy opowiedziałam jej i dziewczynom historię z dzisiejszej wizyty Harrego. - Masz w drzwiach coś takiego, jak zamki?
- To Harry o nim zapomniał, a mi nie chciało się zamykać drzwi.
- To wy zaspokajaliście się, gdy ciotka była na dole? Brawo, Osbourne. Nie spodziewałabym się tego po Tobie. - odparła z podziwem Rose. - Muszę wypróbował ten trik u mnie.
- Ha ha, zabawne. - Prychnęłam i otworzyłam drzwi do lokalu mojej trzeciej ciotki, która miała całkiem przyzwoity sklep z sukniami na studniówki, bale i rożne okazje. - Cześć, Caroline!
- Cześć Milly! Wy pewnie na zakupy? - Caroline nas uścisnęła i przeszłyśmy do głównej części lokalu. Gdy zobaczyłam kto tam jest, od razu popsuł mi się humor. Na podeście stała Samara w odsłaniającej ciało sukni i na wysokich czarnych szpilkach z platformą. Wokół niej stały trzy koleżanki i ciągle prawiły jej wymuszone komplementy. Musiała zniżać się do takiego poziomu? Serio?
Gdy Samara zauważyła i mnie, jej entuzjazm opadł i zaczęła posyłać mi groźne spojrzenia. Georgia, żeby załagodzić sytuację, poprowadziła mnie na poszukiwanie idealnej sukienki. Z tego co wiedziałam, Harry lubił kolor różowy, więc zamierzałam szukać coś w tym odcieniu. Caroline dała mi kilka najnowszych kreacji do przymierzenia, a ja miałam kartę kredytować ciotki Ellie... Żyć i nie umierać,  prawda?
- A musi być koniecznie różowa? To kolor dla pięciolatek. - zapytała mnie Tina.
- Taak... - powiedziałam, ale na samym końcu sklepu zauważyłam piękną żółtą, wchodzącą w złoto sukienkę do ziemi z srebrnymi elementami przy biuście. Istne cudo!
Jednak udałam, że nie zwróciłam na nią uwagi i skupiłam wzrok na różowej sukni, która też była niczego sobie, ale nie równała się z tą złotą.
- Niech będzie ta. - chwyciłam kreację w biegu i poszłam do przymierzalni. Pozbyłam się swoich ubrań i narzuciłam na siebie sukienkę. Z suwakiem pomogła mi Caroline i po obejrzeniu się w lustrze, dołączyłam do pozostałych, weszłam na podest i obróciłam się w miejscu, jak mała dziewczynka. - I jak?
- Bosko. - stwierdziła Debby. - Kolor jest niesamowity i pasuje do Twojej sylwetki.
- Zgadzam się. - dodała Rose. - Ta Twoja Samara może Ci pozazdrościć, a Harry oszaleje. - Na te słowa moja kuzynka zmierzyła nas wzrokiem i zaczęła mówić coś do jej koleżanek. - Czy tylko ona mnie wkurza i mam ochotę ją zatłuc na kwaśne jabłko?
-Ja też. Żebyś widziała jak wczoraj lepiła się do Harrego na naszym obiedzie. Chyba czasami zapomina, że to ja jestem jego dziewczyną, a nie ona.
- Co?! - pisnęła cała czwórka, na co Caroline się zaśmiała i poprawiała suknię w niektórych miejscach. Samara również też to usłyszała i zaczęła podsłuchiwać naszą rozmowę.
- Ups... - mruknęłam.
- To wy już tak na poważnie? Od kiedy? - spytała mnie Georgia z szerokim uśmiechem.
- Od południa. - odparłam, patrząc w swoje odbicie i gładziłam suknię, delikatnymi i długimi ruchami.
- Gratulacje! - krzyknęła Tina, podekscytowana. - Trzymam za was kciuki!
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czy ja się przesłyszałam? Jesteście razem? - odezwała się niespodziewanie Samara, schodząc z podestu i podeszło do nas, głośno stukając przy tym swoimi obcasami. W jej oczach widziałam czystą wściekłość.
- Tak, i nic Ci do tego. - odpowiedziałam jej zgryźliwie.
- Czyżby? Lepiej uważaj, bo z łatwością Ci go odbiję. - na te słowa parsknęłam śmiechem.
- Z tymi złączonymi brwiami? Próbuj dalej. Harry zobaczył już jaka jesteś i wyrobił sobie zdanie na Twój temat.
- Zawsze mogę się zmienić, a wraz tym : Jego opinia.
- Powodzenia. - Parsknęłam.
- Nawzajem. - Prychnęła i wróciła do swojej świty.
- Jezu, jak ona gra mi na nerwach... - warknęłam, chwytając się za głowę.
- Nie myśl o niej. Czeka nas niezapomniany wieczór. - stwierdziła Rose, rozglądając się po sklepie, w którym roiło się od koloru i blasku sukien.
- Jak ja kocham bale! - Tina klasnęła w dłonie.
- Milly, będzie jakiś finał...? - zapytała mnie Debby, na co zarumieniłam się jak piwonia, a wszystkie wybuchły śmiechem. - No co? Tak tylko pytam? To jak?
- Nie wiem... Harry ciągle nalega, ale ja...
- Jeśli nie chcesz tego robić, powiedz mu to prosto z mostu. Nikt do takiego czegoś, nie będzie Cię zmuszał. - wtrąciła się Caroline, która najwyraźniej wiedziała o co chodzi.
- Znacie się niezbyt długo... A zresztą : To zdecydujesz. - dodała Debby. - Jakby coś to sobie trochę poczeka. Przecież też może się masturbować.
- O czym ty myślisz, Debby? - Tym razem to ja się zaśmiałam.  Czasami jest naprawdę miło wyjść na miasto z dziewczynami na wspólne zakupy, pogaduchy i na kawę. Ja, Debby, Tina i Rose nie najlepiej zaczęłyśmy, ale teraz wszystko między nami się ułożyło i jest całkiem w porządku. Aby tak to trwało do końca liceum.

~ Oczami Ellie ~


Dziewczyn nie było już jakiś czas. Nie martwiłam się o nie, bo Milly poinformowała mnie gdzie są i co robią. Porządna z niej dziewczyna. Całe szczęście, że wszystko ułożyło się po śmierci jej matki i, że wyszła z nałogu jakim jest alkoholictwo. Mało brakowało, a trafiłaby na odwyk. To by jej nie pomogło, wręcz przeciwnie : zdołowało jeszcze bardziej. Dobrze, że spotkała Georgię i teraz Harrego. To naprawdę miły chłopak. Polubiłam go, odkąd nakryłam go z Milly na obściskiwaniu się w salonie. Cóż... Ta dzisiejsza młodzież teraz inaczej pozbywają się swoich uczuć...
Gdy robiłam generalne porządki w całym domu, usłyszałam głośne pukanie. To na pewno nie była Milly, bo ma przecież klucze i nie był to Harry, bo wiedział, że Milly jest na mieście. Więc, kto złożył mi wizytę?
Odłożyłam ścierkę na szklany blat stołu i poszłam otworzyć drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, stała tam Caroline z płachtą żółto - złotawego materiału.
- Witaj, Carr. Co Cię tu sprowadza? - spytałam, wpuszczając Caroline do środka. - I po co przyszłaś z suknią? Coś się stało?
- Nie, nie... - zaczęła, idąc do salonu i położyła swoje rzeczy na kanapie. - Dzisiaj była u mnie Milly z dziewczynami...
- To wiem... Co w tym dziwnego? W poniedziałek mają bal jesienny. - powiedziałam, siadając na zagłówku fotela.
- Ale była tam również Samara... - na dźwięk imienia mojej chrześniaczki, do głowy zaczęły przychodzić mi najgorsze scenariusze.
- Co ona znów wymyśliła?
- Zamierza zabrać suknię Millly. Chce ją pogrążyć. Podsłuchałam jej rozmowę.
- Stąd ta sukienka? - Pokiwała głową. - Samara co raz mnie zaskakuje, ale żeby zrobić takie coś?
- Jakbyś jej nie znała, Ellie. - Carr prychnęła. - O co jej w ogóle chodzi? Co ona ma do Milly?
- Poszło o chłopaka.
- Aaa... To już wszystko rozumiem. - odparła ze śmiechem. - Muszę lecieć. Jadę do ciotki w Cheshire.
- Ile mam zapłacić za suknię?
- Do będzie rekompensata, za to, że kiedyś mi pomogłaś?
- A co mam powiedzieć Milly? Przecież gdy się dowie, udusi Samarę gołymi rękoma.
- Udawaj, że nic nie wiesz. Proste, a w dzień balu zrobisz jej niespodziankę. Ciągle oglądała tę sukienkę i nie mogła oderwac od niej wzroku.
- Dzięki Ci, Carr.
- Nie ma za co. - Pożegnałam się z Caroline, i  ta wyszła z mojego domu.


Coś czuję, że szykuje się nowa, rodzinna draka.



-------------------------
Witam ^^ Oto 9 część :)

Oto zaczął się nowy rok szkolny. ;/ Pewnie nie jako pierwsza to mówię, ale nie chcę do niej iść! Chcę jeszcze odpocząć, a zwłaszcza teraz, gdy kilkanaście minut temu, dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka wyjeżdża na drugi koniec Polski. Masakra jakaś... Płaczę jak bóbr i nie mogę się opanować. ;/ Będę za nią tęsknić. :( 

Ale oprócz smutania, podobał się wam rozdział? Bo mi nawet, nawet... a zwłaszcza fragment, gdy Harry i Milly są sam, na sam w pokoju... ^^. 

I proszę : Komentujcie! Każdy komentarz to dla mnie zachęta do dalszego pisania! To daje mi ogromną motywację!

Komentujcie <3 

Milly <3

P.S. Dziękuję za nominację do Libster Award :* W najbliższym czasie postaram się dodać notkę z tą nominacją <3