Tłumacz

czwartek, 12 września 2013

Chapter 10

" Byliśmy sami. Tylko ja i on. W świetle księżyca i w dopasowanym smokingu wyglądał idealnie. Patrzył na mnie z pod swoich długich, czarnych rzęs, a dłonią głaskał mój zaróżowiony od nadmiaru ciepła policzek. Znajdowaliśmy się w jego sypialni, pragnąc się już do siebie dobrać... Lecz odwlekaliśmy tą chwilę, by nasze emocje wzięły górę i nami zawładnęły. Lekko drżącymi rękoma pozbyłam się jego marynarki i odpięłam pierwsze dwa guziki jego białej koszuli. Harry natomiast pochylił się i muskał każdy skrawek mojej twarzy i szyi wargami, a palce przeniósł na suwak mojej sukienki by się jej pozbyć, ale potem zrezygnował z tego pomysłu. Podniósł mnie, kładąc dłonie na moich pośladkach i docisnął mnie do swojej piersi. Uśmiechnęłam się, wyjęłam koszulę z jego spodni i się jej pozbyłam. Harry nie chcąc pozostać w tyle, w końcu rozpiął moją kreację, zdjął ją ze mnie i wlepił wzrok w moje ciało.
- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał mnie, siadając na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i popatrzyłam na niego pewnie. - Możemy zaczekać, do niczego Cię nie zmuszam...
- Jestem gotowa. - odparłam, oplatając jego szyję rękoma i przybliżyłam się do niego tak blisko, jak tylko mogłam. Harremu się to spodobało. - Gotowa i pełna niecierpliwości.
- Tylko na to czekałem... - Harry przerzucił mnie przez swoje ramię, znalazł się nade mną i przez chwilę przeszywał swoim wzrokiem. Miałam wrażenie, że jego zielonookie tęczówki wiedziały, co się ze mną w tym momencie działo. - Milly...
- Tak?
- Ja... Kocham Cię. "

Nagle się obudziłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeczesałam włosy palcami lewej dłoni. Promienie słońca padały na moją twarz i raziły swoim blaskiem. Dlaczego ten sen nie był rzeczywistością?! Nawet nie wiecie jak tego pragnęłam! Szczerze? To kiedyś chciałam usłyszeć od Harrego te dwa magiczne słowa i spędzić z nim tą namiętna i niepowtarzalną noc...
Dziś mogło się to spełnić. Za kilka godzin miał odbyć się bal jesienny, czyli najważniejszy dzień dla każdej dziewczyny w mojej szkole. Koniec głodówki i długotrwałych przygotowań! Nareszcie! Z tej okazji nawet nauczyciele dali nam jeden dzień wolny od szkoły! Cudo, nad cudami!
Wyskoczyłam z łóżka cała w skowronkach i zbiegłam na dół do salonu. Ciotka Ellie przestawiała meble, by zrobić miejsce na nasz mały " salon piękności ". Po trzynastej miały się tu zjawić znajome fryzjerki i makijażystki cioci i miały zrobić nas na bóstwa, a o szesnastej mieli zjawić się nasi partnerzy, by pojechać z nami prosto na bal i tańczyć do upadłego, a wieczorem między mną, a Harrym miał nastąpić przełom : Mieliśmy pójść do łóżka.
- Dzień dobry, skarbie. - przywitała się ze mną ciocia, zajmując się przesuwaniem fotela na drugi kraniec pokoju. Pomogłam jej i następnie zajęłam się kanapą. - Poradzę sobie. Idź się ubierz, bo niedługo przyjadą dziewczyny, kobiety od czesania i malowania...
- Spokojnie, ciociu. Wiem co robić. - powiedziałam ze śmiechem . - A i ciociu... Bo ja idę dzisiaj na noc do Harrego. - Moja opiekunka spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- Wy...?
- Nie wiem. - skłamałam. - Ale chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, ale uważajcie, dobrze?
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę. Wyjęłam pierwsze lepsze czarne rurki, czerwony sweter i poszłam do łazienki się odświeżyć. Umyłam i wygoliłam dokładnie każdą część mojego ciała. Przecież nikt nie chciał wyglądać przy swoim chłopaku jak orangutan... Ale to tylko szczegół.
Wysuszyłam włosy i z powrotem zeszłam do kuchni, robiąc mi, dziewczynom i kobiety, które miały nas upiększać herbatę i rozłożyłam pierniki z dżemem na szklanym tależyku. - To chyba wszystko wszystko... - Wytarłam dłonie w ścierkę. - Ciociu! Idę po suknię!
- Wracaj szybko! - krzyknęła z pokoju gościnnego, a ja narzuciłam na siebie płaszcz, szyję obwiązałam połyskującym kominem, nałożyłam jasno brązowe kozaki na obcasie i wyszłam z domu, kierując się do lokalu Caroline.

***
- Cześć! - odparłam wesoło, gdy przekroczyłam próg sklepu Caroline, która stała za ladą. Gdy mnie zauważyła, odrobinę zesmutniała i unikała kontaktu wzrokowego. - Coś się stało?
- Nie! No coś ty. - machnęła ręką. - Dzisiaj Twój wielki dzień?
- Tak i jestem podekscytowana jak nigdy w życiu. Przyszłam odebrać suknię.
- Odebrać? - spytała mnie zdziwiona. Pokiwałam zdezorientowana głową. - Jak to?
- Przecież mówiłam Ci, że przyjdę po nią w dzień w balu.
- Ale dosłownie piętnaście minut temu była tutaj Samara i powiedziała, że przysłała Cię po sukienkę, więc jej ją dałam.
- To kłamstwo! - zaprzeczyłam Co moja kuzynka znów odwala?! Kompletnie jej odbiło?! Przez nią zostałam bez kreacji na wieczór! Co za bezuczuciowa suka!
- Przepraszam. Myślałam, że Ci ją dała...
- Nic się nie stało. Mogłam przyjść po nią wczoraj. Mój błąd.
- Jest mi przykro.
- Mi też. - uśmiechnęłam się ponuro i wyszłam ze sklepu. Czemu ona mi to robiła? Myślała, że tak odbierze mi Harrego?!
Ale co ja teraz zrobię? Nie mam sukienki... A przecież nie pójdę na bal w rurkach, do cholery! Ze złości kopnęłam latarnię, która delikatnie się zakołysała i spadło z niej trochę kurzu. Te życie jest popieprzone!!!

- Gdzie jest sukienka? - zapytała mnie Georgia, gdy weszłam do domu cała w nerwach. Ona i dziewczyny siedziały w salonie i popijały herbatę, którą zrobiłam im pół godziny wcześniej. Wtedy wyglądało wszystko zupełnie inaczej...
- Nie ma jej. - Rozebrałam się i usiadłam zrezygnowana na kanapie.
- Jak to nie ma? - Zaskoczyłam je.
- No nie ma.
- Nie mów, że to kolejny głupi pomysł Twojej pojebanej kuzyneczki? - zapytała mnie Rose. Pokiwałam twierdząco głową i schowałam twarz w dłoniach. - Ona jest chora!
- Ale dlaczego? - tym razem spytała mnie Debby.
- Też chciałabym to wiedzieć. - szepnęłam.
- Nie miała własnej sukienki?
- Najwyraźniej. Zapłaciłam za nią sporo pieniędzy... I musiała usłyszeć rozmowę między mną, a Caroline. Całe plany poszły na nic. To koniec. Nie da się nic już zrobić. Po balu.
- Niezupełnie. - odezwał się nowy głos. Spojrzałam w tamtą stronę, a w wejściu stała ciotka Ellie z płachtą materiału.
- Co to? - Wstałam i podeszłam do cioci. Wręczyła mi to " coś ", a tym czymś była złota suknia, która podobała mi sie najbardziej w całym sklepie Caroline. Myślałam, ze się przewidziałam. Patrzyłam na nią z otwartą buzią ze zdziwioną. - Ty chyba żartujesz?
- Caroline odwiedziła mnie w sobotę i powiedziała co knuje Samara.
- Co? Jak?
- Caroline podsłuchała jej rozmowę z koleżankami. Czułaby się winna gdyby mi tego nie powiedziała, więc dała mi tą suknię w prezencie, a mówiła mi, że nie mogłaś oderwać od niej wzroku.
- To kawał?
- Nie. Przynajmniej raz utrzemy Samarze nosa, a o pieniądze się nie martw. Zakładam, że Lottie dziś też będzie, i z nią to załatwię.
- Ciociu... Jesteś jak ta dobra wróżka z Kopciuszka, która zjawia się w nagłej potrzebie.
- Nie dziękuj mi, tylko Carr.
- Uratowałyście mi życie. - Przytuliłam, jednocześnie uważając, by nie pogiąć sukni. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też... - jej wypowiedź przerwało pukanie. - Dziewczęta, pogotowie urody przyjechało! - Zaśmiałyśmy się i ciocia poszła otworzyć drzwi gościom. Spojrzałam jeszcze raz na suknię, a potem na moje przyjaciółki.
- Jak...? - zapytałam je szeptem, a one wzruszyły ramionami. Położyłam swoją kreację na kanapie i duszkiem i wypiłam swoją herbatę. Potem dołączyły do nas fryzjerki i wizażystki i zajęły się robieniem nas na damy balu.
Zaczęłyśmy od robienia fryzur. Miałam dość dużo włosów na głowie, więc jedna z kobiet postanowiła zrobić mi delikatne loki, które utrwaliła lakierem, a następnie wplątała kilka białych kwiatków, które pewnie i tak by mi wypadły. Potem przeszłyśmy do makijażu. Mój był bardzo delikatny i dziewczęcy.
Na samym końcu założyłam swoją kreację na bal oraz czarne szpilki. Leżała na mnie idealnie, a materiał nie odstawał z żadnej strony. Do niczego nie mogłam się przyczepić.
- Wyglądamy cudownie! - pisnęła Tina, skacząc jak mała dziewczynka. - Dziękujemy, Pani Osbourne!
- Nie ma za co, Tina. Zrobić wam zdjęcie?
- Jasne! - zgodziłyśmy się bez wahania. Ciocia wzięła do rąk mój aparat i zrobiła nam kilka fotek, po czym pobiegła się przebrać. Wróciła do nas po niecałych dziesięciu minutach, a w tym czasie ja, Debby, Georgia i Rose przećwiczyłyśmy Turn Your Face. Śpiewałyśmy a capella, więc nie mogłyśmy ani razu zafałszować, tym bardziej ja i Debby.
- Uda się nam. - stwierdziła Rose, pewnie. - Będziemy najlepsze.
- Co za skromność. - skomentowałam ze śmiechem. - Za ile mają być wasi chłopcy?
- Dosłownie za chwilę. Chyba dobrze podałam im Twój adres. - odparła Rose. - A Harry?
- Powinien już być, ale on zawsze lubi się... - Jak na zawołanie usłyszałam pukanie. - Spóźniać. - Szybkim krokiem przeszłam przez przedpokój i otworzyłam drzwi. Na widok mojego " chłopaka " oniemiałaby każda dziewczyna. Byłam jedną z nich. Harry miał ten sam smoking, co z mojego snu, identycznie zaczesany do tyłu włosy, a w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Może kiczowate, ale mi się to podobało.
- To dla Ciebie. - Harry wręczył mi kwiaty, a potem pochylił się i musnął moje wargi swoimi. - Pięknie wyglądasz. Ta sukienka...
- Miała być inna, ale to wytłumaczę Ci kiedy indziej.
- Samara? - Pokiwałam głową. - Tylko zgadywałem.
- Jakiś ty domyślny. - Uśmiechnęliśmy się i kątem oka zauważyłam błysk flesza. No tak... Ciocia bawi się w paparazzi.
- Pokażcie mi miłość! - powiedziała i kazała nam się ustawić. Zrobiliśmy to, co nam kazała i daliśmy się sfotografować. - Doskonale!
- Przestań, ciociu. - mruknęłam. - Dasz mi moje rzeczy? Musimy się zbierać.
- Bez nerwów... - Ciocia podała mi moją torbę, w której miałam wszystkie ubrania, kosmetyki, ręczniki, bieliznę i buty, ale podejrzewałam, że to przedostatnie nie będzie mi potrzebne... - Do zobaczenia na miejscu!
- Cześć! - Dziewczyny nam pomachały, a my wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta Harrego. Rzuciłam torbę na tylne siedzenia i nim ruszyliśmy, Harry namiętnie mnie pocałował. Od nadmiaru tej pieszczoty, dostałam widocznych wypieków na twarzy.
- Uroczo się rumienisz... - szepnął mi na ucho. - Ten wieczór będzie niezapomniany.
- Z pewnością... Nie mogę się doczekać.
- Cieszę się, Osbourne. - Parsknęłam śmiechem i ruszyliśmy na bal.



-----------------
Oto Chapter 10 :) W następnych rozdziałach będzie się dużo działo i spodziewajcie się delikatnego wątku 18 + .  

I dla odmiany zacznę być trochę wredna :) A co mi tam ;p 

Na rozkręcenie was po ciężkim tygodniu nauki proszę was o jedno .

.
.
.
.
.
.
.
 

10 komentarzy = Następny rozdział :D Proszę tylko o to :)

Komentujcie <3

Milly <3





4 komentarze:

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3