Przed zejściem na dół do ciotki i Michalesonów, poprawiłam swoje włosy i przejechałam po ustach swoją ulubioną czerwoną szminką od Chanel. Nie ukrywałam, że tego dnia użyłam ją drugi raz w życiu, ze względu na Harrego, bo uwielbiał, gdy się mocno malowałam.
Harry był zawiedziony moją nagłą zmianą planów, ale i tak miał przyjechać do domu, by oddać mi moje rzeczy. Gdy zobaczy Sam'a... Nie chciałabym zobaczyć jego reakcji.
Dlaczego Harry w ogóle myślał, że między mną, a Sam'em coś jest? Miałam go gdzieś, i był tylko mój chłopak i to on się dla mnie liczył. Co zazdrość robi z człowieka...
Z westchnieniem wyszłam z pokoju i zeszłam do salonu, gdzie stali oni - Michaelson'owie. Chwilami ich kojarzyłam, ale potem myliłam ich z kimś innym. Kobieta, podejrzewając, że to matka Sam'a, była nie wysoka, ale bardzo ładna. Miała piękne blond włosy, niebieskie oczy i sylwetkę, jaką mogłaby pozazdrościć jej nawet Barbara Palvin czy Cara Delevigne. Jego ojciec był tak samo przystojny, co Sam. Również blondyn, umięśniony i opalony. Wiadomo po kim odziedziczył urodę. Gdy przekroczyłam próg pokoju gościnnego, cała trójka zmierzyła mnie wzrokiem. Sam spojrzał prosto na moją twarz, po czym lekko się uśmiechnął.
- To ty, Milly? - zapytała z niedowierzaniem kobieta. - Ale się zmieniłaś! Prawda, Rouge?
- Tak. - odparł mężczyzna, niskim barytonem. - Pamiętasz nas?
- Niezbyt... - powiedziałam zawstydzona. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. Lata robią swoje.
- Zgadzam się.
- Wyrosłaś na piękną kobietę! - zawołała matka Sam'a. - Ile masz lat?
- Dziewiętnaście, mamo. Tak samo jak ja. - odpowiedział za mnie Sam. - Przecież jesteśmy razem w klasie.
- No tak... Skleroza nie boli. - Zaśmiała się uroczo.
- Siadajcie. Zaraz przyniosę wam coś do jedzenia... - zaczęła Ellie, ale Rouge jej przerwał.
- Nie, nie trzeba. Jesteśmy po obiedzie.
- To może kawę?
- Z chęcią. - Gdy Michalesonowie usiedli na kanapie, ja z ciotką zniknęłyśmy w kuchni.
- Przystojniak z tego Sam'a. - stwierdziła Ellie z szerokim uśmiechem.
- Ellie... - Westchnęłam. - Sam... Nie jest w moim typie. Harry ma to coś, czego mu brakuje.
- Wiem, wiem. Ja też wolę Harrego. - Zaśmiałyśmy się i zaparzyłam wodę na kawę.
- Bo Tobie też się podoba, co? - Spojrzałam na nią rozbawiona. - On jest mój!
- Wiem... Ja mam innego... - I przerwała.
- Co? - spytałam z niedowierzaniem. - Masz kogoś? I ja nic o tym nie wiem? Ellie, ty kocico!
- Przestań, Milly. - uciszyła mnie. - Póki co, to tylko przyjaciel.
- Póki co? Gadaj, kto to jest!
- Milly...
- Mów! Nie odpuszczę.
- Ty go nawet nie znasz.
- Ale chcę wiedzieć.
- On też jest adwokatem... Razem pracujemy...
- A ma imię i nazwisko? - zapytałam, z ironią w głosie.
- Leeroy King.
- Ten King?!
- Tak, ten King!
- Opowiadaj. Jaki on jest?
- Tak jak normalni faceci. Mili, uprzejmi... I tyle.
- Ewidentnie go lubisz.
- Skąd wiesz?
- Widzę to na Twojej twarzy, ciociu. Czy wy...?
- Nie! No coś ty!
- Ile się już znacie?
- To jest przesłuchanie? Czuję się w tej chwili niezręcznie.
- I tak ma być.
- Boże... Poznaliśmy się mojego pierwszego dnia pracy... Postawił mi kawę i obiad, pomógł oswoić w nowym otoczeniu...
- Czujecie coś do Ciebie?
- Nie wiem jak on, ale ja...
- Zakochałaś się w nim?!
- Ciszej... To nie Twoja sprawa. Idź zanieść kawę. - Po zalaniu kawy, rozpromieniona wzięłam kubki za ucha, by uniknąć poparzenia i po wejściu do salonu, postawiłam je przed Michaleson'ami na stole. - Proszę.
- Dzięki. - odparła kobieta z uśmiechem. - Skąd masz ta marynarkę? Jest cudowna.
- Dziękuję. Hm... To mój nowy zabytek...
- Pewnie od Dolce&Gabany, prawda?
- Skąd Pani wiedziała?
- Mów mi Julce, na Panią jestem za młoda. Moja dobra znajoma jest tam szefową, i jakbyś chciała mogłabym załatwić Ci kilka rzeczy.
- Nie trzeba. Na razie mam ubrań pod dostatkiem. - Machnąwszy ręką, usiadłam w fotelu i przez następne dwie godziny słuchałam ich ględzenia. Na dłuższą metę bym tego nie zniosła. Jak dla mnie, za dużo gadali, ale Julce była bardzo miła i obiecała mi pomoc przy festynie powitalnym i balu jesiennym.
- Podobał Ci się pierwszy dzień w szkole? - zapytała Ellie, patrząc na Sam'a z zainteresowaniem.
- Tak. Było fajnie.
- Wszyscy byli dla Ciebie mili? - Popatrzyłam groźnie na ciotkę. Wiedziałam, że myślała o Harrym i chciała wejść na jego temat. To była zemsta za wypytywanie ją o jej przyszłego partnera?
- Tak. - Sam wydawał się lekko zakłopotany. Gdy Ellie chciała ponownie zacząć temat, usłyszałam pukanie. Odetchnąwszy, poderwałam się z fotela i pobiegłam do drzwi, by je po chwili otworzyć.
- Hej. - Widząc szeroki uśmiech Harrego, zrobiło mi się cieplej, lecz gdy mój chłopak dostrzegł Sam'a i jego rodziców, odrobinę się zezłościł. - Co on tu robi?
- Przyszedł z rodzicami w odwiedziny, Harry. - odpowiedziałam mu, łagodnym tonem. - Oni są dobrymi znajomymi Ellie.
- Nic mi nie wspominałaś przez telefon, że do was przyjdą.
- Bo sama po przyjściu ze szkoły się tego dowiedziałam. - mruknęłam i wypchnęłam go na zewnątrz. - A co? Zazdrosny?
- O niego? - Prychnął. - Proszę Cię. To żadna konkurencja.
- Gdybyś nie był zazdrosny, to byś nie wypytywał mnie o te wszystkie sprawy. - zauważyłam.
- Nie jestem zazdrosny. - warknął. - Po prostu go nie zdzierżę.
- Będziesz musiał się przyzwyczaić do jego obecności. Obiecałam jego matce, że przynajmniej raz lub dwa razy w tygodniu pomogę mu w lekcjach, bo leży z angielskiego.
- Że co proszę?! To chyba jakieś żarty?
- Przestań, Harry. To zwykła, przyjacielska pomoc.
- Pomoc?! On będzie chciał się do Ciebie dobrać.
- Nie, na pewno nie. Jestem tylko Twoja.
- Wiesz, że jestem przeciwny tym prywatnym lekcjom?
- Wiem, ale to tylko...
- Skończ z tą Twoją przyjacielską pomocą, Milly. Gdy ja chciałem pomocy z anglika, to ty mnie olałaś.
- A co ty taki niemiły?! Co ja Ci takiego zrobiłam?! - Podniosłam głos do cichego krzyku. - Jesteś cholernym zazdrośnikiem, i tyle! - Wkurzona zabrałam swoje rzeczy i weszłam do domu, zatrzaskując głośno przy tym drzwi i zostawiając Harrego samego na ganku. Nie patrząc na gości, pobiegłam na górę do swojego pokoju, chcąc zostać sama.
~ Oczami Harrego
~
Gdy Milly zniknęła wewnątrz domu, zacząłem żałować swoich słów.
Czy ja byłem zazdrosny? Nie wiem. Przynajmniej tego nie czułem. Nie lubiłem tego Sam'a, a słysząc wzmiankę o wspólnym nauczaniu, dostałem szału. Po co w ogóle zaczynałem ten temat? Jestem idiotą.
Wściekły, wróciłem do swojego auta i zasiadłem na miejscu kierowcy. Nie chciałem wracać do domu. Wtedy myślałbym cały czas o naszej niepotrzebnej kłótni, którą sam zacząłem. Pojechałem więc do chłopaków. Oni na pewno wiedzieli, co miałem robić. Cała czwórka mieszkała razem w dużym domu w mojej okolicy, więc, nie miałem do nich zbyt daleko.
Drogę do nich, pokonałem w niecałe dziesięć minut. Zayn siedział na tarasie i palił, czyli jak miał w zwyczaju o tej porze, a reszta zapewne była w środku w salonie, oglądała jakiś horror z kolekcji Liam'a lub jadła kolację.
- Harry! Co ty tu robisz? - zapytał mnie wesoło Niall, coś żując, co było żelkami Haribo. Louis i LIam widząc mnie, wstali z kanapy i podeszli do mnie, by się przywitać.
- Miałeś być u Milly. - powiedział Liam i mnie uścisnął.
- Pokłóciliśmy się. - odparłem z posępną miną. - O tego nowego. Sama.
- Stary... - Westchnął Louis. - Coś ty znowu nawygadywał?
- Nic. Po prostu wkurwia mnie fakt, że może mnie dla niego zostawić, i się z nim związać.
- Co ty za głupoty wygadujesz? Jesteście ze sobą...?
- Rok.
- Jesteście ze sobą rok... Po takim czasie by Cię nie zostawiła.
- Ludzie zrywają ze sobą nawet po dwudziestu latach, Lou, a rok?
- Ona Cię kocha, nie widzisz tego?
- Widzę, ale ten gościu może namieszać jej w głowie, powie coś, co by źle wpłynęło na nasz związek... i koniec.
- Żadne koniec. Pokaż mu, że Milly jest tylko Twoja, a jak nie, to jedna solówa po szkole nauczy go, że nie należy odbijać dziewczyny, kumpla z klasy. O co w ogóle poszło?
- Jego stara niby poprosiła Milly, by pomogła mu w Angielskim po lekcjach.
- No i co w tym złego?
- Bo wiesz... Będą tam sam na sam...
- Harry... Ty jesteś zazdrosny.
- Kolejny się znalazł... Nie jestem zazdrosny!
- Jesteś, tylko to ukrywasz. Ufasz Milly, czy nie?
- Ufam. - stwierdziłem bez zastanowienia. - Ufam, jak cholera.
- No właśnie. Jedź do niej i ją przeproś.
- A jeśli nie wpuści mnie do domu? Jest na mnie zła.
- Wpuści, uwierz mi.
- Pierw muszę się czegoś napić.
- Powaliło Cię? Jedziesz do niej, albo inaczej nie będziesz już moim przyjacielem. - Zaśmiałem się.
- Lepiej poczekam. Ten Sam i jego rodzice są u niej, a poza tym : Potem Ellie wychodzi na nocą zmianę.
- To opowiadaj, jaka jest Milly? - spytał mnie zainteresowany Niall, wyciągając z lodówki piwo i przeszliśmy do salonu. Chwilę później dołączył do nas Zayn, który śmierdział dymem papierosowym. - Hm...?
- Milly jest... wyjątkowa. Nigdy nie widziałem takiej laski, jak ona. Rok temu, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, zatkało mnie, co rzadko mi się zdarza. Jej twarz, ciało... Wszystko było na swoim miejscu, a jej niedostępność jeszcze bardziej mnie pociągała. - opowiadałem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Jaka jest w łóżku? Bo nie uwierzę, że beznadziejna.
- Możecie mi tylko pozazdrościć. - Parsknąłem śmiechem. - Spałem z wieloma, ale ona ma to coś, co mi się w niej zajebiście podoba. Kocham ją.
- To coś poważnego? - zapytał tym razem Zayn. - A co z Carą? Gdy dowie się o Milly, ona ją zniszczy, lub wykombinuje.
- Z Carą zerwałem już bardzo dawno temu. Nawet o niej zapomniałem. Teraz jest Milly, a ostatnio zastanawiałem się nad ustatkowaniem...
- Żartujesz?! - wykrzyknęli zaskoczeni. - Ty?! Chcesz się...
- Zaręczyć. - dokończyłem za nich. - Tak. Chcę poprosić Milly o rękę.
----------------------
Witajcie moi kochani!!
Dawno tu nie byłam... Przepraszam za swoją nieobecność, gdyż miałam dużo do nauki z przedmiotów ścisłych i takie rzeczy... Pewnie mnie rozumiecie ^^
Mam do was pytanie : Oglądaliście Dary Aniołów : Miasto Kości? Według mnie jest to zajebisty film i nigdy nie widziałam lepszego! Obejrzyjcie, polecam!
11 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
I noowwwy rozdział!!! :D Wiem, że was stać!
Komentujcie <3
Milly <3
Weekend minął zdecydowanie za szybko. Moja i Harrego rocznica była boska, a świadczyło to o tym, że chwilami nie mogłam siedzieć. Brawo, Harry. Nieźle mnie urządziłeś, kochanie. Oby tak dalej.
Pierwszy, a teoretycznie drugi dzień szkoły zapowiadał się nie zbyt ciekawie. Nauczyciele pewnie mieli zawalić nas masą prac domowych, kartkówkami i sprawdzianami, sprawdzianami sprawdzającą naszą wiedzę z drugiej klasy. Co ja jest, do kurwy nędzy? Einstein? Przecież nie byłam omnibusem, tylko zwykłym człowiekiem!
- Pięknie wyglądasz. - odparł Harry na powitanie w poniedziałek i namiętnie mnie pocałował. Ubrana byłam w kwiecistą sukienkę bez ramion, dżinsową kurtkę i białe trampki. Niemal od razu odwzajemniłam pieszczotę, którą zakończyłam po kilku minutach z głośnym cmoknięciem.
- Tobie też dzień dobry... - I tą jakże miłą atmosferę, przerwał mi mój telefon. Dzwoniła Georgia. Odebrałam jej połączenie po drugim sygnale. - Co jest?
- Nie uwierzysz! Monice odeszła!
- Co? - szczerze się zdziwiłam. - Jak to? Po pierwszym dniu?
- Tak! Nie wiem jak ty, ale ja mam mega zaciesz!
- Skąd to wszystko wiesz?
- Przyszłam wcześniej do szkoły i rozmawiałam z Blue.
- To nieźle... Przynajmniej pozbyłyśmy się jednego problemu.
- O reszcie porozmawiamy w szkole. Na razie!
- Pa. - I wcisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym spojrzałam uradowana na Harrego. - Monice zmieniła szkołę.
- Tak szybko?
- Nie moja wina, że nikt jej nie polubił.
- A czy ja coś mówię? - Parsknął śmiechem. - Jak chcesz, możemy dziś to uczcić. Ty i ja.
- Co masz na myśli?
- Zaserwuję obiad na miarę Masterchefa, wypijemy wino... Może namówię Cię na wspólną kąpiel.
- Masz wobec mnie wysokie wymagania. Nie ładnie.
- Ale przyznaj, że pomysł Ci się podoba. Uwielbiasz je.
- Bardzo. Muszę tylko wrócić do domu po rzeczy na noc i po książki. No, i miejmy nadzieję, aby Ellie nic nie wymyśliła.
- Poradzimy sobie. - Harry cmoknął mnie w usta, odpalił auto i ruszyliśmy do szkoły.
- Co słychać u Gemmy? Układa się jej w Nashville? - zapytałam Harrego, patrząc na jego twarz, która była skupiona na kierowaniu samochodu.
- W porządku... Ma dobrze płatną pracę, znalazła mieszkanie... Póki co wszystko idzie po jej myśli.
- Odwiedzi was w święta?
- Prawdopodobnie. - Harry się uśmiechnął. Mój chłopak był bardzo związany ze swoją siostrą. Każdą rzecz robili razem. Szkoda, że nie doczekałam się młodszego rodzeństwa. Chciałabym mieć młodszą siostrę. Mogłabym ją czesać, malować, dawać rady dotyczące chłopaków... Brzmi banalnie, ale zawsze chciałam być tą starszą siostrą, a nie cholerną jedynaczką.
- Lubię ją. - stwierdziłam.
- Wiem. - Jego uśmiech się powiększył. - Uświadomiłem to sobie, gdy mnie dla niej olałaś.
- Nie olałam. Byłam z nią umówiona i tyle, Harry.
- Dobra, dobra. Wiemy, jak było naprawdę.
- Ty zresztą też wtedy spotkałeś z chłopakami i porządnie schlałeś. Ledwo wszedłeś po schodach.
- Ja? Kiedy?
- Nawet tego nie pamiętasz... Wstyd, Panie Styles.
- Powiedzmy, że tego nie było. - Zaśmiał się i zajechaliśmy pod szkołę. Kręciło się wokół niej wielu uczniów, ale jeden wyróżniał się szczególnie.
On - wysoki blondyn, umięśniony, opalony, powinien być westchnieniem kobiet. Był ucieleśnieniem marzeń każdej napalonej do granic dziewczyny, lecz gdy Harry wyszedł z pojazdu, wszystkie spojrzenia padły na niego. Chłopak otworzył przede mną drzwi i pomógł wysiąść. Niemal od razu poczułam na sobie jego wzrok na swojej osobie. Podniosłam głowę i spojrzałam prosto na jego twarz. Miał piękne, niebieskie oczy i długie rzęsy, które rzucały cienie na jego lekko zaróżowione policzki... Stop! Co się ze mną działo?! Miałam Harrego! I to jego kochałam, a nie tamtego... Nim się obejrzałam, Harry mocno mnie objął w pasie i powoli weszliśmy do budynku szkoły. Dziewczyny nie przejęły się " nowym kąskiem ". Każda patrzyła na mojego chłopaka tak, jakby chciała się z nim przespać, nawet Samara, która stała ze swoją świtą pod salą od anglika. Za dużo namieszała w moim życiu. Przez jej głupie intrygi, zerwałam z Harrym. Czyżby znowu podjęła się trudnego zadania, jakim jest pozbycie się Milly - kuzynki, która ciągle kryje ją przed pieprzniętą na mózg matką?
- Ej, wszystko dobrze? - spytał mnie Harry, patrząc głęboko w oczy. Zauważyłam w nich zaniepokojenie.
- Ta..k. - zająknęłam się.
- Aby?
- Tak... - Westchnęłam. - Po prostu... To ostatni rok w tym liceum. Dziwnie czuję się z tą myślą, że jak już stąd wyjedziemy, nigdy do niej nie wrócę.
- Ty już się tym martwisz? Przed sobą mamy dziesięć miesięcy nauki i w dodatku musimy ustalić dni prywatnych lekcji. Zawsze wychodzą nam one na dobre.
- Wiesz, że w każdej chwili mam na nie czas. Nawet teraz.
- Ach, ty niegrzeczna dziewczyno. - Zachichotałam i zatrzymaliśmy się pod salą od francuskiego, gdzie była już prawie cała klasa w tym Zayn, Niall, Louis i Liam.
- Widziałaś już tego nowego? - zapytała mnie Debby.
- Kogo?
- Jak to kogo?
- No, nie wiem o czym mówisz. - skłamałam i usłyszałam głośne szepty drugo i pierwszoklasistek. Spojrzałam za siebie i ujrzałam tego blondyna. Tak jak Harry rok temu, przemierzał pewnie korytarz i rozglądał się wokół siebie, gdy i w końcu jego oczy napotkały mnie. Blondyn uśmiechnął się, ukazując tym samym swoje, śnieżnobiałe zęby. Zarumieniłam się i spuściłam zakłopotana wzrok. Poczułam jak Harry zacisnął palce na mojej sukience, a potem jak mnie całuje. Zaskoczona jego nagłym gestem oderwałam się od niego dopiero po kilku sekundach. - A co to było?
- Nic. Nie mogę Cię pocałować?
- Możesz, ale tutaj?
- A co?
- Nic, nic. - uśmiechnęłam się delikatnie, ale wiedziałam, że coś nie gra.
Czyżby zazdrość, Haroldzie?
***
- Teraz może mały wyścig? - zaproponowała Panna Fleisher, nauczycielka wf-u. To ona złapała mnie i G. na naszym ręcznikowym kawale. Ona nigdy nie miała poczucia humoru. Nie wiedziała, co to dobry żart. W którym ona czasie żyła? Jeszcze z dinozaurami? - Pojedynczo, dziewczyny przeciwko chłopakom?
- Pani myśli, że mają z nami szansę? - zapytałam ją z prychnięciem.
- Żebyś się nie przeliczyła. - rzekł Zayn i położył dłoń na ramieniu Liam'a. - On, był pretendentem do igrzysk olimpijskich, dziewczyno...
- A Milly jest mistrzynią na setkę. - przerwała mu Georgia. - Gdyby nie to, że wrzuciła mnie do jeziorka na zawodach przed samą metą, byłabym nią ja, ale to już idzie swoją drogą.
- Proszę, nie zaczynaj. - Jęknęłam. - To był czysty przypadek!
- Dobra dziewczyny, skończcie. - przerwała nam Fleisher. - Milly rób rozgrzewkę.
- Nie mam ochoty. - Ponownie jęknęłam. - Mięśnie mnie bolą.
- Wiadomo dlaczego. - dodał Louis, na co wszyscy głośno się zaśmiali. Cała się zaczerwieniłam i po namowach, wykonałam kilka ćwiczeń. Powiem wam jedno : Krótkie spodenki i skłony, nie chodzą razem w parze. Ciągle czułam na swoim tyłku męskie spojrzenia! Z trudem powstrzymałam się od zgryźliwego komentarza i od walnięcia któregoś z chłopaków w twarz.
- Dobrze, Milly... Żeby było sprawiedliwie i bez kłótni, Liam'a dam komuś innemu, a dla Ciebie niech będzie... Jak się nazywasz? - zadała pytanie chłopakowi, który stał na uboczu, z dala od wszystkich i wszystkiego. Okazała się, że mówiła do blondyna. Wbiłam wzrok w ziemię i słuchałam ich rozmowy.
- Sammuel, ale mówią mi Sam. - odparł seksowną chrypą. Tak często mówił do mnie Harry, bo wiedział, że uwielbiałam ten ton jego głosu.
- A nazwisko?
- Michaleson. Sam Michaleson.
- Świetnie. Więc, Sam, pobiegniesz z Milly. - wskazała na mnie. - Na sto metrów. Pasuje Ci?
- Pewnie. - uśmiechnął się lekko.
- Szykuje się wyścig życia. - stwierdziłam cicho i związałam swoje włosy w niechlujny kucyk.
- Wygląda na wysportowanego. - mruknęła Debby, gdy stanęłam na linii startu. - Ale Zayn i tak go przebija.
- Pozory czasem mylą, Debby. Nie zapominaj o tym. - zauważyłam i zdjęłam z siebie koszulkę, przez co zostałam tylko w spodenkach i czarnym topie. Chłopacy głośno gwizdnęli, na co ja wywróciłam oczami i szepnęłam. - Typowi samce.
- Panowie, opanujcie się. - odezwała się nauczycielka. - Powinniście być do tego przyzwyczajeni. Milly rozbiera się prawie na każdej lekcji wf-u.
- Nieprawda! - zaprotestowałam. - Wyjątkowo dzisiaj, bo jest mi gorąco...
- I Harry będzie miał ułatwioną sprawę, o tym zapomniałaś już powiedzieć. - wtrącił Lou ze śmiechem. - Mamy was zostawić samych, czy poczekacie do końca zajęć?
- Uważaj, Tomlinson. - ostrzegłam go. - Jak złapie bulwers, to po Tobie.
- Spoko. Idź biegaj i wygraj.
- No nie wiem... Po tych Twoich słabych tekstach? - Parsknęłam śmiechem i patrzyłam jak Sam zajmuje miejsce obok mnie. Przyjrzał się mojemu ciału i mruknął coś pod nosem. W tamtej chwili bardzo chciałam wiedzieć co powiedział.
- Gotowi!? - krzyknęła Panna Fleisher z drugiego końca sali.
- Tak!
- Na mój gwizdek, biegniecie! - Wzięłam głęboki wdech, pochyliłam się lekko, a po usłyszeniu donośnego gwizdnięcia, wystrzeliłam z miejsca jak torpeda. Wokół siebie słyszałam tylko odgłosy uderzanych cholewek moich butów o panele oraz swój i Sam'a przyśpieszony oddech. Przez moment chłopak prowadził, ale w ostatniej sekundzie go wyprzedziłam i po przekroczeniu mety, padłam plackiem na chłodną podłogę, po czym nie miałam już siły na cokolwiek. Pani Fleisher doprawiła mnie tym biegiem na amen.
- Brawo, Milly! Przez wakacje musiałaś trenować wytrzymałość! W tym roku chyba znów Cię wystawię na zawody!
- Tak, tak... - sapnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- A teraz wszyscy dwa okrążenia!
***
- Mam wszystkiego serdecznie dość. - stwierdziłam, gdy weszłam do domu, po czym rzuciłam się na kanapę. Ciotka Ellie siedziała na fotelu i przeglądała jakieś magazyny z modą. Zapewne chciała podsunąć mi pomysły dotyczących sukni na festyn powitalny i bal jesienny.
- Może pierw dzień dobry? Tego wymaga kultura, młoda damo.
- Jest na to zbyt zmęczona, ciociu.
- Jak było w szkole?
- Dobrze... Pani od wf-u dała nam ostro popalić.
- Właśnie widzę. Wyglądasz jak pół nieszczęścia! - Parsknęła śmiechem. Dziś dopisywał jej ten jeden z wyśmienitych humorów, które czasem wkurzały mnie bardziej, niż cięte riposty Louis'a. - Co tam u Harrego?
- Po staremu... No chyba, że robi remont w salonie. Planował to od dawna.
- Nie pomagasz mu?
- Jutro tylko w malowaniu ścian, a co?
- Bo dzisiaj przychodzą do nas moi starzy znajomi... Znasz może Państwo Michaleson'ów? - Wybałuszyłam na nią oczy. - Bawiłaś się z ich synem w dzieciństwie... Chyba Sam się nazywał. Nie pamiętam, ale całe szczęście, że skleroza nie boli.
- Chodzę z nim do klasy, ciociu.
- Z Sam'em? Tym Sam'em?
- Taak... To chyba on... Taki wysoki blondyn...
- Wiesz, gdy miał pięć lat, był niższy od Ciebie. - Zaśmiała się. - Ale blondynem był. Naprawdę go nie pamiętasz? Bardzo się lubiliście. Codziennie bawiliście się razem w swojej ulubionej piaskownicy... Jak możesz tego nie pamiętać?
- Najwidoczniej musiał być powód, bym o tym zapomniała. - Ciotka umilkła. - Jednak jakiś był... Mów.
- Nie ma o czym, Milly.
- Ale ja chcę wiedzieć. - Podniosłam się do pozycji siedzącej. - Powiedz im. Wiesz, że nie odpuszczę.
- Mchaleson'owie to ludzie bardzo znani w Londynie. Przynajmniej byli kilka lat temu. Mieli ogromną firmę... A Twoja matka im tego wszystkiego zazdrościła...
- Jak zwykle. - Prychnęłam, wywracając oczami. Jak to ona. Uważała się, za taką wspaniałą i troskliwą matkę, ale ja i Ellie znałyśmy prawdę. - I co dalej?
- Julliet wymyśliła sobie, że Sam może mieć na Ciebie zły wpływ i zabroniła im się do Ciebie i jej zbliżać. I to cała historia.
- Z każdej drobnostki robiła problemy.
- Taka była, moje słońce. Może tam na górze jest jej lepiej.
- Kto wie. - Wzruszyłam ramionami.
- Jesteś głodna?
- Nie, jadłam w szkole... O której oni mają przyjść?
- O siedemnastej.
- Oh!
- Coś nie tak?
- Ten wieczór miałam spędzić z Harrym. Miał po mnie przyjechać, a potem miałam u niego zanocować. I przy okazji muszę wziąć rzeczy, które u niego dziś rano zostawiłam.
- To niech dołączy do nas. Co to za problem? Harry chyba lubi nawiązywać nowe znajomości?
- Tak, ale... To nie jest dobry pomysł, ciociu... Harry to... cholerny zazdrośnik.
- No tak. - Zaśmiała się. - Zapomniałam. Jak to chłopcy w tym wieku.
- No właśnie. On nie trawi Sam'a. Myślałam, że na wf-ie zabije go wzrokiem. Pewnie myśli, że nie zauważyłam, ale widziałam, i uważam, że to chore.
- Przejdzie mu. Dla Sam'a jesteś tylko starą, dobrą znajomą. I nikim więcej.
- Ale jeśli on myśli o mnie inaczej, niż tylko o przyjaciółce?
- Uwierz mi, Milly. Jesteś dla niego... kumpelą z dzieciństwa.
- Aby tylko... - mruknęłam.
No właśnie... Aby tylko.
----------------------
Helloł, moi kochani czytelnicy!! :) Podobał się wam rozdział?! Czy tylko ja widziałam Harrego w roli zazdrośnika? Bo on mi do tej roli idealnie pasuje, nie wiem jak wam :D
To chyba tyle.. ;d A! DZIĘKUJĘ ZA ODDANE KOMENTARZE! :D <3
11 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdziałłł! :* Wiem, że potraficie! Pokazujecie mi to za każdym razem! :* <3
Komentujcie <3
Milly <3
Angry - Nowy blog. :) Będę tym spamować, dopóki nie wejdziecie :D
-------------------------
Następnego dnia obudziłam się całkowicie wyspana, co rzadko mi się zdarzało, lecz z obolałymi mięśniami, szczególnie tymi dolnymi. Cholerny Harry...
- Nigdy więcej seksu na stole. - jęknęłam, przyciskając nogi do swojej klatki piersiowej. Leżałam tak dobrą chwilę, dopóki nie wybiła ósma. - Boże... - Poderwałam się z łóżka, po czym się przeciągnęłam. Początek roku szkolnego w naszej szkole był naprawdę ważny, bo wtedy można było zwrócić na siebie uwagę wszystkich, zwłaszcza Ci pierwszoroczni, wiem to z swojego doświadczenia. Czyli istny pokaz mody London Fashion Week.
Otworzyłam swoją szafę i wyjęłam z niej wcześniej przygotowany komplet ubrań. Była to czarna sukienka z siateczką u ramion, z baskinką, którą osobiście uwielbiałam i podkreślająca biust. Do tego kupiłam w LA czarne, wiązane, na bardzo wysokiej koturnie buty, który czyniły mnie wyższą, ale jednak niższą od Harrego. Tak jak kiedyś wspomniałam, od zawsze byłam mała. Miałam zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu! Czułam się jak karzeł! Ale mimo to musiałam żyć z tą traumą, a z czasem kompleksy na tym punkcie, znikły.
Po umyciu się, nałożyłam na siebie sukienkę oraz buty, umalowałam się i uczesałam włosy. Zakańczając całą operację, upamiętniłam swoją stylówę zdjęciem, i przed samym wyjściem dostałam SMS-a od G. że jednak się spóźni i mam jechać sama.
- Świetnie. - Prychnęłam, zeszłam ostrożnie po schodach na dół, wzięłam swoją torbę, spakowałam do niej najważniejsze rzeczy, wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, i po zapaleniu silnika, pojechałam do szkoły. Przez całą drogę zastanawiałam się, jak to będzie tym razem. Czy każdy, tak jak w poprzednim roku, podbiegną do mnie i będą zasypywać masą pomysłów, czy zignorują. Liczyłam na to pierwsze, a o drugim nawet nie chciałam myśleć.
Gdy zajechałam pod szkołę moim prezentem urodzinowym od Ellie i Caroline : Czarną BM-ką, dosłownie nikt nie mógł oderwać ode mnie, a raczej od mojego auta wzroku. Moja klasa również się do nich zaliczała. Kątem oka dostrzegłam tą nową, Monice. Gapiła się na Harrego, tak jakby zobaczyła ducha. Nie była piękna, jedynie co mi się w niej podobało to ciemne, długie falowane włosy, a reszta do niej nie pasowała. Jak to mówią czasem starsi ludzie : " Wygląda tak, jakby ją z komiksu wycięto. " . To określenie trafiło w nią w samą dziesiątkę. Poprawiłam swoje włosy, zabrałam torbę i wysiadłam z pojazdu oraz jednocześnie go zamknęłam, na co odpowiedział mi cichym kliknięciem. Podniosłam dumnie głowę i ruszyłam przez parking. Czułam na sobie każde męskie, jak i zarazem damskie spojrzenie. Nie powiem, schlebiało mi to. Gdy mijałam Monice, popatrzyłam na nią znudzona i dołączyłam do dziewczyn, które rozmawiały z chłopakami. Harry spoglądał na mnie pożądliwie, a gdy znalazłam się w jego zasięgu, przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.
- Dobra, dobra. Zostawcie to na później. - powiedział Louis. - Będziecie mieli na to cały weekend! Ci zakochani...
- Wszystkiego najlepszego, słońce. - szepnął mi Harry na ucho.
- Nawzajem. - cmoknęłam go w czubek nosa. - To już rok.
- Przetrwaliśmy. I to prawie bez żadnych kłótni.
- Brawa dla nas. - Uśmiechnęliśmy się i po przyjściu Panny Blue, która nic, a nic się nie zmieniła, udaliśmy się na apel.
***
- Wyglądacie niesamowicie! Tyle wam powiem. - zaczęła Pani Blue, zasiadając za biurkiem w naszej klasie, a my w swoich ławkach. G. doszła do nas w trakcie uroczystości, a nasza wychowawczyni lekko się na nią zezłościła. - Brakuje mi jednego ucznia... No trudno, pewnie przyjdzie w poniedziałek. Widzę wiele nowych twarzy, z czego bardzo się cieszę, więc może zaczniemy od nich. Chłopacy, wstańcie. - Cała czwórka posłusznie wykonała jej polecenie i się przedstawiła.
- Zayn Malik.
- Niall Horan.
- Louis Tomlinson.
- I Liam Payne. - odparł Liam wesoło.
- Daję sobie ręce uciąć, że śpiewacie.
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
- Niech jeden opowie coś o każdym. Chętnie posłucham. - Pani Blue uśmiechnęła się delikatnie i założyła nogę, na nogę. Widać było, że ich polubiła, a nawet chyba za bardzo...
- Więc... - odezwał się Louis, próbując dobrać odpowiednie słowa. - Ja, Zayn i Liam jesteśmy z okolic Londynu, a Niall pochodzi z Mullingar, w Irlandii. Czyli nasz Nialler to rasowy Irlandczyk. Poznaliśmy się w Cheshire u znajomych na imprezie. Tam też zaprzyjaźniliśmy się z Harrym.
- Próbowaliście sił jako boy band?
- Nie. Na razie jesteśmy solistami i tego nie zmienimy. - powiedział tym razem Liam. - Może kiedyś tak.
- Dobrze, dziękuję wam. Usiądźcie, a niech teraz wstanie ta Pani na samym końcu... Monice?
- Tak. - rzekła nie miłym tonem. - Monice Garcia. Utalentowana dziewiętnastolatka.
- Masz wysokie mniemanie o sobie.
- Już taka jestem. Od dziecka mieszkałam w Hiszpanii, siąd moje typowo hollywoodzkie nazwisko. - Chicho prychnęłam i wywróciłam oczami. - Śpiewam od zawsze, grałam w wielu szkolnych przedstawieniach, domyślając się, główne role.
- My tutaj lubimy początkujących aktorów.
- Początkujących? Ja jestem perfekcyjna pod każdym względem.
- Już zaczyna mnie wkurwiać, a to dopiero pierwszy dzień. - mruknęłam do G. na co ta się cicho zaśmiała.
- Lecz w tej klasie, jeśli chodzi o aktorstwo, masz mocne konkurentki.
- Niby jakie?
- Na przykład mnie. - odezwałam się, nie wytrzymując. Harry z chłopakami patrzył na mnie rozbawiony. - I Georgię, Tinę, Rose i Debby.
- Wkrótce się to zmieni. - Klasa krzyknęła głośne " uuu ", a ja się gorzko uśmiechnęłam, po czym z G. stanęłyśmy na środku klasy.
- Na początek się przedstawimy, żeby nie było nie porozumień. - Tu kątem oka spojrzałam wrogo na Monice. - Milly Osbourne.
- Georgia Rose.
- Jesteśmy tak jakby ciałem i mózgiem tej szkoły, czyli krótko : przewodniczącymi samorządu. Został nam ostatni rok i chcemy by wszyscy ukończyli to licem, w tym Nate i Corbin. Naszym sukcesem jest Grease, ale to już idzie w cień i planujemy nowy musical. Z Georgią podczas pobytu w Los Angeles pomyślałyśmy, żeby był on wyjątkowy i powinniśmy zorganizować go sami, bez scenariusza, w zwykłych strojach, w różnych repertuarach...
- Nuda... - Monice głośno ziewnęła.
- Masz jakiś problem? - zapytałam ją, warcząc. Jakbym widziała siebie i Harrego rok wcześniej. Tylko tym razem nie zamierzałam się zakochać. Jedynie mogłam obić jej tą krzywą mordę.
- Nie, nie. Mów dalej, Pani Osoburne.
- Każdy zna nas z Grease, szczególnie dyrekcja Julliard'a. Zróbmy coś innego, co ich zainteresuje nie od strony teatralnej, tylko od tej emocjonalnej. Niech ten musical będzie o naszym życiu w tej szkole i odegrajmy najlepsze chwile, jakie tu przeżyliśmy, włączając w to akcję z ręcznikami.
- Podoba mi się! - zawołała Pani Blue na całą klasę. - Świetnie, dziewczyny! Oby tak dalej! A jakie macie pomysły co do imprez szkolnych?
- Na pewno zorganizujemy przyjęcie powitalne i bal jesienny. W tamtym roku okazały się trafnym strzałem, więc w tym roku też się uda.
- Tak jak zawsze dawajcie nam swoje pomysły, które potem przekażemy Pani Dyrektor. Jest również bal pożegnalny dla trzecich klas, czyli nas, a zaproszenia możecie już ode mnie i Milly, odebrać. Chłopacy : Do roboty! Zapraszajcie dziewczyny, póki nie są zajęte. - odparła G. - Jakieś pytania?
- Czy w końcu skończysz gadać? - zapytała ją Monice.
- A czy ty się zamkniesz, Garcia? - zabrałam głos. - Te Twoje docinki wcale nie są zabawne.
- Czyżby? To dlaczego wszyscy się śmieją?
- Wszyscy, czyli tylko ty? - Podniosłam zagadkowo brwi.
- Milly, Monice. Zakończcie ten dialog. - uciszyła nas Pani Blue. - Już zaczynacie? Nie chcę tu kłótni, moje drogie.
- To kolejny błąd nowicjusza, Pani Blue, ale tym razem nie będę broniła nowych. - Z głębi sali usłyszałam śmiech Harrego.
- Bądźcie dla siebie milsze, a nie od razu wyskakujecie na siebie, brzydko mówiąc, z pyskiem.
- Przepraszać nie będę. - rzekłam i siadłam z G. w ławce.
- Udam, że tego nie było... Przejdę od razu do najważniejszej części. W tym roku doszło nowe zalecenie. By rozwijać waszą wyobraźnię i twórczość, i aby zaliczyć drugi semestr, musicie sami napisać i skomponować utwór solowy. Radzę wam zacząć już niedługo. Wszystko musi być idealnie... To tyle. Życzę wam powodzenia w nowym roku szkolnym i zastanawiajcie się nad wyborem Collegu. Do widzenia. Widzimy się w poniedziałek na zajęciach. - Po tych słowach, wszyscy poderwali się z miejsc i wyszliśmy z klas.
Na parkingu zatrzymała mnie Monice, w niezbyt dobrym humorze.
- Wiesz, że ze mną nie wygrasz, kochana?
- Z takimi jak ty miałam już do czynienia i uwierz mi, to ja wychodzę zwycięsko z tych walk.
- Tym razem będzie inaczej. - Uśmiechnęła się złośliwie. - Odbiorę Ci musical, przyjaciółki... Chłopaka. Wszystko.
- Proszę bardzo. Prędzej wylecisz z tej szkoły za maltretowanie uczniów. - Założyłam ręce na piersiach. - Myślałaś, że przyjdziesz do tej i będziesz siać panikę?
- Może. Ty powinnaś się już bać.
- Nie zapominaj, że jesteś w mojej klasie, Garcia, a nie na odwrót. Wystarczy jedno moje słowo, i po Tobie.
- Wkrótce się przekonamy. To jeszcze nie koniec. - fuknęła i odeszła w kierunku swojego auta. Z westchnięciem wsiadłam do swojego i pojechałam do domu.
***
- To było zajebiste... - skomentowałam, padając plackiem na łóżku, a Harry obok mnie. Próbowałam unormować swój oddech i dojść do normalności po przebytym stosunku i orgazmie - gigancie.
- Wiem. - Harry się uśmiechnął i czubkami palców przejechał po moim, nagim ciele. Zadrżałam. - Co to była za kłótnia z tą nową na parkingu? - Spojrzałam na niego zaciekawiona. - Myślałaś, że tego nie zobaczę? Wyglądałaś tak, jakbyś chciała jej przywalić.
- Bo mam na to ochotę.
- Co Ci mówiła?
- Typowa śpiewka nowicjuszy : zabiorę Ci wszystko co osiągnęłaś i te różne badziewia... Też taki byłeś?
- Ja? - Udawał niewiniątko. - Nigdy. Byłem dla Ciebie kulturalny.
- Aby?
- No dobra, raz się zdarzyło, ale potem grzecznie Cię przeprosiłem.
- Ona taka nie będzie.
- Nią się nie przejmuj. Masz mnie. - Parsknęłam śmiechem i namiętnie go pocałowałam. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
- Dzięki. Tobie też. Ten rok był magiczny i to nie tylko za sprawą seksu.
- Całe szczęście. Już myślałem, że nie jestem romantykiem.
- Jesteś, jesteś, Panie Styles. Nigdy nie widziałam większego.
- To zaszczyt... Ale przyznaj, że to jednak był seks.
- Nie! Gdybym była uparta, to nadal byśmy się nie przespali.
- Na pewno.
- Robisz ze mnie łatwą laskę? - spytałam go, lekko urażona.
- Nie, no co ty. Nigdy bym o tak o Tobie nie powiedział, kochanie. - Harry musnął moje usta swoimi. - Kocham Cię, i następny rok będzie jeszcze lepszy.
- Będzie, jeśli Monice...
- Mieliśmy o niej zapomnieć, pamiętasz?
- Ale jeśli zacznie się do Ciebie dobierać...
- Robisz się zazdrosna. - zauważył, przytulając mnie do siebie tak, że czułam każdą część jego ciała. - Nie bój się, jesteś tylko ty i to Ciebie kocham.
- Mam nadzieję, bo gdy dorwę tę drugą zdzirę, urwę jej łeb.
- Oho! Groźna Milly wróciła! Tęskniłem za nią, wiesz?
- Może zajmijmy się czymś pożyteczniejszym... - Usiadłam na Harrym i mocno go pocałowałam. Resztę po południa spędziliśmy w wyśmienitych nastrojach, a Harry dosłownie : Tryskał radością.
----------------------
Trzeci rozdział gotowy :) Dziękuję wam za 14 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Dosłownie, to mój rekord! :D Cieszę się jak cholera. :) Liczę na jeszcze więcej! ;d
Jak wrażenia po tym rozdziale? Co sądzicie o Monice? Nie przejmujcie się : Długo tu nie zawita. To tylko postać drugoplanowa. :D Problemem będzie " brakujący uczeń Pani Blue ". Będzie się działo .. :P
10 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
I nowyy Rozzdział!! :D Wierzę w was. ;* <3
Komentujcie <3
Milly...<3
Na sam widok twarzy Samary, automatycznie popsuł mi się humor, dosłownie.
Musiała przyjść akurat tu? Nie mogła trafić do jakiegoś baru lub najlepiej swojego domu?
- To chyba koniec imprezy... - Zrezygnowana, wstałam i pobiegłam w stronę mojej kuzynki. Samara nawet trzymając się płotu, chwiała się i co chwila miałam wrażenie, że upadnie plackiem na beton. Party musiało być naprawdę dobre. - Co ty znów wyprawiasz Samara? Nie masz swojego domu?
- Jaka Samara? - zabełkotała. - Jestem Tiffany.
- Coś ty piła, kobieto? Nieźle się załatwiłaś...
- To było tylko jedno piwo.
- I chyba razy dziesięć i dodać butelkę wódki, czyli równa się mieszanka wybuchowa.
- Może... Nie pamiętam. - Zachichotała pod nosem. - Jestem najebana w trupa...
- Właśnie widzę. Jedziemy do domu.
- Nie! - krzyknęła. - Gdzie jest Harry?! Mój kochany chłopak?! Tęsknię za nim!
- W... Twoim pokoju. - palnęłam. - Chodźmy do domu, to może jeszcze będzie tam czekał.
- Nie! Nie chcę! Chcę się bawić!
- Starczy Ci jak na jeden dzień, Samara. Dosyć.
- Chcę tu zostać... - Raptownie dostała odruchu wymiotnego i po prostu : wydaliła wszystko, co dziś jadła. Zniesmaczona, przeskoczyłam przez płot i pomogłam jej dojść do domu i od razu tocząc się na boki, pobiegła do łazienki.
- I ja to będę musiała sprzątać. - mruknęłam z obrzydzeniem i poszłam do kuchni umyć ręce. - Fuj.
- Hej. - Odwróciłam się i do kuchni właśnie wchodził Harry. - Wszystko okej?
- Tak. Nawaliła się. Jutro rano ją odwiozę do domu.
- Przecież jutro jest pierwszy dzień szkoły.
- No tak... - Wzięłam kluczyki od samochodu i schowałam je do tylnej kieszeni spodenek. Tak, miałam prawo jazdy, ale w tamtej chwili nawet o tym nie pomyślałam. Udałam się do łazienki, gdzie Samara miała głowę schowaną w sedesie. Wyglądałam zabawnie, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Może kiedyś. Poklepałam Samarę lekko po plecach i zaczesałam jej włosy do tyłu. - Jak się czujesz?
- Koszmarnie. - jęknęła. - Odwieź mnie do domu.
- Dobrze... - Podniosłam Samarę, a gdy myła buzię, wyczyściłam toaletę i spłukałam wodę. - Dojdziesz dama do auta, czy mam Ci pomóc?
- Dojdę sama... - mruknęła zawstydzona. Też bym się tak czuła, gdybym była w jej skórze. Samara poszła prosto do mojego wozu i siadła na siedzenie obok kierowcy.
- Będę za jakieś pół godziny. - oznajmiłam reszcie, zjawiając się na działce. - Muszę ją zawieść.
- Ale piłaś. - odparła G.
- Tylko jedno piwo. Bez obaw, nie spowoduję wypadku.
- Mam jechać z Tobą? - spytał mnie Harry.
- Nie. Lottie byłaby jeszcze bardziej wkurzona na Twój widok bardziej, niż na mój. Poradzę sobie.
- Bądź ostrożna, dobrze? - Pokiwałam głową. - Wracaj szybko. - Odwróciłam się na pięcie, po przebyciu krótkiej drogi, wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik i ruszyłam do domu ciotki Lottie.
- Przez Ciebie znów dostanę bęcki. - fuknęłam, zaczynając swoją litanię. - Czy ty nie możesz być bardziej odpowiedzialna. Masz osiemnaście lat, do cholery!
- Nie rób mi wykładów! - wrzasnęła. - Ja byłam tylko na imprezie.
- A musiałaś wlewać w siebie tyle litrów alkoholu?! Ktoś Ci kazał?! Czy kolejny głupi zakład?
- Nie. - stwierdziła cicho.
- No właśnie. Następnym razem opanuj się! Nawet ja miałam swój umiar! Co ja będę mówiła przed Lottie?!
- Wymyślisz coś.
- O nie, młoda. Powiem jak było i koniec. Znów będzie szlaban.
- Ja chciałam tylko zaszaleć przed początkiem roku.
- Wszystko w swoim czasie. Nie powinnaś się tak zachowywać.
- Jesteś jak moja matka. Skończ gadać i jedź.
- Zamknij się. - szepnęłam i kilka minut później zatrzymałam się pod domem Lottie. - Wysiadaj i marsz do domu. - Samara kręcąc oczami, wyszła z auta i chwiejnym krokiem podreptała w stronę domu. Lottie jak na zawołanie, wyszła ze staroświeckiego budynku z posępną miną. Nie była zadowolona widząc moją osobę. Czyli tak jak zwykle.
- Co się stało z Samarą?! Czemu jest pijana!? - wykrzyczała, patrząc na swoją córkę. - Wyjaśnij mi to!
- Zapytaj ją. Przyszła pod mój dom, kompletnie schlana i nie chciała wrócić do domu. Więc, przywiozłam ją tu siłą.
- Schlana? Jakim cudem?
- Ale dlaczego mnie się pytasz?
- Bo ty zawsze pakujesz ją w kłopoty!
- Ja? - Parsknęłam śmiechem . - Dobre żarty, Lottie. Pilnuj ją, bo następnym razem przywiezie ją policja.
- Martw się o siebie.
- I tak zrobię. - warknęłam i wsiadłam do auta. Ciotka znikła z Samarą w środku domu, a ja wróciłam do swojego, pełna nerwów.
***
- Impreza nie była taka zła. - stwierdził Harry wieczorem, gdy zmywaliśmy naczynia, a przynajmniej próbowaliśmy. Cała kuchnia była w pianie i w wodzie, a w powietrzu krążył zapach truskawki.
- Ale zakończenie było fatalne. Nigdy nie widziałam gorszego.
- Mogę Ci go umilić, jak chcesz. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Po incydencie z Samarą nie mam ochoty na seks, Harry.
- A na całowanie? - spytał z nadzieją.
- Może... - zawahałam się.
- Wiedziałam. - Harry przyciągnął mnie do siebie mokrymi rękoma, odrywając tym samym od zlewu i mocno pocałował. Uśmiechnięta, zarzuciłam ręce na jego szyję i przenieśliśmy się do salonu, padając na kanapę. Harry rozplątał moje włosy, a gumkę wyrzucił gdzieś w głąb pokoju, po czym chwycił moją lewą nogę i wciągnął ją sobie pod biodro. Zadrżałam i pozbyłam się jego koszulki, rzucając ją na lamplę, na której też zawisła. Kochałam patrzeć na jego umięśnione ciało, głaskać je i dotykać. Było idealne.
Raptem naszła mnie dziwna i za razem zboczona myśl.
- Wiesz co?
- Hmm? - Harry popatrzył na mnie pytająco.
- Zawsze chciałam uprawiać seks na stole. - rzekłam. - Tego nie robiliśmy w Cheshire.
- Więc, jednak skusisz się na zabawę w stylu Styles'a?
- Musisz się bardzo postarać. Mam zły humor.
- Zaraz Ci go poprawię... - Harry bez trudu pozbył się mojej bluzki, a następnie spodenek, przez co zostałam w samej bieliźnie. Chłopak sunąc wzrokiem po każdym zakamarku mojego ciała, przejechał po nim wilgotną dłonią, zostawiając tym samym na niej ślady wody i zatrzymał się na wewnętrznej stronie ud. Patrzyłam na niego ciekawa, co czeka mnie dalej i co mi zaoferuje. To była jego tak zwana gra wstępna. Uwielbiałam ją.
Bez skrupułów, chłopak zdjął moje majtki i włożył głęboko dwa palce w moją kobiecość. Jęknęłam głośno i uczepiłam się jego ramion. Pierw poruszał dłonią powoli, by dawać mi ogromną rozkosz i głęboko całować, lecz moje biodra z biegiem czasu podnosiły się do góry, i chciały o wiele więcej. Harry triumfalnie się uśmiechnął, rozpiął mój stanik i zębami go zsunął z ramion, a jego palce przyśpieszyły. Oddychałam co raz donośniej i szybciej, a pod nosem szeptałam imię mojego chłopaka.
W pewnym momencie przerwał. Odetchnęłam głęboko i spróbowałam się uspokoić. Harry zdjął z siebie resztę ubrań, włącznie z bokserkami, które po chwili razem z pozostałą odzieżą, leżały na ziemi. Harry podniósł mnie i posadził na stole, gdzie maksymalnie rozszerzył moje nogi i nie mógł oderwać wzroku od mojego miejsca intymnego. Cała zarumieniona, oparłam się łokciami o szkło i spojrzałam zachęcająco na Harrego.
- Mam dla Ciebie nową ksywkę. - oznajmił.
- Jaką?
- Seksowna kocica. - I wszedł we mnie do końca. Krzyknęłam zaskoczona i odchyliłam głowę do tyłu tak mocno, że prawie dotykałam nią kantu stołu.
- Cholera! - jęknęłam, gryząc dolną wargę.
- Wolałbym Harry, ale to też pasuje. - Zaśmiał się i skupił na swoich ruchach. Każdy taki następny, przyprawiał mnie o podobną reakcję, tylko jeszcze bardziej wzmocnioną, a do tego Harry zręcznie ugniatał moje piersi i czasami obdarowywał je pocałunkami. Doszliśmy w tym samym czasie i cali spoceni, padliśmy na dywan. - I jak humor?
- Tryskam radością. - Ponownie się zaśmiał.
- I tak oto oficjalnie zamknęliśmy lato.
- I ochrzciliśmy stół. Te zakończenie mi się podoba.
- Marzysz o czymś jeszcze?
- O powtórce. Natychmiast. - Harry uśmiechnął się, znalazł nade mną i powoli jego męskość tkwiła we mnie i wykonywała powolne ruchy. Nigdzie się nie śpieszyliśmy. Ellie miała dopiero wrócić nazajutrz po południu. Mogłam jęczeć, krzyczeć z myślą, że nikt nie będzie nas podsłuchiwał. Czyli czyste szaleństwo i dłuuugi orgazm.
***
- Przyjechać jutro po Ciebie? - zapytał mnie Harry po tym jak wzięliśmy prysznic i był gotowy do wyjścia z domu.
- Nie. Idę z Georgią.
- Znów? - Posmutniał.
- Jak mieliśmy iść razem w tamtym roku, jeśli jeszcze się nie znaliśmy?
- Fakt. - uśmiechnął się delikatnie. - Do zobaczenia w szkole, skarbie.
- Do jutra. - Pocałowałam go krótko i odprowadziłam do samochodu.
- W razie zmiany planów, zadzwoń. - powiedział, gdy siedział już w aucie, i opuścił szybę.
- Poradzę sobie, Harry. Zajmij się chłopakami.
- Nie będę im potrzebny. Po kilku dniach będą królami w tej szkole.
- Ale ty zawsze będziesz moim księciem, Panie loczku. Byłeś pierwszy.
- To zaszczyt. - uśmiechnął się szeroko i odpalił silnik. - Pa.
- Pa. - cmoknęłam go w policzek i odjechał. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie kolację i przebrawszy się w piżamę, zadzwoniłam do G.
- Jak się masz? Co z Samarą? - zapytała mnie zaciekawiona.
- Chyba się trzyma. Lottie pewnie doprowadziła ją już do pionu.
- Była wściekła?
- Taak, ale nie tak bardzo. Mocniej była zła na Samarę, niż na mnie.
- Woow, zakładam,że przedtem musiała wziąć jakieś tabletki na nerwicę, czy coś.
- Pewnie tak. Bez nich nie powinna wychodzić z domu. Jest zagrożeniem dla ludzkości.
- Ale Samara tym razem przegięła.
- Jakoś się do tego przyzwyczaiłam. Zawsze robiłam za jej matkę i to dla mnie normalka.
- Miałabym tak samo na Twoim miejscu, ale teraz to nie mieści mi się w głowie... Ach! Bym zapomniała. Mamy nową dziewczynę w klasie.
- Kto tym razem?
- Monice Garcia. Wyleciała już z dwóch szkół za niewłaściwe zachowanie wobec innych uczniów.
- Oho! Czyli kolejna wieśniara do kolekcji. - Georgia się zaśmiała.
- Uważaj na nią, a tym bardziej Harry powinien. Pewnie będzie chciała Ci go odbić.
- Harry ma rozum, G. Gdyby miał mnie zdradzić, zrobiłby to w wakacje.
- Prawda. - Westchnęła. - On naprawdę Cię kocha. Widać to na każdym jego kroku.
- Za to go uwielbiam. Jutra mija rok odkąd się poznaliśmy.
- Pierwsza rocznica! No jasne! Jak ją spędzacie?
- Zwyczajnie, bez huku. Pewnie pojedziemy do niego, zjemy obiad, a że jutro jest piątek, to zostanę u niego na cały weekend.
- Wiesz, że musimy zająć się planowaniem imprezy powitalnej i balu jesiennego?
- Pamiętam i przechodzę na głodówkę.
- Ty?! Przestań! Schudłaś aż za dużo. Harry musiał Cię porządnie bzykać.
- Georgia... Możemy o tym nie mówić. - Parsknęłam śmiechem i ziewnęłam. - Idę spać. Jestem zmęczona.
- Dobra, nie będę Cię męczyć. Jutro odpicuj się i pokaż tej całej Monice, kto rządzi w tej szkole.
- Zabawne. - Prychnęłam. - Dobranoc, G.
- Dobranoc, M. - I się rozłączyła. Odłożyłam telefon na szafkę, okryłam kołdrą i po patrzeniu jakiś czas w sufit, zasnęłam, myśląc, co przyniosą następne dni.
----------------------------------
BUM! 2 rozdział wstawiony :) Cieszę się, że komentujecie i jestem naprawdę szczęśliwa, że widzę tyle ciepłych słów od was! :D Oby tak dalej. :3
Podbijam dziś stawkę i....
10 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
I nowy Rozdziallik, skarby moje! Wiem, że was na to stać :*
Komentujcie <3 :*
Milly <3
Wakacje - odpoczynek, lenistwo i wychodzenie na dzikie, nocne imprezy. Byłam tego przykładem. Tym razem zaszalałam na całego. Picie było niemal co dwa dni, uprawiania seksu kilka razy na dzień ( Przez co schudłam i powinno mnie to cieszyć, bo zawsze miałam z dwa lub trzy kilogramy nadwagi odkąd weszłam w okres dojrzewania, a teraz było wręcz idealnie, choć Harry mówił mi co innego, ja i tak wiedziałam swoje. )
No tak... Harry.
Nasz związek przez wakacje stał się jeszcze bardziej silny, a seks był tylko dodatkiem, który to wszystko cementował.
Harry mówiąc mi przed końcem roku, że będziemy uprawiać seks dwadzieścia cztery godziny na dobę i, że wszystko będzie mnie bolało, nie kłamał. Będąc razem przez trzy tygodnie w Cheshire w jego rodzinnym domu, nie wychodziliśmy z łóżka, a gdy już Anne, mama Harrego, wyganiała nas na dwór, szliśmy na basen za jego domem, a tam działy się naprawdę ciekawe rzeczy...
Ale nie zapomniałam o Georgi, mojej przyjaciółce. Byłyśmy w LA całe dwa tygodnie i było niesamowicie. Jej ojciec mieszkał w samym centrum tej wielkiej metropolii. Poznałyśmy tam wielu ludzi, byłyśmy na zajebistych imprezach i załapałyśmy się na koncert Miley Cyrus, ale o tym lepiej nie wspominać. Będąc na takim wydarzeniu, oczekujecie, że posłuchacie dobrej muzy na żywo, a nie jąkania się, oglądania jak Cyrus wywala język na wierzch i twerkuje. Profesjonalizm w stu procentach. Lepiej o tym zapomnieć i nigdy więcej nie kupywać biletów po przecenie. Nie radzę.
Los Angeles było czymś, czego nie da się wyobrazić. Po powrocie do Londynu razem z G. postanowiłyśmy, że tam wrócimy, przy pierwszej lepszej okazji.
Lecz wróćmy do rzeczywistości.
Pod koniec wakacji, trzydziestego pierwszego sierpnia, pamiętając o swojej kochanej klasie, ja i Harry zorganizowaliśmy wielkie ognisko na mojej działce za domem. To miało być uroczyste zakończenie wakacji. Od samego rana stałam na nogach i przygotowywałam jedzenie. Musiało być tego bardzo dużo, bo chłopacy, a szczególnie Nate, Corbin i Harry, lubią dobrze zjeść. Moje głodomory.
- Mam Ci pomóc? - zapytała mnie Ellie, przychodząc do domu z zakupów.
- Nie, zaraz przyjdzie Harry. - Uśmiechnęłam się. - Ale mogłabyś przypilnować frytki? Bo muszę iść się przebrać.
- Jasne. - Wytarłam ręce o ścierkę i pobiegłam do swojego pokoju. Po zamknięciu się drzwi, ubrałam wcześniej przygotowany komplet, czyli krótkie spodenki, niebieską bluzkę w kwiaty bez ramion i trampki. Włosy związałam w koka i poprawiłam swój makijaż.
- Idealnie. - szepnęłam i usłyszałam głośne pukanie na dole. Z jeszcze szerszym uśmiechem wyszłam z pokoju, zbiegłam po schodach i z impetem dopadłam drzwi, które po sekundzie otworzyłam. Harry jak zwykle wyglądał seksownie i pociągająco. Ubrany był w niebieską, luźną koszulę, czarne rurki i air maxy, a w rękach trzymał skrzynkę pełną alkoholu i na ramionach miał zawieszona różne reklamówki i torbę.
- Pięknie wyglądasz. - odparł z chrypą.
- Dzięki.
- Pocałowałbym Cię, ale mam zajęte dłonie...
- Tę chwilę chyba wytrzymam. Chodź. - Wciągnęłam go do domu, przeszliśmy przez salon i wyszliśmy na taras, gdzie na stole Harry postawił wszystkie rzeczy, które mu zawadzały.
- Wreszcie... - Chłopak objął mnie w tali, po czym pochylił się nade mną i namiętnie pocałował. Niemal od razu odwzajemniłam pieszczotę, tym samym wplatając palce w jego loki. - Uroczy strój, skarbie. Chętnie bym go z Ciebie zdjął, wiesz?
- Oj, wiem. - Parsknęłam śmiechem i zmieniłam temat. - Wpadną dziś chłopacy?
- Jeśli trafią. - stwierdził. - Chyba podałem im dobry adres.
- Dziewczyny oszaleją, wiesz o tym?
- Dlatego tu przyjeżdżają. - Cmoknął mnie w czubek nosa. - Ale ty jesteś moja. Pamiętaj.
- Może chcesz mi to udowodnić? - Przylgnęłam do niego, na co zawadiacko się uśmiechnął.
- Nie muszę. Dobrze o tym wiesz.
- Wiem, wiem. Tylko się z Tobą droczę.
- Zawsze to była moja działka... Oj, nie dobrze. Rozpieściłem Cię przez te lato.
- Za co dziękuję.
- Nie ma za co, karzełku. - Parsknął śmiechem. - Wiesz, że jutro nasza pierwsza rocznica?
- To już rok. - Westchnęłam. - Planujemy coś, czy zostajemy w domu?
- Co wolisz. - mruknął i przyssał się do mojej szyi.
- Harry! - pisnęłam i próbowałam go od siebie odciągnąć, ale ten trzymał mnie w żelaznym uścisku. - Myślałam, że wyrosłeś z robienia malinek!
- No coś ty. - Prychnął ze śmiechem. -
Uwielbiam to.
- Ej, siema, siema! - naszą sielankę przerwały nam męskie głosy. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i ujrzałam czwórkę nieziemsko przystojnych chłopaków. Byli to Zayn, Niall, Louis i Liam, przyjaciele Harrego dzieciństwa. Jeśli on miał taką rzeszę boskich kolegów, to powinnam pojechać z G> i dziewczynami jeszcze raz do Cheshire, tym razem na zwiady. - Nie przerywajcie sobie. Zaraz przyniosę sobie krzesło i popcorn. Niezły pornos się szykuje.
- Niall, ty dowcipnisiu. - powiedziałam, odrywając się od nich i podeszłam do nich, by się przytulić na powitanie. - Jednak dojechaliście.
- Gdyby nie GPS, to pewnie Louis wywiózłby nas na drugi koniec Londynu.
- Nie prawda! - zaprotestował Louis. - Gdyby nie mój skręt w prawo, nas by tu nie było. Powinniście być mi za to wdzięczni.
- Jak za wami tęskniłam! Brakowało mi waszych kłótni.
- A nam Ciebie! Dawno Cię nie widzieliśmy! Niall ciągle nawijał kiedy znów Cię zobaczymy i czy oddasz mu paczkę żelków, którą mu ukradłaś. - rzekł Liam, obdarzając mnie szczerym uśmiechem.
- Nie ukradłam. Kulturalnie pożyczyłam. - mruknęłam ze śmiechem.
- Widzę, że popita jest już gotowa. - zauważył Zayn, klepiąc skrzynkę z piwem dłonią. - Niezłe melo będzie.
- Tutaj będzie jeszcze koło dwudziestu osób, Zayn. Najwyżej dostaniesz jedno piwo, góra dwa. - stwierdziłam, wtulając się w bok Harrego.
- Lipa. - szepnął. - Ale miejmy nadzieję, że ta wasza szkoła robi dobre imprezy.
- Tak, szczególnie te moje, co nie? - Spojrzałam na Harrego. Uśmiechnął się i cmoknął w usta. Zayn mówiąc " ta wasza szkoła ", już jutro miała być i ich, bo cała czwórka złożyła za namową Harrego podania do naszej szkoły i zapisali się do naszej klasy, gdyż wszyscy mieli jeden rok w plecy. Oj, dziewczyny będą miały kisiel w gaciach, dosłownie.
- Nasz Hazza zakochany... Gratulacje. W końcu, stary. - odparł z niedowierzaniem Louis. - Musiałeś się porządnie postarać.
- Dzięki. Ty też powinieneś powoli szukać. Jesteś po dwudziestce i nadal bez dziewczyny. Wstydź się. Taki z Ciebie flirciarz, jak i kierowca.
- Może znajdę ją w tej klasie... Macie jakieś ładne?
- A nawet czwórkę ładnych, wolnych i zdolnych. - rzekłam. - Georgia, Tina, Rose i Debby. Do koloru, do wyboru.
- Więc, zaczynamy letni chamski podryw, Panowie. - Zaśmialiśmy się i wkrótce moja klasa zaczęła się schodzić. Na ich widok zrobiło mi się dużo weselej. Witałam ich z otwartymi ramionami, a gdy zobaczyłam dziewczyny, rzuciłyśmy się na siebie, tak jak w tych dennych filmach romantycznych, ale to wyglądało naprawdę komicznie.
- Brakowało mi was! - krzyknęła Tina, mocno mnie przytulając. - Bosko wyglądasz, Milly! Harry musiał dawać z siebie wszystko!
- Ciszej... Nikt nie musi o tym wiedzieć. - syknęłam i poczułam rozbawione spojrzenie mojego chłopaka na swoich plecach oraz chłopaków, na co zarumieniłam się jak piwonia.
- A to kto? - zapytała mnie Debby, wskazując kiwnięciem głowy na przyjaciół Harrego. - Nowi koledzy z klasy?
- Tak. - Spojrzałam na nich. - Poznałam ich w Cheshire. Nieźli są, co nie?
- Ej, ty masz Harrego, koleżanko. - przypomniała mi z cichym śmiechem. - Dobrze wyglądam? Włosy, cycki?
- Perfekcyjnie. - Po tych słowach, podeszłyśmy do boskiej piątki. Ja stanęłam obok Harrego, który objął mnie, kładąc dłoń na pupie. Z trudem powstrzymałam się od jej strzepnięcia.
- Fajnie, że dołączyliście do naszej klasy. Gwarantujemy niezłe szaleństwo. - zaczęła G, a potem dodała. - Jestem Georgia...
- Przewodnicząca samorządu. - weszłam jej w słowo.
- Serio? - spytał ją Niall. Ona tylko pokiwała głową. - Jestem Niall, a to Zayn. - wskazał na mulata, który popatrzył na Debby z zainteresowaniem. - Liam, nasz tatuś. - Liam puścił nam oczko i uśmiechnął się do Tiny. - To Louis, dla przyjaciół Tommo. - Louis pomachał nam wesoło i skupił się na penetrowaniu ciała Rose. - A Harrego już znacie.
- Jakie macie talenty? Każdy w naszej klasie ma jakieś szczególne zdolności.
- Śpiewamy. - wyznał Lou. - I to nawet dobrze.
- Tworzycie zespół? Wyglądacie na boy band. - zapytała ich tym razem Rose.
- Nie, soliści. Chociaż, nigdy nie wiadomo, co się stanie jutro. - W tej chwili czułam się odrobinę obco w tej grupie i szczerze? To miałam chcicę na Harrego.
- To my zostawimy was samych, a ja z Harrym idziemy po jedzenie, prawda skarbie? - Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem.
- Ale...
- Chodź. - Pociągnęłam go za rękę i weszliśmy do domu, i gdy zniknęliśmy z wszystkim z widoku, pocałowałam Harrego czule.
- Chcesz się pobawić? - Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech i przyparł mnie do ściany.
- Szybki numerek?
- Musimy się śpieszyć, nim zaczną się czegoś domyślać.
- Zgoda. - Jak na zawołanie wpiliśmy się w swoje wargi i zniknęliśmy w łazience na piętrze.
***
- Zajebisty widok. - odparłam, gdy całą klasą siedzieliśmy wokół rozpalonego ogniska, piekliśmy kiełbaski z piankami i patrzyliśmy się na zachód słońca. Przybierało ono niesamowite barwy : od niebieskiego po różowy, od różowego po bordowy i tak z powrotem.
- Nie przeklinaj Jesteś jeszcze dzieckiem. - zauważył Nate.
- Mam skończone dziewiętnaście lat, Nate. Nie pouczaj mnie.
- No dobrze. Przepraszam, Panno od imprez, a oprócz tego niezłe żarcie i nie uwierzę, że sama je robiłaś.
- A od czego jest google? - Zaśmiałam się i wzięłam spory łyk piwa. - Albo Ellie?
- Jest w pracy? - Pokiwałam głową. - Gdy jej nie ma, pewnie macie z Harym niezłą świątynię seksu, co?
- Zamknij łeb, Nate. - warknęłam, na co wszyscy się głośno zaśmiali.
- Lubiłem Cię jako singla, a teraz? Uhh, jesteście obrzydliwi. - Nate się wzdrygnął.
- Jak znajdziesz sobie dziewczynę, to ty też się zmienisz.
- Aby nie. Już wolę zostać kawalerem.
- Pieprzysz farmazony, Nate. Za dużo wypiłeś. - Parsknęłam i dopiłam procenty do końca. - Toleruję Cię tylko dlatego, że przyjaźnisz się z Harrym.
- Och, przestań marudzić. Złość piękności szkodzi.
- Zabawne. - Prychnęłam.
- Opowiedzcie nam o sobie. - odezwał się Niall. - Musimy was odrobinę poznać. Zacznijmy od Milly.
- Czemu ode mnie?
- Bo tak mi się podoba. Zaczynaj.
- Więc... - Brakowało mi słów.
- Dobra, powiem za Ciebie. - powiedziała G. - Milly to niezła imprezowiczka...
- Wiem coś o tym. - przerwał jej Harry. Wiedziałam, że miał na myśli pamiętną mini imprezę u niego w domu. Uderzyłam go dyskretnie.
- Dobra, nie wnikam w szczegóły... Milly lubi żartować, zwłaszcza z pierwszaków... - Gdy o tym wspomniała, przed oczyma stanęły mi dziewczyny w samych ręcznikach, które goniły nas po całej szkole, by odzyskać ubrania. To był niezapomniany widok. - Jest mocna w gębie, tym bardziej jeśli chodzi o adoratorki kręcące się koło Harrego, a tu chodzi mi o Samarę.
- Nie prawda. To ja wygrałam. - Parsknęłam śmiechem. - I to sprawiedliwą grą.
- Kim jest Samara? - zapytał Liam.
- Kuzynka Milly i moja prześladowczyni. - odpowiedział za mnie Harry. - Ciekawe, czy wreszcie sobie odpuści...
- Aby, bo jak i w tym roku ukradnie mi sukienkę na bal jesienny, to źle z nią będzie...
- Takie z niej ziółko?
- Taa... Zachowuje się jak rozpieszczony bachor. W tamtym roku uchroniłam ją przed straceniem dziewictwa z jakimś gościem z klubu.
- Szkoda, że nas wtedy nie było. Chciałbym zobaczyć Cię i ją, jak bijecie się o Harrego.
- Wasze nie doczekanie. Nie będę się wysilać, jeszcze nadwyrężę swoje mięśnie.
- Jakie mięśnie? Gumi żelki. - mruknął Harry ze śmiechem. Ponownie lekko go uderzyłam, ale i tak nie powstrzymałam śmiechu. - No dobra, żartowałem.
- Mam nadzieję, bo... - przybliżyłam swoje usta do jego ucha. - Inaczej sobie nie zamoczysz.
- Musisz mnie tak torturować?
- Jedynie sobie obciągniesz. Ulży Ci. - Zaśmiałam się, po czym dodałam. - I ja Cię nie torturuję, loczku. Nie zrobiłabym Ci tego.
- Milly. - usłyszałam poważny ton G.
- Co jest?
- Samara. - wskazała na dziewczynę, która chwiejnie próbowała przejść przez płot. Była pijana jak bela i ledwo trzymała się na nogach. No nieźle, kuzyneczko...
- Historia zatoczyła swoje koło. - Westchnęłam.
-----------------------
Oto rozdział pierwszy części 2 :) !
Dziękuję, za wszystkie oddane komentarze i zacytuję jeden : " Ludzie dodawajcie komentarze bo dla autorki to zachęta do pisania a my
wtedy prawdopodobnie będziemy mogli szybciej przeczytać nowy rozdział!! "
Nie wybieram ulubionych komentarzy, ale ten zapadł mi w pamięć. Dziękuję, że to napisałaś! Jesteś wielka. :D <3
Tak jak obiecałam, w opowiadaniu pojawiła się reszta chłopaków z 1D, ale nie będą jako zespół. ;D Wtedy bym się kompletnie pogubiła w treści. :)
8 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział :) Już czeka, by go opublikować. Postarajcie się. <3
Komentujcie <3
Milly <3
I tak oto czeka mnie trzeci i ostatni rok w liceum... Czas na planowanie studiów, szukanie pracy, robienia kawałów... Ale także na podejmowanie poważnych decyzji, co do mojego życia. Rok temu poznałam Harrego, i po prostu : zakochałam się. Nie mogłam nazwać tego nastoletnią miłością. To był prawdziwy związek, bez którego nie wytrzymałabym całej drugiej klasy. Harry Styles - Dziewiętnastoletni przystojniak, na widok którego mdleje połowa dziewczyn. Zawsze miał powodzenie u kobiet, ale jednak oddał swoje serce mi, dziewczynie z samorządu. Szczerze? Byłam cholernie o niego zazdrosna, ale nigdy nie potrafiłam się do tego przyznać. Udawałam, że nie obchodzą mnie jego znajomości z innymi kobietami, lecz wręcz przeciwnie : Miałam ochotę załatwić pierwszą lepszą laskę, jeśli zaczęłaby zarywać do niego i wysyłać mu jednoznaczne sygnały. Minął długi czas, nim uwierzyłam Harremu i po usłyszeniu pierwszego " Kocham Cię ", byłam pewna, że jest to chłopak idealny.
Ale ja, to ja. Taka już byłam i nigdy się nie zmienię, ale nigdy nie spodziewałabym się, że na ostatnim roku, role się odwrócą i Harry oskarży mnie o najgorsze :
Zdradę.
---------------------
Prolog dla części 2 :) Za chwilę wstawię rozdział pierwszy :)
Komentujcie <3
Milly <3
Moje życie jednak miało sens. Szczęście jakie mnie spotkało, trafiało się jak jeden do miliona. Los płatał mi różne figle, ale nigdy nie wychodził z bitew zwycięsko. Gdyby nie osoby, które były przy moim boku i nie pozwalały się poddawać, nie poradziłabym sobie :
Georgia - Przyjaciółka na wieki, wieków. Nigdy o niej nie zapomnę.
Ellie - Ta kobieta wzięła mnie pod swoje skrzydła po śmierci mamy, dała lokum i kazała spełniać marzenia.
I on.
Harry Styles... Moja najmniejsza myśl o nim, przyprawiała mnie o przyjemne dreszcze... To była moja bratnia dusza. Uczyliśmy się od siebie nawzajem : Ja od niego szaleństwa i luzu, a on ode mnie pokory i pokazywania uczuć. Najwyraźniej nasze lekcje dały takie, a nie inne efekty...
Mieliśmy wzloty i upadki. To czyniło nas jeszcze silniejszymi i wytrwałymi. Pierwsze spotkanie podczas pierwszego dnia szkoły, pierwszy pocałunek u niego na domówce, pierwsza potańcówka... Seks. Było tych rzeczy naprawdę dużo. Kochałam go. Kochałam go jak cholera i nie chciałam nikogo innego. To on odmienił moje życie i to jego pragnęłam z całego serca. Jedno spotkanie zmieniło nasze życie. Jak kiedyś powiedział mi któregoś dnia : " Na pewno los zgotował dla nas coś wyjątkowego. "
Nie wiedziałam, że te słowa okażą się w stu procentach prawdziwe.
------------------------
Oto epilog. :) Mam nadzieję, że się wam podobał. :D Jak myślicie, co się w stanie w drugiej części? Może to tym razem odwrócą się role, i Harry stanie się zazdrośnikiem? Na sto procent pojawi się reszta chłopaków z 1D, więc będzie się działo. :D <3
8 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
Prolog i nowy rozdział, kochani! Dwa w jednym! Postarajcie się, moi czytelnicy! :D <3
Komentujcie <3
Milly <3
Więc, oto tak zostałam nominowana do Libster Awards przez http://live-your-life-honey.blogspot.com/ , za co im serdecznie dziękuję <3
Oto moje odpowiedzi na pytania :
1. Ile znaczy dla Ciebie pisanie bloga?
Odp. Baardzo dużo :) To moje całe życie :*
2.Ulubiona piosenkarka?
Odp. Jest ich wiele, ale jest to zdecydowanie Iggy Azalea i Demi Lovato. :D
3.Najlepsze spełnione marzenie? Napisz jakieś swoje marzenie,które się spełniło.Trzeba napisać prawdziwe ;)
Odp. Na razie żadne się nie spełniło, ale spełni, bo za rok wyjeżdżam do Londynu! <3 :*
4.Do jakich fandomów należysz?
Odp. Mixers, Directioners i Lovatics.
5.Converse czy Vans?
Odp. Oba, nie potrafię wybrać xd ;d
6.Wolisz przez całe życie być sama czy przez minutę z najgorszymi ludźmi jakich możesz spotkać?
Odp. Minutę mogłabym z takimi ludźmi wytrzymać, ale na dłuższą metę nie. ;D
7.Od kiedy prowadzisz bloga?
Odp. Pierwszego bloga, czyli http://mrocznysen.blogspot.com / Założyłam w połowie marca 2013 roku, a Change My Mind całkiem niedawno po 31 lipca :)
8.Twoja ulubiona komedia?
Odp. To tylko Seks xd Wiem, dziwnie brzmi, ale uwielbiam ten film. No, i Głupi i Głupszy ;d
9.Gdzie chciałabyś/chciałbyś mieszkać poza Polską?
Odp. Londyn, zdecydowanie :)
10.Jak opisaliby Cie znajomi?
Odp. Jako szaloną, pełną życia i trochę stukniętą czternastolatkę. :D
11.Muzyka czy filmy?
Odp. Muzyka. Żyję nią na co dzień i nie potrafiłabym wyjść z domu bez telefonu i słuchawek. xd
Nominowani przeze mnie to :
1. http://summer-love-fanfiction.blogspot.com/
2. http://harry-fanfiction-styles.blogspot.com/
3. http://bad-fanfiction.blogspot.com/
4. http://pocaluneksmierc.blogspot.com/
5. http://five-directions.blogspot.com/
6. http://take-me-home-tlumaczenie.blogspot.com/
7. http://the-dark-side-of-one-direction.blogspot.com/
8. http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
9. http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
10. http://blogoonedirectionbloganki.blogspot.com/
11. http://onedirection-lovestory.blog.pl/
A to są pytania ode mnie :)
1. Ulubiona gra?
2. Jaki masz telefon?
3. Ulubione ubranie na co dzień? xd
4.Ulubiona piosenka 1D?
5. Do jakich fandomów należysz?
6. Ulubiona liczba?
7. Za co kochasz One Direction?
8. Ulubiony piosenkarz?
9. Ulubiony przedmiot w szkole?
10. Masz jakieś ulubione blogi?
11. Co cenisz sobie w drugiej osobie?
To wszystko :) Dziękuję za nominację i dzisiaj postaram się dodać epilog, a rozdział może jutro, bo dzisiaj muszę kuć do pracy klasowej z historii. :/ Lippa..
Komentujcie <3
Milly <3
Rano obudziłam się wtulona twarzą w miękką, puszystą poduszkę. Nie chcą się w pełni wybudzać, przycisnęłam ją do siebie mocniej i zasłoniłam twarz kołdrą, gdyż słońce tego dnia świeciło niemiłosiernie mocno. Kochałam takie poranki, choć wstawania nienawidziłam. Dzisiaj mieliśmy wystawić nasz pierwszy i zarazem przed ostatni musical, a ja nie miałam zamiary wychodzić spod kołdry przynajmniej do południa... Ale mimo wszystko otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek.
- Dziewiąta. - I wtedy zaświeciła mi się zielona lampka w głowie. Harry miał się nie długo u mnie zjawić! - Cholera jasna... - Ale było już za późno. Jak na moje nieszczęście, usłyszałam dzwonek do drzwi na dole. Westchnęłam zrezygnowana i udałam, że śpię. To było jedyne rozwiązanie, by uniknąć wstydliwej konfrontacji z moim chłopakiem.
- Milly... - szepnął Harry nad moim uchem. - Wstawaj, mała. Dziś wielki dzień.
- Sobota. - odparłam sennie i odwróciłam się twarzą do niego. Harry ubrany był w ciemne rurki, a w spodnie miał schowaną koszulę w kratę z odpiętymi pierwszymi trzema guzikami przy klacie, odsłaniając tym jego tatuaże, które tak ubóstwiałam. - Niezła stylówa, Panie Styles.
- Twoja jeszcze lepsza... - Harry odsłonił kawałek mojej kołdry, ukazując tym samym moją, niezbyt skromną piżamę. - Ohho! Już mi się podoba.
- Chodź tu do mnie. - Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Harry parsknął śmiechem i położył się na mnie, zrzucając ze mnie resztę nakrycia. Objęłam jego szyję i całkowicie oddałam się mojej ulubionej pieszczocie.
- Miłe rozpoczęcie dnia. - stwierdził, przysysając się do mojej szyi.
- Aby tak miło do końca. - mruknęłam, bawiąc się jego lokami.
- Będzie. - Harry wsadził ręce pod mój podkoszulek i śmiało ugniatał moje piersi przez stanik. Z moich ust wyrwał mi się cichy jęk i patrzyłam co wyprawia mój partner. - Moja mama zaprosiła Cię i Ellie jutro do nas na obiad.
- Serio? To miłe z jej strony. - rzekłam. - A jaki będzie deser? - Oczywiście, nie myślałam o nim, jak czymś do jedzenia. Harry spojrzał na mnie ciekawie i wiedział, że po głowie chodzą mi brudne myśli.
- Jak ja lubię, gdy zaczynasz świntuszyć. Zmieniasz się.
- Tym razem to Twoja wina. - Cmoknęłam go w czubek nosa.
- Przyznaję się do winy, powinienem zostać ukarany. - stwierdził. - Skończył Ci się...?
- A co? Jesteś napalony?
- I to strasznie. Zaraz oszaleję.
- A jeśli powiem, że tak i mam ochotę na porządną zabawę przed naszym debiutem teatralnym? - Zagryzłam dolną wargę i przejechałam dłonią po jego zarumienionej twarzy.
- To chyba powinienem... - Harry poderwał się z łóżka i zamknął drzwi na zasuwkę.
- Ciotka nas usłyszy. - Uczyniłam to samo co Harry, i stanęłam obok bujanego fotela. " Niech Harry się wyszaleje ", pomyślałam. Dawno nie uprawialiśmy seksu. Należało mu się małe co nie co.
Styles podszedł do mnie powoli, po czym bez oprów mnie podniósł i opadliśmy na fotel, który pod naszym ciężarem się lekko zabujał do przodu, i do tyłu.
- To będziemy cicho. - Chłopak zdjął moją górną część garderoby. Uczyniłam to samo na nim i rozpięłam pasek od jego spodni.
- Przy Tobie nie potrafię. Jesteś zbyt dobry.
- Znajdziemy na to sposób, kochanie. - I nasze usta złączyły się w żarłocznym, pełnym ognia i pożądania pocałunku, od które zapierało mi dech w piersiach i brakowało powietrza. Kochałam to. Kochałam, gdy był mocny i stanowczy, a ja czułam się przy nim wtedy tak seksowna, pewna siebie i zadziorna jak nigdy w życiu. - Kocham Cię, Milly.
- Wiem. - Musnęłam wargami jego krzywiznę szczęki i odpięłam drżącymi dłońmi swój stanik, a Harry zdjął go ze mnie i rzucił na łóżku. Zachichotałam i pozbyłam się jego spodni wraz z bokserkami od Calvina Klein'a. Męskość mojego chłopaka była gotowa do szaleństwa. Harry zwinnie zsunął ze mnie majtki, i zostałam kompletnie naga. Zmierzył mnie swoim pożądliwym wzrokiem od stóp do głów, podniósł mnie odrobinę go góry, nadstawił się i puścił, przez co opadłam na jego członka. Zachłysnęłam się głośno powietrzem i odchyliłam głowę do tyłu.
- Mógłbym Cię taką oglądać codziennie... - odparł cicho Harry, delikatnie się we mnie poruszając. Żeby powstrzymać jęki, wpiłam się w jego usta z ogromną siłą, lecz i takimi chwilami to nie pomagało. Harry aby wzmocnić ruchy, chwycił mnie za pośladki i podrzucał do góry. Robiłam się co raz bardziej podniecona i po kilku minutach głębokich i szybkich ruchów, poczułam ucisk w podbrzuszu.
- Nie przerywaj... - syknęłam i Harry przyśpieszył, co doprowadzało mnie do upragnionej rozkoszy.
- Podoba Ci się?
- Taak.
- Jak bardzo?
- Choler... nie. - jęknęłam i chwyciłam jego ramiona. - Harry...
- Jestem już blisko... - Harry wykonał jeszcze trzy ostre pchnięcia, wyszedł ze mnie i trysnął na piersi i brzuch białą substancją. Po moim ciele przeszedł długi i potężny dreszcz, który nie chciał ustępować.
- Ja pierdolę. - skomentowałam, patrząc w oczy Harrego. Widziałam w nich podniecenie i chęć do dalszych przygód. - To chyba był nasz najlepszy seks.
- To ty je oceniasz? Ach, te baby. - Parsknął śmiechem i zanurkował buzią w moim biuścied. Zaśmiałam się pod nosem i rozkoszowywałam kolejną pieszczotą. Harry całował moje piersi, drażnił je językiem i przyssawał do twardych jak kamyki sutków. Westchnęłam przeciągle i przycisnęłam jego głowę do siebie.
- Teraz to na pewno nie skupię się na próbie generalnej. - mruknęłam.
- To znów moja wina... Ale chyba dobrze odrobiłem swój wyrok?
- I to bardzo... I żądam powtórki.
- Tylko na to czekałem. - Harry wstał ze mną z fotela i położyliśmy się na łóżku, gdzie Harry dał z siebie wszystko...
***
- Tak! Genialnie! - krzyknęła uradowana Pani Blue, gdy zakończyliśmy próbę na scenie na sali, gdzie wystawiano wszystkie musicale. Była ona ogromna i spokojnie mieściła całą szkołę, nauczycieli, a dla gości zawsze ustawiane były pięknie udekorowane stoły z wygodnymi fotelami, choć na dziś ich widoku miałam po dziurki w nosie, wiadomo dlaczego. - Byliście perfekcyjni pod każdym względem! Pokażcie wszystkim, na co was stać! Idźcie się przygotować i życzę wam powodzenia! - Cała nasza klasa znikła za kurtyną i udaliśmy się do garderoby. Oczywiście chłopacy i dziewczyny mieli je oddzielne. Pani Blue nie wyobrażała sobie, że mielibyśmy mieć wspólną szatnię. No, ja zresztą też, bo skończyłoby się na tym, że z Harrym kochałabym się albo w przymierzalni, albo w schowku na stroje.
- Co ty taka rozmarzona, Milly? - spytała mnie Debby, bym tylko usłyszała to ja, Rose, Tina i G. Zarumieniłam się i odnalazłam swoje ubranie sceniczne. Debby chyba zrozumiała o co chodzi, bo zawadiacko się uśmiechnęła. - Już kumam... Harry przyszedł do Ciebie rano?
- Yep. - potwierdziłam.
- I jak? Ostro było? Roznieśliście łóżko?
- Musimy o tym rozmawiać? To nie biologia.
- Nam nie powiesz, dziewczynom? To jak było? Jaki on jest?
- Zajebisty. - powiedziałam z uśmiechem. - To było coś...
- Facet naprawdę musi Cię kochać. - stwierdziła Tina, poprawiając swój makijaż. - Też bym chciała uprawiać pikantny seks...
- Ty to pewnie jeszcze dziewica. - odparła Debby ze śmiechem.
- Czekam na tego odpowiedniego. Póki co, trafiały mi się same dupki i zboki.
- Bo tylko patrzysz na tych w szkole. Przejdź się do klubu, a zobaczysz. Sam się napatoczy.
- W wakacje będę miała na to od groma czasu.
- A Harry gdzieś Cię zabiera?
- Tak, do Cheshire. Ma tam dom.
- O cholera. To będzie świątynia seksu i orgi.
- Dokładnie. - Zaśmiałam się, przypominając sobie naszą dzisiejszą poranną zabawę. Przeszedł po mnie dreszcz. Chętnie powtórzyłabym to wieczorem kilka razy... - Ale w lipcu jedziemy z Georgią do Los Angeles, co nie?
- Tak. Do mojego ojca. - Pokiwała głową, uśmiechnięta od ucha do ucha. - Wykupimy miejscowe centra handlowe, sklepy z kosmetykami, a ty z bielizną...
- Ci... - syknęłam, ubierając się w bufiastą, niebieską sukienkę i buty na obcasie.
- Teraz to wyglądasz jak prawdziwa Candy. - oceniła mnie Pani Blue, gdy weszła do naszej garderoby. - Dziewczyny, umalujcie ją ładnie i uczeszcie.
- Co ja jestem? Lalka Barbie?
- Dzisiaj tak.
- Pani wie, że tego nie lubię.
- Raz do roku wytrzymasz. Do roboty! Zostało już nie wiele czasu do spektaklu!
- Zaczynajcie, nim ucieknę stąd z krzykiem. - mruknęłam. Zrobienie mi odpowiedniego makijażu i fryzury, nie zajęło dziewczynom wiele czasu. Włosy lekko podkręciły lokówką, make up jak przystało na lata sześćdziesiąte, był mocny i baardzo widoczny.
- Wyglądasz mega seksownie. - powiedział mi na ucho Harry, kilka minut przed przedstawieniem i objął mnie od tyłu w tali. - Teraz chętnie zdarłbym z Ciebie tą sukieneczkę i zobaczył do kryjesz przed światem. - Od tych słów, zaszumiało mi w głowie.
Odwróciłam się do niego i zmierzyłam wzrokiem. Harry bosko prezentował się w skórzanej kurtce i ciasnych spodniach.
- Jesteś niewyżyty. Powinieneś zgłosić się do psychiatry.
- To przestań być tak pociągająca. - mruknął i cmoknął mnie w usta tak, by nie naruszyć błyszczyku. - Malina? Dobry wybór.
- Teraz to ja jestem winna? Hm... Powinnam zostać ukarana tak, by się to nie powtórzyło.
- Później. Nie będę Cię dekoncentrował.
- A może ja chcę?
- I kto tu jest niewyżyty? Może sobie stąd pójdę?
- Daj spokój. Tylko się droczę. I poza tym : Chcę się wyszaleć, bo w ten weekend będę kuła i rzadko będziemy się spotykać.
- Nadrobimy w piątek. Po lekcjach jedziemy prosto do mnie i ochrzcimy moją nową kanapę.
- Nie mogę. Robimy u Georgi z dziewczynami damski wieczór w okazji urodzin Tiny.
- Tylko mi się nie uchlej, nie traf do klubu se striptizem i nie dzwoń po nocach. Chociaż... Z tym striptizem to ciekawy pomysł. - Klepnęłam go w głowę. - Auć.
- Zabawne. Przyjdę do Ciebie w sobotę i wtedy sobie pobzykasz.
- No mam nadzieję. Kolejny tydzień bez seksu?
- Musisz wytrzymać, skarbie.
- Jak mi się uda... - Westchnął teatralnie.
- Ja też muszę trochę odpocząć. Ostry seks dzień w dzień nie jest dobry.
- Dla mnie jest. - Parsknęłam śmiechem i wyjrzałam lekko przez kurtynę. Ludzi na sali przybywało. Byli wszyscy : Rodzice, uczniowie, młodsze rodzeństwo, nauczyciele i Ci najważniejsi : Dyrektorzy ze szkół muzycznych i teatralnych.
- Teraz się denerwuję. - rzekłam.
- Nie ma czym. Będzie dobrze.
- Harry, Milly, zwołajcie klasę. Zaczynamy. - usłyszałam głos Pani Blue za swoimi plecami.
- Okej... - Spojrzałam na Harrego. - Gotowy?
- Gotowy jak nigdy.
***
- Brawa! Brawa! - wołała Pani Blue, po tym jak opadła kurtyna. Wszystko się udało. Nie było żadnej pomyłki, potknięć, upadków... Było idealnie, a co najlepsze : Ludziom z Julliard'a się podobało. To się liczyło, bo od tego spektaklu zależała moja i za razem przyszłość mojej klasy. - Byli świetni! Prosiłabym, by dwójka głównych aktorów do mnie przyszła : Harry i Milly! - Uradowana, wyłoniłam się z Harrym zza kurtyny i przy gromkich brawach, stanęliśmy u boku Pani Blue. - Oni spisali się na medal! Byli niczym zawodowcy. Dacie wiarę, że oni nie chcieli ze sobą grać?! Teraz pewnie zagrają w innych przedstawieniach, prawda? - Pani Blue podała mi mikrofon.
- Na pewno. - zgodziłam się z nią, ze śmiechem. - Chciałabym bardzo podziękować Państwu za przybycie na Grease. Dla mnie, jak i również całej klasy dużo to znaczy, ponieważ włożyliśmy w to przedstawienie całe serce. Przez cały rok ciężko pracowaliśmy, a tego efekty można było zobaczyć na tej oto scenie. Te stroje, dekoracje... To nasza zasługa, ale gdyby nie Panna Blue, nie udałoby się nam. Dziękujemy, że Pani z nami wytrzymała i znosiła nasze humory. Wybaczę Pani nawet te malowanie scenografii! - Wszyscy się zaśmiali, włączając w to moją wychowawczynię, a ja dałam mikrofon Harremu.
- Rok temu przyszedłem do tej szkoły nie pewny swojego wyboru. Nie wiedziałem, czego się spodziewać i czy klasa mnie zaakceptuje. W końcu oni byli ze sobą od samego początku i mogli mnie nie przyjąć do swojego grona. Lecz po pierwszym dniu w tej placówce, wiedziałem, że zostanę w niej do końca. Poznałem tu świetnych ludzi, nauczycieli, dziewczynę... - Tu spojrzał na mnie i chwycił za rękę. - ... Którą kocham. - Widownia głośno zagwizdała. - Przeżyłem tu wiele ekscytujących wydarzeń. Żałuję, że nie było mnie tu wcześniej. - Harry ponownie wręczył mi sprzęt.
- Również należą się podziękowania dla dyrektorów innych szkół, którzy byli wstanie do nas przyjechać i obejrzeć nasze dzieło życia. Mam nadzieję, że się wam podobało i za rok się zobaczymy. - Publiczność zaklaskała. - Ta szkoła zmienia ludzi na lepsze. Gdyby nie moja uparta ciotka, nie byłoby mnie tu, w tym właśnie miejscu. Dzięki niej tu jestem i wyrosłam na ludzi. Popełniłam w życiu wiele błędów, przyznaję się do tego bez obijania w bawełnę. To ona wyciągnęła mnie z emocjonalnego dołka i oto jestem. Dziękuję Ci, Ellie. - Posłałam jej całusa, na co mama Harego i Ellie się zaśmiały. - Ale nie zapomnę też o moich przyjaciółkach. Też brały w tym udział, a jednej z nich należą się szczególne brawa. Georgia? - Odwróciłam się w stronę kurtyny, zza której wyszła. Uściskałam ją wolną ręką, a gdy zabrała mi mikrofon, wtuliłam się w bok Harrego.
- Jak ja nienawidzę przemawiać, ale no cóż...Czego nie robi się dla przyjaźni? - Parsknęłam śmiechem. - Granie w Grease to niesamowita przygoda. Chętnie zrobiłabym to jeszcze raz. Za rok opuszczamy tę szkołę... Ten czas naprawdę szybko minął. Poznanych tu ludzi nie zapomnę i będę za nimi tęskniła, nawet za Natem i Corbinem. - Ponownie wszyscy się zaśmiali. - Jesteśmy jedną, wielką rodziną i nie wyobrażam sobie, że od tak powiemy sobie " cześć " na pożegnanie i do widzenia. Nie należymy do tego rodzaju ludzi. Jak mamy odejść, to z hukiem. Możemy na siebie liczyć, nawet jeśli będziemy na innych uczelniach. To chyba tyle... Dziękuję. - Georgia oddała mikrofon Pannie Blue i stanęła obok mnie i Harrego.
- Przynajmniej nauczyłam ich pięknie przemawiać. - odparła kobieta. - Ja zwłaszcza dziękuję, że Państwo zjawili się w tak imponującym składzie. Szczególne podziękowania należą się mojej klasie. Zapamiętam ją do końca życia. Nigdy nie miałam lepszej. - Po zakończeniu naszych przemów, ukłoniliśmy się i po przyjściu reszty klasy, chodziliśmy po sali i rozmawialiśmy z naszymi bliskimi.
- Jestem z was taka dumna! Chodźcie tu do mnie! - pisnęła Anne, przytulając nas obojga.
- Mamo... - jęknął Harry.
- No co? Już nawet nie mogę Cię przytulić? Nadal jesteś moim małym loczkiem!
- Mały loczek? - zapytałam ze śmiechem.
- Nazywałam go tak, gdy miał z pięć, sześć lat. Był wtedy taki uroczy!
- A teraz nie jestem? - Zaśmiał się.
- Oh, jesteś, mój mężczyzno. - Pogłaskała go po głowie.
- Harry, Milly... - na dźwięk naszych imion, spojrzeliśmy w tamtą stronę. Przed nami stała Pani Blue i kobieta, której nie znałam. Była wysoka, bardzo chuda i miała długie blond włosy, które były związane w kucyk, a na dodatek założyła na siebie wyszczuplające spodnie. I gdzie tu był cały sens?
- Jestem Eleanor Caroline Smith. - Podała nam dłonie, które uścisnęliśmy. - Jestem wicedyrektorem Julliard'a. Piękna przemowa, Milly. Jesteś dojrzała jak na swój wiek.
- Czasami życie do tego zmusza. - odparłam.
- Zgadzam się. Bardzo podobał mi się wasz spektakl. Był na wysokim poziomie, a do tego jeszcze śpiewaliście! Gratulacje.
- Dziękujemy. To dla nas kop energetyczny do dalszej pracy. - powiedział Harry za nas oboje.
- Z pewnością. Mam nadzieję, że złożycie podania do naszej szkoły w przyszłym roku. Bylibyśmy zaszczyceni, gdybyście wybrali Julliard'a.
- Weźmiemy ją pod uwagę.
- Macie ogromny talent u musicie go wykorzystać. To byłaby duża strata.
- Pożyjemy, zobaczymy. - stwierdziłam. - Przez cały rok może się wiele zmienić.
- Spodziewajcie się od nas telefonu. Chętnie weźmiemy was na okres próbny. Miło mi było was poznać. - I odeszła do innej grupy uczniów. Popatrzyłam na Harrego z uśmiechem.
- Udało się.
- Udało. - Harry mocno mnie objął, a potem podniósł do góry i obkręcił się kilka razy. Zaśmiałam się, a gdy postawił mnie za ziemi, zarzuciłam ręce na jego szyję i czule pocałowałam. Cała moja klasa wykrzyknęła głośne " uuu ", donośnie klaskała i ktoś ( prawdopodobnie Georgia ), włączyła wolną muzykę. Uśmiechnęliśmy się i kołysaliśmy do jej rytmu.
- Niesamowite...
- Ale co?
- Ten rok w ogóle się na to nie zapowiadał. Myślałam, ze minie on nijako... nudo, a tak... Pogodziłam się z dziewczynami, przestałam przejmować się śmiercią mamy... Poznałam Ciebie. - Harremu kąciki ust podniosły się lekko do góry. - Zmieniłeś mnie.
- Ty mnie też. Nie zapominaj o tym.
- Potrzebowałeś odrobinę miłości, i tyle.
- Dałem Ci ją? - zapytał.
- Chyba znasz odpowiedź, Panie loczku.
- Teraz będziesz mnie tak nazywała?
- Taak. Podoba mi się.
- To ty będziesz moim karzełkiem.
- Zapomnij.
- A w życiu. Pasuje do Ciebie. - stwierdził i musnął moje czoło wargami. - Kocham Cię. To się nie zmieniło.
- Ja Ciebie też, Harry. Najmocniej na świecie. - Położyłam dłonie na jego policzkach.
- Chyba powinniśmy pojechać do mojego domu. I to natychmiast.
- Poczekajmy, aż zaczniemy się rozchodzić, a póki co... Chłońmy tę chwilę i miejmy nadzieję, by jeszcze kiedyś się powtórzyła.
- Jestem pewien, że powtórzy. - Gdy padły te słowa, ponownie mnie pocałował i cieszyliśmy się sukcesem.
Naszym sukcesem.
-----------------------------
I tak oto zakończyłam pierwszą część Change My Mind! Pod sam koniec szczerze przyznam, że zakręciła mi się łezka w oku. ^^ Dziękuję, za wszystkie oddane komentarze, wejścia i za wszystko!!!! Kocham was!
Wkrótce wstawię epilog i zacznę część drugą. :D
Komentujcie <3
Milly <3