Tłumacz

piątek, 23 sierpnia 2013

Chapter 7

Dnie toczyły się tak, jak kiedyś. Nigdy nie zapomnę reakcji ludzi z mojej szkoły, gdy pierwszy raz szliśmy z Harrym objęci przez szkołę na lekcje. Samara patrzyła na nas krzywo, a wielbicielki Harrego zabiły mnie wzrokiem. Debby wręcz przeciwnie : Była z siebie dumna, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.  Georgia tylko na samym początku była trochę przeciwna naszej znajomości, ale potem przekonała się do Harrego. Cieszyłam się, że zostaliśmy zaakceptowani.
Nasz musical szedł pełną parą i Panna Blue była z nas zadowolona. Nigdy nie widziałam jej tak podekscytowanej, jak wtedy. Ogółem, każdy czekał na nasze wykonanie Grease. Pani Dyrektor była zachwycona, że wszystko idzie po jej myśli, i specjalnie miała zaprosić na przedstawienie ludzi z Nowego Jorku.
Dzień balu był co raz bliżej. Po sukcesie na festynie powitalnym, wszyscy wyczekują następnej imprezy. Dziewczyny z całej szkoły przeszły na co roczną głodówkę, by bosko wyglądać w swojej kreacji i zdobyć jak najwięcej męskich spojrzeń.
Panna Blue wpadła również na pomysł, bym ja i Georgia wystąpiły w dowolnym repertuarze na balu. Od zawsze marzyła nam się piosenka Little Mix, Turn Your Face. Przy tym pozostałyśmy, lecz brakowało nam do niej dwóch osób. Od razu dołączyły się do nas Debby i Rose. Co jak co, ale miały zniewalające głosy. Tina miała robić za naszą kamerzystkę, a następnie wstawić na YouTube. Kto wie, może same Little Mix nas obejrzą? To byłoby coś.
Co do naszej " przyjaźni " z Harrym... Nie wiem, czy możemy nazwać to związkiem, ale na sto procent była między nami chemia. Wszędzie chodziliśmy i pokazywaliśmy się razem, a po zajęciach wraz z Georgią przygotowywaliśmy bal oraz scenerię do Grease. Mimo wszystko, poznawaliśmy się nawzajem, by wiedzieć o sobie jak najwięcej.

Któregoś dnia, gdy byliśmy u mnie w domu i próbowaliśmy odrobić lekcje z fizyki, co za dobrze nam nie szło, bo Harry ciągle mnie rozpraszał, pewna osoba, która nie była mile widziana, złożyła nam wizytę.
- Po co tu przyszłaś? - zapytałam ciotkę Lottie, która bez mojej zgody, weszła do środka. - Może poczekałabyś na pozwolenie?
- Ja nie muszę, i poza tym jestem tu tylko na chwilę.
- Niby po co?
- Chcę porozmawiać o Harrym. - usłyszałam, że na górze nastała cisza. Będzie podsłuchiwał.
- A konkretnie? - spytałam podejrzliwie.
- Zabraniam Ci się z nim zadawać.
- Zabraniasz? - Zaśmiałam się. - Nie jesteś moją matką i nie będziesz mi rozkazywać.
- Harry nie jest dla Ciebie. Nie pasujecie do siebie.
- A może Samara pasuje? - Podniosłam zagadkowo brwi. - Chcesz ją z nim zeswatać? Sama nie potrafi sobie poradzić?
- Samara jest nieśmiała i to właśnie lubią w niej chłopacy, włączając w to Harrego.
- Nieśmiała. - Prychnęłam. - Przestaniesz ją wreszcie bronić? Wiesz jaka jest naprawdę, a robisz z niej kogoś, kim nie jest.
- Na pewno jest lepsza od Ciebie.
- Z tym się nie zgodzę. - odezwał się nowy głos. U szczytu schodów stał Harry. Zszedł na dół i stanął obok mnie. - My widzieliśmy co robiła Samara z tym facetem i w każdej chwili możemy pójść do psów i ją wydać.
- Witaj, Harry. - Ciotka Lottie uśmiechnęła się do niego promiennie. Aż robiło mi się nie dobrze na ten widok. - Może przyszedłbyś do nas obiad? Samara na pewno się ucieszy, ostatnio chodzi smutna i nie chce mi powiedzieć, dlaczego.
- To ja pani powiem. Oznajmiłem jej, że nie chcę z nią być i , że nie jest w moim guście.
- Naprawdę tak myślisz? - Zdziwiła się. - Czy to ona... - Tu spojrzała na mnie. - Kazała Ci tak mówić? Przecież pasujecie do siebie.
- Według Pani, ale ja tak nie myślę.
- Przemyśl to jeszcze. Mógłbyś pójść z nią na bal jesienny! To dziwne, ale nikt nie chce jej zaprosić.
- Już mam partnerkę. - Harry objął mnie w tali i posłał szelmowski uśmiech
- Ją? - Parsknęła.
- Widzi tutaj Pani inną Milly? Bo ja nie.
- Dla dobra Samary, powinniście zerwać wszelkie kontakty. Łamiesz jej serce.
- Ona mnie nie obchodzi. Jest tylko Milly. - Zamurowało mnie. Czyżbym odkryła ta dobrą stronę Harrego? Dyskretnie wtuliłam się w jego bok, a on pocałował mnie we włosy.
- Myliłam się co do Ciebie, Harry.  - odparła, wzburzona. - Myślałam, że jesteś mądrym chłopcem i podejmujesz rozsądne decyzje.
- Po pierwsze : nie jestem chłopcem, bo mam prawie dwadzieścia lat, a po drugie : Teraz Pani tak mówi, tylko dlatego, że nie wybrałem Samary? Ona mi się nie podoba, jasne? Niech Pani powie jej, żeby trzymała się od nas z daleka, bo powoli mam dosyć jej i Pani.
- Pożałujecie tego, oboje, zwłaszcza ty, gówniaro. - Ponownie posłała mi chłodne spojrzenie. Łapała mega wkurw. Lepiej się wycofać.
- Tam są drzwi. - powiedziałam, lekko podenerwowana, wskazując na wyjście. Harry parsknął śmiechem.
- Wyrzucasz mnie z domu? Swoją rodzinę?
- Takiej rodziny nikt by nie chciał. Wyjdź i nie wracaj. Inaczej Samara będzie miała ze mną piekło, jakiego jeszcze nie miała.
- Grozisz mi i Samarze?
- Daję ostrzeżenie, a teraz do widzenia. - Byłam nieugięta. Ciotka cicho prychnęła i opuściła mój dom. Przeniosłam wzrok na Harrego. - Mówiłam, że nie odpuszczą... Może nie powinniśmy...
- Nie. - Harry przytulił mnie do swojej piersi i pogłaskał po głowie. - Nie przejmuj się nią.
- One są do wszystkiego zdolne, Harry. Jeszcze ich nie znasz. A jeśli one zepsują bal?
- Nic nie zrobią. Obiecuję Ci to.
- A było tak miło... - Westchnęłam.
- Nadal jest. - Chłopak chwycił mój podbródek i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Trwał od dobrą chwilę. - Już lepiej?
- Odrobinę. - Uśmiechnęłam się. - Dzięki.
- Do usług.

***
- Co słychać  u Harrego? - spytała mnie ciocia, gdy jadłyśmy obiad. Wiedziałam, że był to tylko pretekst, aby dowiedzieć się więcej o naszej znajomości.
- Jest w porządku... A co?
- Nic. Polubiłam go. To miły chłopak. Słyszałam, że idziecie razem na bal?
- Skąd wiesz?
- Lottie żaliła mi się ponad godzinę przez telefon, gdy byłam na zakupach.
- No tak... Przyszła do nas.
- Wyrzuciłaś ją z domu? - wydawała się rozbawiona.
- Nie... Poprosiłam ją niezbyt grzecznie by wyszła. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- O co tym razem poszło?
- Zabroniła mi się spotykać z Harrym! Rozumiesz to?
- Dlaczego?
- Dla dobra Samary. - fuknęłam, naśladując jadowity ton ciotki.
- Porozmawiam z nią, ale Milly... Wiesz, że nie chcę się znów kłócić.
- Ja też!
- No właśnie... Może zabierzesz Samarę na miasto?
- Po co mi ona? Znów wyląduje w jakimś klubie i znów, będzie to niby moja wina? To ja sobie podziękuję.
- Może pomogłaby Ci wybrać suknię na bal?
- Mamy inne gusty, ciociu. Ona lubi wszystko, co krótkie i prześwitujące, a ja jestem elegancka i poza tym : idzie ze mną Georgia i dziewczyny.
- To weźcie ją ze sobą.
- Ciociu... - jęknęłam rozgoryczona. - Ty nie rozumiesz, że my się nie znosimy? Rozmawiamy tylko dlatego, że jesteśmy spokrewnione i tyle. Ja jej nienawidzę, a ona mnie. Proste i jasne jak słońce, ciociu.
 - Wiem, ale zrób to dla mnie. Ten ostatni raz. Potem będziesz miała wolną rękę, ale nie zapominaj, że Lottie też się stara.
- Stara, aha. Ja w to uwierzę. - Prychnęłam. - Na moich oczach, mówiła do Harrego, że jestem beznadziejna i, że nie pasuję do niego. To Ci nie wystarczy? On to nawet może potwierdzić!
- Milly, przestań.
- Rozumiem, wierzysz ciotce. Zostałam z niczym. - Wstałam od stołu, porwałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu. Słyszałam, jak ciocia woła mnie bym wróciła, ale ja nie reagowałam. Musiałam to poważnie przemyśleć. Jedyną osobą, która mnie wysłucha, to Georgia.

***
- To nie sprawiedliwe. - skomentowała, gdy opowiedziałam jej całe zdarzenie z dzisiejszego dnia.
- Wiem, ale ciotka nie zauważa tego.
- Musimy coś z tym zrobić...
- Co, Georgia? Ciotki Lottie nie da złapać się na gorącym uczynku. Już raz próbowałyśmy, a jeszcze raz nie mam zamiaru. Miałam szlaban na tydzień.
- No tak... Pamiętam, wybite okno. I jeszcze zapłaciłyśmy za naprawę.
- Raczej nasze matki. - Zaśmiałyśmy się. - Mówię Ci, G. ona coś wymyśli. To babsko potrafi wszystko.
- Wcale nie : Nie przekabaciła Harrego. To znaczy, że on jest po naszej stronie.
- To tylko on... A ciotka nie uwierzy, dopóki Lottie nie zrobi czegoś, na czym się potknie.
- Wiem... - Georgia westchnęła. - Ale na serio, musimy zabrać Samarę ze sobą?
- No, niestety. Ciotka nie odpuści.
- Jeszcze gdzieś nas uprowadzi. Nie wiem, na przykład do sex shop'u! Po niej wszystkiego można się spodziewać. - Parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie to zdarzenie. Jakoś nie mogłam.
- Może wrócę do domu... Jest późno... Ciotka będzie się martwić, a jutro jest szkoła. Nie chcę by zawracała sobie głowę, czymś takim.
- Spoko. - Wstałam z kanapy i uściskałam ją.
- Na razie. - Zabrałam kurtkę i poszłam do domu.

- Gdzie ty byłaś?! - krzyknęła przerażona ciocia, wychodząc z salonu i biegnąc do mnie. - Nic Ci nie jest?!
- Spokojnie, byłam u Georgi. - mruknęłam, ale z pokoju wyłoniła się nowa postać. - Harry? Co tu robisz?
- Ellie zadzwoniła do mnie, że uciekłaś z domu. - odparł, podchodząc do nas. - Szukałem Cię po okolicy, ale nigdzie Cię nie było... Więc, przyjechałem tutaj.
- Nie musiałeś.
- Bałem się, że coś Ci się stanie. - Na jego twarzy zauważyłam troskę. Po raz kolejny jego słowa mnie zdziwiły.  - Naprawdę.
- Jesteś cała? - upewniała się ciotka.
- Tak, nie zamartwiaj się na zapas.
- Przepraszam, że Cię nie wysłuchałam. Harry wszystko mi powiedział. Wierzę wam. Jestem z wami.
- Serio?
- Tak. Nie wiedziałam, że Lottie potrafi być taka. Gdybym wiedziała...
- Każdy to widział, a ty nie? Okłamujesz samą siebie.
- Jest mi przykro.
- To nic nie da. Musisz jej powiedzieć, że przesadza i niszczy to, co osiągnęłam!
- Zrobię tak. Zaproszę ją jutro na obiad. Harry i Georgia powinni przy tym być.
- Jestem za. - zgodził się Harry. - Sam chętnie powiem kilka groszy od siebie.
- Ciesze się, ale to pewnie nie wypali. Lottie, przypuszczając ma już jakiś głupi plan.
- To jej mu w nim przeszkodzimy. Co jak co, ale ja potrafię zrobić niezłą rozpierduchę. - powiedział Harry pewnie. Takiego go właśnie poznałam i wiedziałam, że potrafi o wiele, wiele więcej. - A jeszcze mogę poprosić o pomoc Nate'a i Corbin'a. Z tego co wiem, robili niezłe kawały nauczycielom.
- Nic nie mów. - Zaśmiałam się, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Jeśli jest już wszystko w porządku zapraszam na kolację. Przygotowałam dużo naleśników. Twoich ulubionych, Milly. - Moje kąciki ust, lekko podniosły się do góry i zasiadłam do stołu.

Może na razie jest w " porządku " , ale do czasu. Czułam, że coś się święci i ciotka Lottie odwali jakiś numer, lecz przy Nacie i Corbin'ie mogliśmy sprawić mojej kochanej ciociuni niezłego psikusa...


---------------------
I jest 7 część :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale w tym tygodniu miałam dużo spraw do załatwienia. Wiecie... Książki do drugiej klasy same się nie kupią. :) 

Co sądzicie o zaręczynach Zerrie i o tych głupich plotkach o rozpadnięciu się zespołu? Z tego pierwszego MEEEGA się cieszę, a z tego drugiego jestem nawet trochę oburzona. Ludzie, jeśli nie znacie prawdziwej historii rozpadu zespołu, dając przykład : The Beatles, nie piszcie, że to przez zaręczyny jednego z członków zespołu, bo to NIE PRAWDA. Cieszmy się szczęściem Zayn'a i One Direction istnieje! To tyle ode mnie. AMEN.

I chciałabym podziękować wam za komentarze. :) Ale nadal o nie proszę, bo to dla mnie OGROMNA motywacja :)) 

Komentujcie <3

Milly <3

3 komentarze:

  1. Super <33 Nie moge sie doczekać nexta *.* A co do Zaręczyn Zayn'a i Pezz... Mam takie samo zdanie jak ty ;** Musiałam nawet pocieszać jedną dziewczyne i dać jej do zrozumienia, że 1D ba pewno będzie istniało, bo Perrie też jest w zespole i pewnie jeszcze tego nie chcą kończyć jak są na szczycie kariery.

    OdpowiedzUsuń
  2. super <33 czekam na next *.* a zaręczyny Zayn'a i Perrie to się bardzo ciesze :) zycze im szczęścia *.* i nie wierze ze przez zaręczyny rozpadnie się zespół !! i powtorze się jeszcze raz CZEKAM NA NEXT !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana przeze mnie do Versatile Blogger Award. Więcej u mnie <3 http://directionerandbelieberequalsme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest moją zachętą do dalszego pisania :) <3