Tłumacz

środa, 18 września 2013

Chapter 11

Gdy auto stanęło pod wynajętą przeze mnie i Georgi salą na bal, zatkało mnie. Widok był naprawdę bajeczny. Budynek był pięknie oświetlony, ozdobiony kolorowymi dekoracjami, a w tle grała nastrojowa muzyka. Na trawniku czekali już uczniowie, rodzice, nauczyciele i goście specjalni. Wszystkie dziewczyny miały na sobie niesamowite sukienki, a chłopcy dopasowane garnitury, lecz Harry przebijał każdego. Kątem oka zauważyłam nawet Samarę, która chwaliła się swoją skradzioną kreacją i co chwilę zerkała za siebie. Pewnie wypatrywała nas, by mnie upokorzyć. Mała suka...
- Gotowa na bal? - zapytał mnie Harry, patrząc na moją twarz z lekkim uśmiechem.
- Chyba tak...
- Chyba?
- No wiesz, Samara...
- Ona może poczekać. To jest nasz wieczór.
- Nie zapomniałam. Powtarzałeś to przez całą drogę.
- Co prawda, to prawda. - Parsknął śmiechem, wysiadł z auta i po kilku sekundach otwierał mi drzwi. Każda dziewczyna patrzyła na niego z westchnieniem, a Samara nawet ruszyła w jego stronę, a wtedy ze środka pojazdu, wyłoniłam się ja. Zatrzymała się i wlepiła wzrok we mnie, a konkretnie w moją sukienkę. Uśmiechnęłam się zwycięsko i żeby podenerwować moją kochaną kuzyneczkę, przygładziłam marynarkę Harrego, a potem czule go pocałowałam.
- Jesteś zazdrosna. - mruknął pod moimi ustami, ze śmiechem.
- Wcale nie! - zaprotestowałam.
- A właśnie, że tak. - Uśmiechnął się. - Rośnie z Ciebie niezła zadziora. Moja krew.
- Bardzo śmieszne - Prychnęłam i pacnęłam go dłonią w ramię.
- Moja Milly walczy o moje względy... nie spodziewałbym się tego po Tobie, ale nie powiem : Podoba mi się to.
- Nie przeginaj. Bo inaczej nie pojadę z Tobą do domu i wrócę na piechotę do swojego.
- Dobra, dobra. - Harry chwycił moją dłoń i splótł jej palce ze swoimi. - Zaczynamy zabawę?
- Ale chyba nie zrobimy powtórki z imprezy u Ciebie w domu?
- Dopiero wtedy, gdy się w nim zjawimy. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Zbok.
- Twój zbok. - poprawił mnie. Zaśmiałam się i wolnym krokiem poszliśmy przed siebie. Samara Samara stała sparaliżowana, dopóki nie chciałam jej wyminąć. Chwyciła mnie za ramię i wbiła w nie palce. Nie bolało mnie to już zbytnio, bo Harry ciągle wypróbowywał tę sztuczkę na mojej osobie. Przyzwyczajenie.
- Nie dotykaj mnie. - warknęłam przez zaciśnięte zęby i wyrwałam się spod jej uścisku. - Myślałaś, że Ci się uda? To grubo się pomyliłaś.
- Dlaczego po prostu nie odpuścisz? - spytała, wrogim tonem.
- Bo nie należę do osób, które przegrywają. - Podniosłam dumnie głowę i ponownie ruszyliśmy.
- Brawo. - pochwalił mnie Harry i dodał : - Kłamczucho.
- Ja? Kłamczucha? Niby kiedy?
- Przecież ze mną nie wygrałaś.
- A to się nie liczy. - machnęłam ręką.
- Liczy, liczy. Dzisiaj Cię ukarzę.
- Tylko na to czekam. - zadrwiłam ze śmiechem. Harry przepuścił mnie w drzwiach, a potem objął w tali. Jaki romantyk z niego... Ale wiedziałam, że to tylko na pokaz. Później uwolni wewnętrznego diabła. Harry Devil Styles... Nawet mu pasuje.
- Mówiłem Ci, że pięknie wyglądasz? - zapytał mnie Styles, zaciągając na tyły budynku. Chłopak przygwoździł mnie do ściany i naparł na mnie całym ciałem.
- Nie podlizuj się. - szepnęłam, delikatnie wplatając dłonie w jego loki.
- Pragnę Cię... - Harry musnął wargami moje czoło, następnie czubek nosa, a na końcu usta.
- Musisz wytrzymać te kilka godzin. - odparłam, odpychając go, lecz on z powrotem przyciągnął mnie do siebie
- Nie dam rady... Jesteś dziś zbyt pociągająca, mała.
- Mała? Jestem prawie równa z Tobą.
- Chyba w obcasach, skarbie. - Dzisiaj pierwszy raz nazwał mnie skarbem. Bardzo lubiłam to określenie, a z jego ust brzmiało to tak, jakby powiedział to anioł. - Zatańczysz ze mną choć jeden taniec?
- Zastanowię się... Jeśli Samara pozwoli... - Harry podniósł zagadkowo jedną brew, i miał minę typu : Co do  cholery? - Nie no, żartuję. Będziemy tańczyć dopóki nie padnę.
- Liczę na też na taniec specjalny... Ten intymny.
- Za dużo ode mnie wymagasz. - Pogłaskałam go po policzku. - Intymny taniec będzie u Ciebie w domu... W Twoim łóżku...
- Już mi się podoba. - Harry przeniósł ręce na moją pupę i mocno ją ścisnął. Zabrałam jego dłonie i pokręciłam głową. - Spoko, spoko. Bez gwałtownych ruchów.
- Widzę, że zrozumiałeś.
- Ale w domu...
- Dam Ci się wyszaleć. Spokojnie. - Zaśmialiśmy się i z nie chęcią dołączyliśmy do pozostałych. Sala była nieziemska. Wszystko było tak, jak w mojej wizji. Byłam z siebie szaleńczo dumna! - Udało się...
- Gratulacje. - Harry cmoknął mnie w policzek. - Będziesz dziś w końcu śpiewać?
- Tak. - powiedziałam podekscytowana.
- Nie denerwujesz się. - stwierdził.
- To tylko pozory. W środku wariuję.
- Dasz radę.
- Aby. Nie chcę się ośmieszyć przed szychami z Nowego Jorku.
- Mogę do nich zagadać, użyć tego swojego spojrzenia... Mój urok działa na każdego.
- Z pewnością. - wtuliłam się w jego lewy bok i obserwowałam jak par robi się co raz więcej. Samara cały czas chodziła zamyślona i patrzyła w jeden punkt. Coś planowała i to na pewno nie było coś dobrego. Samara chciała się zemścić. To się musiało źle skończyć, lecz nie chciałam zepsuć jej tego dnia do końca. Była jeszcze możliwość, że przypadkowo wyląduje twarzą w ponczu, ale to był jakiś denny film, tylko prawdziwe życie.
- Co ty taka zamyślona? - spytała mnie G. gdy zjawiła się z dziewczynami i ich partnerami. Każdego z nich znałam, bo po pierwsze : Są najstarsi z naszej szkoły i po drugie : To niezłe ciacha, ale wiadomo : Harry rozwalał ich na łopatki. Powinien częściej chodzić w smokingach, żebym potem mogła go szybciej rozebrać... - Co jest?
- Nic. Wydaje Ci się. - uśmiechnęłam się. - Zaraz śpiewamy?
- Tak. Gotowa?
- Zawsze. - Zaśmialiśmy się i z Georgią, Debby i Rose poszłyśmy do Pani Blue, która już na nas czekała.
- Jesteście! - powiedziała z ulgą. - Za chwilę otwieracie bal!
- Niech się pani nie denerwuje. Mamy wszystko pod kontrolą. - powiedziałam, ale myślałam inaczej.
- Mam nadzieję, bo już są z nami wicedyrektorzy najlepszej szkoły z Nowego...
- Jorku. Wiemy. - przerwałyśmy jej, lekko podenerwowane.
- Och... No to idę po mikrofony... Zaraz wracam, nigdzie nie odchodźcie! - I odeszła od nas szybkim krokiem.
- Siada jej psycha. - stwierdziła Rose. - Trzeba wysłać ją do specjalisty, i to natychmiast, nim się jej pogorszy.
- Popieram. - zgodziła się z nią Debby. - Nawet znam takie osoby!
- Jesteś u nich częstym gościem? - spytała ją Rose, a Debby wywróciła oczami i cicho prychnęła.
- Zabawne.
- I to bardzo. - Rose nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
- Ogarnij się, Rose. Ludzie na nas patrzą. - warknęła, zakładając ręce na piersi. Przez chwilę się nie odzywałyśmy, a potem Panna Blue wróciła z mikrofonami.
- Mam tylko dwa, bo niby czterech nie mieli. Dziwne, bo prosiłam o cały komplet. - wzruszyła ramionami i dała nam sprzęt. Ja już wiedziałam czyja to sprawka. Moja kuzynka jest bardziej sprytna, niż się tego po niej spodziewałam. Miała kilka planów w zanadrzu. Za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć i jej to wyszło, bo miałam dość tego pieprzonego przedstawienia. Koniec. Po tym występie wracam do domu, jeśli miałoby to zaszkodzić mojej przyszłości. To było ponad moje siły.
- Ej, co jest? - zadała mi pytanie Georgia, gdy weszłyśmy na scenę i czekałyśmy całą czwórką, aż nasza wychowawczyni nas zapowie.
- Mam dość. - szepnęłam, patrząc ukradkiem to na Samarę, to na Harrego.
- Co? - zdziwiła się.
- Poddaję się.
- Nie możesz. - mruknęła. - Ona nie może Ci wszystkiego zepsuć.
- Ale właśnie to zrobiła. Już nie dam rady.
- Dasz.
- Nie, Georgia...
- Uwaga! - krzyknęła Pani Blue przez mikrofon. - Proszę o ciszę! - Posłusznie wszyscy zamilkli. - Witam was na balu jesiennym! Jest to nasza kolejna tradycja. W tym roku do zorganizowania przyczyniły się oto dwie dziewczyny... - Tu wskazała na mnie. - Z samorządu szkolnego : Georgia Rose i Milly Osbourne. - Zebrani zaczęli klaskać. - Na początek tego pięknego wydarzenia, uczennice z mojej klasy zaśpiewają dla nas utwór...? - Kobieta spojrzała na nas pytająco.
- Little Mix, Turn Your Face. - odparłam przez mikrofon. Poczułam na sobie wiele ciekawskich spojrzeń.
- Ja już znikam i zostawiam scenę wam. - Pani Blue zeszła z pola widzenia, a następne cztery minuty minęły bardzo szybko. Śpiewałam najlepiej jak potrafiłam. Czasami zerkałam na Harrego, który przyglądał mi się z uśmiechem i nie zwracał uwagi na inne dziewczyny, które śliniły się na jego widok. Patrzył tylko na mnie. Urocze, ale to niczego nie zmienia.
Po występie podeszłam do niego, chwyciłam za rękę i zaczęłam ciągnąć w stronę Samary.
- Co ty robisz? - zapytał mnie zdziwiony i powstrzymał mocnym szarpnięciem.
- Nie chcę dłużej walczyć, Harry. - jęknęłam.
- To nie walcz. Miej to gdzieś.
- Ale Samara zrobi wszystko by nas rozdzielić.
- Co ty chcesz mi przez to powiedzieć, Milly?
- Wygrała. - stwierdziłam. - Myślałam, że dam jej radę, ale się pomyliłam. Najlepiej będzie, gdy przestaniemy się spotykać.
- Nie, Milly... - gdy chciał ująć moje dłonie, zgrabnie mu się wywinęłam. - Nie rób tego.
- Nie chcę, ale muszę. - Do oczu zaczęły napływać mi łzy i z trudem powstrzymywałam się od płaczu. - To koniec, Harry.
- Milly... - zaczął, błagalnym tonem.
- Nie. Samara wygrała. Pokonała mnie w walce, w której nie miałam szans.
- Nie mów tak.
- Co innego mam zrobić? Myślisz, że to jest przyjemnie czuć, jak ktoś mi Cię odbiera? Ja już nie mogę tego ciągnąć.
- Gdzie się podziała ta Milly, którą zobaczyłem wtedy na lekcji? Tą mocną w gębie dziewczynę?
- Przeminęła z wiatrem. - powiedziałam i odeszłam od balowiczów. Na zewnątrz ponownie dopadł mnie Harry. - Puść mnie.
- Milly...
- Puść! - wrzasnęłam płaczliwie. Harry wykonał moje polecenie. - To nie ma sensu! Idź do Samary! Na pewno ucieszy się na Twój widok!
- Ale ja jej nie chcę! To Ciebie pragnę.
- Mówisz tak tylko dlatego, że chcesz mnie zaliczyć, a przy pierwszej lepszej okazji mnie zostawisz i pójdziesz do innej.
- W uczuciach jestem trwały, i nigdy bym nie potraktował tak dziewczyny, Milly.
- Każdy tak mówi. - Parsknęłam.
- Ja nie jestem każdy. - mruknął, przybliżając się do mnie, ale ja się odsunęłam.
- Zapomnij o tym co było między nami, Harry. Zachowujmy się tak, jakby tego nie było. To jedyne rozwiązanie. - odparłam dobitnie, ale z trudem te słowa przeszły mi przez usta, a nawet nie chciałam tak myśleć.
- Nie chcesz tego.
- Nie.
- To w czym problem?
- Zapytaj Samarę.
- Proszę Cię...
- Nie pisz do mnie, nie dzwoń i nie przychodź. Po prostu zapomnij o moim istnieniu.
- Milly...
- Do zobaczenia, Harry. - mówiąc to, odwróciłam się i pokierowałam do swojego domu.

~ Oczami Harrego ~

To zabolało, i to cholernie. Wciąż po głowie chodziły mi jej słowa : To koniec Harry... To nie ma sensu... Czemu ja nic z tym nie robiłem? Czemu stałem jak ten kołek i patrzyłem jak moja Milly znika mi z oczu? Milly była pierwszą dziewczyną, do której żywiłem prawdziwe uczucie! Nie chciałem by ode mnie odchodziła. Czułem do niej coś więcej niż zwykłą, pospolitą, nudną i szarą przyjaźń. Ja ją... kocham. Naprawdę. Uświadomiłem to sobie właśnie w tej chwili, gdy miała ode mnie odejść. Poprawka : Już odeszła.
Z tylnej kieszeni spodni wyjąłem kluczki od samochodu i gdy chciałem do niego pobiec, powstrzymał mnie ten znajomy, piskliwy głos.
- Harry! - Spojrzałem w tamta stronę i osobą, która mnie wołała, okazała się Samara. Co raz częściej doprowadzała mnie do szału.
- Czego chcesz? - spytałem ją ostro.
- Pojedziesz za nią i mnie tak zostawisz?
- Tak, mam taki zamiar. - warknąłem. - Coś jest z Tobą nie tak. Kradniesz sukienkę Milly, zabierasz mikrofony... O co Ci chodzi?
- Ja to robię tylko dla Ciebie. Chcę byśmy byli razem do końca świata i założyli rodzinę.
- Jesteś chora. - stwierdziłem. - Zrozum : Dla mnie jesteś nikim. Jest tylko Milly, której zepsułaś bal.
- Mam ją głęboko. Liczysz się tylko ty.
- Trzymaj się ode mnie i Milly z daleka. - powiedziałem. - A jak jeszcze raz wystrzelisz z czymś takim, złożę zeznania na policji, dobrze wiesz w jakiej sprawie.
- Nie zrobisz tego. - Prychnęła. - Jesteś na to zbyt miękki.
- Najwidoczniej mnie nie znasz. - Po tych słowach, odwróciłem się na pięcie, poszedłem do auta, wsiadłem do niego, odpaliłem i ruszyłem, by ratować mój związek.



--------------------------------
Oto rozdział 11 :) Mam nadzieję, że się podoba. :D

Przyznam, że trochę się zawiodłam się co do kwestii komentarzy... Nie mogłam dłużej czekać z rozdziałem. Teraz proszę się postarajcie :) To dla mnie naprawdę BARDZO ważne, byście pisali swoje opinie. Nie to, że wymuszam je od was, ale zapewne dla każdego pisarza - amatora, liczą zdania innych. Tyle do tego rozdziału. Amen.

Jak wrażenia po tej części? Podoba wam się tak Harry? A ta niespodziewana decyzja Milly? I uwaga : W kolejnej części będzie wątek 18 +. Jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy, to radzę nie czytać ^^. 

A teraz zmieniam trochę zasadę :

5 komentarzy = Nowy rozdział :) Wiem, że na tyle was stać :)

Komentujcie <3

Milly <3
 

5 komentarzy:

  1. Boskie nie moge się doczekac kolejnego rozdziłu i jestem bardzo ciekwa czy Milly i Harry będą razem

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da sie tego opisac w slowch po prstu genailnienczekam na naxt ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam jeszcze jeden to bedzie 5 xd
    Piszesz super i masz do tego ogromny talent koffam twoj blog i prosze dodaj kolejny rozdzial w najblizszym czasie : )

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3